Pages

sobota, sierpnia 13, 2022

"Listy pełne marzeń" Magdalena Witkiewicz

 
Wydawnictwo: Filia
Liczba stron: 368
Moja ocena : 6/6
 
"Listy pełna marzeń" to świąteczna powieść Magdaleny Witkiewicz, która, jako jedna z nielicznych, była brakującym elementem w mojej biblioteczce. Staram się być na bieżąco z nowymi powieściami, wychodzącymi spod pióra autorki, i w sumie mi się to udaje, jedynie powyższa książka jakoś mi umknęła. Kiedy więc niedawno "Listy..." trafiły do mojej biblioteczki, postanowiłam zabrać ją ze sobą na wakacje, tym bardziej, że moją małą tradycją stało się czytanie przynajmniej jednej książki świątecznej na letnim urlopie. W pięknych okolicznościach przyrody, zupełnie nieświąteczne historie wchodzą, jak złoto, i choć ich akcja rozgrywa się zimą, to fabuła jest na tyle uniwersalna, że można po nią sięgać właściwie o dowolnej porze roku.
 
Maryla Jędrzejewska ma już swoje lata, i choć nie posiada własnej rodziny, absolutnie nie jest samotna, ma bowiem wokół siebie wielu przychylnych, młodych ludzi. Jako że jest osobą bardzo ciepłą, rodzinną i otwartą, swoim stylem bycia stara się zarażać "podopiecznych", namawiając ich, aby również dzielili się dobrem i pozytywną energią. Młodzi przyjaciele uwielbiają Marylę, są też gotowi uchylić jej nieba i być na każde zawołanie, kobieta wyraźnie jest dla nich ważna i mają wobec niej jakiś dług wdzięczności do spłacenia.

Na początku nie wiadomo, czym zajmuje się Maryla i dlaczego jest tak ważna dla swoich znajomych, jednak z każdym kolejnym rozdziałem odsłania przed czytelnikami swoją prawdziwą twarz. Maryla jest bowiem takim nieoficjalnym świętym Mikołajem i przy współpracy miejscowego listonosza, pana Janusza, przejmuje listy dzieciaków do świętego z Laponii i w miarę możliwości stara się spełniać marzenia tych najbardziej potrzebujących. Oczywiście największą uwagę skupia na dzieciakach, które z różnych powodów, wymarzonych prezentów nie otrzymują od swoich własnych rodziców. Nie skupia się też na prezentach materialnych, chociaż czasami robi wyjątki, w głównej mierze jednak, upominkami wskazuje dzieciom drogę, daje impuls do zmiany, zapoczątkowuje pasję i daje szansę na spełnianie marzeń. 
 
W taki nieformalny, trochę zawoalowany sposób, przez ostatnie trzydzieści lat, Marylka pomaga bardzo wielu dzieciakom. Dzięki jej wsparciu mała dziewczynka marząca o grze na pianinie została słynną pianistką, inna, znaną w całym kraju artystką rękodzieła, ubogi chłopak z sąsiedztwa został słynnym kardiochirurgiem, a kolejny cenionym informatykiem. 
 
Marylka nie zapomina o swoich podopiecznych, a oni pamiętają o swojej dobrodziejce. Stąd też kobieta nie może narzekać na samotność. Pomaga swoim przyjaciołom w pozbyciu się nieśmiałości, czasami jest dla nich swatką, czasami przyjaciółką której można się ze wszystkiego zwierzyć, coś podpowiada, coś organizuje, jest takim dobrym duchem dla bliższych i dalszych znajomych, poświęcając całą energię innym, zapominając trochę o sobie. W ten sposób spłaca tez niejako dług wdzięczności pani Gertrudzie, swej dawnej opiekunce, która kiedyś wsparła Marylkę, dając jej szansę na nową rzeczywistość.
 
Życie osobiste Marylki bowiem, nie jest do końca udane. Od lat spotyka się z listonoszem Januszem, jej dawną miłością, jednak traktuje go raczej jako przyjaciela, niż ukochanego. I mimo tego, że mężczyzna nieustannie prosi o szansę, Marylka nie potrafi zmienić swego nastawienia i zapomnieć, że Janusz kiedyś bardzo ją skrzywdził. 
 
Każdy kolejny rozdział "Listów pełnych marzeń" odkrywa kawałeczek historii Marylki, i to zarówno tej z przeszłości młodej dziewczyny mającej głowę pełną ideałów, jak i współczesnej, pomocnicy świętego Mikołaja, skupionej na czynieniu dobra i wspierającej tych, którzy najbardziej tego potrzebują. 
 
"Listy pełne marzeń" są nieco inne od książek, do których autorka ostatnio nas przyzwyczaiła, ale dzięki temu uważam też, że jest to wyjątkowa historia. Powiem więcej, jest to jedna z fajniejszych powieść Magdy, przede wszystkim niebanalna i fajnie rozbudowana (czego mocno brakowało mi w "Srebrnej łyżeczce" czy "Córce generała"). Pomieszanie chronologiczne sprawia, że czytelnik musi się troszkę nagłowić, aby ułożyć historię Maryli, Janusza i ich podopiecznych w jedną całość. 
 
Jak to u Magdy bywa, każda jej powieść niesie mądre przesłanie, i nie inaczej jest tym razem. Warto sobie przypomnieć, że pomaganie i bycie otwartym na drugiego człowieka zawsze jest w cenie, a dobro wraca, i to podwójnie. Bardzo polecam tę świąteczną opowieść o nietypowym Mikołaju i gwarantuję, że można czytać ją nawet w środku upalnego lata.
 
Sardegna

1 komentarz:

  1. Wygląda na to, że jest to bardzo ciepła i urokliwa książka:)

    OdpowiedzUsuń