Pages

poniedziałek, lutego 23, 2015

"Prowincja pełna snów" Katarzyna Enerlich


Wydawnictwo: mg
Liczba stron: 279
Moja ocena : 5/6

Kiedy potrzebuję oddechu i lektury, która na sto procent wprowadzi w moje życie spokój, ład i porządek, sięgam po Prowincję. Jakimś niespotykanym zbiegiem okoliczności, każdy kolejny tom trafia do mnie w momencie, kiedy najbardziej go potrzebuję. Jakaś niesamowita siła przyciąga mnie do kolejnych części serii Kasi Enerlich, a lektura utwierdza mnie tylko w przekonaniu, że znowu jestem we właściwym miejscu, we właściwym czasie, i z właściwą książką w rękach. 

Ostatnio na fb padło pytanie, o czym właściwie są te Prowincje. Wypowiedziałam się w dyskusji, choć rzadko to robię, że dla mnie seria ta opowiada o docenianiu wartości zwyczajnego dnia i czerpania radości z małych, codziennych przyjemności. I właściwie to zdanie mogłoby zastąpić cały mój dzisiejszy wpis, bo podobnie, jak przy "Prowincji pełnej smaków" , "Prowincji pełnej czarów", "Prowincja pełna szeptów" moje wrażenia nie uległy zmianie.

Autorka potrafi czarować słowem i swoimi tekstami wprowadzać czytelnika w stan równowagi. To trochę dziwne, powiecie, ale w Prowincji tak już jest, że wydarzenia w życiu głównej bohaterki, Ludmiły, są jakby dodatkiem do właściwej treści książki, a jest nią właśnie pokazanie, jak można starać ułożyć sobie życie tak, żeby być w zgodzie ze sobą i osiągnąć święty spokój, tak bardzo potrzebny w dzisiejszych czasach. Oczywiście nie chcę zostać źle zrozumiana, seria o Prowincji to nie jest żaden poradnik typu "jak żyć". Po prostu jest to szczególny rodzaj powieści obyczajowej, która poza dostarczaniem przyjemności płynącej z zagłębiania się w lekturę, niesie jeszcze mądre przesłania, z których można korzystać do woli. Oczywiście każdy korzysta z nich według własnych potrzeb, bo wydaje mi się, że świadomy czytelnik sięgający po kolejny już tom Prowincji, wie czego oczekuje i szuka w książce tego, czego właśnie w danej chwili potrzebuje.

Ja znajduję w Prowincji spokój, taką odpowiedź, że nawet najbardziej zagmatwany czas i chaos w życiu przemija, a najważniejsze w tym jest to, aby umieć cieszyć się z codziennych chwil i drobnych przyjemności. Czasami o tym zapominam i denerwuję się błahymi rzeczami, co odbija się na moich domownikach. Kiedy jednak zerkam na półkę i widzę serię powieści Kasi Enerlich, i oczami wyobraźni widzę Ludmiłę w jej domku na Mazurach, odpuszczam trochę i przypominam sobie, co jest w życiu ważne, i jak można małymi kroczkami dążyć do osiągnięcia świętego spokoju.     

Siódmy tom serii związany jest ściśle z szóstym, podobnie zresztą, jak szósty z piątym. O ile więc, część czwartą można było czytać niezależnie, te już niestety nie. Ludmiła musi zmierzyć się z przeszłością i tajemnicą, którą zabrał do grobu jej tragicznie zmarły mąż, Wojtek. W życiu bohaterki pojawia się ktoś, związany z Wojtkiem, kto wniesie do jej uporządkowanego życia, nowy chaos i rozdrapie wszystkie zagojone rany. Ludmiła będzie musiała opanować trudną sztukę wybaczania i zbudowania rzeczywistości na nowo. Na szczęście, pomoże jej w tym praca, bowiem pensjonat BabaJoga, który powstał w odpowiedzi na śmierć Wojtka, wymagał będzie wielkich nakładów jej energii i zaangażowania. Pomoc przyjaciół również okaże się niezastąpiona. Ojciec Wojtka, zaprzyjaźnione sąsiadki, były mąż Martin oraz nowy przyjaciel Zygmunt, początkowo pracownik, który powoli staje się nieodzownym elementem życia Ludmiły, pomagają bohaterce w zmaganiach z życiem i wspierają na każdym kroku.

Szczerze powiem, myślałam, że to już ostatni tom Prowincji. Nie żebym się serią nudziła, po prostu wydawało mi się, że Ludmiła osiągnie upragniony spokój i szczęśliwie, w otoczeniu bliskich jej osób będzie prowadzić zwyczajne życie na mazurskiej wsi. Zakończenie jednak sugeruje coś zupełnie innego... Pozostaje mi zatem czekać na kolejny, ósmy już tom Kasi Enerlich i przekonać się, co jeszcze wydarzy się w otoczeniu Ludmiły, i jak to wpłynie na odbieranie przez nią świata.

  Sardegna

14 komentarzy:

  1. Od pewnego czasu zabieram się za tę serię, pierwszy tom czeka sobie, aż w końcu po niego sięgnę, co na razie się nie składa. Dzięki Twoim kolejnym recenzjom sobie o niej przypominam, więc może teraz w końcu się zabiorę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja w sumie też musiałabym się zabrać za Prowincję od początku... tak jakoś idę "od tyłu"...

      Usuń
  2. Ojej, a ja nie trafiłam na tę serię. Ale chętnie poczytam...

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam podobne odczucia co do tej serii - również szukam w niej spokoju i równowagi, kiedy widzę, że coś w moim życiu zostaje zachwiane. Talent Kasi Enerlich, nie tyle pisarski co narracyjny, robi na mnie wielkie wrażenie, a wartości, które się tu pojawiają, odpowiadają mi w 100%. Tylko te pomysły na kłody pod nogami Ludmiły - coraz bardziej przyprawiają mnie o palpitacje serca. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydawało mi się, że Ludmiła, w siódmej części będzie już miała spokój, a tu znowu nowe problemy. Ale w sumie jak to w życiu. jedno się ułoży, to drugie się wali... ;)

      Usuń
  4. Również czekam na kolejną część :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Rzucam Ci rękawicę: http://moje-recenzje-ksiazek.blog.onet.pl/2015/02/27/wyzywam-cie-na-pojedynek/

    ;) Bez obaw, w poniedziałek mam jeszcze jedno zaliczenie i kupę lektur na kolejny tydzień, więc nie powtórzę tego numeru, co ostatnio. Chociaż kto wie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obawiam się trochę, ale oczywiście podejmuję :)

      Usuń
  6. Mam trzy czy nawet cztery "Prowincje..." i jakoś nie mogę się do nich zabrać....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A czemu? Masz wobec nich jakieś oczekiwania i boisz się, że nie sprostają? Czy po prostu brak czasu?

      Usuń
    2. Mam sporo innych książek do czytania i chociaż już poznałam inne książki Pani Katarzyny to jakoś nie mogę się zmobilizować, ale myślę, że przyjdzie na nie czas....

      Usuń
  7. To tak jak u mnie z pierwszą, druga i trzecią częścią ;) jak i zresztą z kilkunastoma innymi tytułami.

    OdpowiedzUsuń