Wydawnictwo: Must Read
Liczba stron: 400
Moja ocena : 4/6
Niesamowicie ciekawi mnie fenomen powieści młodzieżowych, w których aktualnie zaczytują się nastolatki. Moja Córka nie jest wyjątkiem w tym zakresie i też dała się ponieść "Rodzinie Monet", książkom Colleen Hoover i innym Tik Tokowym tytułom, dlatego też postanowiłam sięgnąć po jedną z tych powieści, żeby sprawdzić na własnej skórze, o co tyle zamieszania. Na początek wybrałam z jej półki "The Inheritance Games", czyli tę, która wydaje się najbardziej przygodową, zagadkową i tajemniczą, a najmniej romansową.
Jest to właściwie pierwszy tom serii, ale można zakończyć lekturę na tej części, choć będzie się odczuwało pewien niedosyt. Osobiście nie wiem, czy będę chciała doczytywać serię do końca, bo średnio mnie ta historia porwała, ale o tym za moment. W każdym razie moja Córka zaopatrzyła się w tom drugi, zakładam więc, że i kolejne części trafią do naszego domu.
Bardzo ambitna nastolatka Avery Gramb, musi zmagać się z trudami codzienności po śmierci mamy. Stara się godzić naukę z obowiązkami, mieszka z przyrodnią siostrą i razem walczą z ubóstwem, a także z agresywnym chłopakiem Libby. Pewnego dnia do Avery zgłasza się tajemniczy młody mężczyzna, który twierdzi, że dziewczyna jest wymieniona, jako jedna ze spadkobierczyń w testamencie jego dziadka, multimilionera, Tobiasa Hawthorne’a. Nastolatka nie ma pojęcia, dlaczego miałaby być w jakikolwiek sposób spokrewniona z tym człowiekiem, ale dla pewności i trochę z ciekawości, zgadza się na podróż do Teksasu, aby pojawić się na oficjalnym odczytaniu testamentu.
W czasie otwarcia dokumentu okazuje się, że Hawthorne swojej licznej rodzinie zapisał tylko ułamek całego majątku, natomiast całą resztę, ponad 42 miliardy dolarów zostały przekazane właśnie Avery. Dziewczyna nie może wyjść z szoku. Szuka powiązań z rodziną Hawthornów, ale niczego nie jest w stanie znaleźć. Jedynym elementem łączącym wydaje się być jej ojciec, którego nigdy nie poznała, choć i ten trop wydaje się naciągany, mimo iż tuż przed śmiercią mama starała się coś jej przekazać.
Na ten moment Avery nie potrafi jednak w żaden sposób ulokować swojej roli w życiu multimiliardera i jego bliskich. Nie jest też gotowa, na to, co zawiera jeden z zapisów w testamencie, czyli fakt, że musi zamieszkać w posiadłości Hawthornów i przyjąć na siebie wszystkie zobowiązania spadkobierczyni. Nie jest to dla niej łatwe, tym bardziej, że rodzina zmarłego nie zamierza ułatwiać tej sytuacji "przybłędzie" znikąd. Nastoletni wnukowie Tobiasa: Jameson, Grayson, Xander i Nash, wyraźnie coś ukrywają przed Avery, i choć wydają się być pozytywnie nastawieni do dziedziczki, też nie mówią jej wszystkiego.
Dziewczyna postanawia rozwikłać zagadkę, którą całej rodzinie pozostawił zmarły, czyli wyjaśnić jej rolę w spadku. A ponieważ Tobias był człowiekiem lubiącym łamigłówki, kody i wszelkiego rodzaju tajemnice, Avery podejrzewa, że jej zadaniem będzie odnaleźć pozostawione wskazówki i połączyć je w całość. Dość szybko orientuje się, że klucz do zagadki znajduje się w nietypowych, drugich imionach wnuków Hawthorna, ale ponieważ nie wie nic o członkach rodziny i ich posiadłości, swe poszukiwania musi zacząć od samego początku.
Fabuła "The Inheritance Games" wydaje się naprawdę ciekawa, i wierzę, że może ona porwać młodego czytelnika, dla mnie jednak jest to opowieść zbyt przegadana, zwłaszcza jej początek i moment aklimatyzowania się Avery wśród Hawthornów. To wszystko za długo trwa, a dziewczyna ma milion rozważań i niepotrzebnych przemyśleń. Mam też zastrzeżenie do kreacji głównych bohaterów. O ile Avery się wyróżnia, to czterej bracia są tak do siebie podobni charakterologicznie, że właściwie ich postacie nakładały mi się na siebie. Rodzina zmarłego jest dość liczna i każdy ma coś do ukrycia, jednak przez ich podobieństwo do siebie, podążanie za ich tajemnicami nie było jakieś ekscytujące.
Na plus tej powieści przemawia na pewno samo rozwiązanie zagadki i zakończenie książki. Tutaj jest już bardziej dynamicznie, i moim zdaniem, jest to najmocniejsza strona tej powieści. Niemniej jednak, jak dla mnie, zbyt wiele jest tutaj powtórzeń, nic nie wnoszących rozważań i wątków pobocznych. Chociaż według mojej Córki, która zaczęła już czytać drugi tom, to części pierwszej nie ma przypadkowych wątków, wszystkie do czegoś prowadzą.
Tak, jak mówię, "The Inheritance Games" jakaś specjalnie mnie nie porwało i raczej nie będę kontynuować tej czytelniczej przygody, ale jeżeli wciąga młodych czytelników, to nic tylko się cieszyć, że sięgają oni po opowieść, która wnosi w ich życiu czytelnicze coś więcej, niż tylko romans.
Sardegna
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz