Wydawnictwo: Bezdroża
Liczba stron: 320
Moja ocena : 6/6
Jako że w styczniu jedną z kategorii wyzwania Trójka e-pik (która swoją drogą, pięknie się reaktywowała, a coś więcej na jej temat znajdziecie TU) była książka o górach, postanowiłam połączyć przyjemne z pożytecznym i przeczytać "Everest. Górę Gór" Moniki Witkowskiej, który dotarła do mnie całkiem niedawno z Wydawnictwa Bezdroża.
Skłoniłam się ku tej pozycji głównie za sprawą faktu, iż miałam już nie raz okazję być na spotkaniu z podróżniczką (raz nawet w moim mieście), wziąć udział w prelekcji i wysłuchać niesamowitych wspomnień z wypraw nie tylko górskich, ale i żeglarskich, nigdy jednak nie miałam okazji czytać żadnej książki Jej autorstwa. Postanowiłam więc to zmienić i przeczytać, jak wyprawę na najwyższy szczyt świata wspomina Monika Witkowska, dziennikarka, podróżniczka, żeglarka, przewodniczka, aktualnie zdobywczyni całej Korony Ziemi.
"Everest. Góra Gór" to zapis ekspedycji z 2013 roku, który zakończył się dla podróżniczki sukcesem, udało jej się bowiem, jako jednej z nielicznych osób wyprawy, zdobyć szczyt i stanąć na Dachu Świata. Książka przyjmuje formę dziennika, zapisków z podróży i opisuje nie tylko życie w bazie, zdobywanie poszczególnych obozów i sam atak szczytowy, ale dość obszernie charakteryzuje całą resztę, czyli przygotowania do wyprawy, podróż do z Warszawy do Katmandu, a także wszelkie przesiadki, trasy i trekkingi, które w ostateczności prowadzą do Base Campu pod Everestem.
Książka jest zapisem wspomnień od września
2012 roku, kiedy to pada ostateczna decyzja o wyjeździe na Everest,
poprzez staranne przygotowanie kondycji i bagażu, do momentu, kiedy
podróżniczce udaje się połączyć siły z ośmioosobową, międzynarodową
ekipą i wyruszyć w stronę szczytu. Przybliży nam każdy z etapów wyprawy,
wiele dni aklimatyzacji, codzienność w Base Campie, a później kolejne
podejścia w górę. Monika Witkowska w swoim dzienniku opisuje codzienność
wspinacza, który szykuje się do zdobycia góry, zwyczaje panujące w
bazie, zdrowotne przypadłości, czy inne przeszkody, które mogą się
pojawić w trakcie takiej wyprawy.
Podróżniczka, choć posiadała już wcześniej spore doświadczenie wspinaczkowe i górskie, po raz pierwszy mierzy się z ośmiotysięcznikiem, który jak do tej pory, wydawał się jej nieosiągalnym marzeniem. Zawsze coś stawało na przeszkodzie, aby ten cel zrealizować, kiedy więc trafia się okazja, podróżniczka nie waha się ani chwili. Jako że Everest jest jej pierwszym himalajskim wyzwaniem, w jej przygotowaniach, a później relacji z podróży daje się wyczuć pewne "niedoświadczenie", obawę, ale także taką szczerość radość, jaką daje tylko spełnianie marzeń i niekomercyjne wejście "bez spiny". I bardzo przyjemnie czyta się takie wspomnienia, nie zmącone nachalną pewnością siebie, pełne skromności, świadomości swoich słabych stron, bez nadęcia i osiągania sukcesu za wszelką cenę. W ogóle pani Monika daje się poznać czytelnikom, jako osoba z mocnymi zasadami, życzliwa, towarzyska, ale też ciesząca się każdą chwilą, doceniając to, gdzie jest, ale przede wszystkim, szanująca Górę, która odpłaci się jej za to z nawiązką.
Podróżniczka, choć posiadała już wcześniej spore doświadczenie wspinaczkowe i górskie, po raz pierwszy mierzy się z ośmiotysięcznikiem, który jak do tej pory, wydawał się jej nieosiągalnym marzeniem. Zawsze coś stawało na przeszkodzie, aby ten cel zrealizować, kiedy więc trafia się okazja, podróżniczka nie waha się ani chwili. Jako że Everest jest jej pierwszym himalajskim wyzwaniem, w jej przygotowaniach, a później relacji z podróży daje się wyczuć pewne "niedoświadczenie", obawę, ale także taką szczerość radość, jaką daje tylko spełnianie marzeń i niekomercyjne wejście "bez spiny". I bardzo przyjemnie czyta się takie wspomnienia, nie zmącone nachalną pewnością siebie, pełne skromności, świadomości swoich słabych stron, bez nadęcia i osiągania sukcesu za wszelką cenę. W ogóle pani Monika daje się poznać czytelnikom, jako osoba z mocnymi zasadami, życzliwa, towarzyska, ale też ciesząca się każdą chwilą, doceniając to, gdzie jest, ale przede wszystkim, szanująca Górę, która odpłaci się jej za to z nawiązką.
Ze
zdobywaniem szczytu nie można się spieszyć, stąd też dziennik
relacjonuje kolejne dni i ważne momenty ze zmaganiem się z górą. Oprócz zapisków tego typu, w notatkach Autorki
znalazły się wzmianki o nastrojach w bazie, własnej "relacji" z górami,
stosunkiem do podróżowania, pokonywaniu słabości i barier, spotkaniach
ze światowymi "gwiazdami" himalaizmu, różnicach w zachowaniu wspinaczy z
dużym zapleczem sponsorskim i tych, którzy tego wsparcia finansowego
nie mają. Sporo miejsca poświęcone zostało także pracy szerpów i
wyprawach komercyjnych, które corocznie pod Everestem się gromadzą.
Powiem szczerze, że "Everest. Góra Gór" bardzo miło mnie zaskoczył szczegółowym podejściem do tematu. Czytałam wiele książek wysokogórskich, gdzie takie "zwyczajne" życie w bazie, prozaiczne problemy wspinacza, czy sam trekking przez lodowiec często jest opisywany bardzo skrótowo, albo wręcz pomijany. Natomiast tutaj Autorka dość skrupulatnie podchodzi do zagadnienia, dzięki czemu daje czytelnikowi możliwość podejrzenia procesu zdobywania góry "od podszewki".
W książce znajdziemy także krótkie felietony na dany temat, będące swoistą ciekawostką związaną z Everestem. A więc będziemy mieli możliwość dowiedzenia się czegoś więcej o: pierwszych zdobywcach szczytu, szerpach - znaczeniu ich imion, tragediach, jakie wydarzyły się na przestrzeni lat na górze, śmiertelności, o bóstwach chroniących górę, lodowcu, zwierzętach, flagach modlitewnych, chorobie wysokościowej, czy ... gotowaniu na Evereście.
Lektura tej książki okazała się dla mnie bardzo inspirująca. Zdobywanie ośmiotysięcznika z perspektywy Moniki Witkowskiej jest mi chyba najbliższe mentalnie, stad też tytuł na pewno zajmie jedno z ważniejszych miejsc w mojej biblioteczce, a jeśli będę miała jeszcze okazję przeczytać inną książkę Jej autorstwa, to na pewno skorzystam.
Sardegna
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz