Pages

niedziela, lutego 09, 2020

"Trup w sanatorium" Marta Matyszczak


Wydawnictwo: Dolnośląskie
Liczba stron: 320
Moja ocena : 6/6


"Trup w sanatorium" to moja kolejna zaległość wakacyjna. Zostało mi ich jeszcze kilka do opisania, i nawet dwutygodniowe ferie nie pomogły w ogarnięciu wszystkich książek ze stosu przeczytanych. W każdym razie, powyższa historia okazała się idealna lekturą urlopową i wspaniałym, kolejnym już tomem w serii "Kryminał pod psem", autorstwa Marty Matyszczak. 

Historia ta jest szóstą częścią przygód psa Gucia, czyli uroczego, mądrego, o wspaniałym zmyśle detektywistycznym, czworonoga oraz jego przyjaciół: detektywa Szymona Solańskiego i dziennikarki Róży Kwiatkowskiej. I kolejny już raz, perypetie tej nietypowej ekipy tropiącej, skradły moje serce. Trudno się jednak dziwić, gdy za każdym razem Marta Matyszczak podnosi poprzeczkę. Jestem szczerze zachwycona sposobem, jakim Autorka kreuje fabułę, rozwija losy bohaterów, wymyśla zagadkę kryminalną i wplata w to wszystko narrację Gucia. Każdy kolejny tom okazuje się być lepszy od poprzedniego, i choć dla mnie nadal numerem jeden są historie rozgrywające się na Śląsku, bo taka już ze mnie lokalna patriotka ("Tajemnicza śmierć Marianny Biel", "Morderstwo w Hotelu Kattowitz"), to po lekturze tego tomu, "Trup w sanatorium" dołącza do czołówki.

Akcja powieści przenosi nas nad polskie morze, do Świnoujścia, bowiem to tam bohaterowie wybierają się na upragniony urlop we dwoje. Po wyjaśnieniu zagadkowej śmierci celebrytki, do której doszło w katowickim hotelu (historia opisana w "Morderstwie w Hotelu Kattowitz"), Róża i Szymon dają sobie jeszcze jedną szansę, aby więc odświeżyć swój związek i poprowadzić go na nowe tory, wybierają się ba wymarzone wakacje. Jednak urlop marzeń Szymona wyraźnie różni się od wizji odpoczynku Róży, stąd też na tej płaszczyźnie od razu dochodzi pomiędzy bohaterami do spięć.  Do tego, po przyjeździe na miejsce, okazuje się, że centrum spa, w którym mieli się zatrzymać, tak naprawdę to sanatorium uzdrowiskowe "Krecik", przypominające zatęchły relikt z poprzedniej epoki. 

Sanatorium zarządzane przez właścicieli, którzy zachowują się, jakby czas stanął w miejscu, zarówno pod względem wystroju, jak i zarządzania, głęboko utknęli w okresie gierkowskim. Jednak Róży i Szymonowi nie dane będzie jednak zbyt długo zastanawiać się nad tym wehikułem czasu, gdyż praktycznie od razu zostają nieformalnie włączeni w nowe śledztwo. W solance "Krecika" zostają bowiem znalezione zwłoki leciwej kuracjuszki, pani Elżbiety Wnuk. Starsza pani nikomu nie wadziła, dlaczego więc ktoś postanowił ją zabić? Szymon, Róża i Gucio, chcąc nie chcąc, muszą zająć się robotą, choć nie ukrywajmy, śledztwem zajmuje się głównie psi detektyw, a pozostała dwójka tylko mu w tym zadaniu przeszkadza.  

Sprawa wydaje się mieć drugie dno, detektywi dochodzą bowiem do pewnych informacji, sugerujących, iż wydarzenia, które doprowadziły do śmierci kuracjuszki, mogą mieć swój początek przed czterdziestu laty, kiedy to Świnoujście było stolicą studenckich festiwali, z kwitnącą kulturą i sztuką, tętniło życiem. Wtedy to rozegrała się pewna historia, z ważną rolę pani Alicji, która to pamiętnego lata 1977 roku, kiedy wszyscy w mieście szykowali się do Festiwalu Artystycznego Młodzieży Akademickiej FAMA 77', pracowała nad morzem, jako opiekunka grup turnusowych. 

Pani Alicja, obok Gucia, jest drugą narratorką tej opowieści, co daje czytelnikowi ciekawa perspektywę i wgląd do wydarzeń sprzed ponad czterdziestu laty, kiedy to miasto w okresie wakacyjnym żyło imprezami plenerowymi, happeningami, warsztatami i występami na szerokiej płaszczyźnie artystycznej. Śmierć staruszki faktycznie wiążę się z dawnymi, niezażegnanymi sprawami, a śledztwo w tej sprawie przeniesie nas do czasów, kiedy Świnoujście tętniło specyficzną, festiwalową  atmosferą. 

Bardzo podoba mi się kierunek, jaki wyznacza swoim bohaterom Autorka. Kiedyś na spotkaniu autorskim zapytałam Martę, dlaczego nie ulokowała akcji wszystkich części na Śląsku, w końcu, gdzie Szymonowi, Róży i Guciowi będzie tak dobrze, jak u nas! Jednak po "Trupie z sanatorium" będę skłonna zgodzić się z Autorką, iż trzeba bohaterów wysłać również w inne rejony Polski i dać im się wykazać. Kryminalna przygoda w Świnoujściu odkryła przede mą nieco inne oblicze kurortu, i z chęcią wybrałabym się do tego nadmorskiego miasta, i zwiedzić go śladami Gucia i jego przyjaciół. 

Na dniach pojawi się kolejny, siódmy tom serii "Kryminał pod psem", a ja nie mogę się już doczekać lektury "Wypocznij i zgiń", którego akcja toczy się w Szczawnicy. Ta lokalizacja jest mi zdecydowanie bliższa niż nadmorskie rejony, mam więc nadzieję, że znajdę w tej historii znajome miejsca i będę się bawić równie dobrze, jak przy lekturze poprzednich tomów.

Sardegna

3 komentarze:

  1. O serii nie słyszałam, ale faktycznie wydaje się interesująca. Najbardziej ciekawe jest to, że każda część dzieje się w innym miejscu - nie tak jak zwykle w kryminałach bywa: wielkie miasto. Tu wspomniałaś coś o Katowicach, teraz Świnoujście, następna część - Szczawnica (nie mam bladego pojęcia, co to za mieścina i gdzie się znajduje).

    Myślę, że z chęcią sięgnę. Ale chyba zacznę od części pierwszej. :)

    www.pomistrzowsku.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serię Marty Matyszczak bardzo Ci polecam! Każda część to osobna intryga kryminalna, natomiast część obyczajowa jest wspólna. Szczawnica to miasteczko u podnóży Pienin, byłam tam nieraz, stąd też kojarzę te okolice, ale najbardziej lubię te części rozgrywające się na Śląsku. Mam nadzieję, że górskie przygody Gucia dadzą radę!

      Usuń
  2. Cudności. Dzień dobry. Zapraszam do obserwowania mojego bloga https://pracowniasielskachata.blogspot.com/. Dorota

    OdpowiedzUsuń