Wydawnictwo: Fabryka Słów
Liczba stron: 495
Moja ocena : 6/6
"Operacja: Dzień Wskrzeszenia" Andrzeja Pilipiuka to moja ulubiona powieść autora. Mimo że lubię bardzo serię o "Kuzynkach", albo Jakubie Wędrowyczu, chętnie sięgam także po zbiory opowiadań, to powyższa książka jest zdecydowanie moim faworytem.
Pierwszy raz "Operację" czytałam dawno temu, jeszcze w czasach przedblogowych, czyli jakieś 14 - 15 lat temu, i wtedy pochłonęłam ją w jeden wieczór. Teraz po latach, lektura zajęła mi nieco więcej czasu, ale to głównie dlatego, że znałam jej finał, stąd też nie miałam presji jak najszybszego doczytania jej do końca. Muszę jednak przyznać, że nadal na mnie działa i wciąga od pierwszej strony, potwierdzając pierwsze miejsce na mojej subiektywnej liście książek Pilipiuka.
Akcja powieści toczy się w alternatywnej Polce w roku 2014, kraju, który po III wojnie światowej (zresztą tak, jak i inne państwa) wygląda, jak pustynia popromienna z rozmieszczonymi tu i ówdzie obozami dla ocalałych. Cały świat próbuje wydostać się spod gruzów będących efektem wojny atomowej rozpętanej przez nikogo innego, tylko prezydenta Polski, Pawła Citko. Resztka ludności, która nie zginęła na skutek wybuchu, choroby popromiennej, a także wszelkiego rodzaju epidemii będących efektem osłabionej populacji, próbuje radzić sobie w postapokaliptycznym świecie najlepiej, jak umie.
Prężnie działa grupa ocalałych naukowców pod dowództwem profesora Rawicza, która kontynuując badania sprzed wojny, postanawia uruchomić wehikuł czasu, pozwalający specjalnie wyselekcjonowanym kandydatom przenieść się w przeszłość i zapobiec przyszłej zagładzie. Ponieważ mechanizm przenoszenia się w czasie nie jest do końca zbadany, ma wiele defektów i niedoskonałości, nie można też nad nim do końca zapanować, większość ochotników nie powróciła z misji do teraźniejszości. Stąd też całą nadzieję upatruje się w nowych rekrutach, młodych ludziach specjalnie przygotowywanych do tej misji. Niepokorny maturzysta Sławek, pochodzący z Kazachstanu Paweł, Magda, dziewczyna, która w wojnie nuklearnej straciła całą rodzinę oraz były wojskowy pilot Filip, pod okiem doświadczonego "podróżnika w czasie", Michała mają przenieść się do XIX wieku. To właśnie w czasach zaborów planują odnaleźć przodka prezydenta Citko i wstrzyknąć mu wirusa świnki, który ostatecznie ma doprowadzić do jego bezpłodności.
Na pierwszy ogień do Polski pod carskim zaborem rusza Michał i Paweł. Jednak ich misja nie przebiega prawidłowo, bowiem "opiekun" Pawła musi nagle wrócić do teraźniejszości, a chłopak pozostawiony sam sobie zostaje bardzo szybko przechwycony przez żołnierzy ówczesnej władzy, którzy dziwnym trafem posiadają szczątkowe informacje o przemieszczających się w czasie i przestrzeni, podróżnikach z przyszłości. Życie Pawła, powodzenie misji, ale przed wszystkim przyszłość Europy i świata wisi na włosku, stąd też ekipa profesora Rawicza musi niezwłocznie wyruszyć chłopakowi na pomoc.
Kolejny skok w przeszłość wykonują Sławek i Filip. Chłopakom również się nie poszczęści, a to dlatego, że zamiast do XIX wieku przeniosą się ... no właśnie! Nie chciałabym spojlerować, gdzie trafi para podróżników, ale nie będzie im łatwo ogarnąć zastaną rzeczywistość, a tym bardziej popchnąć Operację Dzień Wskrzeszenia na właściwe tory.
Odważnym ochotnikom zostaje ostatnia szansa, aby wytropić przodka prezydenta Citko i unieszkodliwić go w taki sposób, aby nie mógł spłodzić swojego problematycznego potomka. Kiedy ekipa jest już o krok wypełnienia misji, niespodziewanie ktoś okazuje się zdrajcą. Czy w takiej sytuacji da się jeszcze uratować świat przed nuklearną zagładą?
Niesamowite emocje wzbudza ta książka! I choć napisana w 2012 roku, niemalże dziesięć lat później, robi na mnie równie wielkie wrażenie. Lubię opowieści toczące się w alternatywnej polskiej rzeczywistości, a kiedy do tego dochodzi jeszcze ciekawy pomysł na fabułę, podróżowanie w czasie i carska Rosja Pilipiuka, mam wszystko, czego mi potrzeba! Niezmiernie się cieszę, że udało mi się wrócić do tej powieści i przeczytać ją ponownie. Oby starczyło mi czasu w przyszłym roku na kolejne takie miłe powroty czytelnicze.
Sardegna
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz