Archive for czerwca 2014

"Scenariusz z życia" Anna M. Brengos


posted by Sardegna on , , , , ,

12 comments

Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Liczba stron: 288
Moja ocena : 5/6

Kiedy codzienne sprawy przybierają nieciekawy obrót, tylko odprężająca lektura jest w stanie pomóc.  Seria Babie Lato, jak zwykle, w tym temacie, nie zawiodła. Po "Trzech paniach w samochodzie", sięgnęłam po najnowszą książkę w kolekcji, czyli "Scenariusz z życia", autorstwa Anny M. Brengos, której powieść została wyróżniona w konkursie literackim Naszej Księgarni.

"Scenariusz..." to przesympatyczna, ciepła, niosąca bardzo spory ładunek dobrej energii, książka. Choć początek nie jest zbyt optymistyczny dla głównej bohaterki, cała jej historia bowiem, zaczyna się od małżeńskiej zdrady, rozwinięcie i zakończenie jest jak najbardziej pozytywne. 

Mąż Marty, nazywany pieszczotliwie "Bogusiem", znajduje sobie młodszą partnerkę. Wszystko oczywiście nieoficjalnie, bowiem facet nie ma w sobie dość odwagi, żeby przyznać się żonie do romansu. Nawet złapany na gorącym uczynku wypiera się wszystkiego. W ogóle Boguś jest typem dość specyficznym. Rozpieszczony przez żonę, nieprzyzwyczajony do żadnych obowiązków, nawet tych finansowych, dawno już zapomniał, o co chodzi w małżeństwie. Do tego, o zgrozo, znajduje przyjemność w słownym poniżaniu Marty i udowadnianiu jej, że bez niego jest nic niewarta i sobie w życiu nie poradzi. Kobieta początkowo zrozpaczona, po czasie, postanawia ogarnąć swoje życie i zacząć realizować własne marzenia. Jak można się domyśleć, z tej nieoczekiwanej wolności, Marta wyciśnie, ile się da, łączenie z napisaniem szalonego scenariusza filmowego, który spotka się z pozytywnym przyjęciem ludzi z branży.

Fabuła książki jest trochę tendencyjna. Jest zdradzona żona, która postanawia ułożyć sobie życie po rozstaniu, jest mąż łajdak i jest "ta trzecia". Jeżeli więc szukacie super oryginalnej powieści, to tutaj jej nie znajdziecie. Otrzymacie za to optymistyczną, zabawną, bardzo kobiecą książkę, którą czyta się bardzo dobrze i wspaniale można umilić sobie nią czas.

Marta jest szkolnym pedagogiem i jej pracy zostało poświęcone w książce sporo miejsca. Fajny to wątek, który wyjątkowo przypadł mi do gustu, wiadomo, z racji wykonywanej profesji... Poza tym, z zapałem śledziłam relację Marty z Bogusiem, chociaż w tym akurat przypadku miałam ochotę na większy zwrot akcji, ale widocznie miało być kulturalnie i bez ekscesów, a szkoda...

Podsumowując, "Scenariusz z życia" to fajna lektura na ponury wieczór. Poza tym, że jest doskonałym umilaczem czasu, może też być impulsem do dokonywania zmian w życiu. Może nie takich szalonych, jak było w  przypadku Marty, ale związanych z własnymi planami i marzeniami, na których realizację nigdy nie jest za późno. Polecam miłośniczkom babskich książek i fankom serii Babie Lato.


  Sardegna

"Długi film o miłości. Powrót na Broad Peak" Jacek Hugo - Bader


posted by Sardegna on , , , , , ,

13 comments


Wydawnictwo: Znak
Liczba stron: 340
Moja ocena : 6/6

Napisałam już opinie o bardzo wielu książkach. O niektórych pisało mi się z łatwością, o innych z większym trudem. Jedne do dziś są mi bliskie i zapamiętam je na długo, inne znikną gdzieś w zakamarkach pamięci.
Nigdy jednak nie miałam takiego zamętu w głowie i sercu, jak ten, który pojawił się w trakcie czytania "Długiego film o miłości. Powrót na Broad Peak". Cokolwiek dzisiaj napiszę i tak będzie to bez znaczenia, bowiem nie odda wrażeń i myśli, jakie nachodziły mnie w trakcie lektury. Przyjmijcie zatem moja opinię jako zlepek emocji, które siedzą w mojej głowie i nie mogą znaleźć ujścia.

Dwa lata temu śledziłam wzmianki o przygotowaniach chłopaków do wyprawy na Broad Peak. Pół roku później, z jeszcze większymi emocjami, wyczekiwałam wszystkich informacji o ich zimowym wejściu. Trzy dni później, ze łzami w oczach i niedowierzaniem, słuchałam, że dwójka z nich już nigdy nie wróci.
Kocham góry. To jedna z moich miłości, zaszczepiona przez męża, mająca swoje uwieńczenie zaręczynami na Rysach. Teraz trochę ta miłość musiała pójść w odstawkę, trudno bowiem wędrować z małymi dziećmi po Tatrach, od schroniska do schroniska. Wiem, że dla niektórych rodziców to nie problem, i takich ludzi szczerze podziwiam i trochę im zazdroszczę tej rodzicielskiej odwagi. ja chyba jednak jestem bardziej zachowawcza i wolę poczekać, aż trochę podrosną. Ale, ale... to nie o mnie miało być, tylko o innych ludziach, kochających góry.
Ludziach, dla których góry były całym życiem, nieustannym wyzwaniem, wolnością i odskocznią od codzienności, o ludziach, którzy żyli dla gór, o ludziach, których w głębi serca podziwiam i chyba trochę tej pasji i tego "życia na 100%" im zazdroszczę.

Broad Peak przyniósł polskiej ekipie himalaistów wielki sukces, ale jednocześnie, wielki dramat, słodko - gorzką radość z pierwszego w historii himalaizmu, zimowego wejścia na ten nieprzychylny szczyt Karakorum. Sporo mówiono później o przyczynach śmierci dwóch uczestników wyprawy. Sporo padło oskarżeń i sporo spekulacji.
Pół roku później, w Himalaje wyruszyła ekipa poszukiwawcza, której celem było odnalezienie i pochowanie ciał zaginionych chłopaków. To właśnie w skład tej ekipy wchodzi autor książki, który postanawia zrelacjonować  wyprawę i wrócić do tej najważniejszej - zimowej.

Reportaż to nie jest moja ulubiona forma literacka. Nie lubię czytać suchych faktów, widzianych oczami reportażysty. Wolę sama przeżywać emocje. W tym przypadku jednak, forma książki była jakby dla mnie drugoplanowa. Z każdą bowiem stroną przeżywałam dramat Broad Peaku na nowo. Czułam, jakbym cofnęła się w czasie i jeszcze raz, nie dowierzała,  że to co wydarzyło się w marcu 2013, miało miejsce naprawdę. Znałam przecież wszystkie fakty, znałam przebieg wyprawy poszukiwawczej, miałam jednak wrażenie, że o wszystkim czytam po raz pierwszy.

Nie mnie oceniać kogokolwiek i cokolwiek, związanego z wyprawą. Nie mnie deliberować, kto winny tragedii, kto niewinny, co zaważyło o porażce, jak ktoś powinien się zachować, a nie zrobił tego czy tamtego. Dla mnie ważna jest jedynie moc, która drzemie w Lodowych Wojownikach i ich niezachwiana wiara w to, że wszystko skończy się dobrze. Ich siła i chęć do kolejnych wypraw, wytrzymałość, wola walki i wielka, wielka miłość do gór, którą doskonale rozumiem.

Popłakałam sobie w trakcie lektury i tuż po jej zakończeniu. Po raz kolejny obejrzałam w Internecie urywki "Boskiego światła", przejrzałam stronę Polskiego Alpinizmu Zimowego, i próbowałam ogarnąć, co takiego jest w górach, ze ludzie tak do nich lgną. 
Nic sensownego nie wymyśliłam, poza tym, że chciałabym już pojechać w Tatry i ponownie poczuć tą moc i siłę, zdobywając szczyt. Właśnie wtedy mam pewność, że wszystko w moim życiu jest tak, jak być powinno.

"A góry nade mną, jak niebo, a niebo nade mną, jak góry"

  Sardegna

#6 Nowości w mojej biblioteczce - czerwiec


posted by Sardegna on

36 comments

Czerwiec był szalonym miesiącem, nastawionym głównie na pracę, której miałam od groma. Dlatego też w ostatnim miesiącu, na blogu znalazło się tylko 8 wpisów. To chyba najmniej, jak do tej pory, w historii Książek Sardegny. Mam sporo zaległości w książkach przeczytanych, ale nie opisanych, dlatego w ramach nadrabiania, wypadałoby publikować z większą częstotliwością. Zobaczymy, co z tego wyjdzie... Mam nadzieję, że z dzisiejszym postem z nowościami czerwcowymi, wrócę do życia blogosfery.


"Statek czasu" P. Baccalario - od fk Olesiejuk
"Słuchaj pieśni wiatru. Flipper roku 1973" H. Murakami - od Muzy
"Świat według reportera", "Smoleńsk", "100 złudzeń optycznych" - kupione na sławnej wyprzedaży w Biedronce


6 tomów młodzieżowej serii "Replika", nabytej w ramach Skupu Kultury w Gliwicach. O samej imprezie napiszę w najbliższym czasie, bo sporo się działo, a ja nie zdążyłam jeszcze nic na ten temat wspomnieć.
O serii powiem tyle, że czytałam całość, kiedy miałam naście lat. Kilka tomów mam na półce, a to reszta brakujących części. Cieszę się, bo trudno znaleźć po latach takie starocie.


A to najnowsze perełki.
"Materialista" i "Wybór pani prezydent" Anne Holt z wyprzedaży Victorii
"Nexus" R. Naam - od Agnes
"Dom na plaży" i "Woziłam arabskie księżniczki" przedpremierowe egzemplarze od Znaku
"Prowincja pełna szeptów" K. Enerlich - od mg
"Mimochodem" K. Walentynowicz - nagroda pobrana za punkty na Granicach.pl

Za wszystkie otrzymane książki bardzo dziękuję.
Mam nadzieję, że się ogarnę i doczytam tych 5 rozpoczętych książek, które leżą w moim pobliżu, a później coś Wam o nich napiszę.
Półrocze kończę z 19 nowymi książkami. I to tyle dobrego na dziś.
Pozdrawiam
Sardegna

"Horror! Czyli skąd się biorą dzieci" oraz "Pamiątki detektywa Pozytywki" Grzegorz Kasdepke


posted by Sardegna on , , , , ,

6 comments

Grzegorz Kasdepke jest autorem bardzo popularnym w mojej pobliskiej bibliotece. Bez względu na to, kiedy odwiedzam dział dziecięcy i młodzieżowy, na stoliczku z polecankami i półce z świeżo oddanymi książkami, widzę wyłożone tytuły autorstwa pana Grzegorza. Zaskoczyła mnie też jego popularność na zeszłorocznych TK w Krakowie, kiedy to przy stosiku Naszej Księgarni, podczas spotkania autorskiego, kolejka młodzieży, czekająca na spotkanie z autorem, osiągnęła imponujące rozmiary.

Sama nie miałam okazji czytać żadnej z jego książek, dlatego owo spotkanie nie poruszyło mnie szczególnie. Teraz jednak będzie inaczej. Kiedy tylko będzie okazja do spotkania i rozmowy z autorem, chętnie skorzystam.

Dwie książki, które chciałam dzisiaj zaprezentować, otrzymały nowa szatę graficzną od NK, i ponownie pojawiły się na rynku wydawniczym.


Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Liczba stron: 72
Moja ocena : 5/6

Pierwsza z nich "Horror! czyli skąd się biorą dzieci" została uznana za Książkę Roku 2010. Jako że takie wyróżnienie robi na mnie odpowiednie wrażenie, musiałam przetestować książkę na sobie. Dlaczego nie własnych dzieciach, powiecie? Otóż, temat pojawiania się dzieci na świecie nie leży jeszcze w kręgu ich zainteresowań. Jednak prędzej czy później temat się pojawi, a wtedy ja wyjmę z biblioteczki "Horror!" i będę przygotowana aż miło!

Książka w bardzo przystępny sposób, praktycznie "przy okazji", wyjaśnia kwestię ciąży i pojawiania się na świecie dzieci. Grupa przedszkolaków przeżywa mrożącą krew w żyłach, przygodę. Dochodzi do nich informacja, że pani Miłka, ulubiona wychowawczyni, ma podobno w brzuchu dziecko. Przedszkolaki wspólnie zastanawiają się, jak owo dziecko znalazło się w jej brzuchu i dochodzą do wniosku, że wychowawczyni musiała je po prostu zjeść. Straszne przypuszczenie powoduje, że dzieci wpadają w panikę, boją się bowiem, że ich też może spotkać tak straszliwy los. Próbują wezwać do przedszkola pomoc, z czego wynika przedziwna, trochę groźna, trochę komiczna sytuacja.
Finał przedszkolnej historii wyjaśnia dzieciom, skąd się wziął w brzuchu pani Miłki dzidziuś. Tym oto sposobem, dzieciaki ogarniają temat w zupełnie normalny i zwyczajny sposób, bez dziwnych niedopowiedzeń i tajemnic, które często towarzyszą rozmowom dorosłych z dziećmi, przy okazji pytania "skąd się biorą dzieci".
Bardzo edukacyjna książeczka, bardzo pomocna rodzicom i nauczycielom, wyjaśniająca praktycznie wszystko w temacie poczęcia i ciąży, pozycja obowiązkowa w każdej domowej biblioteczce.


Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Liczba stron: 78
Moja ocena : 5/6

Druga książeczka jest równie wartościowa, choć może w innym aspekcie. "Pamiątki detektywa Pozytywki" to zbiór mini zagadek, niemalże kryminalnych, z których rozwiązaniem mogą poradzić sobie mali czytelnicy. Sprytny detektyw Pozytywka, zamieszkujący najwyższe piętro kamiennicy, rozwiązuje okoliczne problemy. Pomagają mu w tym dzieciaki mieszkające piętro niżej, przeszkadza Martwiak, uciążliwy sąsiad.
Nie powiem, moja Sześciolatka miała trochę problemów. Nie jest widocznie jeszcze wiekową grupą docelową książki. Zaproponowałabym próbę rozwiązania owych zagadek uczniom szkoły podstawowej. Myślę, że drugo, trzecioklasiści spokojnie poradziliby sobie z fabułą i przy tym świetnie się bawili. Dodatkowo, na ostatniej stronie książki, znajdują się odpowiedzi na zadanie w tekście pytania, więc każdy młody czytelnik sam może podjąć się rozwiązania sprawy i przeanalizowania właściwej odpowiedzi. 

"Pamiątki..." to kontynuacja przygód sympatycznego detektywa. Do tej serii należy część pierwsza "Detektyw Pozytywka" oraz "Nowe kłopoty detektywa Pozytywki". Książeczka uczy logicznego myślenia, rozwija myślenie przyczynowo - skutkowe, doskonale nadaje się na rozruszanie "szarych komórek". Fajna propozycja dla dzieciaków, które lubią trochę pogłówkować i rozwiązywać niekoniecznie łatwe, zagadki. 

Obie książki autorstwa Grzegorza Kasdepke, choć zupełnie różne, są bardzo wartościowymi pozycjami.  Polecam z czystym sumieniem zarówno dzieciom, jak i ich rodzicom.

Sardegna

"Zacisze Gosi" Katarzyna Michalak


posted by Sardegna on , , , , ,

31 comments


Wydawnictwo: Znak
Liczba stron: 300
Moja ocena : 4/6

Pisałam o tym już nie raz: mam problem z powieściami Katarzyny Michalak. Albo podchodzę do nich bardzo entuzjastycznie, niemalże bezkrytycznie i oceniam wysoko, albo wręcz przeciwnie, jestem bardzo krytyczna, nie identyfikuję się z treścią i lektura nie sprawia mi przyjemności. Bilans książek na plus to Seria z Kokardką i "Ogród Kamili". Książki "na minus" to "Bezdomna" i "W imię miłości". "Gra o Ferrin" jest gdzieś tak pośrodku.

Po lekturze "Zacisza Gosi", wiem już, do jakich książek je zaliczę. Dołączy do "Gry o Ferrin", gdyż poza kilkoma interesującymi momentami, reszta książki nie zrobiła na mnie większego wrażenia.

Bardzo nakręciłam się na kontynuację "Ogrodu Kamili", bowiem autorka pozostawiła bardzo otwarte zakończenie, które koniecznie domagało się wyjaśnienia. Muszę tutaj uczciwie przyznać, że powieść jest tylko dla czytelniczek, które zapoznały się z poprzednią częścią. Nie ma tutaj opcji, tak jak w przypadku innych serii (np. ostatnio czytanej Prowincji Katarzyny Enerlich), że nieznajomość poprzedniego tomu nie przeszkadza w odbiorze książki. "Ogród Kamili' i "Zacisze Gosi" to praktycznie jedna całość. Do tego dojdzie jeszcze "Przystań Julii", planowana na koniec roku. Te trzy powieści stanowią jedność. Nie ma sensu zabierać się z kolejne, nie znając poprzednich.

Ale wracając do tematu, czas oczekiwania na "Zacisze..." dłużył mi się niemiłosiernie, a kiedy zbliżała się premiera książki, szczerze się cieszyłam.
Początek był bardzo obiecujący, bowiem już w pierwszych rozdziałach wyjaśnia się tajemnica Jakuba, a czytelniczki będą mogły dowiedzieć się, co strasznego uczynił przed laty Kamili. Wyjaśnienie tego wątku, było moim zdaniem strzałem w dziesiątkę! Spodziewałam się różnych alternatyw, właściwie spodziewałam się wszystkiego, tylko nie tego, co zaserwowała autorka. I za to należy się jej wielki plus.

W powieści kontynuowany będzie także wątek miłosny Kamili i jej ukochanego Łukasza, który boryka się z problemami zdrowotnymi. Bardziej rozwinie się także historia tytułowej Małgosi, sąsiadki Kamili. Czytelniczki będą mogły poznać historię wypadku, a także jej byłego męża, niekoniecznie z tej dobrej strony.

W powieści znajdzie się też miejsce dla nowej bohaterki - Julii. Zamieszka ona w sąsiedniej willi i z miejsca zaprzyjaźni się z dziewczynami. Na razie jednak jej historia będzie na dalszym planie i zostanie pewnie rozbudowana w części trzeciej serii.

Historia Kamili i Małgosi oraz ich życiowych rozterek jest na swój sposób interesująca. Jednak szczerze powiem, że o ile w "Ogrodzie Kamili" temat wydawał mi się nierealną, ale ciągle jednak sympatyczną historią, a wszelkie zwroty akcji były jak najbardziej pożądane, to w "Zaciszu..." temat był już bardzo przegadany. Użyję brzydkiego wyrażenia: "odgrzewane" wątki nie wzbudzały we mnie większych emocji, przez to też książkę czytałam wyjątkowo długo. Otwarte zakończenie też nie wbiło mnie w fotel. Czułam bowiem, że znowu będzie tendencyjnie, a sam finał zostanie wzbogacony o jeszcze większą (o ile to w ogóle możliwe), dramaturgię. To, co w "Ogrodzie..." było "świeżością", w "Zaciszu..." było już powtarzalne i męczące. 

Dlatego w ostatecznej ocenie daję książce 4kę, co nie zmienia jednak faktu, że przeczytam "Przystań Julii", chocby po to, żeby przekonać się, jaki ostateczny final przygotowała dla czytelniczek autorka.

Sardegna

"Teściową oddam od zaraz" Małgorzata J. Kursa


posted by Sardegna on , , , ,

14 comments

Wydawnictwo: Lissner Studio
audiobook: czas trwania 630 minut   
Moja ocena : 5/6
lektor: Joanna Lissner
 
Z panią Małgorzatą Kursa "znamy się" już od czasu "Ekologicznej zemsty". Świadoma byłam, ze na koncie autorki są jeszcze inne powieści, utrzymane w podobnym, lekkim i kobiecym stylu, ale jakoś nie było mi z nimi po drodze. Audiobook trafił do mnie przez przypadek, polecony, jako super zabawna historia. Z ciekawości zainteresowałam się, która to książka jest tak super śmieszna. 
Okazało się, że "Teściową oddam od zaraz".

Uśmiechnęłam się wtedy do siebie, bo świat jest naprawdę mały: jeżeli ja nie szukałam książki pani Małgosi Kursy, to książka sama znalazła mnie.

Opisana w książce historia rzeczywiście jest zabawna i wspaniale umila czas. Dwie przyjaciółki, Iza i Ama wspierają się w codziennych problemach i zmaganiach z życiem. Iza walczy z nadgorliwą teściowa, która "umila" jej życie. Próbuje nawet opracować plan "oddania" jej w dobre ręce. Ama natomiast chce odciąć się od nadopiekuńczej i kontrolującej jej życie mamy i znaleźć w końcu mężczyznę, który spełni jej oczekiwania. 

Sprawy osobiste dziewczyn zostają jednak odłożone na boczny tor, kiedy to Ama wplątuje się w niebezpieczną grę, związaną z handlem antykami. Ciotka Amy, wiekowa, elegancka, starsza pani, umiera w dziwnych okolicznościach. Przed śmiercią oddaje do renowacji mały stoliczek, którym interesują się typy spod ciemnej gwiazdy. Dziwnym zbiegiem okoliczności, renowacją mebli i owego stoliczka zajmuje się mąż Izy - Paweł.
Sprawa antyków szybko nabiera rozmachu, robi się niebezpiecznie, ktoś zostaje porwany, ktoś komuś grozi bronią, a kiedy już wszyscy bohaterowie zostają wciągnięci w intrygę, ginie kolejna osoba...

W wyjaśnienie sprawy angażuje się wpływowy prokurator Krzysztof Jerczyk, który dziwnym trafem wpada w oko Amie. Niestety, mama dziewczyny też jest nim zauroczona i widzi w nim potencjalnego zięcia. Jako że Ama z zasady musi przeciwstawić się rodzicielce, wizja udanego związku odchodzi w niepamięć.

Sprawa kryminalna toczy się własnym torem, życie osobiste Amy, swoim, rozterki Izy związane z teściową, swoim. Na szczęście wszystko znajdzie szczęśliwy finał, nawet rodzinne sprawy Izy wyjdą na prostą.

Przefajna to książka, a w formie audiobooka nabiera chyba jeszcze większego, pozytywnego wydźwięku. Lektor, pani Joanna Lissner nie była mi znana z wcześniejszych wykonań, ale wyjątkowo pasowała do interpretacji treści "Teściowej...".

Jeżeli nie macie pomysłu na letnią lekturę, to ten sympatyczny audiobook na pewno umili Wam czas. Sprawdzi się też podczas podróży wakacyjnej, bo wiem, że niektórzy szczęśliwcy już w czerwcu wyjeżdżają na urlop. Jak dla mnie, strzał w dziesiątkę.

Sardegna

"Troje" Sarah Lotz


posted by Sardegna on , , , ,

23 comments

Wydawnictwo: Akurat
Liczba stron: 480
Moja ocena : 4/6


Mam problem z tą książką. Mam z nią tak wielki problem, że zwlekam z napisaniem opinie już dobre kilka dni.
Początek był genialny!
Tajemnicza przesyłka, zapis o poufności, pierwszy rozdział, to wszystko wzbudziło we mnie tyle emocji, że kiedy otrzymałam książkę, od razu zaczęłam czytać. Efekt potęgowała jeszcze świetna okładka i czarne strony. Naprawdę świetna akcja promocyjna, chyba najlepsza, z jaka do tej pory przyszło mi się spotkać. Szacunek dla ekipy Wydawnictwa!

Kiedy już zaczęłam zapoznawać się z lekturą, mój entuzjazm nieco osłab. A im bliżej końca, tym był już zupełnie mały. Chociaż nie. Sama końcówka znowu wzburzyła moją krew, jednak nie na tyle, żeby poprawić ogóle wrażenie z lektury.

Tak jak zaznaczyłam, start jest genialny. Cztery samoloty, cztery katastrofy. Wszystkie maszyny jednego dnia 12 stycznia 2012 roku, ulegają awarii i spadają na cztery kontynenty. Wśród bezmiaru ofiar znajdują się jednak żywi. Z trzech katastrof, praktycznie bez szwanku, wychodzą dzieci. Cudownie uratowani: Bobby, Hiro i Jess, zostają nazwani przez opinię publiczną "Trojgiem", a po okresie niedowierzania i radości z ich ocalenia, mass media zaczynają doszukiwać się w ich przeżyciu, znamion spisku. 

Ludzie wysnuwają różne teorie na temat ocalałych. Swoje prawdy zaczynają też głosić fanatycy religijni, którzy w katastrofach widzą początek końca świata, podobnie, jak ufolodzy, którzy dopatrują się w tym udziału przybyszów z kosmosu. 
Rodziny ocalałych dzieci borykają się z dramatem na swój sposób, walcząc z masową "nagonką" na "Troje". Nic nie jest jednak w stanie zatrzymać niepokojącego biegu wydarzeń, który zapoczątkowały katastrofy, i zmienić życie zainteresowanych na zawsze.

Sporo w książce się dzieje. Każdy rozdział to praktycznie nowa opowieść, nie tyle o wydarzeniach związanych z katastrofą, co relacjami świadków, mających z nią jakiś związek. Często są to relacje osób bardzo odległych od Bobbiego, Hiro i Jess, przypadkowych świadków, których wypowiedzi dają pełen obraz sytuacji i pogląd na sprawę. Ogrom wypowiedzi, notatek, mało akcji, powoduje, że czytanie książki staje się niestety nużące. 

Po pierwszym rozdziale, który jest literacką petardą, kiedy to czytelnik ma zaostrzony apetyt na dalsze wydarzenia, jego zapał zostaje sukcesywnie tłumiony przez milion (moim zdaniem) niepotrzebnych opisów i powiązań, żeby w końcówce, na moment się rozpalić i zgasnąć bezpowrotnie. Smutno mi trochę, można bowiem popsuć nawet tak emocjonującą fabułę.

Pomysł na książkę naprawdę jest genialny. Dla mnie, osoby, która lubi katastroficzne filmy i książki, początek, w postaci pierwszego rozdziału i cala aura tajemniczości, którą zaserwowało Wydawnictwo, to było spełnienie marzeń! Już oczami wyobraźni widziałam, jak "Troje" staje się moim numerem jeden, na liście książek przeczytanych w 2014 roku.

Niestety, zderzenie z rzeczywistością trochę bolało. Jednakże z każdej lektury staram się wyciągać coś dla siebie, wątek lasu Aokigahara, u podnóży góry Fuji, miejsca niezwykle popularnego wśród japońskich samobójców, zainteresował mnie na tyle, że postanowiłam przeczytać coś jeszcze na jego temat. Okazja trafiła się w postaci książki "Rekin z parku Yoyogi", autorstwa Joanny Bator, o której za jakiś czas, na pewno napiszę.

Na ten moment, zostawiam Wam "Troje" do własnej oceny. Może kogoś książka przekona bardziej niż mnie. Pozdrawiam
Sardegna

"Prowincja pełna czarów" Katarzyna Enerlich


posted by Sardegna on , , , ,

11 comments

Wydawnictwo: Wydawnictwo mg 
Liczba stron: 300
Moja ocena : 5/6

Czasami sama siebie nie rozumiem. Od premiery "Prowincji pełnej czarów" minęło sporo czasu. Dobrze, że książka jest cierpliwa, bowiem czekała na moją uwagę, a ja sama nie wiem, czemu nie sięgnęłam po nią wcześniej. Chyba zapomniałam, jak pięknie o Mazurach pisze Kasia Enerlich i bałam się trochę, że nie będę pamiętać, jak fabuła ma się do części poprzedniej, czyli "Prowincji pełnej smaków". Znowu złapałam się na tym, że zupełnie niepotrzebnie robię taką nerwową atmosferę wokół danej książki. Trzeba czytać, i tyle...

Lektura "Prowincji pełnej czarów" okazała się tak cudowna, jak cudowny jest święty spokój, spędzony we własnym domu, ze świadomością, że wszystko w życiu jest tak, jak być powinno. Znacie to uczucie błogości? Tak właśnie się czułam, czytając kolejną powieść Kasi Enerlich. Oczywiście wątek czarów trochę zmącił spokój prowincji, wszystko jednak ma w tej serii swoją celowość, więc i pewne zawirowania wokół bohaterki są uzasadnione.

Ludmiła nadal prowadzi swoje uporządkowane życie na mazurskiej prowincji. Delektuje się spokojem w swoim domu, gotuje z darów ziemi, znalezionych w ogrodzie, pisze kolejną powieść, zajmuje się córką Zosią, spotyka z przyjaciółką - sąsiadką. Jej związek z Wojtkiem - naukowcem i wielkim pasjonatem przyrody też rozkwita, a kobieta coraz bardziej dochodzi do wniosku, że chciałaby się związać z nim na poważnie. 

Codzienne sprawy nie blokują w Ludmile chęci poznawania własnej okolicy. Dlatego wędruje ona po pobliskich miasteczkach, zamkach, ruinach czy muzeach, w poszukiwaniu inspiracji do następnej powieści. W trakcie jednej ze swych wędrówek, poznaje historię dwóch kobiet, zamieszkałych niegdyś na terenie Prus Wschodnich. Jedna z nich to młoda dzieciobójczyni, druga to oszalała z zazdrości kochanka. Obie kobiety zginęły w tragicznych okolicznościach a ich historia życia i śmierci wydaje się mieć ze sobą związek.  

Do tego we wsi, pojawiła się nowa osoba. Tajemnicza kobieta zakwaterowała się w starym domu za cmentarzem i wydaje się skrywać jakiś sekret. Niepokój wśród starych mieszkańców prowincji powodują też plotki o  pojawieniu się ducha z lokalnej legendy - Kulawej Erny.

Ludmiła swoją dociekliwością połączy wszystkie te wydarzenia w jedną fascynującą historię, a przy okazji, zyska bliską sercu osobę. Niestety, los wystawi też bohaterkę na ciężka próbę. Jak Ludmiła poradzi sobie w tak trudnej sytuacji?

"Prowincja pełna czarów" rzeczywiście jest trochę bardziej "nie z tej ziemi", w porównaniu z częścią poprzednią (o trzech pierwszych nie mogę się wypowiedzieć, bo nie czytałam). Niesie ze sobą także bardzo otwarte zakończenie, które zmusza wręcz czytelnika o zaopatrzenie się w kolejną książkę. Nie można bowiem zostawić Ludmiły samej, w sytuacji, z jaką przyjdzie jej się zmierzyć.

Wydawnictwo mg zadbało o fanów serii i już za parę wyda kolejną część "Prowincję pełną szeptów". Czekam na nią z niecierpliwością.
Sardegna

PRZEDPREMIEROWO "Piękny dzień" Elin Hilderbrand


posted by Sardegna on , , , , ,

6 comments



Wydawnictwo: Znak
Liczba stron: 464
Moja ocena : 6/6

"Nikt nie wie, co się dzieje w małżeństwie, poza dwojgiem ludzi, którzy w nim żyją"
 [z okładki książki, Wyd. Znak, 2014]

To wyjątkowo życiowe zdanie jest hasłem przewodnim "Pięknego dnia". Każda zamężna kobieta pewnie kiwa teraz głową na potwierdzenie powyższych słów, ale niestety (albo stety), zdanie niesie ze sobą sporo prawdy.

Wiele napisano już książek o małżeństwie: i o tym dobrym i o tym złym, i tym szczęśliwym i tym nieszczęśliwym. Rzadko się jednak zdarza, żeby pisano o małżeństwie tak szczerze i naturalnie, jak ma to miejsce w "Pięknym dniu". Związek dwojga osób nie zawsze jest sielanką. Dla otoczenia jego obraz może być zupełnie inny, niż jest w rzeczywistości. Jednak prawdę o swoim związku znają tylko małżonkowie. Czy przychodzi im czasem ochota na przemyślenie wzajemnych relacji?
Czy może być bardziej odpowiedni moment na analizę swego małżeństwa, jak ślub bliskiej osoby?

Jenna wychodzi za mąż za cudownego faceta. Jak każda kobieta marzy o tym, aby ten wyjątkowy dzień wypadł bez zarzutu, a sam ślub był jak z bajki. Szykując się do wielkiego wydarzenia, Jenna opiera się na notesie, który spisała przed śmiercią jej matka. Beth, zmagająca się z chorobą nowotworową. Przeczuwając, że nie dożyje ślubu najmłodszej córki, przygotowała mini przewodnik weselny, w którym zawarła wszelkie praktyczne porady, co do wystroju, menu, organizacji czy ślubnych kwiatów. Cała rodzina zaangażowana w przygotowania, działa zgodnie z poradami zmarłej mamy, rekompensując sobie w ten sposób jej nieobecność. Dla Jenny i jej siostry Margot, notes ma szczególne znaczenie. W zdaniach zapisanych przez Beth odnajdują wspomnienia związane z ich ojcem i wskazówki, jak być szczęśliwą w małżeństwie.

Przygotowania do ślubu niosą za sobą szereg problemów do rozwiązania, z którymi zmaga się głównie Margot, jako Pierwsza Druhna. Do tego kobieta próbuje ogarnąć swoje życie osobiste, sama jest bowiem matką trójki dzieci, po rozwodzie, zakochaną nieszczęśliwie we wspólniku ojca. Trudno jej cieszyć się szczęściem siostry i podążać za wskazówkami mamy, kiedy jej własne życie jest pogmatwane. Margot musi poradzić sobie z ogarnięciem wszystkich gości, tych bliższych i dalszych, a po części uczestniczyć w ich osobistych zmaganiach.

Rodzina panny młodej to istna mieszanka wybuchowa: Nick - brat dziewczyn jest lekkoduchem, kobieciarzem, który uwodzi zamężną przyjaciółkę panny młodej. Jak można się domyślać, ten epizod nie wpłynie dobrze na zbliżające się wesele. Kevin - drugi brat jest typem "wszystkowiedzącego", który komentuje i wtrąca się w sytuacje w najmniej oczekiwanym momencie.
Ojciec Jenny i Margot, Doug nadal nie potrafi poradzić sobie ze śmiercią żony, a ślub najmłodszej córki tylko potęguje jego zmagania. Sprawy nie ułatwia Paulline, jego druga żona, wiecznie zazdrosna o uczucie do zmarłej Beth.

Do tego dochodzi jeszcze napięta sytuacja między przyszłymi teściami Jenny, Ann i Jimem Graham, którzy nie poradzili sobie jeszcze z małżeńską zdradą sprzed dwudziestu lat.

Weselny weekend, który miał z założenia być najwspanialszym czasem w życiu Jenny przemienia się w szalony okres rodzinnych dramatów, sprzyjający powstawaniu niedomówień i próbom rozwiązania małżeńskich problemów.

Czy ślub Jenny i Stewarta dojdzie do skutku? Czy okaże się dla panny młodej tym Najpiękniejszym Dniem? Jak ze swoimi problemami poradzą sobie bliscy pary małżeńskiej? I czy w tym całym zamieszaniu przedślubnym znajdzie się miejsce na prawdziwe uczucie i szczerość?

Różne są oblicza szczęścia. Różne są oblicza szczęśliwego małżeństwa. Nie zawsze to, co widać na zewnątrz pokrywa się z prawdą. Czy wobec tego istnieje w ogóle prawdziwa miłość, szacunek, wierność i szczerość w związku?

"Piękny dzień" pokazuje słodko - gorzki obraz miłości. Nie ma małżeństw idealnych, ale można walczyć o to, aby związek był dobrą relacją, jeżeli tylko partnerom będzie się chciało budować ją wspólnie.

Bardzo podobał mi się "Piękny dzień". Książka reklamowana jest jako przyjemna, wakacyjna powieść. Nawet sympatyczne okulary, które widzicie na zdjęciu, to prezent od Wydawnictwa Znak, który ma umilać lekturę w słoneczny, wakacyjny dzień. 
Ja jednak pokuszę się o stwierdzenie, że książka nie jest lekkim czytadłem. Jest to raczej wyjątkowa powieść obyczajowa, o zagmatwanych relacjach międzyludzkich. Co oczywiście nie zmienia faktu, że książkę czyta się bardzo przyjemnie i wyjątkowo szybko, angażując się w problemy bohaterów, identyfikując z nimi i przeżywając ich rozterki.

Serdecznie polecam, nie tylko na wakacje.
Sardegna

Kalendarz Książkowych Wydarzeń - # 5


posted by Sardegna on

4 comments

Post o wydarzeniach miał okazać się nieco później, tak się jednak złożyło, że sporo z nich jest właśnie zaplanowanych na początek miesiąca. Żeby każdy mógł spokojnie przyjrzeć się ofercie i przygotować na którąś z poniższych imprez, post pojawia się już dziś:

Spotkanie z Tomaszem Rożek,  doktorem fizyki, znanym dziennikarzem, autorem "Nauka - to lubię", promuje nowa książkę "Kosmos". Więcej informacji o książce na stronie LC

 Spotkania autorskie w ramach X Sosnowieckich Dni Literatury
2.06 Olga Tokarczuk
3.06 Ignacy Karpowicz


Spotkanie autorskie z Grzegorzem Kasdepke, autorem książek dla dzieci i młodzieży, autorem scenariuszy, dziennikarzem, wieloletnim redaktorem naczelnym "Świerszczyka"
Magiczny Książkobus - Impreza plenerowa w ramach Tygodnia Głośnego Czytania i Dnia Dziecka
Spotkanie autorskie z Beatą Pawlikowską i Marcinem Kydryńskim autorem książki „Lizbona-muzyka moich ulic”. Spotkania odbędą się w ramach Targów Turystyki Weekendowej Atrakcje Regionów. Więcej informacji na stronie organizatorów.
W Empiku zagości prof. Jerzy Bralczyk
Spotkanie z Kazikiem Staszewskim i Jarosławem Duś, autorami książki "Tata mimo woli", biografii Stanisława Staszewskiego




Śląskie Dni Kryminału


SKUP KULTURY

W trakcie imprezy odbędzie się kiermasz kulturalny: książek, płyt CD, winyli

Dochód z imprezy zostanie przeznaczony na pomoc dla niepełnosprawnych podopiecznych Stowarzyszenia Cała Naprzód!

W razie niepogody SKUP KULTURY zostanie przeniesiony do Stacja Artystyczna RYNEK (Rynek 4-5)


Informacje o imprezach z drugiej połowy miesiąca jakoś do mnie nie dotarły. Także tradycyjnie proszę, jeśli macie jakieś namiary na spotkanie autorskie bądź imprezę książkową na Śląsku, śmiało podsyłajcie linki. Miłego dnia!

Sardegna

CzuCzu nie tylko na Dzień Dziecka


posted by Sardegna on ,

2 comments

Z okazji Dnia Dziecka postanowiłam dzisiejszy wpis poświęcić Solenizantom, a właściwie temu, co lubią robić w wolnym czasie, czyli wspólnej zabawie. Tak, tak, dobrze czytacie. Nadszedł już ten moment w życiu Mamy i Taty, że dzieciaki potrafią zająć się same sobą i nie demolują mieszkania, i nie robią sobie przy tym krzywdy. No może nie zawsze, takie rzeczy się nie dzieją, ale coraz częściej pojawiają się chwile, kiedy to zabawa toczy się samoistnie i uwaga rodziców nie jest już niezbędna. 

Moje dzieciaki Trzy i pół latek oraz Sześciolatka wymyślają sobie oczywiście jakieś zabawy tematyczne, związane z zabawkami, ale sporą część wolnego czasu przeznaczają na kolorowanie i zabawę książeczkami. Moja Szcześciolatka zaczyna też sama czytać! Nie uwierzycie, ale jej elementarzem stała się stara książka z białą okładką "Litery", z której ja sama uczyłam się w pierwszej klasie! Przeżywam to strasznie!

W każdym razie, przeżywamy też okres fascynacji pierwszymi grami planszowymi, w które angażuje się cała rodzina: Wyścigi Konne, Złota Szóstka, Scrabble, Domino.  A jak gry i kolorowanki i zabawki idą w odstawkę, do boju ruszają akcesoria CzuCzu. Dzieci mają zestaw zagadek, w starszej i nowszej szacie graficznej, dopasowanych wiekowo (na temat starszych pisałam TUTAJ). Mają też walizeczkę o nazwie: Kreatywne zabawy z Czu Czu, rysowanie i zmazywanie, o której przeczytacie TU .

Karty z powyższego zestawu wytarły się już nieco, poza tym pisak i ściereczka uległy destrukcji. Z pisakiem nie ma problemu, można go bowiem zastąpić jakimkolwiek suchościeralnym markerem. Sprawdziłam, działa. Większy problem dla moich dzieci stanowiła znajomość wszystkich kart i pytań, na nich zawartych.  
Po prostu walizeczka przez dwa lata dzielnie spełniała swoją rolę, była z nami nawet na wakacjach i trochę już znudziła się dzieciom.

Dlatego nowy zestaw kart, który był wygraną w konkursie zorganizowanym przez CzuCzu jakiś czas temu, spadł im jak z nieba. 


Walizka przeznaczona dla Młodszego - Rączka rysuje POJAZDY, dla dzieci 3-4 letnich, została przyjęta z wielkim entuzjazmem. Zupełnie nowe karty, wszystkie praktycznie związane z różnorodnymi pojazdami, to był strzał w dziesiątkę. Do tego standardowy mazak i ściereczka. Najważniejsze jednak było to, ze Starsza Siostra nie bardzo zainteresowała się zestawem "dla malucha" i Młody miał wszystko dla siebie!
Walizka praktycznie od razu została rozpakowana:




























A karty przetestowane pod względem wytrzymałości na kolorowanie. Na początku, wiadomo, Młodszy cierpliwie kolorował karty zgodnie z instrukcją, skrupulatnie wypełniał zadania, łączył punkty ...


Jak już mu się znudziło, resztę kart pomalował według własnej inwencji:


I o to chodzi, bowiem wszystko można zetrzeć i pomalować jeszcze raz:


To jest najważniejsza zaleta zawartości walizeczki - przez dłuższy czas się nie znudzi. Każda zabawa kartami i ich uzupełnianie, będzie się od siebie różnić.

Sześciolatka otrzymała zestaw bardziej odpowiedni do jej wieku, ale o tym innym razem.

Wszystkim dzieciakom, z okazji ich święta, życzę samych radosnych chwil! Niech spełniają się Wasze marzenia!
Sardegna