Pages

poniedziałek, stycznia 23, 2023

"Projekt Riese" Remigiusz Mróz


Wydawnictwo: Filia
Liczba stron:  475
Moja ocena : 5/6

Z książkami Remigiusza Mroza sprawa wygląda następująco: niby człowiek wie, czego się spodziewać, ale i tak sięga po kolejną powieść. W moim przypadku też tak jest. Obiecuję sobie przerwę od autora, a potem i tak wkręcam się w jego kolejną, pogmatwaną historię. Jedyne, co na pewno wiadomo o książkach Mroza, to fakt, że nic się nie wie.

Nie inaczej jest w przypadku "Projektu Riese". Jest to jedna z bardziej odjechanych powieści autora, z którymi miałam do czynienia. Jeśli chodzi o poziom abstrakcji i "szaleństwa", ustawiłabym ją w szeregu z "Czarną Madonną" i "Hashtagiem", natomiast biorąc pod uwagę to, jak bardzo mi się podobała, to ulokowałabym ją mniej więcej w środku listy. Podobała mi się o wiele mniej, niż mój ulubiony "Lot 202", czy seria o Froście, ale bardziej, niż "Świt, który nie nadejdzie" i wyżej wymienione "Hashtag", czy "Czarna Madonna".

Premiera "Projektu Riese" wypadła na początku 2022. Jak sam autor wspomina, na pomysł na część fabuły wpadł już kilka lat wcześniej, jednak to pandemia koronawirusa sprawiła, że akcja powieści nabrała tempa i mogła dostać takie, a nie inne zakończenie. Na wątku pandemicznym opiera się cała historia, bowiem w świecie wykreowanym przez autora, świat również ogarnięty jest przez koronawirusa, z tym, że przebieg choroby okazuje się mieć o wiele tragiczniejszy obrót, niż w naszej rzeczywistości. Wirus zmutował do takiego stopnia, że szczepionki nie działają, a śmiertelność jest tak duża, że ludzkość nie może podnieść się z pandemii i praktycznie leży w gruzach.

W związku z tym, wojsko, władza i ludzie nauki łączą siły, aby w jakiś sposób odwrócić zagładę. Korzystając z tajnych dokumentów i wiedzy o dawnej bazie niemieckiej w Górach Sowich w Riese, reaktywują projekt, nad którym prawdopodobnie w czasie wojny pracowała Trzecia Rzesza. Badania związane z podróżami w czasie początkowo wydają się mocno naciągane, kiedy jednak kolejne próby kończą się choć częściowym sukcesem, możliwość przeniesienia się w czasie, nie tyle w przeszłość, co w wymiar równoległy, zdobycie lekarstwa/skutecznej szczepionki na covid i przywiezienie jej do opętanego pandemią świata, wydaje się być coraz bardziej realna.

Na "ochotnika" tej misji wybierają pułkownika Bartosza Rychtera, człowieka, który właśnie pochował swą ukochaną żonę i jest gotowy na wszystko, nawet najbardziej niebezpieczną akcję, aby odwrócić losy świata. Jego zadaniem ma być zbadanie innych linii czasowych, a być może w jednej z nich znajdzie coś, co będzie mógł przenieś do swojego świata i uratować ludzkość przed covidem. Rychter zgadza się na udział w tej misji, marząc, że gdzieś tam w równoległej linii czasowej, oprócz szczepionki odnajdzie też alter ego swojej żony.

I faktycznie, Rychter przenosi się w czasie, i to nie raz, tylko znacznie więcej razy. Za każdą próbą ucząc się czegoś nowego, i to nie tylko o samym projekcie Riese i tak zwanym die Glocke, ale także o samych liniach czasowych, w każdej bowiem świat wygląda nieco inaczej, czasami różniąc się drobnymi szczegółami, a czasami dosłownie wszystkim.

I to właśnie w jednej z linii Parker, bo takiego pseudonimu używa Rychter, natyka się na czwórkę ludzi, którzy utknęli w kompleksie Osówka w Riese, na skutek wstrząsu i osunięcia się ziemi, a co więcej, wśród turystów znajduje się Natasza Szatecka, kobieta będąca wersją ukochanej żony pułkownika. Bohaterowie razem postanawiają ratować świat przed pandemią i wspólnie wędrują od jednej linii czasowej do drugiej. Muszą unikać nie tylko bieżących niebezpieczeństw czyhających na nich w odwiedzanych wymiarach, ale też nie dać się pojmać grupie żołnierzy, która wyłapuje takich "pasażerów" przemieszczających się między liniami. Tym bardziej, że Richter jest już znany strażnikom w różnych światach, więc nie zawahają się oni przed niczym, aby uniemożliwić mu dalsze skoki w czasie.

Oprócz Bartosza i Nataszy ważną rolę odegrają także trzy pozostałe, "ocalone" z osuwiska, osoby, a także napotkani po drodze strażnicy. Okazuje się, że żaden z nich bohaterów tego dramatu nie bierze w nim udziału przypadkowo. Co więcej, losy niektórych osób są już od dawna zdeterminowane...

Rychter w trakcie swych podróży, a także podczas wędrówki z nowymi "przyjaciółmi", zbiera sporo informacji: o mechanizmach sterujących die Glocke, o alternatywnych światach, o numerologii linii, o ich źródle. Żadna ze mnie specjalistka od s-f, i być może dlatego nie wszystkie wyjaśnienia, opisy oraz teorie snute w tej opowieści są dla mnie jasne i zrozumiałe. Nie na darmo też umieściłam "Projekt Riese" tuż obok dwóch najbardziej szalonych powieści autora. Wszystkie bowiem łączy jedna cecha: zaczynają się świetne, ale potem jest już nieco gorzej. Historię Rychtera, moim zdaniem, ratuje wątek covidowy, który nadaje jej wyjątkowego realizmu, a przez to książka może być traktowana nie tylko, jako powieść s-f, ale również wciągający thriller.

Sardegna

1 komentarz:

  1. Ja też polubiłam "Projekt Riese" - bardzo pozytywne zaskoczenie, zwłaszcza od strony fabularnej! :)

    OdpowiedzUsuń