Pages

piątek, sierpnia 05, 2022

"Widziałem otchłań" Simone Moro

 
Wydawnictwo: Mova
Liczba stron:  245
Moja ocena : 5/6
 
"Widziałem otchłań" Simone Moro to bardzo ciekawa propozycja czytelnicza dla miłośników literatury wysokogórskiej. W pierwszym odruchu myślałam, że są to zapiski wspinacza związane z jego wyprawami na ośmiotysięczniki, skupione głównie na próbie zimowego wejścia na Gaszerbrum I i II w 2020, kiedy to Simone Moro wpadł do głębokiej szczeliny na wysokości 5500 metrów. Na szczęście z pomocą przyszła mu wtedy jego partnerka Tamara Lunger, dlatego też wszystko kończy się dla himalaisty szczęśliwie. Tytuł sugeruje, że czytelnicy będą mogli dowiedzieć się, jak owa dramatyczna sytuacja wyglądała, więc to na taką treść nastawiałam się, sięgając po tę książkę. Jej formuła okazała się jednak zupełnie inna, niż się spodziewałam, ale szczerze powiem, sprawiła mi niemałą przyjemność, więc lekturę uznaję za wyjątkowo trafioną.
 
Simone Moro jest jednym z najbardziej znanych wspinaczy na świecie. Jako pierwszy zdobył zimą Sziszapangmę i Makalu, oprócz tego może się poszczycić wejście na Lhotse, Mont Everest, Czo Oju, Broad Peak i Nanga Parbat. 
 
W swojej książce przedstawia kilka otchłani, zaczynając od tej dosłownej, czyli lodowej szczeliny, do której wpadł na wyprawie z Tamarą Lunger, i z której udało mu się wydostać dzięki wsparciu partnerki oraz wieloletniemu doświadczeniu i przygotowaniu do wyjść wysokogórskich. Ta "przygoda" paradoksalnie pokazała mu też, że jakiekolwiek przygotowanie, nawet najlepiej zaplanowane, nie daje gwarancji sukcesu, a drobny błąd, jakieś zaniedbanie może sprawić, że pieniądze włożone w wyprawę, ale też miesiące przygotowań i przede wszystkim zdrowie i bezpieczeństwo może w parę sekund pójść w niepamięć. Po tej feralnej wyprawie cały szum medialny odwróci się przeciwko wspinaczowi, sprawiając, że coś, co miało być światowym sukcesem, okazało się jedną wielką porażką.
 
Z tą psychiczną "otchłanią" Moro również musiał sobie poradzić, dlatego też w dalszej części książki prezentuje on czytelnikom ten, jak i kilka innych momentów w swoim osobistym, jak i sportowym życiu, które sprawiły, że musiał stawić czoła takim wyzwaniom. 
 
Te problematyczne sytuacje, kryzysy, a nawet sytuacje zagrożenia życia, pokazały mu jednak, że w tak trudnych momentach nie można załamywać się, tylko paradoksalnie poczuć siłę i moc, aby te przeciwności pokonać. Jako przykład podaje między innymi historię swoich krewnych, ojca i dziadka, którzy mimo słabej sytuacji materialnej i konieczności utrzymywania licznej rodziny, nie zaniedbywali żadnych innych obowiązków, byli pełni pasji, dobrej energii i stali się najlepszymi autorytetami dla swoich dzieci. 
 
Kolejnym przykładem niezłomności w sytuacji kryzysowej dla Simona Moro są także polscy himalaiści z pokolenia Jerzego Kukuczki, którzy jako pierwsi wspinacze, do tego pochodzący z ubogiego kraju, bez warunków ani sprzętu, pokazali całemu światu, jak zdobywa się ośmiotysięczniki, uświadamiając, że aby stanąć na szczycie świata nie trzeba mieć firmowych ubrań, najnowszego sprzętu ani ogromnego wsparcia finansowego.
 
Jako kolejny przykład wychodzenia z "otchłani" Moro przytacza historię swojego przyjaciela Anatolija Bukriejewa, który został przez potępiony przez środowisko, po tragicznej wyprawie komercyjnej na Mont Everest w 1996 roku. Jednak swoimi osiągnięciami i postawą, non stop potwierdzał swoją wartość i umiejętności, a także fakt, ze słowa, które padły pod jego adresem są nieprawdziwe.
 
Autor sporo miejsca w swojej książce poświęca też pandemii koronawirusa, kiedy to świat pogrążył się w otchłani strachu i choroby. Widać, że książka powstała właśnie w tym trudnym okresie, kiedy Moro okres lockdownu spędzał w Bergamo wraz ze swoim nastoletnim synem Jonasem. Wspinacz przedstawia czytelnikom, w jaki sposób on wykorzystał ten trudny czas, i co wyniósł z tego najtrudniejszego okresu ostatnich lat. Dzięki przymusowemu zamknięciu pogłębiał więź z synem, dzielił się przeróżnymi historiami ze swojego życia sportowego, jak i rodzinnego, ale też budował formę fizyczną w sposób, na jaki nigdy nie miał czasu. Swą postawą pokazuje, że kryzys, otchłań, z której pozornie nie ma wyjścia, to nie jest koniec świata, a ból i strach mogą być pozytywnymi elementami w naszym życiu. A jeśli tylko dobrze je wykorzystamy, mogą kształtować nasz charakter i nauczyć nas czegoś o sobie.
 
W swej książce Simone Moro jawi się, jako człowiek o mocnym charakterze, bardzo poukładany, z konkretnym celem. Kojarzyłam oczywiście jego osiągnięcia wysokogórskie, ale nawet nie pomyślałam, że prywatnie może być osobą, jaką bardzo sobie cenię, prezentując postawę bardzo mi bliską. Przemyślenia Simone Moro pokazują taką postawę życiową, jaką bardzo cenię, czyli wytrwałość w dążeniu do celu, niepoddawanie się, a także robienie wszystkiego na sto procent, pokazując otoczeniu, że wszystko czego się podejmujemy powinniśmy robić, jak najlepiej potrafimy. Staram się podobnych wartości uczyć moje dzieci, że nie ma sukcesu bez ciężkiej pracy, a porażka nie zawsze musi oznaczać koniec. Dlatego też z wielką przyjemnością przeczytałam "Widziałam otchłań", do czego i Was zachęcam.

Sardegna

4 komentarze:

  1. Lubię książki tego typu, mogłaby mi się spodobać:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zachęcam, zawłaszcza jeśli lubisz klimaty książek o ośmiotysięcznikach, albo nienachalne książki motywacyjne

      Usuń
  2. to wydawnictwo wydaje naprawdę wartościowe książki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To w sumie moja pierwsza książka z tego wydawnictwa, więc nie wiedziałam... a polecisz coś?

      Usuń