Pages

poniedziałek, maja 09, 2022

"Taka tragedia w Tałtach" Marta Matyszczak

 
Wydawnictwo: Wydawnictwo Dolnośląskie
Liczba stron: 302
Moja ocena : 5/6
 
Muszę się Wam do czegoś przyznać, jestem wielką fanką Marty Matyszczak, jeśli chodzi o "Kryminały pod psem", czyli przygody psa Gucia, detektywa Solińskiego i jego przyjaciółki Róży Kwiatkowskiej. Uwielbiam wszystkie dziewięć tomów i naprawdę ubolewam, dlaczego nie pojawiają się następne! Natomiast znacznie mniej emocji dostarczył mi pierwszy tom nowej serii "Kryminału z pazurem", czyli "Mamy morderstwo w Mikołajkach". Nie do końca wkręciłam się w nową historię, to do tego końca  bardzo denerwowała mnie narracja kotki Burbur, która z jednej strony przypominała tę Gucia, a z drugiej mocno się od niej różniła. Pomysł na ponowne wykorzystanie zwierzaka, który komentuje poczynania swoich opiekunów w komedii kryminalnej, też wydał mi się nietrafiony, stąd też moje nastawienie to nowej serii Marty nie było tak pozytywne, jak do przygód Gucia. Obiecałam sobie jednak, że po lekturze "Morderstwa w Mikołajkach" sięgnę po kontynuację, bo zakończenie dało mi do myślenia i zaciekawiło, jak rodzina Ginterów będzie starał się rozwiązać problemy, które stawia przed nimi życie.
 
Kiedy trafiła do mnie "Taka tragedia w Tałtach" trochę się obawiałam, że nie będę pamiętała fabuły, na szczęście moje obawy okazały się bezpodstawne, bo choć perypetie głównych bohaterów mają swą kontynuację, to każdy tom to odrębny wątek kryminalny. Poza tym, w drugim tomie jest tak wiele nawiązań do poprzednich wydarzeń, że nawet po dość długiej przerwie spokojnie można się zorientować, co i jak zadziało się w życiu bohaterów. A działo się sporo!
 
UWAGA!!! Tekst może zawierać SPOJLERY!!!

Rozalia i Paweł Ginterowie to pozornie udane małżeństwo mieszkające w Mikołajkach, wychowujące Hanię i Helenę, dwie nastoletnie bliźniaczki oraz syna Huberta, który aktualnie leży w śpiączce po wypadku na łodzi, do której doszło podczas białego szkwału. Paweł jest komisarzem lokalnej policji, natomiast Rozalia jest właścicielką dobrze prosperującej przychodni weterynaryjnej. 
 
W życiu małżonków nie wszystko jednak idzie tak, jak należy. Paweł potajemnie spotyka się z młodą kochanką, a Rozalia świadoma zdrady męża, boryka się jeszcze z tajemnicą, której przenigdy nie chciałaby wyjawić mężowi. Kobieta, zupełnie przypadkowo bowiem, potrąciła śmiertelnie swoją teściową, Jadwigę Gitner, a później wraz z lokalnym opryszkiem ukryła jej zwłoki w jeziorze. Ciało Jadwigi zostaje po pewnym czasie odnalezione, stąd też w sprawie zabójstwa matki komisarza prowadzone jest odrębne śledztwo, natomiast Rozalia żyje w nieustannym stresie, że ktoś w końcu powiąże ją ze śmiercią nielubianej teściowej.
 
Małżonkowie egzystują w ciągłym napięciu. Paweł ukrywa swój romans, Rozalia udaje, że nic na ten temat nie wie, a do tego oboje, choć z innych przyczyn, martwią się śledztwem w sprawie Jadwigi. Jakby tego było mało, ktoś nagle odzywa się do Rozalii z informacją, że wie, co wydarzyło się w zeszłym roku, a do tego stan zdrowia ich syna Huberta ulega nagłej zmianie. Problemów przybywa, bohaterowie się miotają, a wszystko to obserwuje z boku charakterna kotka Burbur, która zapisuje skrupulatnie swoje spostrzeżenia w pamiętniku, czyli na drzwiach szafki kuchennej, przy okazji informując czytelników o wielu ciekawych wydarzeniach, jakich jest świadkiem.
 
A w mieście i okolicach dzieje się dużo, bo na przykład w Tałtach, na działce sąsiadującej z domem świętej pamięci teściowej Rozalii, znalezione zostają zwłoki Bogdana Poniedziałka, dewelopera, który budował w miasteczku olbrzymi kompleks wypoczynkowy.
 
Sprawą zabójstwa Poniedziałka zajmuje się Paweł i jego pomocnik podinspektor Romaniuk, zaczynając śledztwo od przesłuchania osób kontaktujących się ostatnio z denatem. Okazuje się że Poniedziałek spędził sylwestra w towarzystwie czterech przyjaciół z dawnych lat, a jednym z nich jest miejscowy celebryta, Norbert Nowak, znany w całym kraju podstarzały piosenkarz. To właśnie na terenie posiadłości Nowaka znaleziono zwłoki, stąd też staje się on pierwszym podejrzanym. Okazuje się jednak, że każdy z gości miał motyw, aby zabić nielubianego kolegę, co więcej, wersja wydarzeń wszystkich panów w pewien sposób potwierdza tylko jeden możliwy scenariusz. Wskazanie winnego wydaje się więc tylko kwestią czasu...
 
Jak się można domyślić, sprawa nie będzie jednak tak banalna, jak się na początku wydaje. Paweł pracuje nad śledztwem, jednocześnie próbując ogarnąć swe życie osobiste. Rozalia stara się nie pakować w jeszcze większe kłopoty, choć jest to naprawdę trudne, kiedy wspólna tajemnica łączy ją z lokalnym gangsterem, a pewne sprawy z przeszłości nie pozwalają się odciąć od świata przestępczego. Na szczęście Burbur jest sobą, więc jest szansa, że wszystko ułoży się tak, jak powinno.

Sporo się dzieje w tym tomie, autorka wprowadza kilka nowych elementów do układanki sprawiając, że wydarzenia stają się zasadne, i co więcej, wątki, które w części pierwszej wydawały mi się zbędne, niedokończone albo zupełnie niepotrzebne, teraz powoli zaczynają nabierać sensu. Bardzo podobała mi się "Taka tragedia w Tałtach", nawet Burbur mnie już nie denerwowała, więc albo przyzwyczaiłam się do jej bezczelnej narracji, albo kotka trochę spuściła z tonu. 
 
Czekam z niecierpliwością, co stanie się dalej, bowiem tradycyjnie Marta zostawiła czytelników w sytuacji "I co teraz?", po czym skończyła tom. Mam nadzieję, że już niedługo będziemy mieli okazję spotkać się ponownie z kotką Burbur i Guciem i dostaniemy odpowiedzi na wszystkie nurtujące pytania.
 
Sardegna

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz