Wydawnictwo: Agora
Liczba stron: 430
Moja ocena : 4/6
Moja przygoda z perypetiami agenta Pendergasta powoli dobiega końca. "Obsydianowa komnata" to przedostatni tom, z tych wydanych w Polsce, który przeczytałam. Zostały mi jeszcze "Światła bezkresnej nocy", po które sięgnęłam już jakiś czas temu, ale oczywiście w przypadkowej kolejności, więc fabuła była mocno wyrwana z kontekstu.
UWAGA!!! Tekst może zawierać SPOJLERY!!!
"Obsydianowa komnata" jest ścisłą kontynuacją "Karmazynowego brzegu", a właściwie jego zakończenia. Kiedy Pendergast znika w odmętach lodowatych wód oceanu, po konfrontacji z tajemniczą bestią, wszyscy jego bliscy są przekonani o jego śmierci. Nawet podopieczna agenta, Constance Green oraz Proctol, jego lokaj, ochroniarz i przyjaciel w jednym, muszą pogodzić się z faktem, że Aloyssus nie żyje. W związku z tym, Constance postanawia odizolować się od świata zewnętrznego i spędzić czas w podziemiach rezydencji Riverside Drive 891. Będąc pod opieką Proctola i gospodyni, pani Trask, wydaje się, że kobiecie nic nie grozi, nikt jednak nie przewiduje, że los szykuje dla nich niezwykłą niespodziankę.
Na horyzoncie pojawia się bowiem Diogenes, mroczny brat Pendergasta, który od miesięcy był uznany za zmarłego. Jego powrót wydaje się niemal, jak powstanie z martwych, tym bardziej, że Constance jest przekonana, że doprowadziła do jego śmierci. To właśnie w akcie nienawiści za to, że Diogenes rozkochał ją w sobie i wykorzystał, jako środek do zemsty na swoim bracie Aloyssusie, strąca go ze zbocza wulkanu. Od tego czasu (historia opisana w "Księdze umarłych") wydaje się, że wątek ten jest definitywnie zamknięty, autorzy postanowili jednak do niego wrócić i to w najmniej oczekiwanym momencie.
Diogenes, wykorzystując nieobecność Pendergasta, postanawia odbudować zaufanie otępiałej emocjonalnie po stracie przyjaciela, Constance, i na nowo zyskać jej przychylność. Na pierwszy rzut okaz, wydaje się bowiem, że mężczyzna się zmienił i faktycznie to, co czuje do swej dawnej kochanki jest prawdziwe.
Postanawia przenieść kobietę do swojej prywatnej posiadłości, leżącej na jednej z wysp ulokowanych niedaleko Florydy, ale na to nie może zgodzić się Proctol, który obiecał Pendergastowi, że ponad wszystko będzie opiekował się Constance i nie da jej skrzywdzić. Ochroniarz agenta wyrusza więc w szaleńczą podróż za odwiecznym wrogiem Aloyssusa, nie wiedząc, że właśnie zaczyna najbardziej niebezpieczną przygodę w swoim życiu.
Na szczęście dla Proctola i Constance, Pendergast żyje, znajduje się tylko w mocno niewygodnej sytuacji . Agent musi zatem najpierw sam siebie wyratować z opresji, a później ocalić swą podopieczną. Co jednak w sytuacji, kiedy ona nie będzie chciała ratunku?
"Obsydianowa komnata" to przełomowy tom w serii o agencie Pendergaście i to z wielu powodów. Po pierwsze, w tej części główną rolę gra Constance i Proctol, Aloyssus odchodzi w tej historii na dalszy plan. Po drugie, zakończenie tego tom przynosi wiele zmian w historii bohaterów, i to zmian nieodwracalnych. Po trzecie, i moim zdaniem najważniejsze, to fakt, iż "Obsydianowa komnata" po raz pierwszy w serii została wydana przez Agorę, a nie grupę wydawniczą G+J, do tego w nowym tłumaczeniu i formacie, i niestety, moim zdaniem nie jest to zmiana na lepsze.
Zauważyłam tę zmianę przy okazji czytania "Świateł bezkresnej nocy". Już wtedy historia Pendergasta wydała mi się "obca" i jakaś inna, jakbym czytała o zupełnie nieznanym mi bohaterze, a przecież znam książki Prestona i Childa bardzo dobrze. Początkowo myślałam, że wynika to z faktu, iż sięgnęłam po "Światła..." w przypadkowej kolejności. Sądziłam, że po prostu mam jakieś braki fabularne i prze to nie do końca czuję jej treść. Podobnie miałam przy okazji lektury nowej serii z Norą Kelly, czyli "Starych kościach", to kładłam jednak na karb nowej historii, odmiennej od perypetii Pendergasta. Teraz jednak widzę, że wynika to po prostu z innego tłumaczenia.
Nowa wersja zabiera po prostu bohaterowi nutkę tajemniczości i ekscentryczności, a całej historii zagadkowość, robiąc z niej kryminał, jakich wiele. Postać Pendergasta w tej części jest nijaka, nawet fabuła, która przecież związana jest z powrotem Diogenesa, czyli osoby mocno kontrowersyjnej, ale zarazem szalenie interesującej, nie porywa czytelnika. Bardzo żałuję, że tak się stało, bo niestety nie jest to ta sama historia, co wcześniej, z drugiej jednak strony, cieszę się, że wydawnictwo Agora postanowiło kontynuować przerwaną serię i dać fanom Prestona i Childa możliwość powrotu do świata ulubionych bohaterów.
"Obsydianowa komnata", w porównaniu z poprzednimi 15 tomami serii, jest niestety najsłabsza i nie zapowiada się, aby kolejna część przyniosła jakąś zmianę na lepsze w tym temacie.
Sardegna
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz