Pages

środa, listopada 14, 2012

Co czytałam w 2009 roku? KWIECIEŃ

 Kolejna odsłona moich czytelniczych wędrówek w roku 2009. O lekturach z trzech pierwszych miesięcy tegoż roku możecie przeczytać TU, TU i TU. Dziś przyszła pora na kwiecień. Nie był on może powalający pod względem ilości przeczytanych książek, ale za to znalazły się w nim prawdziwe perełki, czyli książki, które mają dla mnie duże znaczenie i zajmują honorowe miejsce w biblioteczce. Wszystkie tytuły pochodziły z mojej biblioteczki, wszystkie, poza "Hiperdziennikiem" nadal ją zapełniają.

1. "Hiperdziennik" Alicja Kraus - 3 

Kolejna książka z gatunku pamiętnika pisanego przez trzydziestoletnią singielkę. Swoją drogą, czy ta granica "magicznej" trzydziestki, jako czasu na radykalną zmianę swojego życia i wprowadzenie szalonych zmian, nie jest trochę w literaturze wyolbrzymiana? Bohaterka powieści Ala, wraz ze zbliżającą się datą jej urodzin, postawia zacząć realizować swoje marzenia (Tak jakby nie mogła tego zrobić wcześniej, lub później...). Trochę jej trudno się za to zabrać, bo planów na przyszłość jest sporo, ale dziewczyna na szczęście nie poddaje się łatwo.
Tendencyjnie, momentami zabawnie, ale do Briget Jones to wiele bohaterce brakuje.

 2. "Bez skrupułów" Harlan Coben - 6

Jako że po dwóch poprzednich powieściach Cobena, zostałam jego wierną fanką, kolejne jego książki na mojej liście nie powinny nikogo dziwić. Może "Bez skrupułów" nie trzyma w napięciu tak bardzo, jak "W głębi lasu" czy "Nie mów nikomu", ale treść czyta się z równie wielką przyjemnością, a intryga wciąga czytelnika na dobre. 
Studentka Kathy znika z terenu kampusu uniwersytetu, a jej poplamiona bielizna znajduje w koszu na śmieci jakiś czas później. Po paru miesiącach zdjęcie dziewczyny umieszczone zostaje w piśmie pornograficznym, więc śledztwo rozpoczyna się na nowo.

3. "Dziki imbir" Anchee Min - 5

O, to jest rewelacyjna książka. Rzecz dzieje się w czasach chińskiej rewolucji kulturalnej. Tytułowa bohaterka od najmłodszych lat jest prześladowana, jako wróg klasowy,a wszystko za sprawą jej wysokiego pochodzenia. Kiedy dorasta, postanawia zawalczyć o siebie i staje się wzorową maoistką. Popada ze skrajności w skrajność, wierna swym radykalnym poglądom, dla ideologii poświęca nawet swoją rodzinę. Przejmująca, wzruszająca, momentami drastyczna, ale prawdziwa do bólu. Warto znać.
 4. "O krok" Henning Mankell - 6

Pierwsza książka Mankella, jaką przyszło mi poznać. Bardzo pozytywnie ją odebrałam i poczułam szczerą ochotę na kolejne książki autora. W tej powieści komisarz Wallander zajmuje się sprawą morderstwa nastolatków, którzy zostali znalezieni w lesie, przebrani i wystylizowani na postacie osiemnastowieczne. Wallander depcze zabójcy po piętach, ale ten, dzięki swoim umiejętnościom jest zawsze "o krok" od ścigających. Bardzo emocjonujący skandynawski kryminał, o niebo lepszy niż kolejna powieść Mankella "Nim nadejdzie mróz", z którą przyszło mi się mierzyć .
 5. "Ksiega imion" Gregory Jill, Tintori Karen - 5

Książka ta przeżywała owego czasu prawdziwy boom.  Jakże się ucieszyłam, kiedy udało mi się kupić ją prawie za bezcen na jednej z wyprzedaży. Mój entuzjazm był ogromny, jednak malał z każdą przeczytaną stroną. Pomysł wydaje się świetny, oparty na wierzeniach i legendzie o Trzydziestu sześciu Sprawiedliwych, od których zależą dalsze losy ludzkości. Ich nazwiska pojawiają się w głowie profesora Shepherda, ale wśród nich jest też nazwisko jego siostrzenicy. Kiedy zaczynają ginąć kolejne osoby, profesor postanawia szukać pomocy i za wszelką cenę uratować pozostałych Sprawiedliwych.
Pomysł genialny, wstęp bardzo interesujący, natomiast wraz z rozwojem wypadków, miałam wrażenie, że autorkom zabrakło pomysłu na jego zakończenie. Dałam piętkę, ale chyba bardziej z sentymentu i pierwszego wrażenia.

6. "Gra Geralda" Stephen King - 4

Było to moje pierwsze spotkanie z mistrzem gatunku, i może nie do końca udane, bowiem "Gra Geralda" to nie jest typowy horror. Zaliczyłabym go raczej do gatunku thrillera psychologicznego. Akcja powieści nie jest za bardzo rozbudowana, dzieje się głównie w głowie bohaterki. Miejsce wydarzeń ogranicza się do jedego pomieszczenia, a gama bohaterów, do trzech osób. Jednak z perspektywy czasu nie żałuję tej lektury. Autor pokazał, że nie trzeba urządzać krwawej jatki, aby uzyskać efekt napięcia i niepokojącej atmosfery.

7. "Stowarzyszenie Wędrujących Dżinsów" Ann Brashares - 6 

Pierwsza książka z tej "dżinsowej" serii. Jestem bardzo emocjonalnie z nią związana i mimo że jest to powieść dla młodzieży, ma dla mnie wielką wartość. Pięknie opisuje przyjaźń, dorastanie, realne problemy nastolatek. Szczera, prawdziwa ale jednocześnie ciepła, urocza i zabawna historia czterech przyjaciółek: Carmen, Bee, Tibby i Leny, które postanawiają założyć Stowarzyszenie Wędrujących Dżinsów i wymieniać się jedną parą ulubionych spodni, które, jakkolwiek banalnie to brzmi, mają niesamowitą moc sprawczą. 

 Czy coś Was z mojej kwietniowej listy, z przed trzech lat, zainteresowało? A może coś czytaliście? Jestem też ciekawa Waszej opinii, odnośnie serii czytelniczych. Czy wolicie czytać je jedna za drugą, natychmiast, w jednym ciągu? Czy raczej robić przerywniki innymi powieściami? Mam teraz "na tapecie" trzecią część serii Marcina Ciszewskiego i zastanawiam się właśnie, czy nie odpuścić i pozwolić sobie na coś innego (mam na myśli inny audiobook). Chętnie poznam Wasze zdanie. Pozdrawiam 

Sardegna

8 komentarzy:

  1. "Dziki imbir" wpisuję na swoją listę czytelnicza, zaciekawiłaś mnie :) Czytałaś może inne książki tej autorki?
    Co do Kinga, książki takie jak "Gra Geralda", "Dolores Claiborne", "Pokochała Toma Gordona" podobały mi się o wiele bardziej niż typowe horrory, takie jak np. "Miasteczko Salem".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Dziki imbir" szczerze polecam. Innych książek autorki nie czytałam, ale na swojej liście do koniecznego przeczytania mam "Czerwoną azalię". Pozdrawiam

      Usuń
  2. Nic nie czytałam, choć dużo znam. Widzę że mam spore zaległości w tego typu literaturze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie da się przeczytać wszystkiego. Tez mam masę zaległości ;)

      Usuń
  3. Piękne tytuły. Mankell, Coben, King miód na moje uszy:) i oczy...

    OdpowiedzUsuń
  4. Mankella tylko znam.

    A co do przerywania serii - jak najbardziej wskazane. Bo - posłużę się analogią - mało kto lubi jeść na obiad przez tydzień codziennie to samo.
    No chyba że to kapuściana dieta Kwaśniewskiego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie z seriami to różnie bywa. Też zazwyczaj wolę przerywać sobie innymi powieściami, ale czasami tak mnie kusi, tak siedzę w temacie, że kontynuuję ;) Cobena przerywałam, ale teraz mam ochotę nadrobić wszystkie tomy po kolei, żeby sobie usystematyzować historię Bolitara

      Usuń