Pages

środa, maja 11, 2016

Wieczorne czytanie pod hasłem "zwierzęta"

Dawno nie było u mnie wpisu na temat wieczornego czytania dzieciom. Powód tego jest bardzo prosty: odświeżaliśmy całą serię o kocie Cukierku, autorstwa pana Waldemara Cichoń. Nie tworzyłam na ten temat osobnego postu, bowiem pisałam już o Cukierku dwa razy: TU i TU. Postanowiłam wstrzymać się trochę i opisać zbiorczo tytuły, które zebrały się w międzyczasie.

Wydawnictwo: Dreams
Liczba stron: 64
Moja ocena : 6/6

 Na początek, czwarty tom przygód Cukierka, uroczego kota, który mieszka z Marcelem, Maćkiem, Mamą i Tatą. Z tą serią o Cukierku sprawa wygląda następująco: pierwszy tom czytałam dzieciakom w roku 2012, drugi i trzeci, rok później, ale przy okazji odświeżyłam im historię od początku. Potem przez trzy lata książki zaległy na półkach, aż do tego momentu, kiedy Siedmiolatka zażądała ponownego przeczytania serii, bowiem... "Mamo, musisz nam przeczytać te opowiadania, bo mamy przecież teraz własnego kota!"

I powiem Wam, coś w tym jest. Trzy lata temu, książeczki podobały się moim dzieciom, i to nawet bardzo, ale ekscytacja, jaką wykazali aktualnie, okazała się bez porównania większa! Wpłynął na to chyba rzeczywiście nasz osobisty kot, który mieszka z nami od niedawna. Wcześniej miło słuchało się o przygodach kota, ale były to tylko opowiastki. Kiedy mają już swojego pupila, wiedzą, jak dokładnie sprawa wygląda i odbiór książki jest już zupełnie inny.

Część czwarta "Jak się masz Cukierku?" przyniesiona została ze szkolnej biblioteki i zawiera szereg kolejnych, zabawnych opowiadań o pupilu Marcela. Tym razem Cukierek występuje w reklamie telewizyjnej, zostaje wysłany na misję schwytania myszy do sąsiada, wręcza z chłopakami prezent na Dzień Mamy, kolejny raz wędruje do weterynarza, pada ofiara fryzjera - amatora, ma urodziny, zakochuje się i zostaje o nim napisany wiersz. Poza tym, rodzina Marcela powiększa się o nowego domownika. Także w życiu Cukierka zajda zmiany, i to poważne!

Książeczka jest niesamowita. Trzy lata temu oceniłam serię na 5/6, dziś zdecydowanie zmieniam ocenę na maksymalną. A może na mnie też zadziała obecność własnego, prawdziwego kiciusia, którego, mimo psot i bałaganu, nie da się nie kochać. 

***
Kolejnymi lekturami wieczornego czytania są dwie książeczki autorstwa Holly Webb. Nieco rozbieżne tematycznie, ale standardowo - o zwierzętach. "Czaruś, mały uciekinier" to typowa historyjka z serii "Zaopiekuj się mną". "Szukając misia" jest trochę nietypowa, powiedziałabym, że nawet z elementem fantastycznym.


Wydawnictwo: Zielona Sowa
Liczba stron: 134
Moja ocena : 4/6

Cóż mogę napisać o tej opowiastce innego, niż do tej pory pisałam o książkach z tej serii? ...W sumie to nic nowego. Historia jakich wiele w tej kolekcji. Milusi pupilek, tym razem szczeniaczek rasy labrador, opiekun, który nie może zająć się pieskiem, i trójka dzieciaków, którzy z ochotą przejmą jego obowiązki. Sympatyczna historyjka, o tym, jak pomóc starszemu człowiekowi, oraz o tym, jak mądrymi istotami są zwierzęta. Wszystko super, tylko czemu te książeczki są pisane w identyczny sposób, z identycznymi ilustracjami? Ja poczułam się zmęczona, ale Siedmiolatce się podobało, a do tego sama wybrała książkę ze szkolnej biblioteki, więc wiecie. Nie można dziecka zniechęcać. Mam nadzieję, że za jakiś czas sama dojdzie do wniosku, że czas już zakończyć przygodę z ta serią i zabrać się za coś konkretniejszego. 

Wydawnictwo: Znak
Liczba stron: 132
Moja ocena : 4/6

"Szukając misia" należy do serii "Przyjaciele Holly Webb", a kupiłam go za grosze na wyprzedaży internetowej. W założeniu historyjka ma opowiadać o misiu, który zamieszkał w ogrodzie dzieciaków Cassie i Bena, tak naprawdę jednak, mówi o problemach dzieciaków: z kolegami w szkole, z wiecznie nieobecnym tatą, szukaniem przyjaciół, akceptacją i wyrażaniem siebie. Mnie osobiście strasznie przygnębiła ta opowiastka. Strasznie dużo zwaliło się na dzieciaki, a misio miał być dla nich pomocą i ostoją, ale czy naprawdę się nim stal? Moim zdaniem, tym oparciem okazał się dla Bena i Cassie ktoś zupełnie inny, i w sumie fajnie, że fabuła skręciła w nieoczekiwanym kierunku, tylko po co ten cały miś! Miał być kluczowym zwierzątkiem, był postacią co najmniej drugo, albo i trzecioplanową. Średnio mi się to podobało i dzieciom chyba też, bo co chwilę dopytywali o misia, który był jakby nieobecny. Ale mam teraz nauczkę, dwa razy się zastanowię zanim kupię kolejny tom z serii "Przyjaciele...". Już chyba wolę "Zaopiekuj się mną"!

***
Jeśli chodzi o aktualne lektury wieczorne dzieciaki zażyczyły sobie powtórnego przeczytania "Dundzi, Panka i przyjaciół" oraz "Twardego orzecha do zgryzienia", więc notek na ich temat nie będzie, bo się już pojawiły TU i TU. 
Kiedy już dokończę lekturę, biorę się za "Wielką Księgę Świerszczyka". Czekajcie na nowy wpis! Pozdrawiam
Sardegna

2 komentarze:

  1. Znam serię Holly Webb o zwierzątkach, ale "Czarusia..." jeszcze nie czytałam. To ciepłe i mądre opowiastki, ale zdecydowanie dla maluszków. No i faktycznie - każda jest bardzo podobna do siebie. Za to chętnie poznam Cukierka! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak! Cukierka polecam Ci absolutnie! I powiem Ci, że z czasem coraz bardziej mi i moim dzieciom, się on podoba :)

      Usuń