Wydawnictwo: Dolnośląskie
Liczba stron: 304
Moja ocena : 5/6
"Krwawa kąpiel nad Krutynią" musiała trochę poczekać na swoją kolej, ponieważ otrzymałam ją dokładnie rok temu, na początku zeszłorocznych wakacji, a przeczytałam w ferie zimowe. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło, bowiem sięgnięcie po książkę, która rozgrywa się latem, w czasie zimowym, również ma swój urok. Dzięki temu mogłam przenieść się z zimnej rzeczywistości na moje ukochane Mazury, nad Krutynię, na spływ kajakowy, czyli taki odpoczynek, jaki lubię najbardziej, i wraz z bohaterami przeżyć kolejną kryminalną przygodę.
W trzecim tomie kociej serii Marty Matyszczak, Rozalia, Paweł, ich córki Hania i Helena oraz oczywiście kotka Burbur i jej niesforny synek, Pedro, wyruszają na wakacyjny wypoczynek nad Krutynię. Jeżeli dziwi Was fakt, że koty mają wziąć udział w tej przygodzie i kajakowym spływie, nie jesteście osamotnieni. Wyjaśnienie jest jednak proste: nastoletnie córki Ginterów nie mają ochoty na rodzinne wakacje i godzą się na wyjazd tylko pod warunkiem, że koty pojadą z nimi. Tym oto sposobem, wbrew logice, Rozalia zabiera na kajaki dwa sierściuchy, ale dzięki temu czytelnik może poznać wydarzenia również z perspektywy Burbur oraz Pedra, co oczywiście będzie bardzo istotne dla sprawy. Wprawdzie kotka robi notatki swoimi ostrymi pazurami w różnych miejscach, zwłaszcza w kajaku, co nie pozostanie bez konsekwencji, ale to już zupełnie inna historia...
UWAGA!!! Tekst może zawierać SPOJLERY!!!
Rozalia zgadza się spływ, choć zupełnie nie ma na niego ochoty po wydarzeniach, które rozegrały się w poprzednim tomie ("Taka tragedia w Tałtach"). Musiała wtedy poradzić sobie ze śmiercią swojej asystentki Iwony, która okazała się kochanką jej męża Pawła. Na Rozalię spada za dużo problemów. Nie tylko nie może dojść do siebie po wypadku Iwony, ale dodatkowo męczy ją tajemnica związana ze śmiercią teściowej, do której przypadkowo doprowadziła, stan zdrowia syna Huberta, oraz konieczność współpracy z lokalnymi gangsterami, którzy pomogli jej zatuszować miejsce zbrodni, i w zamian oczekują bezwzględnej współpracy. Spływ kajakowy jest więc ostatnią rzeczą, na jaką Rozalia ma ochotę, ale skoro już ma do niego dojść, to przy okazji będzie on świetnym pretekstem do załatwienia pewnej sprawy z mecenas Potomek - Chojarską i ... wielebnym Konopniakiem czyhającym na majątek po zmarłej seniorce Ginter.
Taka forma wypoczynku niesie ze sobą jednak wiele niewygód, między innymi nocowanie w namiocie, czego Rozalia nie akceptuje, kobieta niejako z ulgą przyjmuje więc fakt, że w szuwarach na swej trasie, kajakarze natrafiają na ciało młodej dziewczyny. Paweł, który również nie jest zachwycony kontynuowaniem spływu, postanawia zająć się wyjaśnieniem sprawy na miejscu, co Rozalia przyjmuje z radością, nie musząc już nigdzie dalej płynąć znienawidzonym środkiem transportu.
Wyłowiona z Krutyni Nikola Wójcik, to dziewczyna pochodząca z okolicznej mazurskiej osady o wdzięcznej nazwie Zgon. To właśnie tam przenosi się śledztwo, tym bardziej, że denatka byłą dziewczyną zaginionego bez wieści, niejakiego Mateusza Orła, syna lokalnego karczmarza. Oboje jakiś czas temu wyemigrowali za koło podbiegunowe do Finlandii, do małej wioski Osada, aby tam szukać szczęścia, a głównie możliwości większego zarobku. Na jeziorem Torneträsk wydarza się jednak coś tragicznego. Coś, co sprawia, że Mateusz znika bez śladu i nikt nie jest w stanie powiedzieć, co się z nim stało. Nikola postanawia na nowo ułożyć sobie życie i wrócić na Mazury, to jednak nie podoba się wielu osobom.
Kto zatem zabił dziewczynę, i jaki miał tego powód? Czy faktycznie wydarzenia z pod koła podbiegunowego wpłynęły na rzeczywistość w mazurskiej wiosce?
"Krwawa kąpiel nad Krutynią" to połączenie historii kryminalnej z obyczajową, kontynuującą wątek Rozalii i jej rodziny. Wydaje mi się, że część kryminalna jest w tym tomie skonstruowana najlepiej z wszystkich dotychczasowych. Wprowadzenie retrospekcji z Osady i przeniesienie akcji z upalnego lata na Mazurach do mroźnej zimy w Laponii, dodaje dynamiki i wciąga czytelnika na tyle, że ten pochłania tylko kolejne rozdziały książki, aby poszczególne elementy układanki złożyły mu się w całość.
Jestem bardzo zadowolona z lektury. Powiedziałabym, że najbardziej czekam na kontynuację tej serii, ale tak po prawdzie, to czekam na dalszy ciąg każdej z trzech serii Marty Matyszczak. Ciekawi mnie, co dzieje się u Gucia, Szymona i Róży. Mam ochotę dowiedzieć się, jak rozwiążą się problemy Rozalii Ginter. No i niezmiernie jestem ciekawa, w jakiej akcji weźmie udział Rita Braun, bohaterka nowej serii "Zbrodni na podsłuchu".
Sardegna
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz