Pages

poniedziałek, maja 30, 2016

"Komisorz Hanusik i Sznupok" Marcin Melon


Wydawnictwo: Silesia Progress
Liczba stron: 278
Moja ocena : 6/6


Z autorem powyższej książki, panem Marcinem Melonem miałam okazję zapoznać się na spotkaniu autorskim, zorganizowanym przez Księgarnię Victoria w Zabrzu, w okolicach Światowego Dnia Książki w kwietniu tego roku. Autor wywarł na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Widać, że jest człowiekiem, który świetnie zna się na tym, co robi, dobrze orientuje się w temacie Śląska, śląskiej gwary i historii. Jest po prostu odpowiednim człowiekiem na odpowiednim miejscu. Świetnie rozmawiało mi się z Autorem, i to nie tylko na temat jego nowej książki, trzeciej już, z serii o Komisorzu Hanusiku, ale ogólnie na temat Śląska i gwary. Moje dokładne wrażenia ze spotkania autorskiego można znaleźć pod TYM linkiem, więc jeżeli ktoś ma ochotę, zapraszam do lektury.

Wracając jednak do samej książki, zanim napiszę o niej samej parę słów, muszę coś wyjaśnić. Mieszkam na Śląsku od urodzenia. Mówię o sobie, że jestem Ślązaczką  od pokoleń, bo tak się czuje i taka jest prawda. W moim domu rodzinnym zawsze mówiono po śląsku, choć może czasem mieszano ją z "polskimi wyrażeniami" i nie była ona taka "typowa". Bardzo dobrze i zupełnie naturalnie po śląsku mówi mój Ojciec, my z siostrą  mówiłyśmy nie zwracając na to wielkiej uwagi, ot tak, z przyzwyczajenia. Gdzieś w okolicy liceum musiałam zacząć "pilnować się", żeby bardziej mówić po polsku, niż śląsku, zwłaszcza w obecności osób obcych i w sumie zostało mi to do dziś. Sytuacji, w których mówię typowo po śląsku, z czasem stawało się coraz mniej, a ja tylko kiedy przyjeżdżam do rodziców godom cołkij na luzie, a na co dzień coraz rzadziej używam gwary.

Ale tak właściwie, to wydawało mi się, że potrafię całkiem dobrze godać po śląsku i wszystko rozumiem. Nie wiedziałam tylko, czy poradzę sobie z czytaniem po śląsku, więc kiedy otrzymałam propozycję od Wydawnictwa Silesia Progress, które zajmuje się wydawanie książek w gwarze śląskiej, postanowiłam sprawdzić, jak to z tymi moimi umiejętnościami jest.

I powiem Wam, dopóki nie sięgnęłam po Komisorza, myślałam, że z moja znajomością gwary jest wszystko ok. Otóż nie! Książka jest napisana w dwojaki sposób, po śląsku i po polsku, więc kiedy zaczęłam czytać część śląską, okazało się, że nic nie rozumiem! Nic, autentycznie! Ani jednego zdania, ni w ząb! Przeraziłam się, no bo przecież wydawało mi się, że potrafię! Sytuacja zmieniła się dopiero wtedy, kiedy mąż spytał, co właściwie czytam i  namówił mnie, żebym odczytała fragment na głos. Wtedy zaiskrzyło! Zrozumiałam, że musiałam po prostu usłyszeć swój głos, czytając po śląsku! 
Nigdy nie uczyłam się gwary śląskiej z książek, ani z tekstów pisanych. Wszystko, co potrafię, nauczyłam się słuchając, więc kiedy czytałam Komisorza na głos, wszystko zadziałało, jak trzeba! Uff... więc nie jest ze mną jeszcze tak źle...

Tak, jak pisałam, każdy rozdział pisany jest zarówno po śląsku, jak i po polsku. Początkowo planowałam przeczytać obie części, ale jak już zaiskrzyło, skupiłam się tylko na części śląskiej. I było genialnie!

Wracając jednak do książki, mimo że "Komisorz Hanusik i Sznupok" to trzeci tom przygód tytułowego policjanta, spokojnie można rozeznać się w akcji, głównie dzięki temu, że na książkę składają się trzy odrębne opowiadania.  O ile w części pierwszej i drugiej Komisorz gra dość istotną rolę, tutaj odchodzi na nieco dalszy plan, pozwalając wykazać się nowej postaci, Sznupokowi, czyli Richardowi Poliwodzie, historykowi, wykładowcy i pasjonatowi wszystkiego, co śląskie. Sznupok jest skrzyżowaniem śląskiego Indiany Jonesa i Sherlocka Holmesa, w jednym. Rozwiązuje regionalne zagadki z wielka łatwością i gracją.

Każda z trzech opowieści opisuje inną, śląską historię. Część pierwsza "Grzechy naszych ojców" opowiada o zagadce tajemniczych morderstw, których dokonuje jakaś postać, związana prawdopodobnie z legendą o Biance - Damie ze Świerklańca. W trakcie rozwoju akcji, wątek kryminalny troszkę zostaje odstawiony na bok, na rzecz wątku historycznego i dokładnego omówienia powstania i zniszczenia zamku w Świerklańcu, ale powiem Wam, że to, czego dowiedziałam się z tego rozdziału, przyniosło mi o wiele więcej wiedzy, niż jakakolwiek lekcja historii. Fakt, że brama, którą można wejść na teren współczesnego chorzowskiego Zoo, pochodzi z wejścia do zamku w Świerklańcu, podobnie, jak dwa lwy zdobiące wejście do parku w Zabrzu, obok których przejeżdżam za każdym razem kierując się do tego miasta, zadziwił mnie niesamowicie. Podobnie zresztą, jak obecność obozu zagłady Zgoda, niedaleko Świętochłowic. niesamowite, jak mało wiem o swojej najbliższej okolicy... 

Drugie opowiadanie "Władca cynku" jest napisane w nieco innym stylu. Jest to historia napisana z humorem, w której Autor bawi się śląską gwarą, łącząc ją z angielskimi wyrażeniami. Władca cynku, czyli Karol Godula, przedsiębiorca, twórca wielu hut cynkowych w Rudzie Śląskiej, staje się główną postacią, dla której na Śląsk przyjeżdża ekipa hollywoodzkich aktorów i reżyserów.  Ich zadaniem ma być nakręcenie hollywoodzkiej produkcji o Goduli, o dumnym tytule "Lord of the Zink". Jest to opowieść najbardziej zabawna historia, pełna zabawy językiem, śmiesznych nawiązań, odnośników i haseł. To z tej części pochodzi kultowe hasło: "pasujemy do sia, jak modro kapusta do rolady"

Trzecia historia "Wiedźma z Rojcy" to opowieść najbardziej nawiązująca do śląskich legend i wierzeń. Staruszka, która potrafi przepowiadać przyszłość, dzięki temu nazywana jest w okolicy wiedźmą (heksą), zostaje wplątana w pewną sprawę kryminalną. W tej części także znajdziemy sporo humorystycznego żonglowania gwarą i wiele informacji o współczesnych miejscach na Śląsku.

"Komisorz Hanusik" okazał się być wyjątkową dla mnie, książką. Uświadomił mi pewne sprawy związane z moją umiejętnością mówienia po śląsku. Książka pokazała mi, jak bardzo pomijam gwarę w  życiu codziennym i jak mój słownik gwarowy ubożeje. Dziękuję serdecznie Autorowi za te historie. Stały się one dla mnie bliskie i pokazały, jak wiele jeszcze mam do nadrobienia w kwestii poznawania Śląska. Bardzo się cieszę, że taka pozycja pojawiła się na rynku książki, i mam nadzieję że mój wpis zainteresował kogoś na tyle, że zapragnie dowiedzieć się czegoś więcej na ten temat i sięgnie po inne propozycje Wydawnictwa Silesia Progress.

Sardegna

4 komentarze:

  1. Muszę przeczytać ;) A ze zrozumieniem gwary w wersji pisanej miałam podobnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nauczyłam się gwary słuchając, do tej pory niczego nie czytałam po Śląsku. Ale bylo to fajne i pouczające doświadczenie :)

      Usuń
  2. Czekałam na tę notkę. Podeślij ją do autora, ucieszy się :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pisała się w bólach, ale ogarnęłam ;) podeślę, dzięki za podpowiedź :)

      Usuń