Pages

środa, maja 09, 2018

"Dzieci z wyspy Saltkråkan" Astrid Lindgren


Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Liczba stron: 344
Moja ocena : 5/6

Cały czas staram się nadrabiać zaległości w czytaniu książek, których nie miałam okazji poznać w dzieciństwie. Najlepszą okazją do tego jest wieczorne czytanie moim dzieciom, w czasie którego sama poznaję nowe, świetne tytuły, do tej pory w ogóle mi nie znane, albo kojarzone tylko ze słyszenia. Astrid Lindgren jest jedną z tych Autorek, której twórczość odkrywam systematycznie. To dzięki wieczornym lekturom moich dzieci po raz pierwszy przeczytałam "Dzieci z Bullerbyn", "Emila ze Smalandii", "Lottę z ulicy Awanturników", "Detektywa Blomkvista", "Pippi Pończoszankę", czy "Braci Lwie Serce". Po tych kilku lekturach mogę potwierdzić, że odkrywam powoli twórczość szwedzkiej pisarki i z każdą kolejną książką przekonuję się do niej coraz bardziej. 

O "Dzieciach z wyspy Saltkråkan" nigdy wcześniej nie słyszałam, nawet wtedy, kiedy książka była wydana pod poprzednim tytułem "My z wyspy Saltkråkan". Nasza Księgarnia wznowiła ją w nowej szacie graficznej, prezentując na nowo szerokiemu gronu czytelników. I dobrze, bo jest to bardzo ciepła, przyjazna historia, trochę w stylu "Dzieci z Bullerbyn", przeznaczona dla nieco starszych odbiorców, klimatem i stylem bardzo przypomina jednak najsłynniejszą opowieść o dzieciakach z Zagrody Północnej, Południowej i Środkowej.

Rodzina Melkersonów składająca się z taty Melkera, sympatycznego, ale jakże roztargnionego pisarza i jego czwórki dzieci: najstarszej córki Malin, oraz trzech niesfornych synów: Johana, Niklasa i Pellego, postanawia spędzić wakacje na wyspie Saltkråkan. Jako że wyjazd zaplanował tata, żadnego z dzieci nie zdziwi fakt, że zagroda stolarza, w której rodzinka miała spędzić urlop niezbyt nadaje się do zamieszkania. Dla Melkersonów to jednak nie problem. Kto by się bowiem przejmował tak przyziemnymi sprawami, jak niedziałający piec, czy dziura w dachu, kiedy wokół ma się tak przyjaznych sąsiadów, tak pięknie otoczenie i tyle ciekawych rzeczy do zrobienia. 

Dla dzieciaków takie niedogodności nie mają większego znaczenia, kiedy codziennie wzywa ich nowa przygoda. Chłopaki zaprzyjaźniają się z miejscowymi dzieciakami, kąpią w morzu, pływają łódkami, wspinają na drzewa. Malin, choć ma znacznie więcej obowiązków na głowie, zajmuje się bowiem rodzeństwem, zastępując im matkę, również mile spędza czas, raz na jakiś czas notując swoje wrażenia z pobytu na wyspie, w swoim sekretnym dzienniku.

Wyspa Saltkråkan to bardzo urokliwe miejsce, pełne sympatycznych ludzi i dobrych emocji. Dzieci zaprzyjaźniają się z jej rdzennymi mieszkańcami, z których prym wiedzie mała, ale jakże charyzmatyczna dziewczynka Tjorven i jej wspaniały pies. Każdy kolejny dzień staje się okazją do przeżycia nowych, niesamowitych przygód, sama wyspa natomiast, okazuje się świetnym miejscem nie tylko do spędzenia wakacji z rodziną, ale też do zamieszkania na niej na stałe.

Powyższa książka jest bardzo przyjemną lekturą, której fragmenty, zwłaszcza te z dziennika Malin, napisane są pięknym, poetyckim językiem. Jest to historia zabawna, ciepła, utrzymana w charakterystycznym stylu Astrid Lindgren, gdzie mali bohaterowie przezywają świetne dzieciństwo, wspaniale spędzają czas na świeżym powietrzu, fantastycznie się ze sobą bawią, mają głowy pełne pomysłów, czasami absurdalnie niebezpiecznych, ale zawsze kończących się szczęśliwie. Ich rodzice natomiast, z rozrzewnieniem obserwują poczynania najmłodszych, zupełnie nie martwiąc się tym, czym ja martwiłabym się, będąc na ich miejscu.

W każdym razie "Dzieci z wyspy Saltkråkan" to bardzo fajna książka, nie tylko dla dzieci, ale również da dorosłych. Jest, podobnie, jak inne książki Astrid Lindgren, wspaniałym powrotem do beztroskich lat dziecięcych. Jeśli jeszcze nie znacie tej historii, polecam ją serdecznie Waszej uwadze.


Sardegna

2 komentarze:

  1. Muszę Córce najpierw pokazać Dzieci z Bullerbyn:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Obowiązkowo! To świetna lektura, często zapoczątkowuje pasję do czytania

    OdpowiedzUsuń