Pages

niedziela, lipca 09, 2023

"Oszpicyn" Krzysztof A. Zajas


Wydawnictwo: Marginesy
Liczba stron:  560
Moja ocena : 6/6

W mojej czytelniczej pasji najbardziej lubię ten moment, kiedy przypadkowo trafiam na książkę, która jest rewelacyjna, a zupełnie się na to nie zapowiada. Tak właśnie było z "Oszpicynem" Krzysztofa A. Zajasa. Powieść trafiła do mojej biblioteczki zupełnie przypadkowo. Kiedyś czytałam wprawdzie jej polecankę, ale nie wiedziałam, że możne okazać się aż tak wyjątkowa.

Historia "Oszpicyna" wbija w fotel i sprawia, że nie można się od niej oderwać, co więcej, nie można też o niej przez dłuższy czas zapomnieć. Czy to nie takich książek podświadomie szukamy? Niełatwych, stanowiących wyzwanie, ale wartych każdej poświęconej minuty? 

Powyższa opowieść jest wielowątkowa i misternie spleciona, za co autorowi należą się ogromne brawa. Początkowo kojarzyła mi się z trochę z "Inkubem" Artura Urbanowicza, chociaż nie do końca, jeśli chodzi o treść, tylko bardziej o formę. Jest rozbudowana, ma wiele wątków współczesnych, które przeplatają się z tymi z przeszłości, a gdy się już połączą, dadzą czytelnikowi ostateczne odpowiedzi na zadane pytania. 

Nie wyobrażam sobie, jaką pracę trzeba wykonać, aby wszystkie motywy misternie spleść ze sobą i uzyskać tak fantastyczną opowieść, która do tego ma świetne zakończenie. Wielkie gratulacje dla autora za kawał dobrze wykonanej roboty!

"Oszpicyn" to mieszanka powieści obyczajowej, historycznej, trochę kryminalnej, ale przede wszystkim jest to opowieści grozy. Tytułowy Oszpicyn to miasteczko, w którym znajdował się wielki obóz zagłady, a jak mówi sam autor, tak właśnie nazywali swoje miasto oświęcimscy Żydzi. 

W mieście przebywa dociekliwy dziennikarz Wojciech Jaromin z Krakowa, który dostał właśnie pracę w lokalnej gazecie i podąża za newsem, że w okolicach Oszpicyna wykopano sporo żydowskiego złota. Analizując sprawę natyka się na pewne niepokojące informacje mające związek z dziećmi zamieszkałymi w okolicy. Dochodzą do niego słuchy, o niepokojącym zachowaniu najmłodszych, posiadających jakieś umiejętności, których nigdy wcześniej nie miały. Inne, do tej pory spokojne, stają się agresywnie, a apogeum tej sytuacji następuje w momencie, gdy bliźniaki Paweł i Piotruś niechcący zabijają swoich dziadków. Z drugiej strony, nie wiadomo, czy bracia naprawdę zrobili to przypadkowo, bowiem na monitoringu wyglądają, jakby zostali zahipnotyzowani i zrobili to pod wpływem jakiej siły. Do tego miasto zaczyna być opętane plagą szczurów. Mieszkańcy Oszpicyna są w szoku, ale nikt nie potrafi określić, skąd taka sytuacja w ogóle się wzięła i dlaczego dzieci zachowują się tak, a nie inaczej. 

Jedyną osobą, która zdaje się wiedzieć, co tam naprawdę dzieje się w mieście jest wiekowy Henryk Hirsz, widząc wyraźny związek pomiędzy wydarzeniami w mieście, a odnalezionym złotem i wyciągnięciem z ziemi na światło dzienne dawnych sekretów. Hirsz nie zdradza jednak dziennikarzowi żadnych konkretów, przekazuje tylko kilka wskazówek, pozwalając samemu podążać za prawdą, ma bowiem wyraźnie wobec niego jakieś oczekiwania.  

Dla Wojtka jest to również ciężki orzech do zgryzienia, bowiem oprócz kwestii dzieci i szczurów,  okazuje się, że jego przeszłość ma również coś wspólnego z tą całą sytuacją. Dzięki Hirszowi, bohater odkrywa, że jest potomkiem Żyda Zylbersztaina, zamieszkałego kiedyś w mieście, a jego historia ściśle łączy się z grupką sześciorga, zaginionych bez śladu dzieci. Do zniknięcia dzieciaków doszło w czasie  likwidacji Żydów z Oszpicyna, a w raz z maluchami zginął wielki żydowski skarb.

To prawdopodobnie z tamtymi wydarzeniami wiąże się aktualna sytuacja w mieście. Zmarli żądają sprawiedliwości, zmuszając mieszkańców Oszpicyna do powrotu do przeszłości i wyjaśnienia tajemnicy zaginionych dzieci. 

Powieść jest przejmująca, i nie chodzi tylko o wątek grozy, czy nadprzyrodzone wydarzenia, które mają miejsce w tej historii, ale przede wszystkim tło historyczne, czyli to, co działo się w mieście w czasie pogromu Żydów. Wszystkie retrospekcje, które w finale ujawniają prawdę, ale też poszukiwanie odpowiedzi na pytania, co do pochodzenia dziennikarza i radzenia sobie z własnym przeznaczeniem, robią wrażenie na czytelniku i mocno działają na wyobraźnię. 

"Oszpicyn" to taki rodzaj powieści, którą po zakończeniu właściwie trzeba by przeczytać ponownie, aby dostrzec wszystkie nawiązania i wskazówki, które od samego początku podsuwał nam autor. Wspaniała to historia, bardzo wymagająca, ale warta każdej poświęconej jej minuty. 

Sardegna

3 komentarze:

  1. Prawda, że to genialna książka? Też mi się bardzo podobała! Ja w ogóle jestem fanką pióra pana Krzysztofa i polecam Ci inne jego powieści. Co prawda musisz się nastawić, że tamte to typowe kryminały, ale moim zdaniem naprawdę warte uwagi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To było moje pierwsze spotkanie z autorem, ale bardzo, bardzo udane! Dzięki za polecankę, bo kupiłam "Oszpicyn" chyba z polecania Twojego i Ani, pamiętasz?

      Usuń
    2. W takim razie bardzo mi miło! ☺️

      Usuń