Pages

sobota, listopada 26, 2022

"Chechło", "Sztauwajery" Paulina Świst

"Paprocany", "Chechło" i "Sztauwajery" to trylogia kryminalno-prawniczo-obyczajowo-romansowa autorstwa Pauliny Świst, której tytuły mocno związane są ze Śląskiem, a dokładnie ze zbiornikami wodnymi leżącymi na jego terenie. Paprocany to tyskie jezioro, Chechło to zbiornik ulokowany w pobliżu Tarnowskich Gór, a Sztauwajery to potoczna nazwa Trzech Stawów w Katowicach. To właśnie wokół owych miejsc kręci się akcja powieści, które choć początkowo wydają się być ze sobą nie związane, to ostatecznie są trzema częściami większej całości.


Wydawnictwo: Akurat
Liczba stron: 320/320
Moja ocena : 5/6

Sięgając po "Paprocany" myślałam, że będzie to odrębna, pojedyncza opowieść, jednak jej zakończenie sugeruje, że historia będzie miała dalszy ciąg i wiązać będzie się z osobą jednego z najgroźniejszych śląskich gangsterów, człowiekiem kierującym zorganizowaną grupą przestępczą, Lucjanem Złockim, noszącym pseudonim Luka.

"Paprocany" (możecie o nich przeczytać TUTAJ) to historia prawniczki Zosi Bojarskiej, którą w poszukiwaniu swojej zaginionej siostrzenicy zgadza się na współpracę z Luką wiedząc, że ten układ będzie musiała kiedyś odpracować. Zosi pomaga Krzysztof Strzelecki, tyski policjant, który zostaje wmanewrowany we wsparcie niepokornej prawniczki. Pomiędzy bohaterami oczywiście iskrzy, a opisy ich, nie tylko koleżeńskiej, relacji zajmują sporą objętość książki.

"Chechło" na pierwszy rzut oka dotyczy zupełnie nowej historii, akcja dzieje się bowiem w Świerklańcu, gdzie w urzędzie miasta pracuje Paulina Maxellon. Kobieta ma dość trudną sytuację materialną, ima się różnych zajęć po tym, jak dostała karę wykonywania prawniczego zawodu. Na jednym z obsługiwanych bankietów, poznaje przystojnego prawnika Marcina Szewerskiego, zatrudnionego na potrzeby gminy. Bohaterowie bardzo szybko znajdują więc wspólny język, i to nie tylko na gruncie zawodowym, ale przede wszystkim prywatnym. Relacja osobista prowadzi ich wprost do sypialni, natomiast zawodowa bezpośrednio na tereny Chechła, gdzie Lucjan Złocki planuje zbudować luksusowy kompleks szpitalno sanatoryjny dla pacjentów z covidem. Inwestycja ta jednak nie leży po stronie gminy, co więcej, jej powstanie może zrujnować wójta, do akcji wkraczają więc bohaterowie, z czego Szewerski nadzoruje stronę formalną, a Paulina tę nieformalną. W taki właśnie sposób bohaterka nawiązuje kontakt z Luką, i jak można się domyśleć, nie będzie to miało dla niej miłych konsekwencji.

"Sztauwajery" natomiast, skupiają się przede wszystkim na wątku mafijnym, czyli postaci Lucjana Złockiego. W tym tomie poznajemy przeszłość Luki, jego dzieciństwo i młodość w Młodzieżowym Ośrodku Wychowawczym w Świerklańcu oraz początki trwającej do dnia dzisiejszego przyjaźni z Ksenonem i Ramzesem.

Burzliwa młodość Złockiego owocuje nieślubnym synem i dość napiętą relacją z matką jego dziecka. Julia Czerny, w momencie, gdy Luka nie chce wziąć odpowiedzialności za swoje nienarodzone dziecko unosi się honorem i znika z życia ukochanego, kiedy jednak młody dorasta, i zaczyna interesować się, kim jest jego biologiczny ojciec, kobieta nie może dłużej unikać tematu i faktu, że jest nim znany na całym Śląsku, gangster Luka.

Nastolatek, po nitce do kłębka, odkrywa w końcu, kto jest jego ojcem, w czym pomaga mu oczywiście fizyczne do niego podobieństwo. Jednak połączenie ojca z synem zaowocuje tylko niebezpieczeństwem, ktoś bowiem wyraźnie chce dorwać Lukę i nie zawaha się wykorzystać do tego Łukasza. Aby chronić syna, Złocki zwraca się do Zosi Bojarskiej i Pauliny Maxellon po spłatę długu i wsparcie w legalnych instytucjach. W ten oto sposób bohaterowie z poprzednich części połączą siły, aby wywiązać się z zobowiązań i wspólnie stawić czoła przeciwnikom Luki.

"Paprocany", "Chechło" i "Sztauwajery" to świetna seria, łącząca w sobie wszystko to, co w książkach Pauliny Świst lubię najbardziej. Jest ognisty romans, wciągający wątek kryminalny, element prawniczy, a wszystko okraszone ciętym językiem i pikantnymi ripostami bohaterów. Tradycyjnie muszę przyczepić się do kreacji głównych postaci, bowiem tak, jak pisałam wcześniej, kobiety w powieściach Śwista mają bardzo podobną osobowość. Zarówno Zosia, jak i Paula, ale też bohaterki z "Fightera", "Prokuratora", "Komisarza" i "Podejrzanego", a także "Karuzeli", "Sitwy" czy "Przekrętu" to praktycznie swoje kopie. Na ich tyle wyróżnia się jedynie Julka Czerny, bohaterka "Sztauwajerów", ale może dlatego, że prowadzi nieco inne życie będąc mamą nastolatka.

Podobnie jest w przypadku bohaterów męskich, którzy różnią się właściwie tylko profesją i imieniem, jednak ich podejście do kobiet, styl rozmowy, sposób okazywania uczuć, jest bardzo do siebie podobny. Z jednej strony to zarzut, zwłaszcza jeśli czyta się kilka powieści Śwista pod rząd, wtedy nie ma szans, żeby nie pomylić wątków, postaci i szczegółów historii. Z drugiej jednak strony, opowieści Pauliny Świst czyta się szybko, łatwo i przyjemnie, do tego z wypiekami na twarzy, że w sumie człowiekowi nic w nich nie przeszkadza, nawet ta powtarzalność charakterologiczna.

Sardegna

1 komentarz:

  1. Od urodzenia mieszkam w Katowicach i nie miałam pojęcia, że Dolina Trzech Stawów to potocznie Sztauwajery😅 Nawet mieszkałam na osiedlu Paderewskiego, obok którego jest dolina hehe.
    Bardzo chętnie przeczytałabym książki o znanych mi okolicach, no ale nie kryminały 😉

    OdpowiedzUsuń