Pages

niedziela, czerwca 21, 2020

ŚBK: "Wszyscy kochają, a ja niekoniecznie, czyli o bestsellerach, które nie przypadły nam do gustu"

Jak podoba Wam się tytuł dzisiejszego postu tematycznego? Ciekawa sprawa z tymi bestsellerami, które robią furorę na blogach, w księgarniach stacjonarnych i internetowych, cieszą się popularnością całej rzeszy czytelników, a nam niekoniecznie przypadają do gustu. Znacie takie uczucie? Mnie zdarza się to bardzo często, i choć staram się nie brnąć ślepo za czytelniczą modą oraz podchodzić do wszelkich nowości z pewną dozą dystansu, to nie są mi obce momenty rozczarowania, kiedy po lekturze rzekomego bestsellera zadaję sobie pytanie: "Ale jak? Gdzie ten fenomen? Gdzie te fanfary?"
Poniżej znajdziecie moją liste rozczarowań. Nie neguję oczywiście wyborów innych, wiadomo, z gustami się nie dyskutuje, ale książki, które kochają miliony czytelników na całym świecie, dla mnie okazały się po prostu przeciętne.

1. Listę otwiera seria, którą narażę się pewnie wielu czytelnikom. Chodzi mianowicie o cykl "Cień wiatru", "Gra anioła" oraz "Więzień nieba" Carlosa Ruiza Zafona. Być może fakt, że historia nie przypadła mi do gustu wiąże się z tym, że zaczęłam ją czytać nie po kolei, ale niestety stało się.  Na fali popularności "Cienia wiatru" dostałam w prezencie "Grę anioła" i to od niej zaczęłam swą przygodę z Zafonem. Kto czytał całość ten wie, że "Gra anioła" jest dość specyficzna i mocno związania z częścią pierwszą, bez znajomości początku historia okazała się dla mnie wielką wtopą. I choć później doczytałam "Cień wiatru" nie umiełam już zmienić swojego zdania o tej serii. 


2. Kolejnym bestsellerem, a właściwie autorem kochanym przez miliony czytelników, ale niekoniecznie trafiający w moje gusta jest Haruki Murakami. To nie jest tak, że ja zupełnie nie lubię powieści Murakamiego, bo na przykład bardzo mi się podobała "Przygoda z owcą", jednak po wysłuchaniu tak wielu zachwytów na temat twórczości pisarza oczekiwałam prawdziwych fajerwerków. Co więcej, podczas lektury ciągle szukałam tego czegoś, tego fenomenu, który miał mi się znienacka objawić. Kiedy jednak go nie znalazłam, uświadomiłam sobie, że właśnie padłam ofiarą wygórowanych oczekiwań, zbudowanych na opnii publicznej. Nie podoba mi się to uczucie...


3. Na trzecim miejscu umieściłam popularną na całym świecie kryminalną serię Borisa Akunina. I choć przeczytałam tylko dwie przypadkowe części (nie byłabym sobą, gdybym wzięła się za to po kolei), to tutaj niestety też nie poczułam żadnego fenomenu i fanką serii nie zostanę.


Oprócz powyższej trójki znalazłam jeszcze na blogu wpisy na temat książek, które również cieszą się popularnością wśród czytelników, ale mnie ei zachwyciły. Jest to seria "Czysta krew" Charlaine Harris, a właściwie "Martwy aż do zmroku", bo podołałam tylko pierwszemu tomowi, "Niewidzialny strażnik" Dolores Redondo oraz ... "Wieża milczenia" Remigiusza Mroza.


A jak jest w Waszym przypadku? Jakie bestellery wszyscy kochają, a Wy niekoniecznie?

Sardegna

5 komentarzy:

  1. Dolores Redondo nie czytałam jeszcze, czeka w kolejce, ale nie wiem czy się doczeka, bo ciągle pojawia się coś nowego. Co do pozostałych, to mam prawie identyczne odczucia, no może trochę inaczej jest z Akuninem. Nie jestem w stanie przebrnąć przez Mroza - jedyna jego książka, która mi się podobała to Lot 202. Kompletnie nie rozumiem fenomenu Zafona.
    Z innymi bestsellerami też bywa różnie. Zdarzały się takie, które zbierały masę entuzjastycznych recenzji, a ja się zastanawiałam, kto pisze takie gnioty, bo nijak nie dało się przebrnąć. Tak było np. z książkami Michała Larka. W zasadzie od oficjalnych recenzji czy zachęt wydawców wolę opinie czytelników (zawsze zaglądam na LC) i to jest dla mnie bardziej wiarygodne, zwłaszcza, kiedy opinii jest sporo.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojjj. Zafón? Naprawdę? A ja go uwielbiam... :)

    A z moich rozczarowań... Oj też się zdarzały. Był okres, że unikałam wszystkiego co określano jako bestseller a i teraz podchodzę do nich ostrożnie. Jeśli sięgam, to po czasie, czekając aż cały szum wokół danej książki czy serii zniknie. Moje rozczarowania? Na pewno "Gra o tron"... Na ten moment jakoś wszystko mi wyleciało z głowy, bo ostatnio wyjątkowo trafiam z lekturami, ale tak na szybko... Na pewno Sparks, "Niania w Nowym Jorku", czy "Miłość z kamienia" Grażyny Jagielskiej... Ach! No i King i jego osławiona "Zielona mila"... Czytana kilka ładnych lat temu nadal ma w moim prywatnym rankingu status największego gniota wszechczasów... :(

    OdpowiedzUsuń
  3. Przyznam, że Zafona nic a nic nie czytałam. Murakamiego bardzo lubię, ale wydaje mi się, że ma on lepsze i gorsze książki.
    Natomiast mnie nie podeszły słynne "Samotność w sieci" ( nawet nie doczytałam), "Dziewczyna z pociągu" (koło thrillera to nie leżało...), nie łapię fenomenu Mroza, Bondy.
    Rozminęłam się z popularną "A ja żem jej powiedziała" Nosowskiej.
    Na pewno jeszcze parę by się znalazło.

    OdpowiedzUsuń
  4. Właściwie mogła bym się podpisać pod Twoimi wyborami.Pod Zafonem i Murakamim z pewnością.Mroza przeczytałam ,ale jego książki o wojnie i science fiction to nie moja bajka.Bonda jest dla mnie w ogóle niestrawna.

    OdpowiedzUsuń
  5. Chyba nie mam jakiś konkretów, ale zdarzało się, że książka niby taka ach, och, a mnie się po prostu podobała 😉

    OdpowiedzUsuń