Pages

czwartek, stycznia 28, 2021

"Osiedle RZNiW" Remigiusz Mróz

 
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Liczba stron: 398
Moja ocena : 5/6 

"Osiedle RZNiW" Remigiusza Mroza, już w okolicach premiery wzbudzało w czytelnikach niesamowite emocje. Kolejna książka, która wyszła spod pióra Autora, zawładnęła opinią publiczną, a wpisy na jej temat, od zachwyconych, do krytycznych, pojawiają się na blogach od lipca 2020 roku.
 
Faktycznie, powieść jest dość specyficzna i złożona jakby z dwóch części, z czego pierwsza jest mocno obyczajowa, osadzona na jednym z polskich blokowisk z wielkiej płyty, a jej bohaterami są nastolatkowie związani z kulturą rodzącego się w Polsce hip - hopu. Natomiast druga część jest typowo kryminalna, trochę psychodeliczna, i jak dla mnie nieco oderwana od rzeczywistości, ale też odmiennie zapowiadającego się początku. 
 
Bohaterami "Osiedla RZNiW" jest grupa nastolatków, licealistów, z których jeden szczególnie się wyróżnia. Deso, chłopak pochodzi z ubogiej rodziny, jest wychowywany przez babcię, mieszka na dwunastym piętrze bloku na tytułowym osiedlu, słucha polskiego rapu, sam nawet próbuje tworzyć pierwsze teksty i bity, zajmuje się też sprzedażą drobnych narkotyków, które rozprowadza wśród znajomych ze szkoły i osiedla. W klasie Deso uważany jest za outsidera, ale dla dziewczyn wydaje się mieć swój urok i być niesamowicie interesującym. Skrycie kocha się w nim, między innymi Wiktoria, cicha, szara myszka, która przypadkowo znajdzie się w centrum wydarzeń i stanie się, obok Desa, główną postacią dramatu. 

Pewnej nocy, pracując nad własną muzyką, chłopak odbiera smsa z nieznanego numeru, z prośbą o pomoc. Po oddzwonieniu, nikt jednak nie odpowiada, ale w słuchawce wyraźnie w tle odcinają się dziwne dźwięki. Deso przeprowadza śledztwo, kto miałaby być rzekomym nadawcą nocnej wiadomości i tym sposobem dociera do Izy, świetnie sytuowanej dziewczyny z "dobrego domu", jednej z najpopularniejszych osób w klasie, należącej niejako do innego świata, niż on. Zaciekawiony, postanawia przyjrzeć się bliżej powodom, dlaczego Iza akurat do niego wysłała taką wiadomość. Jednak próba wyjaśnienia znaczenia smsa spełza na niczym, bowiem Iza nie pojawia się w szkole, a jej najlepsza przyjaciółka Wiktoria Żabska, zwana przez wszystkich, Żabą, odchodzi od zmysłów, że Iza nie daje znaku życia. 

Tym sposobem Deso i Żaba, nastolatkowie, pochodzący z dwóch zupełnie odmiennych środowisk, zaczynają współpracować, by dowiedzieć się, co stało się z zaginioną koleżanką. Ich relacja oparta na wspólnym celu nie należy do łatwych, bowiem Wiki szaleńczo podkochuje się w chłopaku, ale przenigdy nie przyznałaby się do swych uczuć. Deso nieświadomy wrażenia, jakie wywiera na koleżance, z całym luzem i nonszalancją, na jaką go stać, pokazuje Żabie miejsca, o których wycofana i spokojna dziewczyna nie miała pojęcia. W poszukiwaniu śladów Izy trafiają do pewnego klubu, jednak to, co tam zastaną, sprawi, że nic już nie będzie takie, jak wcześniej. Jakby kłopotów było mało, Deso stanie się w posiadaniu pewnej paczki, która narazi ich na śmiertelne niebezpieczeństwo. 

W chwilach, kiedy bohaterowie nie szukają zaginionej koleżanki, poznają się bliżej. Deso odkrywa, że Żaba nie jest wcale taka nudna i bezbarwna, jak zawsze mu się wydawało, dziewczyna natomiast przeżywa w towarzystwie chłopaka, w którym się skrycie kochała, prawdziwy rollercoaster emocji. Robi rzeczy, o których wcześniej bałaby się nawet pomyśleć, poznaje nowych ludzi, których do tej pory skrzętnie unikała i wchodzi w świat nieznanej jej dotąd muzyki. Para zbliża się do siebie i bardzo zaprzyjaźnia, a w momencie, kiedy to, co stało się z Izą wychodzi na jaw, taka bliskość i wsparcie przyjaznej osoby będą im bardzo potrzebne.

Jakie są więc moje wrażenia po lekturze? Jak najbardziej pozytywne, choć jestem świadoma pewnych słabych stron fabuły (zwłaszcza tych związanych z prowadzeniem oficjalnego śledztwa, czy szeregiem przypadków, dzięki którym bohaterowie odkrywają nowe karty w historii Izy), to jednak z przyjemnością zanurzyłam się w tej historii głównie za sprawą tego, że w "Osiedlu RZNiW" Autor zaproponował swoim czytelnikom powrót do lat 2000, a my, dzisiejsi czterdziestolatkowie dostajemy tą sentymentalną podróż w przeszłość z całym dobrodziejstwem inwentarza. Moda, muzyka, sposoby spędzania wolnego czasu, raczkujące internetowe komunikatory z początku XXI wieku, i przede wszystkim dialogi mocno utrzymane w ówczesnym slangu (niektórzy mówią, że aż za mocno, choć mnie akurat to nie raziło).   
 
W czasie, kiedy rozgrywała się historia Desa i Żaby sama byłam nastolatką, i choć nie mieszkałam na osiedlu podobnym do tego, z książki, znałam rówieśników wyglądających i zachowujących się identycznie, jak Deso i jego koledzy. Szerokie spodnie, bluza z kapturem głęboko naciągniętym na czoło, słuchawki z zapętlonym rapem, nieobecne, z różnych względów, spojrzenie, czas spędzany na ławce pod blokiem, albo kręcąc się po klatkach osiedla. Siebie natomiast odnalazłam w Żabie. Również kochałam się na zabój w chłopaku, będącym niemal sobowtórem Desa, choć należał do innej, niż moja, klasy, i niestety nigdy do mnie nie zagadał w sprawie tajemniczego, albo mniej tajemniczego smsa.
 
Z przyjemnością przypomniałam sobie kawałki odsłuchiwane przez bohaterów, choć nie wszystkie były mi jednakowo bliskie, bowiem dla mnie tamten czas do zdecydowanie Kaliber 44 i PFK. Po prostu, dzięki lekturze "Osiedla RZNiW" przeniosłam się wspomnieniami do czasów licealnych, zwłaszcza w pierwszej części powieści, kiedy intryga kryminalna nie była jeszcze rozbudowana, a rozbudzała jedynie ciekawość czytelnika, pozostając w sferze jego domysłów.

Nie wszystkie powieści Remigiusza Mroza podobają mi się równie mocno, ale powyższa należeć będzie do tych ulubionych. Na koniec dodam jeszcze, że na plus tej historii przemawia motyw umieszczenia w niej postaci znanych z innych książek Autora (spotkanie z Chyłką, nawet w tak nietypowych okolicznościach, zawsze jest na plus) oraz intrygujące zakończenie, którego nie spodziewał się nawet najbardziej wtajemniczony fan powieści Mroza.

Sardegna

1 komentarz:

  1. Akurat ta książka akurat nie należy do moich ulubionych, to zgadzam się z częścią Twoich argumentów przemawiających za tą historią. :-)

    OdpowiedzUsuń