Pages

czwartek, listopada 08, 2018

"Jezioro" Arnaldur Indriðason


Wydawnictwo: Biblioteka Akustyczna
audiobook: czas trwania 10 godzin 48 minut
Moja ocena : 5/6
lektor: Andrzej Ferenc

Z twórczością  Indriðasona miałam, jak do tej pory do czynienia dwa razy: przy okazji "Głosu" oraz "Grobowej ciszy". Obydwie powieści odsłuchiwałam w formie audiobooków i nie inaczej było w sytuacji powyższego "Jeziora". Przyzwyczaiłam się już chyba do tego, że komisarz Erlendur mówi do mnie głosem lektora, pana Andrzeja Ferenc, który zresztą doskonale interpretuje sytuację i podtrzymuje odpowiednio mroczny klimat czytanej historii. 

Arnaldur Indriðason jest bardzo popularnym islandzkim kryminalistą, a w swoich książkach mocno utożsamia się ze swoim krajem, co widać bardzo wyraźnie w każdej jego powieści (i nie chodzi tu tylko o miejsce akcji). Nie da się ukryć, że w swoich powieściach pokazuje tą charakterystyczną islandzką "hermetyczność", zarówno społeczną, historyczną czy choćby kulturową, co oczywiście nie jest wadą, a wręcz przeciwnie, jego znakiem rozpoznawczym i wielką zaletą. Poza tym, Autor w swoich książkach oprócz motywów zbrodni przemyca bardzo wiele innych, obyczajowych treści. Zazwyczaj są to wątki rodzinne, małżeńskie, skłaniające czytelników do rozważań na temat kwestii moralno - społecznych.

Przez tą "specyficzność", ale też przez fakt, że kryminały Indriðasona nie są typowe, zawsze mają mocno rozbudowany wątek obyczajowy i zazwyczaj toczą się leniwie w dość mrocznym środowisku, albo się je kocha, albo niekoniecznie za nimi przepada. Ja chyba należy do tej pierwszej grupy, czytelników, choć nie powiem, początki naszej znajomości były trudne. Pierwszy raz słuchając "Głosu" długo nie mogłam się przekonać do takiej formy prowadzenia opowieści, gdzie sprawa kryminalna nie toczy się wartko i krwawo, w której więcej jest obyczaju niż zbrodni. W każdym razie, teraz będąc już po przesłuchaniu trzech tytułów wiem, że w każdym z nich znalazłam coś dla siebie, a do mrocznego islandzkiego klimatu naprawdę można się przyzwyczaić.

"Jezioro" oprócz głównego wątku zabójstwa, mocno nawiązuje do powojennej historii Europy, a w szczególności do tego, jak owe czasy wycisnęły piętno na Islandii. W tej powieści będziemy mieli więc sporo retrospekcji, wspomnień i powrotów do przeszłości. Nie może być jednak inaczej, kiedy w wysychającym zbiorniku jeziora Kleifarvatn, usytuowanym na obrzeżach miasta w pobliżu dawnej bazy armii amerykańskiej, odnaleziony zostaje ludzki szkielet z przytroczonym do niego sprzętem, prawdopodobnie podsłuchowym, należącym do Rosji.

Grupa policjantów z komisarzem Erlendurem na czele, detektywami: Sigurdurem Oli oraz Elinborg, zaczynają prowadzić śledztwo na ten temat. Próbują zbadać, kim był ów człowiek, a pewne tropy nasuwają im od radu skojarzenia, że czasem, kiedy dokonano zbrodni, musiała być druga wojna światowa lub okres powojenny. Śledczy nie mają wsparcia w rządzie islandzkim, ani w ambasadzie amerykańskiej czy rosyjskiej, wszyscy bowiem nabierają wody w usta i nie chcą wracać do dawnych spraw, związanych z polityką powojenną. 

Erlendura jednak nie tak łatwo zniechęcić, rozpoczyna więc on własne śledztwo, zaczynając od sporządzenia listy zaginionych przed 60 laty mężczyzn. Próbuje powiązać ich nazwiska z odnalezionym szkieletem i jednocześnie połączyć z informacjami zdobywanymi od żyjących osób, które mogłyby coś na ten temat wiedzieć. W międzyczasie komisarz zmaga się oczywiście ze swoimi prywatnymi demonami: kłopotami z dorosłymi już dziećmi, wyrzutami sumienia względem zaniedbywania ich w dzieciństwie, oraz wspomnieniami o swoim zaginionym bracie.

Akcja kryminalno - obyczajowa tocząca się współcześnie, przeplata się wspomnieniami pewnego starego człowieka o imieniu Tomas, który po wojnie był islandzkim studentem w Lipsku, zaangażowanym w ruch socjalistyczny. Człowiek ten opowiada swoją historię, wspomina zaangażowanie polityczne, opisuje, jak wyglądało jego życie, jako zagranicznego studenta, aż do czasu, kiedy jego przyjaciołom, za najmniejsze objawy buntu przeciwko partii, zaczynają grozić poważne represje. Tomas wraca do swojej przeszłości, prezentując wszystko to, co zaważyło na całym jego dalszym życiu i prawdopodobnie miało związek ze znalezionym w Kleifarvatn szkieletem. 

Wątek kryminalny "Jeziora" nie jest jakiś mocno spektakularny. Uważny czytelnik gdzieś w połowie książki zacznie się domyślać, jaki będzie finał tej historii, kto leży na dnie zbiornika i kto jest winny jego śmierci. Jednak to nie sprawa śledztwa będzie w tej powieści najważniejsza. Zdecydowanie większe znaczenie będą miały wspomnienia Tomasa, nawiązanie do historii Europy i cała machina wydarzeń politycznych, w którą zostali wplątani niewinni ludzie, wbrew swej woli.

Gdybym miała ułożyć według kolejności od najlepszej, do najsłabszej, powieści Indriðasona, które czytałam, na pierwszym miejscu bezapelacyjnie byłaby "Grobowa cisza". "Jezioro" uplasowałoby się w środku stawki, a na końcu znalazłby się "Głos". W zanadrzu mam jeszcze "Ciemną rzekę", "Hipotermię" i "Czarne powietrze". Mam nadzieję, że i te książki wpasują się w mój gust i będę mogła o nich napisać w samych superlatywach.

Sardegna

3 komentarze:

  1. To zależy, czy bardzo lubisz Erlendura. Bo im dalej w serię, tym Erlendura mniej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie coś miałam takie podejrzenie, już w "Ciemnej rzece" coś się wydarzyło i mówisz, ze to już tak na stałe?

      Usuń
    2. Tak! Jestem niepocieszona.

      Usuń