Pages

poniedziałek, marca 31, 2014

"Zuźka D. Zołzik Pierwszakiem" czyli o całej kolekcji książeczek z Zuźką w roli głównej

Kto czyta Książki Sardegny, ten mniej więcej się orientuje, że o Zuźce D. Zołzik było mówione już kilka razy. Zachwycałam się tymi książkami wraz z moja Pięciolatką. Historyjki o tej wesołej dziewczynce są genialnie zabawne, trochę przekorne i zadziorne, jak zresztą sama bohaterka.


Na życzenie mojej Malej Czytelniczki, kompletujemy całość serii. Z wcześniejszych wydań, tych gdzie Zuźka uczęszcza do przedszkola, mamy już wszystkie książeczki. Każda z nich zawiera po 3 historyjki. Wydawnictwo Nasza Księgarnia proponuje też mini - książeczki, zawierające tylko jedna opowieść, nas one jednak nie do końca zadowalają, ponieważ mają poważną wadę - są za krótkie! Ledwo człowiek się wkręci w historię, a tu już koniec. Zainteresowanych odsyłam na stronę Wydawnictwa NK oraz do moich poprzednich wpisów:

"Zużka D. Zołzik idzie do zerówki"
"Zuźka D. Zołzik dobrze się bawi" 
"Zuźka D. Zołzik imprezuje"
"Zuźka  D. Zołzik świruje"
"Zuźka D. Zołzik żegna zerówkę"  
"Łamigłówki Zuźki D. Zołzik"
 
Do kompletu brakowało nam tylko  "Zuźka D. Zołzik jest wyjątkowa". Książeczka z tradycyjnymi trzema przedszkolnymi opowieściami, w których nasza bohaterka szykuje się na urodziny nie do końca lubianego kolegi, Józka, szpieguje panią wychowawczynię w supermarkecie oraz bawi się w Wesołych Miasteczku. Wszystko jak zwykle opisane w sposób przezabawny, przeplatany wyjątkowymi powiedzonkami Zuźki i jej głębokimi przemyśleniami.

Natomiast z serii historyjek nowszych, w których to Zuźka opuściła przedszkole i stała się Pierwszakiem, mamy jedną mini - opowieść "Zuźka D. Zołzik Pierwszakiem. Głupi królik" oraz trzy najnowsze: dwie Wielkie Księgi Przygód ZZ - "Zuźka D. Zołzik Pierwszakiem. Z deszczu pod rynnę" oraz "Zuźka D. Zołzik Pierwszakiem. Istna idylla" oraz mniejsza książeczkę "Zuźka D. Zołzik Pierwszakiem. Wdzięczne zadanie". 


Nie ma takiej części Zuźki, która by się nam nie podobała. Wszystkie mają swój nieodparty urok, jedne są bardziej zabawne, inne trochę bardziej poważne, wszystkie jednak doskonale oddają charakterek głównej bohaterki, a ma ona swój nieodparty urok, bez dwóch zdań, Wielkie Księgi zasługują na dodatkową pochwałę: po pierwsze wydanie: rewelacyjna, twarda okładka, duży format, nieco większy niż wymiar "tradycyjny", po drugie: objętość. Pierwsza z Ksiąg zawiera sześć historyjek, druga - cztery.

"Z deszczu pod rynnę" opisuje początek szkolnej przygody Zuźki:
"Pierwsze koty za płoty"  - pierwszy, niełatwy dzień w szkole, poznanie nowych kolegów
"Królowa ciastek" - dyżur w stołówce
"Szczerbata" - mleczak, który wypadł w najmniej oczekiwanym momencie
"Szachrajka" - konsekwencje ściągania na kartkówce
"Narodziny gwiazdy - występ w przerwie meczu
"Katastrofa morska" - przygotowania do szkolnego przedstawienia 

"Istna idylla" to kontynuacja szkolnych wydarzeń:
"Bu ... bój się" - przygotowania do święta Halloween
"Pada śnieg, pies się wściekł" - obchody Świąt Bożego narodzenia w Zuźkowej klasie
"Aloha - ha - ha!" - relacja z wakacji na Hawajach
"Głupi królik" - świąteczna opowieść wielkanocna, którą mieliśmy przyjemność czytać w osobnym wydaniu.

Ot, rzeczywistość szkolna, która każdemu uczniowi jest znana, przedstawiona z wielkim poczuciem humoru i charakterystyczną dla Zuźki ironią. Faktem jest, że dla mojej Pięciolatki nie wszystkie szkolne scenki sytuacyjne były zrozumiałe i zabawne, tak jak byłyby dla starszego czytelnika, nie zmienia to jednak faktu, że co wieczór słyszałam hasło: "Mamo dzisiaj czytasz Zuźkę!". 

 Mini książeczka "Wdzięczne zadanie" - opisuje przygotowania i obchody Święta Dziękczynienia w klasie Zuźki. Przyznaję, że ta część, jako jedyna z wszystkich do tej pory przeczytanych, zainteresowała moją Pięciolatkę najmniej. Ale zdaję sobie sprawę dlaczego. Nie do końca rozumiała ona istotę Święta Dziękczynienia i sposób jego obchodów. Powiedziałabym, że ta część jest najbardziej "amerykańska" i niepasująca do naszych polskich realiów.

W ogóle na wyróżnienie zasługuje przetłumaczenie książeczek, którym zajęła się pani Magdalena Koziej. Trudno takią właśnie amerykańską rzeczywistość przenieść na nasz polski grunt, i zrobić to w sposób tak zabawny i chwytliwy dla dziecięcego czytelnika. Nasza Księgarnia wykonała kawał świetnej roboty, zajmując się wydaniem Zuźki. Pisałam już o tym kilkakrotnie, dla mnie Zuźka to hicior!

Sardegna

niedziela, marca 30, 2014

# 3 Nowości w mojej biblioteczce - marzec

Trudny był dla mnie marzec. Przejawił się bardzo ograniczoną działalnością blogową i zerowym zaangażowaniem w projekty ŚBK. Ale czasami w życiu są rzeczy ważne i ważniejsze. Blog jest dla mnie bardzo ważnym miejscem, moim wypieszczonym kawałkiem wirtualnego świata, jednak moje realne życie, moje dzieci, rodzina, praca, są najważniejsze. Parę miesięcy temu nie wyobrażałam sobie dnia bez bloga. W czasie ostatniego miesiąca, uświadomiłam sobie, że mogłabym jednym kliknięciem, bez żalu pożegnać się z blogową rzeczywistością, jeżeli miałoby to ułożyć moje sprawy osobiste i rodzinne.

Potrzebuje jeszcze trochę czasu. Wpisy pojawiają się rzadziej, są typowo książkowe, bo mam trochę zaległości, ale z drugiej strony, mniej korzystania z Internetu obfituje moim większym czytelniczym zaangażowaniem. Mam nadzieję powrócić do blogosfery, jednak póki co, moje myśli krążą jeszcze gdzie indziej.
Dzisiejszy wpis, stosikowy - 13 nowości w marcu.


"Jej wszystkie życia" Kate Atkinson- od Czarnej Owcy
"Czas tęsknoty" Adrian Grzegorzewski - od Znaku
"Gra" Krystyna Kuhn - wyprzedaż w Matrasie
"Zew Mężobójcy" James Jones - z biblioteki za 1zl
"Sto imion" Cecelia Ahern - od Akurat


Niespodziewana przesyłka od Skrzata:
"Czarownica i ryba", "Czarownica i kot" Maja Strzebońska
"Skrzat gotuje bez laktozy"
Seria 4 książeczek "Wszystko dobrze"
 

"Wiatr" Marcin Ciszewski - od Znaku
"Harjunpaa i dręczyciel kobiet" Matti Yrjana Joensuu - od Korjo

Za wszystkie książki bardzo dziękuję.
Sardegna

wtorek, marca 25, 2014

"Smaczne życie Charlotte Lavigne" Nathalie Roy


Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Liczba stron: 425
Moja ocena : 5/6

Ależ to smakowita lektura! Chociaż nie powiem, wątek kulinarny, mimo że bardzo rozbudowany, miał dla mnie nieco mniejsze znaczenie niż ten, zaprezentowany w innej powieści Wydawnictwa Literackiego -"Sekrety uczuć". Żeby się wytłumaczyć, zaznaczam od razu, że wiem, skąd się to moje wrażenie wzięło. Prezentowane dania w "Smacznym życiu..." są bardzo oryginalne. W każdym razie dla mnie. Tradycyjne potrawy kuchni kanadyjskiej i francuskiej, o obcobrzmiących nazwach i nieznanych mi aromatach. wyjątkowe, drażniące zmysły, pobudzające wyobraźnię, jednak mimo wszystko obce. Potrawy z wyżej przytoczonych "Sekretów uczuć" pachniały znajomo, przez to stały mi się bliższe i bardziej swojskie.

Oczywiście nie znaczy to, że "Smaczne życie..." nie jest wyjątkowe i smakowite. Bo zdecydowanie jest! Wyjątkowość powieści objawia się nie tylko zaprezentowanymi potrawami i smakami, ale przede wszystkim osobowością głównej bohaterki, Charlotte Lavigne. 

Tej trzydziestoletniej singielce nie można odebrać oryginalności. Jest ona prawie tak interesująca, jak potrawy, które z pasją przygotowuje. Charlotte poszukuje bratniej duszy. Może robi to nieco nachalnie, bowiem w każdym chłopaku, z którym przyjdzie jej się spotykać, widzi potencjalną Miłość i materiał na męża. Jednakże wszystkie jej poczynania są tak szczere i niepozbawione poczucia humoru, że nie da się nie odczuwać do niej sympatii. 
Życie uczuciowe dostarcza Charlotte wielu emocji, nie tylko pozytywnych, ale też negatywnych, bo wszystkie jej związki nie są wolne od rozczarowań i niespodziewanych zwrotów akcji. 

Najbardziej poważna relacja uczuciowa łączy Charlotte z Maxou, przystojnym, francuskim dyplomatą. Dziewczyna zakochana na zabój, snuje plany na przyszłość, Max ma jednak wobec niej inne zamierzenia. Wzajemne niedomówienia, inne priorytety i styl życia, które na początku wydają się nie mieć znaczenia, psują ich relację. Charlotte rzuca się w wir poszukiwań nowego chłopaka, przy okazji oddając się swojej największej pasji - gotowaniu.

Codzienność Charlotte umila szalona ekipa współpracowników, którzy razem zajmują się produkcją rozrywkowego programu telewizyjnego. Na planie programu dzieją się momentami przedziwne rzeczy, w które jednak nasza bohaterka świetnie się wpasowuje. 
Po godzinach, Charlotte wspiera przyjaciel Ugo, szalona rodzicielka, przeżywająca drugą młodość i przyjaciółka Aisha.
Tytuł książki, jak najbardziej oddaje jej charakter. Życie Charlotte na pewno nie jest pozbawione smaku!

Moje wrażenia po lekturze są jak najbardziej pozytywne. Mam tylko skojarzenia dotyczące treści - wielkie podobieństwo Charlotte do Briget Jones, z tą różnicą, że bohaterka Helen Fielding nie bardzo radzi sobie w kuchni. Podobieństwo bohaterek nawet nie za bardzo mi przeszkadzało, bowiem w ogolnym podsumowaniu jest to świetna, smakowita, kobieca lektura. 
Cieszę się na części kolejne przygód Charlotte Lavigne, bo mam zamiar śledzić jej poczynania Charlotty do samego końca. 

Sardegna

niedziela, marca 23, 2014

"Jej wszystkie życia" Kate Atkinson


Wydawnictwo: Czarna Owca
Liczba stron: 565
Moja ocena : 6/6

Ktoś kiedyś pisał ostatnio na blogu o "książkowym kacu". W sumie znam to uczucie, gdy po zakończonej lekturze, długo myślę jeszcze o treści i dokładnie analizuję "momenty", jednakże jakoś ostatnimi czasy, przeczytane książki takiego kaca mi nie dostarczały. Sięgałam raczej po coś lekkiego i przyjemnego, co nie wymagało ode mnie specjalnego zaangażowania. 
"Jej wszystkie życia" przekonały mnie wieloma pozytywnymi opiniami. Podobno autorka, znana i nagradzana za granicą, jest dość rozpoznawalna. Nie dla mnie niestety, a może właśnie stety, bowiem zaczęłam lekturę z czystym kontem, nie orientując się za bardzo, o czym właściwie książka mówi.
Jedyna informacja o treści, jaka do mnie dotarła, był motyw ponownego przeżywania swojego życia, przez główną bohaterkę. Motyw interesujący, więc nawet gabaryty książki mnie nie zniechęcały, wprost przeciwnie.
 
Ursula Todd rodzi się 11 lutego 1910 roku. Jej życie trwa zaledwie parę chwil, bowiem dusi się, okręcona pępowiną. Ciemność nie ogarnia jej jednak na długo, bowiem 11 lutego 1910 roku Ursula rodzi się ponownie, tym razem jednak jej życie ratuje przybywający na czas położnik. Dziewczynka szczęśliwie dorasta, nie nacieszy się istnieniem zbyt długo, zginie w nieszczęśliwym wypadku, nie mając nawet sześciu lat. Śmierć dziewczynki nie będzie ostateczna, bowiem pętla czasowa znowu da o sobie znać i 11 lutego 1910 roku, Ursula urodzi się na nowo.
Sytuacja narodzin i śmierci powtórzy się kilkakrotnie. Najpierw malutka dziewczynka będzie próbowała przeżyć po swojemu kolejne życie, a z czasem, dzięki nieokreślonemu przeczuciu, nauczy się unikać niebezpiecznych momentów, które doprowadziły do jej poprzedniej śmierci. 
Nastoletnia Ursula też będzie musiała się zmierzyć z wydarzeniami, które wpłyną na jej przyszłość. Okaże się, że pozornie proste sytuacje: wybór szkoły, studiów, jej pierwsza miłość, przyjaźń czy relacje z kolegami, będą decydowały o jej dalszym losie. Kolejna wersja życia, kolejna tragiczna śmierć, kolejny powrót. Ursula będzie musiała zmierzyć się z życiem na nowo, bogatsza o doświadczenia z poprzedniej egzystencji.

Każde następne życie Ursuli nie będzie wolne od tragicznych momentów. Tym bardziej, że zbliża się II Wojna Światowa i dziewczynie przyjdzie trwać w owej wojennej rzeczywistości. Podjęte przez nią decyzje zaważą nie tylko na losie jej i jej rodziny, ale też całej, pogrążonej w wojnie Europy.

Powieść genialnie ukazuje trudną rzeczywistość wojny w bombardowanym Londynie. Dramat, jaką przeżywają zwyczajni ludzie, wplątani w tą nierówną walkę o życie. Niektórych sytuacji nie da się Ursuli uniknąć, mimo pełnej świadomości i przeświadczenia, że nie są one dobre. W wielu wypadkach będzie musiała ona wybrać mniejsze zło, żeby uniknąć większej tragedii. Wszystko to zostawi w jej psychice trwały ślad i informację "na przyszłość".

"Jej wszystkie życia" dały mi psychicznego kopa. Z jednej strony wzbudziły nieokreśloną tęsknotę za takim ponownym przeżywaniem swojego życia, wiążącego się z możliwością poprawy niektórych sytuacji. Nie mówię tutaj o jakiś ważnych chwilach w moim życiu, bo z nich nie zmieniłabym ani odrobiny. Mam na myśli raczej niektóre niedociągnięcia, niedopilnowania, z możliwością powrotu tylko do "tej chwili", poprawienia jej i życia dalej, już w tej lepszej wersji. Z drugiej jednak strony, takie ponowne przeżywanie musi być strasznie męczące i obciążające psychikę, lepiej więc mieć tylko jedną szansę i starać się przeżyć swój żywot najlepiej, jak się potrafi. 

Jeżeli lubicie książki, które rozbijają Wasz spokojny, czytelniczy świat, książki, które zapadają w pamięć na dłużej, powieści, o których chętnie się dyskutuje, o których się sporo myśli, szukajcie Kate Atkinson w Czarnej Owcy i sami się przekonajcie, czy zgadzacie się z tym, co napisałam powyżej.
Sardegna

wtorek, marca 18, 2014

"Ostatnia zima" Åke Edwardson

Wydawnictwo: Czarna Owca
Liczba stron: 464
Moja ocena : 5/6

Pozory jednak mylą. I dobrze! Bo w przeciwnym razie nie byłabym tak mile rozczarowana. Kiedy zabierałam się za "Miodowa pułapkę" z Wydawnictwa Czarna Owca, nie byłam świadoma, że to któraś z kolejnych części cyklu. Czytanie nie szło mi najlepiej, nie kojarzyłam faktów z życia głównego bohatera i strasznie przeszkadzało mi to w odbiorze książki. 
Kiedy sięgnęłam po "Ostatnią zimę" i zorientowałam się, że i w tym przypadku książka jest kolejną częścią serii (dokładnie dziesiątą i być może ostatnią), momentalnie przeszła mi ochota na czytanie. Negatywne nastawienie psuje całą radość czytania, sami pewnie znacie to uczucie. Jednakże nie odkładam zaczętych książek bez doczytania do końca, więc kontynuowałam lekturę. I o dziwo, gdzieś po trzydziestu stronach... wciągnęło mnie na dobre! 

Głównym bohaterem serii jest komisarz Erik Winter. Jego kreacja jest na tyle dobra, że nie znając części poprzednich, z samej tylko powyższej, jesteśmy w stanie wywnioskować, jakim jest człowiekiem, jaka jest jego sytuacja rodzinna i stosunek do pracy. Możemy zorientować się, że w poprzednich częściach historii wydarzyło się w jego życiu coś dramatycznego, co powoduje u niego nawracające migreny i sny na jawie. Niestety nie do końca zostało podane źródło tych przypadłości, oczywiście będzie to pewnie miało związek z poprzednimi sprawami kryminalnymi (to daje mi impuls do sięgnięcia po wcześniejsze części, ale o tym za moment). 

Winter na początku kojarzył mi się trochę z Kurtem Wallanderem, bohaterem powieści Henninga Mankella. Na szczęście, to podobieństwo urwało się bardzo szybko, bowiem Winter nie jest tak ponury i "zniszczony" pracą i życiem, jak Wallander.

Najważniejszą sprawą, jaką przyjdzie komisarzowi rozwiązać w ostatniej części, będą zabójstwa dwóch młodych kobiet. Dziwne morderstwa, które wydają się pozornie nieskomplikowane, bowiem ofiary giną w swoich własnych łóżkach, uduszone prawdopodobnie poduszką, przez partnerów. Proste śledztwo przeobraża się jednak w bardziej skomplikowaną sprawę, kiedy to pewne szczegóły na miejscu zbrodni zwracają uwagę policji. Niezwykłe rekwizyty znalezione w pokojach denatek oraz ich przeszłość spędzona na wybrzeżu w Hiszpanii, sprawiają, że Winter zaczyna prowadzić śledztwo w innym kierunku, niż było na początku wyznaczone.

Sprawę komplikuje znalezienie zwłok topielca na prywatnej plaży Wintera oraz prowadząca na własna rękę śledztwo, policjantka Gerda. Winter będzie musiał być o krok przed nieznanym mordercą i przewidzieć jego następny ruch, tym bardziej, że zabójca daje o sobie znać w różny sposób. Winter będzie musiał zmagać się z poszukiwaniem motywu, poskromieniem demonów własnego umysłu oraz walką z czasem.

"Ostatnia zima" to tytuł bardzo znaczący. Zakończenie pozostawia czytelnika w wielkim szoku, kiedy jednak lepiej się zastanowić, taki finał bardzo dobrze zamyka całą historię. Nie wiem, jak ma się to do poprzednich części powieści, bo jednak nie do końca udało mi się poznać Erika Wintera, jednak gdyby książka była zamkniętą opowieścią (i tak w sumie ją traktuję), zakończenie wydaje się być idealne.

Żeby nie było, że powieść ma same superlatywy: mój główny zarzut dotyczy mnogości dialogów, z których nie wszystkie miały dla mnie sens, oraz nadużywanie zwrotu "nie wiem", który pojawiał się nad wyraz często.
Co do dialogów, czytałam, że i poprzednie części charakteryzowały się takim przegadaniem. W prawdzie, dla mnie nie miało to aż takiego znaczenia w odbiorze powieści, jednak natykanie się na każdej stronie na hasło "nie wiem", było już bardziej irytujące.

W końcowej ocenie dałam "Ostatniej zimie" 5/6. Podobał mi się wątek kryminalny, podobało zakończenie, całość (poza wyżej wymienionymi zgrzytami) czytało bardzo dobrze. Może nie zapałałam miłością do Wintera, tak jak do bohaterów powieści Camilli Lackberg, ale uważam go za bardziej interesującego, skandynawskiego policjanta. Szkoda, że dopiero teraz odkryłam Åke Edwardsona, chociaż, jak to mówią: "lepiej późno niż wcale".

Sardegna

środa, marca 12, 2014

"Marcowe fiołki" Sarah Jio

Wydawnictwo: Znak
Liczba stron: 300
Moja ocena : 5/6

Raz na jakiś czas mam okazję przeczytać książkę przedpremierowo. Tak było właśnie w przypadku "Marcowych fiołków", jednak te moje zawirowania rodzinne sprawiły, że trochę spóźniłam się z wpisem na ich temat. Mój poślizg czasowy nie jest może jednak aż tak wielki, bowiem książka pachnie jeszcze nowością i świeżutko co trafiła do księgarń, zapraszam więc do zapoznania się z moimi wrażeniami na temat tej kobiecej powieści.

Nie będę ukrywać: uwielbiam takie książki! Takie historie, które wciągają od pierwszej strony, są życiowo mądre, zaskakujące, trochę tajemnicze, koniecznie z happy endem. "Marcowe fiołki" to powieść obyczajowa z porządną dawką emocji, związanych z odkrywaniem tajemnicy sprzed lat. Do tego, akcję rozpala gorący romans, ale wcale nie współczesny, ... tylko taki, odkrywany z kart pożółkłego pamiętnika.

Zaciekawiłam was? To dopiero początek!

Emily rozwodzi się z ukochanym mężem, który zostawił ją dla innej kobiety. Dziewczyna nie może pogodzić się ze swoja stratą i ogarnąć nowego życia. Wyjeżdża na wyspę Bainbridge, gdzie spędziła dzieciństwo, do ukochanej ciotki Bee. Na miejscu okaże się, że problemy z jakimi przyjechała się mierzyć, są nieważne, w porównaniu z odkryciem sekretu starego pamiętnika, odnalezionego w jednym z zamkniętych pokoi ciotki. Opisana historia trudnej miłości Esther i Elliota, dziejąca się przed wojną, zajmuje wszystkie myśli Emily, która początkowo uważa ją za opowieść fikcyjną, z czasem jednak odkrywa, że ma ona ścisły związek z jej rodziną i sąsiadami ciotki Bee. Mętlik w głowie wzmaga tylko tajemniczość ciotki i jej niechęć do zwierzeń.

Emily postanawia na własną rękę dowiedzieć się, kim byli Esther i Elliot i co się z nimi stało. Przy okazji poszukiwań, sama trafia na mężczyznę, uderzająco podobnego do mężczyzny z pamiętnika. Czy to przypadek, czy przeznaczenie?

Zmagając się z przeszłością, Emily zbuduje nową przyszłość. Będzie musiała tylko podążać za głosem serca i czerpać życiową mądrość z historii Esther i Elliota oraz starać się nie popełniać ich błędów.

Historia "Marcowych fiołków" jest wyjątkowo prawdziwa. Ukazuje nie zawsze bajkowe, oblicze miłości, daje jednak nadzieję na szczęśliwe zakończenie, jeżeli tylko zainteresowani są w stanie podjąć trud pielęgnowania w sobie uczucia i wyjaśniania wszelkich niedomówień.

