Pages

poniedziałek, marca 20, 2017

"Sprawa Niny Frank" Katarzyna Bonda


Wydawnictwo: Muza
audiobook: czas trwania 14 godzin 32 minuty
Moja ocena : 6/6
lektor: Marek Bukowski

Nie ma chyba takiej osoby, która nie kojarzyłaby Katarzyny Bondy, szeroko nagradzanej pisarki, dziennikarki i scenarzystki, nazywanej Królową Kryminałów. Popularność pani Bondy, popularnością, nadawane tytuły, tytułami, ja jednak, do tej pory, podchodziłam do jej powieści nieco sceptycznie. Zawsze mam opory przed sięganiem po książki tak szeroko chwalone. Co bowiem jeśli nie poczuję tego ich "fenomenu"? Nie miałam w biblioteczce żadnej powieści Autorki, na szczęście z pomocą przyszedł audiobook. 

"Sprawa Niny Frank" to pierwsza część trylogii kryminalnej, z charyzmatycznym bohaterem w roli głównej, będąca jednocześnie pisarskim debiutem Katarzyny Bondy. 

Hubert Meyer, psycholog śledczy, zajmujący się tworzeniem profili zabójców, na co dzień pracujący w Komendzie Głównej w Katowicach, przechodzi aktualnie trudny okres, związany z problemami w życiu osobistym. W związku z tym, trochę przymusowo zostaje oddelegowany na Podlasie, do wioski Mielnik nad Bugiem, aby pomóc w śledztwie dotyczącym zabójstwa znanej w całej Polsce, aktorki serialowej, Niny Frank.

Nina, która dzięki serialowej roli zakonnicy Joanny, zdobyła sławę, pieniądze i popularność, zostaje brutalnie zamordowana we własnym domu. Posiadłość leżąca na obrzeżach Mielnika, miała za zadanie zapewniać aktorce prywatność, oddzielać od lokalnej społeczności, pozwalać na spokojne życie na uboczu, ale jednocześnie umożliwiać prowadzenie zamkniętych imprez z wpływowymi ludźmi z branży. Pewnego dnia, zmasakrowane ciało aktorki znajduje listonosz, a podejrzenia od razu padają na męża Niny, Mariusza Króla, znanego w całym kraju, telewizyjnego prezentera, z którym kobieta była w trakcie głośnego rozwodu.

Sprawa zabójstwa tak znanej osoby przerasta trochę lokalnych stróżów prawa, stąd na pomoc władzom przychodzi profiler ze Śląska, Hubert Meyer, człowiek, który ma na swoim koncie wiele spektakularnych sukcesów. Meyer od razu przechodzi do rzeczy. Na miejscu zbrodni znajduje znacznie więcej poszlak, niż policjanci prowadzący sprawę, a współpracując z komendantem Policji w Mielnika, Eugeniuszem Kulą, szybko konstruuje profil zabójcy aktorki, przy okazji odkrywając wiele ciekawych faktów z życia Niny.
 
Okazuje się, że kobieta, pod przykrywką uwielbianej przez całą Polskę, gwiazdy telewizji, skrywała drugą naturę. Miała swoje sekrety, niebezpieczne tajemnice i coś na sumieniu skazę,  która pojawiła się w młodości i zaważyła na jej całym dorosłym życiu. Czy to grzechy z przed lat stały się jej gwoździem do trumny? Co znaczy tajemniczy tatuaż, znaleziony pod jej włosami? Dlaczego w całą sprawę zamieszany jest znany w całym kraju polityk? No i najważniejsze, czy na podstawie profilu Meyera będzie można znaleźć zabójcę? 

Powieść naprawdę trzyma poziom. Należy pamiętać, że jest to debiut Katarzyny Bondy, więc tym bardziej książce należy się pochwała. Akcja toczy się wartko. Praktycznie każdy rozdział jest ważny i kluczowy dla sprawy. Historia jest kryminałem, ale ma bardzo rozbudowaną warstwę obyczajową, dzięki temu czytelnik ma ochotę nie tylko rozwiązać wątek zabójstwa, ale także (a może przede wszystkim), chce dowiedzieć się, co tak naprawdę wydarzyło się przed laty w życiu aktorki. 
 
Dzięki temu, że akcja rozgrywa się dwutorowo, czytelnik stopniowo odkrywa wszystkie tajemnice Niny. Śledzi współczesne wydarzenia, rozgrywające się w Mielniku, poczynania Meyera (również te, związane z jego życiem osobistym), a jednocześnie, czerpie informacje z dziennika Niny, dowiadując się, co działo się w jej przeszłości. Każda kolejna strona książki jest ważna. Przybliża do rozwiązania zagadki, i to nie tylko tej kryminalnej, ale tej, związanej z prawdziwym obliczem aktorki. 
 
W całej historii Niny Frank ważne są jeszcze postacie drugoplanowe, których obecność jest istotna dla sprawy. Bibliotekarka Lidia Daniluk, jej syn Borys, matka aktorki, polityk Jakub Czerny, mąż Mariusz Król. Do tego cała gama osób, związanych z mediami, a także lokalna społeczność Mielnika. Sporo barwnych osób, z których każda dołoży małą cegiełkę do ukazania prawdy o Ninie. Ciekawe w tej powieści okazuje się zakończenie, które jest podwójne i daje czytelnikowi opcję alternatywną. Druga wersja zdarzeń może do końca mi się nie podobała, jakkolwiek daje ciekawy efekt i kończy historię z przytupem.
 
Uważam że "Sprawa Niny Frank" jest to naprawdę świetną historią, jedyną uwagę miałabym do zbyt często "filozofowania" i dumania nad ludzką naturą momentami było to nużące. Co do audiobooka, słuchało mi się go bardzo dobrze i podobała mi się nienachalna interpretacja pana Marka Bukowskiego (pierwszy raz słuchałam historii w jego wykonaniu). Opowieść bardzo mnie wciągała, mimo tego, że rozdziały były dość długie, a ich odsłuchiwanie w praktyce było trochę kłopotliwe, wartkie tempo akcji rekompensowało mi wszelkie niedogodności. 

Czy po pierwszym spotkaniu z panią Katarzyną Bondą mogę użyć już tytułu Królowej Kryminału? Na razie nie. Wstrzymam się z opinią do czasu, kiedy zapoznam się z drugą i trzecią częścią trylogii ("Tylko martwi nie kłamią" oraz "Florystka") oraz serią "Cztery żywioły Saszy Załuskiej".

Sardegna

11 komentarzy:

  1. Wypadałoby w końcu zabrać się za twórczość Bondy, skoro wszyscy tak ją zachwalają. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie stąd ten mój wpis. Nie lubię sytuacji, kiedy wszyscy czytają i zachwalają, a ja nie :)

      Usuń
  2. Mnie nie pasowało w tej książkę kilka rzeczy a najbardziej postać sprawcy😕

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem Ci,że ja do końca miałam poczucie, że zawinił ktoś inny... ;)

      Usuń
  3. Właśnie jestem w trakcie słuchania. Na temat samej powieści na razie się nie wypowiem, ale interpretacja pana Bukowskiego do mnie kompletnie nie przemawia. Znam o wiele lepiej odczytujących lektorów. Utwierdzam się po raz kolejny niestety, że nie każdy dobry aktor jest dobrym lektorem, a mam już trochę tych audiobooków odsłuchanych. Pozdrawiam serdecznie :)
    Aga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam Cię w Książkach Sardegny Stokrotko. Masz rację, też miałam do czynienia z lepszymi lektorami w audiobookach, ale interpretacja pana Bukowskiego mi jakoś specjalnie nie przeszkadzała. Była tak, jak napisałam, "nienachalna". Mam nadzieję, że zagościsz u mnie na dłużej, pozdrawiam :)

      Usuń
    2. Goszczę tu już od dłuższego czasu, nie zawsze komentuję, bo nie zawsze mam czas, ale chętnie zaglądam :) Zapraszam też do mnie :) Pozdrawiam :)

      Usuń
  4. Ta książka czeka w kolejce na półce. Jakiś czas temu przeczytałam "Pochłaniacza" i teraz jestem bardzo ciekawa innych książek p. Katarzyny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Seria o Saszy Załuskiej jeszcze przede mną, ale na razie nie zapowiada się, żebym się za nią zabrała

      Usuń
  5. Czytałam 3 książki Katarzyny Bondy (wszystkie trzy z serii o Hubercie Meyerze) i to do czego mam najwięcej wątpliwości to postać profilera, który ... nie profiluje. Owszem łazi po miejscach przestępstw, sypia w domach ofiar, węszy, przesłuchuje świadków, ale gdy już pisze ten profil, a czytelnik z emocji wręcz wrze, nagle okazuje się, że narrator z jakiegoś powodu podaje nam informacje o profilu przez innych bohaterów, albo bohaterowie gadają o szczegółach profilu, ale jest to tak zrobione, że czytelnik nie ma pojęcia o co chodzi. I z tym związany jest drugi zarzut, jaki mam do książek Bondy - niektóre fragmenty historii (i to te najbardziej istotne) są po prostu przemilczane, a bohaterowie znajdują się nagle w innym miejscu, w późniejszym czasie i tylko o tym sobie pobieżnie rozmawiają.

    Druga sprawa to nielogiczności. W "Sprawie Niny Frank" nie było jeszcze tak wiele błędów logicznych, jakie pojawiają się w późniejszych książkach, ale niestety już jest ich trochę.

    Zastanawiam się, czy w ogóle jeszcze coś Bondy czytać, bo mam wrażenie, że to strata czasu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Claudette, mówiłam Ci już, że uwielbiam Twoje długie komentarze? :) Wiesz, przemyślałam fakt, czy rzuciły mi się w oczy te nieścisłości i powiem Ci, że chyba nie. Faktycznie było nieco dłużących się przemyśleń filozoficznych, ale do samej postaci Meyera nie mam zastrzeżeń. Być może przy kolejnych częściach będę bardziej czujna, bo tutaj skupiłam się na tajemnicy Niny, a Meyera poznawałam tak "przy okazji". Pozdrawiam :)

      Usuń