Pages

piątek, grudnia 08, 2017

"Ja, pustelnik" Piotr Pustelnik


 Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Liczba stron: 504
Moja ocena : 5/6

Po przeczytaniu biografii Wandy Rutkiewicz, autorstwa pani Anny Kamińskiej, czyli opasłego tomu szeroko opisującego życie najsłynniejszej polskiej wspinaczki, sięgnęłam po kolejny życiorys himalaisty, licząc, że tym razem otrzymam typowo górską opowieść, w której to wyprawy na ośmiotysięczniki i zdobywanie szczytów będą grały pierwsze skrzypce. I faktycznie, o ile historia Wandy Rutkiewicz jest bardziej prywatna, to ta, prezentowana przez pana Piotra Pustelnika skupia się już typowo na górach. I to jest wspaniałe, bo jakże mało wiedziałam do tej pory o dokonaniach tego niezwykłego człowieka, który jako trzeci Polak (po Jerzym Kukuczce i Krzysztofie Wielickim) zdobył Koronę Himalajów i Karakorum. 

Powiem szczerze, że o ile o młodym pokoleniu himalaistów wiem całkiem sporo, podobnie jak o tym "starym", które prężnie działało w latach 70 - 80tych, to o "łącznikach", czyli wspinaczach zaczynających swoją przygodę z górami wraz ze starą gwardią, ale mających też kontakt z młodszymi kolegami, wiem naprawdę niewiele. Na pewno jednym z takich himalaistów był Artur Hajzer, twórca nowego PHZ, człowiek wszechstronny, o którym pisałam przy okazji "Ataku rozpaczy". Piotr Pustelnik również należy do tej grupy, dlatego tym bardziej cieszę się, że mogłam poznać jego historię, a nie ukrywam, jest ona bardzo bogata.

Himalaista zaczynał swą przygodę ze wspinaniem na przełomie lat 80 - 90 tych, a na swój pierwszy ośmiotysięcznik (Gaszerbrum II) wszedł dość późno, bo dopiero w wieku 39 lat. Zdobycie całej Korony zajęło mu 20 lat, a w tym czasie wspinał się z całą grupą znamienitych himalaistów: Wandą Rutkiewicz, Jerzym Kukuczką, Arturem Hajzerem, Anną Czerwińską, Krzysztofem Wielickim, Ryszardem Pawłowskim, Piotrem Morawskim, Peterem Hamorem i innymi. Powyższa autobiografia, napisana przy wsparciu dziennikarza Piotra Trybalskiego, ma być zwieńczeniem jego dotychczasowych dokonań w górach i podsumowaniem wszystkich spotkań z ośmiotysięcznikami.

Pamiętacie kiedy pisałam o biografii Wandy Rutkiewicz, miałam zarzut, że jest opowieść o wszystkim, tylko nie o górach. Zupełnie inaczej sprawa wygląda w przypadku książki "Ja, pustelnik". To jest już typowo wysokogórska historia. Pokazuje początki wspinania Piotra Pustelnika, walkę himalaisty z samym sobą, problemami zdrowotnymi, z obawami, związanymi z wrodzoną chorobą serca. Opowiada o rozdarciu między chęcią wyjazdu w góry, a byciem z rodziną. To opowieść o przygotowaniach do kolejnych wypraw, życiu w obozie, aklimatyzacji, mozolnym wchodzeniu na szczyt i równie powolnym schodzeniu w dół. O walce z czasem, drodze pełnej niebezpieczeństw, lawin i szczelin. To historia o ludziach, z którymi Piotr Pustelnik przez lata swoich wypraw łączył się w zespoły, o relacjach między nimi, wspólnie spędzonym czasie w kolejnych obozach czy bazie.

To też opowieść o samotności w górach (choć gdzieś przeczytałam, że tytuł nie odzwierciedla tej kwestii, ani nie odnosi się do takiego stylu bycia Piotra Pustelnika), samotnie podejmowanych decyzjach, wielkim poczuciu odpowiedzialności za siebie i innych, często o trudnej walce, rozgrywającej się w psychice himalaisty.  

Piotr Pustelnik pisze szczerze, zarówno o tylko pozytywnych, jak i negatywnych sprawach. Nie pomija trudniejszych tematów, pisze o śmierci, lęku o życie, o zaufaniu, poleganiu na drugim człowieku, ale też o dyskryminacji i obojętności w himalajskim środowisku. 

Ta historia jest słodko - gorzka. Wieloletnie sukcesy wspinaczkowe Pustelnika przeplatają się z osobistymi porażkami. Poświęcenie górom i sprawom związanym z przygotowaniem kondycyjnym i organizacyjnym do wypraw, spowodowało oddalenie wspinacza od rodziny. Po raz pierwszy też himalaista jasno i głośno mówi o tym, że przez góry rozpadło się jego małżeństwo. Nie tyle przez brak akceptacji pasji ze strony żony, tylko o niegodzenie się jej na samotne wychowywanie dzieci i codzienne zmagania z życiem.
 
Historia ta napisana jest na dwa głosy: Piotra Pustelnika i Piotra Trybalskiego. Daje to czytelnikowi podwójny obraz sytuacji i lepsze zorientowanie się w mnogości wydarzeń. Całość czytało się bardzo dobrze, choć mnie osobiście zajęło to dość dużo czasu, głównie ze względu na ogrom informacji, które książka zawiera. A wolałam też dawkować sobie te wysokogórskie opowieści, niż pochłonąć je na raz. 

  Sardegna

2 komentarze:

  1. Jeśli książka wpadnie mi w ręce to pewnie przeczytam, ale w chwili obecnej za dużo innych czeka na swoją kolej. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Biografie ludzi gór są dość specyficzne, także nie będę Cię namawiać. Jeśli poczujesz ochotę poznać ciekawa historię himalaisty, wiesz już po co sięgnąć ;)

      Usuń