Wczułam się bardzo w historię Emily. Wspaniale się przy niej odprężyłam (to już kolejny raz w ostatnim czasie), ale to szczera prawda. Polecam wszystkim kobietom, tym bardziej, że czas na szukanie i znalezienie "Marcowych fiołków" jest jak najbardziej odpowiedni.

Sardegna

wtorek, marca 11, 2014

"Stan zagrożenia" Erica Spindler

Wydawnictwo: Harlequin/ Mira
Liczba stron: 492
Moja ocena : 5/6


Odprężających lektur ciąg dalszy. Chociaż może to zabrzmi dziwnie, kiedy mowa o książce, która z założenia ma trzymać w napięciu i dawkować czytelnikowi emocje. 

Nie ukrywam, że lektura "Stanu zagrożenia" była dla mnie prawdziwą przyjemnością i naprawdę przy niej odpoczęłam (jakkolwiek banalnie to brzmi). Książka różni się może nieco od innych, znanych mi powieści autorki, jest może mniej "kryminalna", a bardziej obyczajowa, co nie zmienia jednak faktu, że niepokojąca akcja rozgrywa się prawie do ostatniej strony.

Nie ma wątpliwości, że Spindler pisze o kobietach i dla kobiet. Tak też jest i w tym przypadku. Sporo miejsca autorka poświęciła na rozbudowany wątek  rodzinny głównych bohaterów, ich rozterki moralne i łączące ich relacje. 
Rozbudowane tło obyczajowe świetnie przeplata się z wątkiem kryminalnym, chociaż "kryminalny" nie jest może to do końca dobrym określeniem, bowiem od razu czytelnik wie, kto jest "tym złym bohaterem". Nie musi więc na podstawie poszlak czy mylnych tropów szukać na kartach powieści, zabójcy. Akcja sprowadza się raczej do podążania jego tropem i śledzenia, jak powiąże on swoją działalność z losem głównych bohaterów.

Kate i Richard są zgodnym małżeństwem z kilkuletnim stażem. Jak to jednak często bywa, do szczęścia brakuje im dziecka. Po usilnych namowach żony, Richard godzi się w końcu na adopcję, a do ich domu trafia malutka Emma. Kate, pochłonięta opieką nad niemowlęciem, nie zauważa, że jej maż oddala się od rodziny i szuka pocieszenia w ramionach innej kobiety. Kiedy postanawia wziąć sprawy w swoje ręce, prawda okazuje się przerażająca: kochanką Richarda jest biologiczna matka Emmy - Julianna. Jaki cel próbuje osiągnąć młoda kobieta, wkradając się w życie małżeństwa? Przed kim ukrywa się Julianna? Czy Kate i Richard uratują swoje małżeństwo?
Typowa obyczajówka, powiecie. Faktycznie to może tak wyglądać, sytuacja jednak diametralnie się zmieni, kiedy w życie owej trójki wkradnie się psychopatyczny morderca, podążający śladem jednego z bohaterów. Już to wzbogaci treść o porządną dawkę napięcia i dreszczyk emocji!

Sporo się w książce dzieje, bowiem poza przytoczonymi przez mnie wątkami, znajdziemy jeszcze nawiązanie do przeszłości Kate i Richarda, podążymy za historią Julianny oraz poznamy Luka, dawnego przyjaciela rodziny, który para się pisaniem powieści kryminalnych. Na nudę nie będziemy mieli zatem prawa narzekać.

Nie jest to może thriller mrożący krew w żyłach, trzymający w napięciu do granic możliwości, jednakże doskonale spełnia swoją rolę - daje odetchnąć. Osobiście nie przeszkadza mi taka dominująca tematyka obyczajowa w powieściach z założenia kryminalnych, zdaję sobie jednak sprawę, że miłośnikom "ostrzejszych" książek, taka opcja nie przypadnie do gustu.

Dla mnie jednak Erica Spindler, obok Alex Kavy jest autorką, która czytam "w ciemno", dlatego w ocenie daję mocną piątkę i zachęcam do lektury.
                                                                 
Sardegna

środa, marca 05, 2014

"Sekrety uczuć" Barbara O'Neal

Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Liczba stron:460
Moja ocena : 6/6

Jak to dobrze, że jeszcze są książki, które potrafią poprawić humor. Może nie tak na 100%, ale przynajmniej na moment człowiek odrywa się od codziennych zmartwień i wychodzi z marazmu. "Sekrety uczuć" to genialna książka! Podobno wszystkie powieści Barbary O'Neal takie są, ja jednak nie mogę się wypowiedzieć o innych, bo ich po prostu nie znam. "Sekrety uczuć" czekały na swoją kolej na moim stosie zdecydowanie za długo. Nie wiem dlaczego tak się stało i nie sięgnęłam po nią wcześniej, a może tak właśnie miało być i książka, w odpowiednim czasie miała spełnić swoją rolę?

Powieść jest bardzo optymistyczna, mimo pewnych wątków, które do wesołych na pewno nie należą, książkę jako całość, odebrałam wyjątkowo pozytywnie. Lubię historie dające nadzieję na lepsze jutro, gdzie bohaterowie trzymają się zasady "żyj chwilą obecną i doceniaj to, co masz". Piękna przyroda, wyjątkowe jedzenie to motyw przewodni książki, jednak nie dajcie się zwieść pozorom - to nie jest banalne czytadło, o którym, po przeczytaniu, natychmiast się zapomina. To fajna powieść obyczajowa, o trudnej miłości do wdowca z trójką dzieci, z tajemnicą rodzinną w tle.

Tessa prowadzi życie o jakim zawsze marzyła. Wychowana przez ojca - byłego hipisa, nauczona podróżowania i żądna przygód, pracuje jako przewodniczka turystyczna. Uwielbia fotografować, a jej praca w turystyce pozwala jej realizować i tą pasję. Tess nie czuje potrzeby założenia rodziny i osiedlenia się w jednym miejscu, jednak nieszczęśliwy wypadek zmienia zupełnie jej postrzeganie świata. Tragiczna w skutkach wyprawa, jaka przyszło jej prowadzić, powoduje, że Tess odcina się od pracy przewodniczki i szuka dla siebie nowej przestrzeni. Trafia do Los Ladrones, malowniczego miasteczka w Nowym Meksyku, gdzie spędziła z ojcem wczesne dzieciństwo w komunie hipisów.

Powrót do dawno zapomnianych miejsc wyzwala w kobiecie dziwny niepokój i migawki wspomnień. Okazuje się, że opuszczenie hipisowskiej wspólnoty przez Tess i jej ojca nie było przypadkowe, a miasteczko skrywa jakiś sekret.

Pomiędzy dowiadywaniem się prawdy o swojej przeszłości, Tess smakuje lokalne jedzenie, zachwyca się okolicą i nawiązuje znajomość z przystojnym wdowcem. Jednak ich relacja nie będzie należeć do najłatwiejszych, bowiem Vincent jest ojcem trzech małych córek, z których każda walczy o uwagę ojca jak lwica.
Czy w takich okolicznościach Tess osiągnie stabilizację? Czy tego właśnie szuka w Los Ladrones?

Tak jak napisałam powyżej, nie dajcie się zwieść pozorom i tytułowi, poza wątkiem miłosnym znajdziemy w książce masę innych, genialnych wątków. Najważniejszym z nich są chyba kulinaria. W "Sekretach uczuć"  znajdują się gotowe przepisy rewelacyjne potrawy, od których opisów ślina napływa do ust. Aż się boję, jakie smaczne mogą być "na żywo"!
Jest to po prostu świetna książka i tyle. Poprawia humor, nastraja pozytywnie, odpręża. Szczerze polecam

Sardegna

sobota, marca 01, 2014

Coś się kończy...

Drodzy Czytelnicy Książek Sardegny i uczestnicy wyzwania Trójki e-pik. Nie taki był plan, jednak myślę, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Muszę niestety zawiesić aktywność wyzwaniową. W lutym Trójka e-pik skończyła dwa lata. Serdecznie dziękuję za ten wspólnie spędzony czas, wspólną zabawę i wszystkie przeczytane lektury. Mam nadzieję, że udział w tej zabawie sprawił Wam tyle samo radości, co mnie jej tworzenie. Niestety pewne problemy i sprawy osobiste zbyt mnie przytłoczyły i nie potrafię zaangażować się w większą aktywność blogową, a prowadzenie Trójki takiej aktywności wymaga. Mam nadzieję, że nie żegnam się na dobre i za jakiś czas (jeśli jeszcze będziecie mieli ochotę) wrócę do organizowania tej zabawy. Na tę chwilę jednak, zawieszam jej działanie. Jeszcze raz serdecznie Wam za wszystko dziękuję! Bez Was Książki Sardegny nie byłyby w miejscu, w którym się obecnie znajdują.

Żeby formalnościom stało się zadość, przedstawiam podsumowanie lutego. W zabawie wzięły udział 32 osoby. 15 ukończyło całe wyzwanie. 6 osób ukończyło je w 2/3. 9 osób zaliczyło tylko jedną kategorię. Już 8.02 wyzwanie ukończyła Els81. Gratulacje!

  • XIX wiek w literaturze -"Yellow Crocus" Laila Ibrahim
  • Jaki kraj, taki obyczaj - książka opisująca życie w danym państwie -"W kraju niewidzialnych kobiet" Ahmed Quanta
  • Książka z imieniem w tytule - "Malinche. Malarka słów" Laura Esquivel
Ukończyła 8.02

iwona_w - nie prowadzi bloga
GosiaB - Cząstka mnie
Pani_Wu - Zapiski w wolnych chwilach
  • XIX wiek w literaturze -"Zbrodnia w błękicie" Kwiatkowska Katarzyna
  • Jaki kraj, taki obyczaj - książka opisująca życie w danym państwie -"Ofiarowana" Jenna Miscavige Hill
  • Książka z imieniem w tytule - "Ida sierpniowa" Małgorzata Musierowicz
Marjory -Notatnik Marjory
  • XIX wiek w literaturze -„Nie licząc psa” Willis Connie
  • Jaki kraj, taki obyczaj - książka opisująca życie w danym państwie - „Słodkie życie w Paryżu” Lebovitz David
  • Książka z imieniem w tytule - „Karol i fabryka czekolady” Dahl Roald
Kaye -Notatnik Kaye
Jenny - nie prowadzi bloga
  • XIX wiek w literaturze -"Lewiatan" Boris Akunin
  • Jaki kraj, taki obyczaj - książka opisująca życie w danym państwie -"Anaruk, chłopiec z Grenlandii" Czesław Centkiewicz
  • Książka z imieniem w tytule - "Kalina i Kaj" Marcin Przybyłek
Wiki - Literaturomania
leseparatistczyta - leseparatist czyta
Paula - Mój świat - szelest kart
Plichcia -Czytelnia Kasi
Bibliopatka -Fragmentownik: impresje czytelnicze, kulturalne i szczecińskie
  • XIX wiek w literaturze -"Sylwia i inne opowiadania" – Gérard de Nerval
  • Jaki kraj, taki obyczaj - książka opisująca życie w danym państwie -"Zarys dziejów rzymskich" – Lucjusz Anneusz Florus
  • Książka z imieniem w tytule - "Chéri" – Colette
anek7 - Lektury wiejskiej nauczycielki
Aine-Czytanie przy kominku
makomt - Książki wokół mnie...
2/3 wy:zwania zrealizowały:

Ktrya - Przekładaniec kulturalny

  • XIX wiek w literaturze ---
  • Jaki kraj, taki obyczaj - książka opisująca życie w danym państwie - "Czas Motyli" Julia Alvarez
  • Książka z imieniem w tytule - "Ogród Kamili" -Michalak Katarzyna
Ejotek - Ejotkowe postrzeganie świata
Inviernita - nie prowadzi bloga
  • XIX wiek w literaturze -"Dom na placu Waszyngtona" Henry James
  • Jaki kraj, taki obyczaj - książka opisująca życie w danym państwie ---
  • Książka z imieniem w tytule - "Lilith" Olga Rudnicka
Zorija - nie prowadzi bloga
  • XIX wiek w literaturze -Anne Perry "Klub ognia piekielnego"
  • Jaki kraj, taki obyczaj - książka opisująca życie w danym państwie ---
  • Książka z imieniem w tytule - Katarzyna Kwiatkowska "Abel i Kain"
 Agnieszka Perzka -Moje książki, mój świat
  • XIX wiek w literaturze ---
  • Jaki kraj, taki obyczaj - książka opisująca życie w danym państwie -"Blondynka śpiewa w Ukajali. Nowe przygody w Ameryce Południowej"- Beata Pawlikowska
  • Książka z imieniem w tytule - "Filip" Leopold Tyrmand
AgataP - Różności książkowe i nie tylko
Jedna kategorię zaliczyły:

Betka
  • Książka z imieniem w tytule - Erskine Caldwell "Jenny"
magdalenardo
Viv
Agnesto
  • Książka z imieniem w tytule - "Tajemnica pani Ming" E.E. Schmitt, "Malincze. Malarka słów" L. Esquivel, "Imperium Wielkiego Kota" T. Kulik
MelaniaK
pkela
DominikaS

Mafia 
  • Książka z imieniem w tytule -"Kołchoz imienia Adama Mickiewicza" Artur Pałyga
Na moje wyzwanie złożyły się:

Zaległości z poprzednich miesięcy nadrobiły:

Pani_Wu
  • listopad 2013 ksiązka z motywem królewskim - "Księżniczka" Andrzej Pilipiuk
Wiki
Marjory
  •  styczeń 2014 - seryjny zabójca w roli głównej - "Pani na Czachticach" Nižnánsky Jožo
  •  kwiecień 2012 - współczesna literatura polska - "Agencja złamanych serc" Matuszkiewicz Irena
Aine
Betka
Zorija
  • grudzień 2013- książka z motywem tańca .Jonathan Kellerman "Diabelski walc"
Viv
  • styczeń 2014 - Seryjny zabójca w roli głównej -  Tess Gerritsen "Sobowtór"
Ktrya
  • grudzień 2013 - książka zimowa - "Zimowe sny"-Richard Paul Evans
Anne18
Na koniec, w ramach podziękowania za udział w wyzwaniu, w najbliższym czasie opublikuję post konkursowy, związany z Trójką e-pik. Post jest już od miesiąca napisany, bowiem miał być dla Was blogową - urodzinową niespodzianką. Życie jednak pisze inny scenariusz, więc chociaż w taki sposób podziękuję Wam za to dwuletnie zaangażowanie. 
Pozdrawiam serdecznie 
Sardegna