Wydawnictwo: Mamania
Liczba stron: 302
Moja ocena : 5/6
"Wielka
księga Klary" Marcina Wichy jest moim największym wyrzutem blogowego sumienia, przeczytałam ją bowiem w 2019 roku, a dopiero teraz o niej wspominam. Ciężko mi było zabrać się za jej opisanie, a to
dlatego, że jest to książka mocno przewrotna, żartobliwa, napisana z przymrużeniem oka, więc bałam się, że nie będę umiała w odpowiedni sposób o niej napisać i wskazać, jaka jest interesująca.
Na pierwszy rzut oka jest to zabawna książka dla dzieci w stylu "Mikołajka", "Cierpień Sięciolatka" albo "Jaśków", W "Wielkiej księdze Klary" narratorem otaczającej rzeczywistości również jest dziecko, w tym przypadku ośmioletnia Klara, która komentuje to, co widzi na co dzień i co się wokół niej dzieje. Dziewczynka pisze o swojej rodzinie, młodszym bracie, mamie, tacie i dziadkach. O szkole, najpierw drugiej, później trzeciej i czwartej klasie, o przedszkolu brata, czy relacjach z kolegami. Klara przytacza zabawne perypetie rodzinne, wspomina o zabawach z bratem, wspólnych konfliktach, ale też czasie spędzonym z rodziną, wakacjach, odwiedzinach gości. Wszystkie te scenki opatrzone są komentarzem dziewczynki, co do zachowania dorosłych: rodziców, ich znajomych, sąsiadów, czy nauczycieli.
I teraz tak, niby wszystko jest w porządku, zapiski Klary powstają z właściwą dla dzieci szczerością i otwartością na świat, więc to komentowanie rzeczywistości dorosłym czytelnikom zdaje się zabawne i przewrotne. Gdyby się jednak głębiej zastanowić, książka ta wcale nie jest skierowana dla najmłodszych (to znaczy, może być przez nich czytana, ale wtedy będzie odbierana bardzo dosłownie).
"Wielka księga Klary" to książka dla dorosłych, często rodziców, ale nie tylko, którzy w zapiskach bohaterki mogą zobaczyć samych siebie w krzywym zwierciadle. Dla dorosłych, te komentarze dziecka na temat otaczającego nas świata nabierają innego znaczenia. Często bawią, ale równie często mają słodko - gorzki posmak i mogą zawstydzać. Autor zdaje sobie sprawę, że najmłodsi są świetnymi obserwatorami i doskonale wiedzą, które zachowania dorosłych nie są w porządku i trącą hipokryzją, stąd też może nam je w sposób humorystyczny wytknąć.
Czytając księgę Klary znajdziemy w niej wątki autobiograficzne, każdy z nas spotkał się bowiem z sytuacją, że sąsiedzi uświadamiali mu, jak trzeba żyć, kłócił się ze współmałżonkiem lub partnerem na temat wychowywania dzieci, tłumaczył dziecku zawiłe meandry religii, wraz z całą rodziną odrabiał za dziecko trudne zadanie z matematyki, dyskutował o systemie oceniania w szkole, robił szaleńcze zakupy w IKEI, zaszpanował na urodzinach kolegi klasowego dziecka, ścigał się z kuzynką o to, czyje dziecko lepiej się rozwija i co już umie, albo rywalizował z innymi rodzicami na szkolnych zawodach sportowych.
Nie obce są nam także sytuacje wynikające z faktu szykowania się na wakacje z całą rodziną, a później przeżycia wielogodzinnej trasy spędzonej wraz z dziećmi w samochodzie, urlopu na plaży, omijania straganów z pamiątkami, a także przepychanek przy stole śniadaniowym. Wiemy doskonale, co może stać się na szkolnej wycieczce, jak skończy się dzień, kiedy wnukiem opiekuje się dziadek, jaki finał ma dyskusja z nauczycielem, naśladowanie przez dziecko pań z przedszkola, oraz uczenie malucha pisania przez starszą siostrę.
Po prostu nic, co ludzkie nie jest nam obce i wszystko to jest zapisane w "Wielkiej księdze Klary". Będzie zabawnie, trochę przewrotnie i równie przerażająco, że tak faktycznie wygląda życie. Jeśli macie ochotę poznać twórczość Marcina Wichy w zupełnie innej odsłonie, niż "Rzeczy, których nie wyrzuciłem", zachęcam do bliższego przyjrzenia się Klarze i jej zapiskom.
Sardegnł
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz