Pages

sobota, marca 03, 2018

"Szamanka od umarlaków" Martyna Raduchowska


 Wydawnictwo: Uroboros
Liczba stron: 350
Moja ocena : 5/6

Nie wiem, w czyim towarzystwie spędziliście weekend, ale ja raczyłam się obecnością Idy i Martyny Raduchowskiej. Postanowiłam wejść w świat "Szamanki od umarlaków" i choć była to niepokojąca podróż, uważam ją za naprawdę interesującą.  

Kojarzę Autorkę z zeszłorocznych Targów Książki w Krakowie, kiedy to podpisywała swoje powieści tuż przed Martą Kisiel. Cieszy mnie też fakt, że na kolejnych TK będę mogła już do Marty podejść i podzielić się wrażeniami z lektury, bo w końcu jestem w temacie i będę miała o czym mówić.

"Szamanka od umarlaków" okazała się być zupełnie inną książką, niż początkowo myślałam. To nie jest mój zarzut, po prostu, po początkowych rozdziałach i opisie okładkowym, spodziewałam się czegoś bardziej na luzie, opowieści przedstawionej trochę z przymrużeniem oka i z wielką dawką czarnego humoru. I faktycznie, początek taki właśnie jest. 

Poznajemy Idę Brzezińską, którą prześladuje Pech. Wziął on ją sobie na cel i nie chce dać spokoju. Jednak w tym szaleństwie jest jakaś metoda, bo dziewczyna z godną podziwu determinacją i sprytem, próbuje, na przekór wszystkiemu, doprowadzać swoje życie do porządku. Ten chaos dzieje się dlatego, iż Ida jest medium, urodzonym w rodzinie znakomitych czarodziejów i zgodnie z tradycją, ma przejąć rodzinny "interes". Jednak pozbawiona typowo magicznych mocy, ale przede wszystkim chęci, do kultywowania wielopokoleniowych zwyczajów, marzy o życiu studentki psychologii, z dala od swej magicznej rodziny. Wbrew wszystkim wyjeżdża więc na studia, jednak na miejscu odkrywa, że w jej przypadku normalne życie nie wchodzi w grę. Zewsząd otaczają ją martwi ludzie, którzy czegoś wyraźnie od niej chcą, a ona sobie z nimi nie radzi. Nieoczekiwanie z pomocą przybywa do niej ciotka Tekla, aby pomóc dziewczynie zapanować nad swoimi umiejętnościami. I do tego momentu jest zabawnie, ale potem przychodzi mrok... 

To, co przydarzy się Idze po zakończeniu szkolenia u ciotki, będzie śmiertelnie niebezpieczne i nie zmieni tego nawet kojąca obecność pluszowego łapacza snów o wyglądzie słodkiej, milusiej maskotki o dźwięcznym imieniu Gryzak, będącego tak naprawdę maszyną do zabijania. Ida trafia bowiem w sam środek tajnego projektu walki z demonem, którego unieszkodliwienie znacznie przerasta jej umiejętności. Nie będzie ona na to zupełnie przygotowana i nawet przy wsparciu trzech irytujących duchów i pracowników WONu (Wydziału Opętań i Nawiedzeń) nie obejdzie się bez ofiar.

Druga część historii "Szamanki..." jest poważniejsza, bardziej mroczna, a momentami nawet straszna. Choć to nie jest do końca mój klimat, i po prawdzie wolałabym chyba czytać o mniej przerażających przygodach bohaterki, to  i tak powieść wydała mi się bardzo interesująca. Ida ma charakter, mimo swoich osiemnastu lat jest konkretną babką, a nie rozmemłaną nastolatką. Na pochwałę zasługuje też jej wielka samodzielność, co rzadko zdarza się w powieściach, w których główna postać jest tak młoda.

Kontynuacją przygód Idy jest "Demon luster", który w nowym wydaniu premierę miał parę dni temu. Spodziewajcie się więc jeszcze jednego wpisu, w którym główną rolę będzie grała ta charakterna bohaterka.

  Sardegna

4 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. Ja zabrałam się właśnie za kontynuację, czyli "Demona luster"

      Usuń
    2. Masz własnego tego "Demona"? Zaklep dla mnie na kiedyś tam, bo sobie przypomniałam, że czytałam "Szamankę" i podobało mi się :)

      Usuń