Wydawnictwo: G+J
Liczba stron: 555
Moja ocena : 6/6
"Błękitny labirynt" to kolejny tom serii o agencie Pendergaście, który wyjątkowo udało mi się przeczytać według kolejności. Jest to historia rozgrywająca się tuż po "Białym ogniu", lektura więc nie dostarczyła mi żadnych spoilerów, ani niejasnych tematów.
Co ciekawe, po trzynastu częściach (choć wydaje się to nieprawdopodobne), ta okazała się jedną z najbardziej odjechanych przygód agenta w całej serii. Tutaj dzieje się wszystko! Ilość sytuacji, które wymykają się rozumowi przeciętnego czytelnika jest olbrzymia, ale w sumie to domena thrillerów Prestona i Childa, dlatego też w tych książkach ma prawo dziać się wszystko, a czytelnik po prostu przyjmuje to, jako naturalną kolej rzeczy, niczemu się nie dziwiąc.
Uwaga!!! TEKST MOŻE ZAWIERAĆ SPOJLERY
Historia nawiązuje do wątku poruszanego w "Dwóch grobach", a wcześniej w "Granicach szaleństwa" i "Bez litości". Kiedy agent Pendergast zaczyna dochodzić do siebie po utracie żony i świadomości, że ma dwóch synów, z których jeden przerasta go pod każdym względem, oraz po udanym śledztwie z Corrie Swanson opisanym w "Białym ogniu", spada na niego kolejny cios. Pod drzwi jego domostwa zostają dostarczone zwłoki jego syna Albana, czyli tego mroczniejszego z bliźniaków, który przerósł umiejętnościami swojego ojca i był głównym przeciwnikiem agenta w walce z tajną organizacją zwaną Przymierzem.
Kiedy Pendergast widział syna ostatni raz, chłopak obiecał, że jeszcze się spotkają, a wtedy nikt nie powstrzyma go od zemsty na znienawidzonym ojcu. Jego śmierć mocno zastanawia agenta, który nie ma pojęcia kto byłby w stanie zabić tak sprytnego, inteligentnego i przebiegłego młodego człowieka.
Tajemniczy morderca chce wyraźnie przekazać Pendergastowi jakąś wiadomość, zostawia też w ciele Albana bardzo rzadki kamień szlachetny, wyjątkowy turkus, pochodzący właściwie tylko z jednego miejsca na ziemi, maleńkiej, nieaktywnej już kopalni w Kalifornii. Agent oczywiście natychmiast tam podąża, świadomy faktu, że na miejscu może czekać na niego pułapka zastawiona przez ludzi, o nieznanych zamiarach.
I tak też faktycznie się dzieje, jednak konsekwencje tej pułapki okażą się wyjątkowo tragiczne w skutkach, bowiem prześladowcy nie chcą pozbawić agenta życia natychmiast, mając wobec niego inne plany. Pendergast świadomy, że wyrok na nim już zapadł, postanawia wykorzystać resztkę czasu, jaka mu została i odkryć, gdzie podziewał się Alban, co planował i kto doprowadził do jego śmierci. Udaje mu się wprawdzie dojść do informacji, że chłopak przebywał w zamkniętej strukturze wewnątrz Rio de Janeiro, ale nie bardzo wie, co wspólnego ma to ze śmiertelną pułapką, w którą wpadł. Prawda okaże się oszałamiająca, związana z historią rodziny Pendergasta, ale też z pragnieniem zemsty, które jest najbardziej niszczycielskim uczuciem na świecie.
"Błękitny labirynt" to chyba jeden z moich ulubionych tomów serii o Pendergaście. Dzieje się w niej wszystko, co tylko byśmy chcieli, połowa wydarzeń jest nieprawdopodobna, ale mocno w stylu autorów, co w sumie staje się nieważne, kiedy całość czyta się ekspresowo i z wypiekami na twarzy.
Poszukiwanie prawdy o Albanie, a przy okazji poznawanie historii własnej rodziny, mocno wpływa na samego Pendergasta. W poprzednich tomach był on takim niezniszczalnym człowiekiem z żelaza. Wiele razy o włos uniknął śmierci, został śmiertelnie postrzelony, raniony, czy narażony na różnego rodzaju urazy i bezpośrednie konfrontacje z wrogiem. Raz nawet został zamurowany żywcem, jednak zawsze udawało mu się wyjść cało z opresji.
W tej części jest on chyba najbardziej bezbronny i najbardziej bliski utraty życia. Bohater musi polegać na swoich przyjaciołach i właściwie nie ma żadnego wpływu, ani kontroli nad tym, co planują. Na szczęście jego podopieczna Constance Green, archeolożka Margo Green oraz niezastąpiony porucznik D'Agosta poruszą niebo i ziemię, aby ocalić swojego przyjaciela.
Towarzyszę agentowi od pierwszego tomu i po raz pierwszy mogłam zobaczyć go w tak słabej kondycji psychicznej i fizycznej. Oczywiście nie jest to negatywną stroną tej historii, pokazuje tylko ludzkie oblicze Pendergasta, który nie jest już cyborgiem przygotowanym na każdą ewentualność, ale człowiekiem ze swoimi słabościami.
Cóż mogę jeszcze dodać. Jako miłośniczka serii polecam ją każdemu, kto lubi wciągające i pokręcone historie z dreszczykiem. Czytelnikom, którzy nie znają przygód agenta zdecydowanie zachęcam, aby zaczęli swą przygodę od "Reliktu", ale swoim własnym przykładem poświadczam, że dla chcącego nic trudnego i nawet lektura tomów serii w zupełnie przypadkowej kolejności może dostarczyć niesamowitych emocji.
Sardegna
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz