Wydawnictwo: mg
Liczba stron: 250
Moja ocena : 5/6
Ostatnio poszukuję. Sama do końca nie wiem czego tak szukam w moich lekturach, instynktownie wybieram jednak powieści, które mnie uspokajają, łagodzą trudny okres w moim życiu, dają nadzieję i napawają optymizmem.
Moja poprzednia kwietniowa lektura, "Ballada o ciotce Matyldzie" nastroiła mnie bardzo pozytywnie, sięgnęłam więc po kolejną ciepłą i sympatyczną historię - "Prowincję pełną smaków". Ta powieść spełnia wszystkie kryteria, jakie są mi na ten czas potrzebne, a dodatkowo niesamowicie uspokaja, uświadamia, co powinno być dla nas ważne i udowadnia, że wszystko w życiu ma swój czas i miejsce.
Na chwilę obecną, coś w sam raz dla mnie.
Powyższa książka jest już czwartą częścią historii o Prowincji, jednak do tej pory, nie było mi jakoś z nią po drodze. Mam w prawdzie na półce pierwszą część (nawet z autografem Autorki, zdobytą na krakowskich TK), ale nie przeczytaną. Dlaczego zatem sięgnęłam po ostatnią część? Przecież to bez sensu, powiecie.
Miałam plan udać się na spotkanie autorskie z Panią Kasią, które miało się odbyć w pobliżu mojego miasta. Chciałam być w temacie i zapoznać się z nowością wydawniczą. Ospa pokrzyżowała moje plany, ale książkę zdążyłam już przeczytać, czego oczywiście teraz nie żałuję.
Na początek uspokajam, nawet osoby, które nie czytały części poprzednich, mogą spokojnie sięgać po "Prowincję pełną smaków". Autorka zwięźle wprowadza nas w aktualną historię Ludmiły. Nie zdradza za dużo fabuły z części poprzednich, ale przekazuje na tyle dużo informacji, że mamy wrażenie, że znamy bohaterkę nie od dziś i orientujemy się, na jakim etapie życia się ona znajduje.
Podoba mi się bardzo ten etap jej życia. Ludmiła znalazła upragniony spokój, mieszka w urokliwym miejscu , kilka kilometrów od Mrągowa (czy ja już mówiłam, że kocham Mazury? W prawdzie bardziej te "żeglarskie" niż "stacjonarne", ale potrafię sobie wyobrazić, jak cudownie jest móc tam mieszkać na stałe), ma udaną córeczkę a u boku kochanego i kochającego mężczyznę. Jest spełnioną kobietą, odkrywającą uroki życia, czerpiącą z niego pełnymi garściami i potrafiącą się cieszyć nawet z najmniejszych, codziennych radości.
I to właśnie o tych małych radościach jest ta powieść. O tym, że warto wsłuchać się w samą siebie, warto podążać za marzeniami, warto cieszyć się z każdej upływającej chwili, bo jest ona jedyna i niepowtarzalna, a druga taka może nie być nam już dana.
Wędrując z Ludmiłą po jej Prowincji, odkrywamy jej tytułowe smaki. Bohaterka prowadzi nas po niesamowicie oryginalnych w swej prostocie, potrawach, aromatach i kombinacjach smakowych.
Aż chciałoby się spróbować tego i owego i wypróbować przepis na własnej skórze (a raczej podniebieniu). Poza tym Autorka przemyca do fabuły historię swojego regionu, łączy realne wydarzenia z fikcyjnymi, okrasza wszystko aktualnymi zdjęciami i starymi fotografiami. W niektórych momentach nie wiadomo już, co jest prawdą a co fikcją, ale to tylko nadaje powieści charakteru i niepowtarzalności.
Bardzo dobrze czułam się na Prowincji, polubiłam bohaterkę, która wydała mi się sympatyczną, ciepłą, wrażliwą kobietą, z którą udałoby mi się znaleźć nić porozumienia. Mam wrażenie, że strasznie dużo Kasi w Ludmile i o to chciałam między innymi zapytać Autorkę na spotkaniu. Jednak co się odwlecze to nie uciecze, więc zapytam następnym razem. Co do poprzednich części serii, jak skompletuję, to na pewno przeczytam.
Uspokojona, naładowana pozytywną energią, może nie do końca w absolutnej równowadze, ale skłaniająca się do poziomu normalności, pozdrawiam Was wieczornie
Sardegna
Wciąż czeka na swoją kolej :)
OdpowiedzUsuńTa książka mnie urzekła. Mam zamiar przeczytać wszystkie części Prowincji.
OdpowiedzUsuńJuż wielokrotnie trafiam na tą książkę i ciągle coś mi przeszkadza żeby ją kupić. Miałam kupić pierwszą część tej serii na Światowy Dzień Książki i też nie wyszło. No ale na pewno w końcu kupię i przeczytam :)
OdpowiedzUsuńno widzisz ja mam w domu całą serię, ale też jak dotąd czytałam tylko Prowincję pełną smaków (jak wiadomo ja lubię czytać serie od końca). Bardzo mi się klimat podobał, cicho, spokojnie, smacznie.
OdpowiedzUsuńCzytając początek Twojego komentarza pomyślałam "no tak, lubisz czytać serie od końca" :D Zazdroszczę całej serii. Ja ją planuję skompletować :)
UsuńJak zdobędę kiedyś całą serie to będę czytać.)
OdpowiedzUsuńja też! :)
UsuńMam na nią wielką ochotę. Kiedy ja przeczytam te wszystkie książki, które na mnie czekają ? :)
OdpowiedzUsuńO autorce nie słyszałem, ale wydaje się być dobrą pisarką :)
OdpowiedzUsuńMnie nie do końca urzekła, ale zawsze musi się trafić ktoś, komu książka nie do końca pasuje ;)
OdpowiedzUsuńA mnie się udało spotkać z autorką, bo Piekary też odwiedziła :)
OdpowiedzUsuńJest niezwykła, cudowna, fenomenalna! Świetna kobieta :)
"Balladę o ciotce Matyldzie" zaczęłam czytać dziś i już skradła moje serce i tak się składa, że po niej też planuję lekturę powieści Pani Kasi, tyle że - pierwszej części ;) Tak się składa, że byłam ostatnio na spotkaniu z Panią Enerlich w mieście, w którym chodzę do szkoły i dogłębnie skradła moje serce. Dawno nie spotkałam tak pozytywnej osoby, która uraczyłaby mnie (i współtowarzyszy spotkania) tyloma ciepłymi historiami. Dlatego czym prędzej (przed warszawskimi TK, na które planuję się wybrać), chciałabym skończyć pierwszą część, by móc wymienić spostrzeżenia, a potem przejść do kolejnych części, m.in. do tej, o które piszesz w tylu pozytywnych słowach ;D
OdpowiedzUsuńJak miło... napotkać takie miejsce w Internecie. Dziękuję za dobre słowo i serdeczności posyłam. Katarzyna Enerlich www.prowincjapelnamarzen.blog.pl
UsuńBrzmi jak książka kucharska, a tu niespodzianka ;)
OdpowiedzUsuńP.S.
Chcę pomóc koleżance. Niesamowicie utalentowana bloggerka wydała książkę, ale w naszym kraju nie wspiera się debiutantów. Książka ma same pozytywne recenzje, więc na pewno spodoba się ludziom, jeśli ją przeczytają. Może i Ty się skusisz?
Chociaż sprawdź: www.o-k.xn.pl
Lubię powieści obyczajowe i słyszałam o tej autorce, ale nie miałam jeszcze okazji nic przeczytać. ;)
OdpowiedzUsuń