Pages

sobota, stycznia 30, 2021

Blogowe podsumowanie miesiąca - styczeń 2021

Pierwszy miesiąc nowego roku już za nami. Nie wiem, jak Wam, ale mnie czas minął ekspresowo, pewnie dlatego, że pierwsza część stycznia była feriami zimowymi, a taki czas, jak wiadomo, mija zdecydowanie za szybko. Ostatnie dni miesiąca to powrót do pracy, trochę zdalnej, trochę stacjonarnej, koniec semestru, powrót do szkoły zdalnej dzieci, ale też nowe obowiązki. Styczeń to głównie filmy, które udało mi się obejrzeć w czasie ferii, ale tez kilka książek, nadrobienie zaległości w opisywaniu książek przeczytanych, planowanie zmian, które chcę wprowadzić w 2021 roku w swoim otoczeniu, a także uczenie się systematycznego prowadzenie BuJo i czerpanie radości z tej nowej aktywności.
 
Lista lektur:
 

1."Rahim. Ludzie z tylnego siedzenia" Sebastian Salbert, Przemysław Corso - 6
2. "Łowca nastolatek" Mikołaj Podolski - ?
3. "Sitwa" Paulina Świst - 5
4. "Już mnie nie oszukasz" Harlan Coben - 5 
5. "Gwiazda Wieczorna wschodzi" Brendan Mull - 6
7. "Wigilijne opowieści" antologia - 5
8. "Rodziny himalaistów" Katarzyna Skrzydłowska - Kalukin, Joanna Sokołowska - 5

Imprezy kulturalne:
 
Zastanawiałam się, czy w nowy roku nie wykasować tej kategorii w podsumowaniu miesięcznym, jednak ciągle mam nadzieję, że niedługo będę mogła coś tu wrzucić. Choćby zdjęcie blogerskiej kawy po otwarciu restauracji.
 
Nowości:
 

"Dywan z wkładką" Marta Kisiel 
"Księga Etty. Droga donikąd" Meg Elison
"Obiecaj, że wrócisz" Beata Majewska
"Świąteczny sweter" Glenn Beck
"Baśniobór. Klucze do więzienia demonów" Brendan Mull
"Ulysses Moore. Mistrz Piorunów" Pierdomenico Baccalario 


Serialowo: 

W styczniu zaczęłam oglądać netflixowego "Lupina", ale utknęłam na 2 odcinku, więc na razie nic na ten temat nie jestem w stanie powiedzieć.
 
Filmowo:
 
Moje wyzwanie filmowe na rok 2021 mogę uznać za otwarte. W styczniu obejrzałam 28 filmów, z czego większość była niezobowiązującymi, mało ambitnymi produkcjami, które oglądałam przy prasowaniu, gotowaniu, albo przeglądaniu internetów.
 
 
 [zdjęcia okładek pochodzą ze strony Filmweb]
 
1. "Mission: Imposible 3" reż. J.J.Abrams - trzecia część przygód agenta do zadań niemożliwych, Ethana Hunta. Ethan chce się ustatkować, stąd też żeni się z ukochaną kobietą, Julią. Nie znaczy to jednak, że rezygnuje z pracy. Biorąc udział w akcji odzyskania od międzynarodowego handlarza bronią tzw. "Króliczej Łapy", zostaje zidentyfikowany przez szefa bandy, który w ramach zemsty porywa jego żonę. Ethan ma parę godzin na uratowanie ukochanej. Standardowo, dużo efektów specjalnych, ale fabularnie chyba ta część podoba mi się najbardziej. 
 
2. "Mission: Impossible 4. Ghost protocol" reż. Brad Bird - czwarta część sensacyjne serii z Ethanem Huntem. Tym razem bohater zostaje oskarżony o atak terrorystyczny na Kreml, stąd też zostaje wykluczony z organizacji i wraz z grupą współpracowników musi działać w sekrecie, starając się dowieść swojej niewinności. Tą część widziałam chyba najwięcej razy w TV, ale dopiero teraz, po obejrzeniu poprzednich części we właściwej kolejności, sensu nabrał dla mnie wątek żony Ethana. Teraz już wiem, co tak naprawdę wydarzyło się w związku z jej zniknięciem, i jaki to wpłynęło na dalsze losy bohatera.
 
3. "Mission: Impossible 5. Rogue Nation" reż. Christopher McQuarrie - piąta część MI, moim zdaniem, najciekawsza, najbardziej dynamiczna, ale może dlatego, że jej wcześniej nigdy nie widziałam (w każdym razie, nie w całości). Po ostatniej akcji jednostka specjalna IMF zostaje rozwiązana, stąd też Hunt musi się ukrywać przed swoją rodzimą jednostką, która dąży do tego, aby go spacyfikować i zapobiec kolejnym "samowolkom". Ethan wpada jednak na trop Syndykatu, czyli grupy skorumpowanych agentów, mających w planie przejąć władzę nad światem i rozprzestrzenianiem ataków terrorystycznych. Wraz z przyjaciółmi ze starej ekipy IMF kolejny raz ratuje świat.

4. "Zabójcze maszyny" reż. Christian Rivers - w postapokaliptycznej przyszłości ludzie zamieszkują miasta "na kółkach", czyli olbrzymie maszyny, poruszające się w poszukiwaniu surowców, potrzebnych materiałów, a także pamiątek z przeszłości. Prym w niszczeniu wszystkiego wokół i "wchłanianiu" mniejszych miasteczek, wiodą miasta zachodu, a głównie Londyn. Burmistrz tej metropolii ma jeszcze inny plan na przyszłość, pragnie mieć środki, które pozwolą mu zdobyć władzę nad światem. W tym ambitnym planie chce przeszkodzi mu pewna nastolatka, która trafia do Londynu, aby zemścić się za śmierć matki. Dość ciekawa produkcja, wizja przyszłości, ale bardziej wiktoriańska, niż kosmiczna. Efekty specjalne, też niczego sobie.
 
5. "Death Race" reż  Paul W.S. Anderson - krwawa sensacja, w której więźniowie na co dzień zamknięci w najcięższych zakładach karnych, biorą udział w nielegalnych wyścigach na śmierć i życie. Wyposażeni w samochody przerobione na śmiertelne maszyny, ścigają się w trój etapowym wyścigu obserwowanym przez milionową publiczność z całego świata. Kierowcą jednego z aut jest niesłusznie oskarżony o zabójstwo żony, Jensen. Ma podszywać się pod znanego w kręgach więziennych, lidera wyścigu, Franka. Szefowa więzienia obiecuje mu wolność za zwycięstwo, Jensen jednak ma inny plan.
 
6. "Horror Story" reż. Ayush Raina - horror ale raczej klasy B. Siedmioro przyjaciół postanawia przenieść imprezę do opuszczonego hotelu uznanego za nawiedzony. Oczywiście na miejscu są świadkami niesamowitych wydarzeń, w wyniku których po kolei giną. Im bliżej świtu, tym pewniejsze wydaje się, że nikt nie wyjdzie z hotelu żywy. Raczej słaba produkcja, może z jednym "momentem", do tego brak polskiego lektora.
 
7. "Upadek Grace" reż. Tyler Perry - choć z założenia thriller, bardziej bym go określiła, jako obyczajówkę. Młoda, niedoświadczona prawniczka podejmuje się obrony oskarżonej o zabójstwo męża, Grace. Kobieta jest jednak delikatną, przemiłą osobą, i nie wydaje się zdolna do morderstwa. Prawniczka zaczyna dogłębnie przyglądać się sprawie, a wtedy na jaw wychodzą niepokojące szczegóły związku Grace. To kobieta prawdopodobnie jest ofiarą męża, a nie odwrotnie, jednak, czy znajdą się na tyle mocne dowody, by ją uniewinnić? 

 
[zdjęcia okładek pochodzą ze strony Filmweb]
 
8. "Dracula. Untold" reż. Gary Shore - wariacja na temat historii Draculi, ale szczerze powiem, nieco nietypowa, przez to też bardzo mi się podobała. Z założenia jest to historia nigdy nieopowiedziana, jak to książę Vlad, oddany jako dziecko w zastaw do niewoli tureckiej, wbrew sobie staje się bezwzględną maszyną do zabijania. Kiedy jednak miarka się przebiera, a rola Vlada Palownika już przestaje mu odpowiadać, postanawia stać się mądrym władcą osmańskim, założyć rodzinę i nie wracać już do swojej brutalnej przeszłości. Niestety Turkowie nie dają mu o sobie zapomnieć, zmuszając do z góry przegranej wojny. Stąd też Vlad szuka pomocy o tajemniczej siły ukrytej w jaskini owianej złą sławą. Dracula z tej historii jest najbardziej ludzki, i ta opowieść do mnie najbardziej przemawia.

9. "Savages" reż. Olivier Stone - dość brutalna sensacja, na którą skusiłam się tylko ze względu na fakt, iż jedną z głównych ról gra Taylor Kitsch. Dwaj handlarze narkotyków zostają szatażowani przez międzynarodowy kartel. Mafiozi porywają ich przyjaciółkę, żądając wielomilionowego haraczu. Mężczyźni, różniący się od siebie, jak ogień i woda, zrobią wszystko, aby uratować Ofelię. Dużo krwi i przemocy, ale za to świetna rola Johny'ego Travolty, jako agenta FBI.
 
10. "Wygłodniali" reż. Robin Aubert - to kolejny horror z gatunku zombie atakują, nie miałam wobec niego zatem większych oczekiwań. Ot, grupa ocalałych ucieka przed krwiożerczymi nieumarłymi i próbuje przetrwać. Film okazał się jednak jedną z najsmutniejszych historii, jaką oglądałam. Oszczędny, wręcz minimalistyczny, bardzo smutny. 

11. "Crimson Peak. Wzgórze Krwi" reż. Guillermo del Toro - mroczny horror kostiumowy, kojarzący się klimatem z "Jeźdźcem bez głowy". Edith ulega czarowi przystojnemu, ale mrocznemu Tomasowi i wbrew woli ojca, który wnet umiera śmiercią nagłą i tragiczną, wychodzi za niego za mąż. Kiedy dociera do jego rodzinnej posiadłości nazywanej Wzgórzem Krwi przez to, iż pod ziemią znajdują się pokłady gliny barwiącej glebę na czerwono, okazuje się, że w domostwie straszy, a duch wyraźnie stara się coś przekazać Edith. Niby nic nadzwyczajnego, ale film daje radę do samego końca.

12. "Kochanice króla" reż. Justin Chadwick  - dramat historyczny. Dwie siostry Boleyn, Anna i Maria starają się o względy króla Anglii, Henryka. O ile początkowo król zadurza się w delikatnej i subtelnej Marii, po czasie większą namiętnością obdarza charakterną Annę. Kobieta postanawia uwieść króla i zmusić go do małżeństwa, namawiając do zerwania więzi z kościołem katolickim i unieważnienia pierwszego małżeństwa z królową Katarzyną Aragońską. Jej wpływy nie są jednak nieograniczone, zwłaszcza, kiedy nie może dać królowi potomka, a ten zaczyna interesować się nową dwórką, Jane Seymour. Ciekawa produkcja, z świetnymi rolami Scarlett Johansson oraz Natalie Portman.    

13. "Czarownica: Bajka ludowa z Nowej Anglii" reż. Robert Eggers - horror, który jest dość minimalistyczny i oszczędny w wyrazie, ale jeśli na kogoś działają filmy o czarownicach i opętaniu, to będzie strasznie. Ubogie małżeństwo pielgrzymów z piątką dzieci, zostają wykluczeni ze wspólnoty, i zamieszkują zniszczoną farmę na skraju lasu. Pewnego dnia znika ich najmłodsze dziecko, a kolejno starszy syn. Coś czai się w lesie, a rodzina zaczyna wariować od domysłów i niepokojących dźwięków. W końcu rodzice oskarżają o czary swoją najstarsza córkę. 
 
14. "Rebeka" reż. Ben Wheatley - młoda dziewczyna, uboga panna do towarzystwa bogatej damy, zakochuje się z wzajemnością z bogatym wdowcu. Choć wszyscy wokół odradzają mężczyźnie ten związek, para wbrew konwenansom bierze ślub, a Maxime wprowadza swoją młodą żonę do rodzinnej posiadłości. Tam jednak na dziewczynę czekają same nieprzyjemności, pamięć po Rebece, zmarłej pani domu jest wiecznie żywa, dom pełen jest jej rzeczy osobistych, a gospodyni, która bardzo kochała poprzednią panią de Winter, wyraźnie próbuje się pozbyć nowej żony pracodawcy. Dom pełen jest tajemnic, a najmroczniejsza związana jest z samą Rebeką. Bardzo interesujący film, świetne role głównych bohaterów, intrygujące zakończenie. Bardzo polecam. 

 [zdjęcia okładek pochodzą ze strony Filmweb]
 
15. "Zaaplikowani" reż. Peter DeLuise - sympatyczny film dla dzieci i młodszej młodzieży. Mama Zoey wychodzi za mąż za Teda, który ma trzech dorastających synów. Wprowadzenie się do uporządkowanego domu tylu nieogarniętych facetów sprawia, że Zoey nie umie odnaleźć się w nowej sytuacji. Dziewczyna przypadkowo odkrywa jednak aplikację, która kontroluje zachowane chłopaków. Postanawia więc zastosować ją do ułożenia braci i ojczyma w domu, a także kolegów ze szkoły. Ingerencja w naturę przyniesie jednak więcej szkód, niż pożytku, zwłaszcza kiedy Zoey po raz pierwszy się zakochuje.  
 
16. "Będziemy bohaterami" reż. Robert Rodriguez - fajny film familijny, gdzie rolę pierwszoplanową grają dzieci znanych herosów. Świat atakują kosmici, a ponieważ słynni superbohaterowie zostają pojmani, Ziemię muszą uratować ich potomkowie. Na początek jednak  obowiązkowo muszą nauczyć się współpracować. Sympatyczna produkcja, bardzo przyjemnie się ją oglądało.

17. "Kronika świąteczna 2" reż. Chris Columbus - dalsze losy znajomości prawdziwego świętego Mikołaja oraz rodzeństwa Teddy'ego i Kete. Od pamiętnej gwiazdki mijają dwa lata. Mama dzieciaków znalazła nową miłość i wraz z nowym partnerem i jego synem spędzają święta na Hawajach. Kate jest jednak niezadowolona. Marzy o prawdziwych świętach w domu i bardzo tęskni za tatą. Wysyła więc do Mikołaja nietypową prośbę, którą wykorzystuje niecny elf. Zwabia Kate do wioski świętego Mikołaja, aby podstępem przedostać się tam razem z nią i zniszczyć wszystko to, na co Mikołaj z Panią Mikołajową pracowali od stuleci. Fajna historyjka, ale mnie zdecydowanie bardziej podobała się część pierwsza. 

18. "Pacific Rim" reż. Guillermo del Toro - po obejrzeniu Godzilli zachciało mi się czegoś podobnego. I świetnie trafiłam, bowiem "Pacific Rim" to niemalże taki sam film, z tym, że walczącymi olbrzymami nie są zwierzęcy tytani tylko potwór z innego wymiaru wyłaniający się z Rowu Mariańskiego, a także gigantyczny robot sterowany przez wyszkolonych pilotów, zbudowany przez wojsko. Podobne sceny walki, podobny finał. W sam raz do prasowania.
 
19. "Anastasia" reż. Blake Harris - film dla młodszej młodzieży, w którym przedstawiono alternatywną historię Anastasii Romanow. Księżniczka  ucieka tunelem czasoprzestrzennym przed masakrą jej rodziny i trafia do USA lat 80-tych. Tam poznaje dziewczynkę w swoim wieku, Maggie, z którą się zaprzyjaźnia i razem próbują zrobić coś, co mogłoby uratować jej rodzinę w przeszłości. Śladami Anastasii wędruje Rasputin. 
 
20. "Dwóch ojców" reż. Cris D'Amato - nastolatka wychowywana w komunie hipisów od zawsze marzy, aby poznać swojego biologicznego ojca. Matka jednak nie chce zdradzić jej jego nazwiska, stąd też kiedy przy okazji przeglądania notatek mamy, dziewczyna znajduje dwa nazwiska potencjalnych ojców, wyrusza na ich poszukiwania. Jeden artysta, drugi mocno stąpający po ziemi, obaj przesympatycznie, stąd też nastolatka zaprzyjaźnia się nimi dwoma. Jak jednak rozwiązać sprawę ojcostwa? Fajny, rodzinny film, z karnawałową, brazylijską muzyką.
 
21. "Wojownicze Żółwie Ninja" reż. Jonathan Liebesman - dziennikarka wpada na trop szajki, która planuje atak biologiczny w mieście. Przy okazji dziennikarskiego śledztwa zauważa też grupę tajemniczych postaci, które przeciwstawiają się zbirom. Przy bliższym poznaniu okazją się być zmutowanymi żółwiami, zamieszkującymi kanały, świetnie znającymi sztuki walki, które dziennikarka miała okazję spotkać już w dzieciństwie. Filmowa wersja znanego na całym świecie komiksu. Sympatycznie się ogląda.
 
[zdjęcia okładek pochodzą ze strony Filmweb]

22. "Wszyscy moi przyjaciele nie żyją" reż. Jan Belcl - polska produkcja, którą nie do końca umiem zaklasyfikować, jest to bowiem mieszanka kryminału z czarną komedią. Grupa nastolatków spędza sylwestra w domu jednego z przyjaciół. Impreza suto zakrapiana alkoholem i narkotykami zaczyna wymykać się z pod kontroli, kiedy jedna z dziewczyn przypadkowo zabija gospodarza. Reszta wydarzeń zaczyna toczyć się błyskawicznie, a trup ściele się naprawdę gęsto. Scena finałowa - genialna! Jak dla mnie całkiem w porządku film, który jest miłą odmianą po polskich komediach romantycznych.

23. "Millerowie" reż. Rawson Marshall Thurber - śmieszna, nieco wulgarna komedia, w której czwórka ludzi na życiowym zakręcie, łączy siły i w przebraniu szczęśliwej rodzinki, wyrusza do Meksyku, aby dokonać spektakularnego przemytu. David - drobny handlarz ziołem, który musi spłacić swemu szefowi dług, Rose - striptizerka właśnie wyrzucona z pracy, Cassey - bezdomna nastolatka oraz Kenny, syn sąsiadki, która zostawiła chłopaka własnemu losowi, udają rodzinę i zaczynają coraz bardziej wkręcać się w wymyśloną przez siebie, historię.

24. "Godzilla. Król potworów" reż. Michael Dougherty - kontynuacja światowego hitu z olbrzymim potworem w roli głównej. Tym razem, oprócz Godzilli, świat atakują także inni tytani, przez wieki poukrywani w głębinach oceanów i podziemnych korytarzach. Żeby uratować planetę, Godzilla będzie musiała w ostatecznym starciu stanąć po stronie ludzi. Początek mocno przegadany, akcja zaczyna się dopiero w połowie filmu. Napromieniowana Godzilla - tego jeszcze nie widzieliście, podobnie, jak Millie Bobby Brown, w roli córki szalonego naukowca. 
 
25. "Dawca pamięci" reż. Phillip Noyce - dość wierna ekranizacja powieści Lois Lowry, która zrobiła na mnie bardzo pozytywne wrażenie. W nieokreślonej przyszłości ludzie żyją w komunach, gdzie wszystko ma swoje miejsce, każdy skrupulatnie spełnia swoje powierzone mu przez starszyznę, społeczne role. Nie ma wojen, sporów, ale też emocji, uczuć, kolorów, marzeń i wspomnień. Tylko jeden człowiek - Dawca pamięci - wie, jak wyglądał świat kiedyś, a ponieważ jest już wiekowy, musi przekazać swoją wiedzę nowemu kandydatowi na to stanowisko. Kiedy nastoletni Jonas odkrywa prawdę, zaczyna się buntować przeciwko życiu, jakie zna.

26. "O północy w Magnolii" reż. Maxwell Mcguire - Maggie i Jack są przyjaciółmi od dzieciństwa, razem prowadzą audycję radiową, cieszącą się olbrzymią popularnością, ich rodziny bardzo się lubią i spędzają wspólnie sporo czasu. Ojciec Maggie prowadzi od lat klub jazzowy Magnolia, który przechodzi kryzys, bohaterowie postanawiają więc przywrócić mu dawną świetność, i przy okazji zbliżającego się sylwestra, zorganizować w nim imprezę, na której ogłoszą, że są parą. Zabieg ten ma wzbudzić zainteresowanie audycją, klubem i sprawić, że ich popularność w radio jeszcze się wzmocni. Niestety z uczuciami nie można igrać, bowiem jedno z przyjaciół zakochuje się naprawdę. Sympatyczna komedia romantyczna z elementami świąt.

27. "Duma i uprzedzenie" reż. Joe Wright - wspaniała ekranizacja powieści Jane Austen. Niezamożne państwo Bennet stara się znaleźć bogatych mężów dla swoich niesfornych pięciu córek. Najbardziej niezależną z tej piątki jest druga w kolejności starszeństwa, Elizabeth, którą fascynuje i to z wzajemnością, tajemniczy, ale nieco gburowaty, pan Darcy. 
 
28. "Love Jacked"  reż. Alfons Adetuyi - bardzo fajna komedia romantyczna.  Maya jedzie do RPA, aby oderwać się od nadopiekuńczego ojca, przy okazji zakochuje się jednak w poznanym uroczym bawidamku, Mathumbie. Mężczyzna po tygodniu jej się oświadcza, a dziewczyna ogłasza rodzinie, że wychodzi za mąż. Kiedy jednak w czasie następnego tygodnia facet ją zdradza, Maya wraca do domu. Nie potrafi jednak przyznać się rodzinie do swej porażki. Prosi więc nowo poznanego chłopaka Malcolma, aby udawał jej narzeczonego. Sytuacja jednak wymyka się spod kontroli, kiedy okazuje się, że Malcolm jest poszukiwanym przez wspólników, złodziejaszkiem, a ona sama zaczyna coś do niego czuć.

Muzycznie:
 
W styczniu po lekturze "Rahim. Ludzie z tylnego siedzenia", książki, która okazała się dla mnie wyjątkowa z różnych względów, wróciłam do starego albumu Rahima i Buki, wałkując między innymi kawałek "Obiecuję ci" nagrany z Natalią Nykiel
 

Drugim utworem stycznia był "All time low" Jona Bellion. To nie do końca moje klimaty, ale jakoś tak przyjemnie wpada w ucho. No i ta atmosfera koncertu...


 A jak Wam minął styczeń?

Sardegna

czwartek, stycznia 28, 2021

"Osiedle RZNiW" Remigiusz Mróz

 
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Liczba stron: 398
Moja ocena : 5/6 

"Osiedle RZNiW" Remigiusza Mroza, już w okolicach premiery wzbudzało w czytelnikach niesamowite emocje. Kolejna książka, która wyszła spod pióra Autora, zawładnęła opinią publiczną, a wpisy na jej temat, od zachwyconych, do krytycznych, pojawiają się na blogach od lipca 2020 roku.
 
Faktycznie, powieść jest dość specyficzna i złożona jakby z dwóch części, z czego pierwsza jest mocno obyczajowa, osadzona na jednym z polskich blokowisk z wielkiej płyty, a jej bohaterami są nastolatkowie związani z kulturą rodzącego się w Polsce hip - hopu. Natomiast druga część jest typowo kryminalna, trochę psychodeliczna, i jak dla mnie nieco oderwana od rzeczywistości, ale też odmiennie zapowiadającego się początku. 
 
Bohaterami "Osiedla RZNiW" jest grupa nastolatków, licealistów, z których jeden szczególnie się wyróżnia. Deso, chłopak pochodzi z ubogiej rodziny, jest wychowywany przez babcię, mieszka na dwunastym piętrze bloku na tytułowym osiedlu, słucha polskiego rapu, sam nawet próbuje tworzyć pierwsze teksty i bity, zajmuje się też sprzedażą drobnych narkotyków, które rozprowadza wśród znajomych ze szkoły i osiedla. W klasie Deso uważany jest za outsidera, ale dla dziewczyn wydaje się mieć swój urok i być niesamowicie interesującym. Skrycie kocha się w nim, między innymi Wiktoria, cicha, szara myszka, która przypadkowo znajdzie się w centrum wydarzeń i stanie się, obok Desa, główną postacią dramatu. 

Pewnej nocy, pracując nad własną muzyką, chłopak odbiera smsa z nieznanego numeru, z prośbą o pomoc. Po oddzwonieniu, nikt jednak nie odpowiada, ale w słuchawce wyraźnie w tle odcinają się dziwne dźwięki. Deso przeprowadza śledztwo, kto miałaby być rzekomym nadawcą nocnej wiadomości i tym sposobem dociera do Izy, świetnie sytuowanej dziewczyny z "dobrego domu", jednej z najpopularniejszych osób w klasie, należącej niejako do innego świata, niż on. Zaciekawiony, postanawia przyjrzeć się bliżej powodom, dlaczego Iza akurat do niego wysłała taką wiadomość. Jednak próba wyjaśnienia znaczenia smsa spełza na niczym, bowiem Iza nie pojawia się w szkole, a jej najlepsza przyjaciółka Wiktoria Żabska, zwana przez wszystkich, Żabą, odchodzi od zmysłów, że Iza nie daje znaku życia. 

Tym sposobem Deso i Żaba, nastolatkowie, pochodzący z dwóch zupełnie odmiennych środowisk, zaczynają współpracować, by dowiedzieć się, co stało się z zaginioną koleżanką. Ich relacja oparta na wspólnym celu nie należy do łatwych, bowiem Wiki szaleńczo podkochuje się w chłopaku, ale przenigdy nie przyznałaby się do swych uczuć. Deso nieświadomy wrażenia, jakie wywiera na koleżance, z całym luzem i nonszalancją, na jaką go stać, pokazuje Żabie miejsca, o których wycofana i spokojna dziewczyna nie miała pojęcia. W poszukiwaniu śladów Izy trafiają do pewnego klubu, jednak to, co tam zastaną, sprawi, że nic już nie będzie takie, jak wcześniej. Jakby kłopotów było mało, Deso stanie się w posiadaniu pewnej paczki, która narazi ich na śmiertelne niebezpieczeństwo. 

W chwilach, kiedy bohaterowie nie szukają zaginionej koleżanki, poznają się bliżej. Deso odkrywa, że Żaba nie jest wcale taka nudna i bezbarwna, jak zawsze mu się wydawało, dziewczyna natomiast przeżywa w towarzystwie chłopaka, w którym się skrycie kochała, prawdziwy rollercoaster emocji. Robi rzeczy, o których wcześniej bałaby się nawet pomyśleć, poznaje nowych ludzi, których do tej pory skrzętnie unikała i wchodzi w świat nieznanej jej dotąd muzyki. Para zbliża się do siebie i bardzo zaprzyjaźnia, a w momencie, kiedy to, co stało się z Izą wychodzi na jaw, taka bliskość i wsparcie przyjaznej osoby będą im bardzo potrzebne.

Jakie są więc moje wrażenia po lekturze? Jak najbardziej pozytywne, choć jestem świadoma pewnych słabych stron fabuły (zwłaszcza tych związanych z prowadzeniem oficjalnego śledztwa, czy szeregiem przypadków, dzięki którym bohaterowie odkrywają nowe karty w historii Izy), to jednak z przyjemnością zanurzyłam się w tej historii głównie za sprawą tego, że w "Osiedlu RZNiW" Autor zaproponował swoim czytelnikom powrót do lat 2000, a my, dzisiejsi czterdziestolatkowie dostajemy tą sentymentalną podróż w przeszłość z całym dobrodziejstwem inwentarza. Moda, muzyka, sposoby spędzania wolnego czasu, raczkujące internetowe komunikatory z początku XXI wieku, i przede wszystkim dialogi mocno utrzymane w ówczesnym slangu (niektórzy mówią, że aż za mocno, choć mnie akurat to nie raziło).   
 
W czasie, kiedy rozgrywała się historia Desa i Żaby sama byłam nastolatką, i choć nie mieszkałam na osiedlu podobnym do tego, z książki, znałam rówieśników wyglądających i zachowujących się identycznie, jak Deso i jego koledzy. Szerokie spodnie, bluza z kapturem głęboko naciągniętym na czoło, słuchawki z zapętlonym rapem, nieobecne, z różnych względów, spojrzenie, czas spędzany na ławce pod blokiem, albo kręcąc się po klatkach osiedla. Siebie natomiast odnalazłam w Żabie. Również kochałam się na zabój w chłopaku, będącym niemal sobowtórem Desa, choć należał do innej, niż moja, klasy, i niestety nigdy do mnie nie zagadał w sprawie tajemniczego, albo mniej tajemniczego smsa.
 
Z przyjemnością przypomniałam sobie kawałki odsłuchiwane przez bohaterów, choć nie wszystkie były mi jednakowo bliskie, bowiem dla mnie tamten czas do zdecydowanie Kaliber 44 i PFK. Po prostu, dzięki lekturze "Osiedla RZNiW" przeniosłam się wspomnieniami do czasów licealnych, zwłaszcza w pierwszej części powieści, kiedy intryga kryminalna nie była jeszcze rozbudowana, a rozbudzała jedynie ciekawość czytelnika, pozostając w sferze jego domysłów.

Nie wszystkie powieści Remigiusza Mroza podobają mi się równie mocno, ale powyższa należeć będzie do tych ulubionych. Na koniec dodam jeszcze, że na plus tej historii przemawia motyw umieszczenia w niej postaci znanych z innych książek Autora (spotkanie z Chyłką, nawet w tak nietypowych okolicznościach, zawsze jest na plus) oraz intrygujące zakończenie, którego nie spodziewał się nawet najbardziej wtajemniczony fan powieści Mroza.

Sardegna

wtorek, stycznia 26, 2021

"Sitwa" Paulina Świst


Wydawnictwo: Akurat
Liczba stron: 318
Moja ocena : 5/6 

Zawsze z chęcią sięgam po powieści Pauliny Świst. Są one dla mnie doskonałą rozrywką i gwarancją świetnej, odprężającej lektury. Czytałam "Prokuratora", "Komisarza", "Podejrzanego", a także "Karuzelę" pierwszy tom nowej serii, będącej tomem poprzedzającym "Sitwę". W Empiku trafiła mi się fajna promocja cenowa na powyższą kontynuację, postanowiłam więc skorzystać i od raz dowiedzieć się, co słychać u znanych mi bohaterów.
 
Zanim przejdę do konkretów, szczerze powiem, że "Sitwa" podobała mi się najmniej z dotychczas przeczytanych powieści Autorki, ale tylko ze względu na dość pokrętną część, związaną z intrygą kryminalno prawniczą. Nie żebym nie lubiła pogmatwanych wątków, ale tutaj jest jeden wielki chaos, który chyba ogarnia jedynie główna bohaterka. Natomiast wątek romansowy, jest jak najbardziej w porządku. Relacja pomiędzy bohaterami rozwija się tak, jak to zwykle u Pauliny Świst bywa. Jest namiętnie, gorąco, trochę zabawnie, trochę wulgarnie, ale trzeba przyznać, że o perypetiach bohaterów czyta się naprawdę bardzo dobrze.  
 
W "Sitwie" pierwsze skrzypce grają: prawniczka Lilka Płonka, czyli najlepsza przyjaciółka Kingi Błońskiej, znanej z serii o prokuratorze Łukaszu Zimnickim, a także Michał Grosicki, policjant CBŚu, który aktualnie działa pod przykrywką na Śląsku, gdzie jako doskonały motocyklista, pracuje w charakterze posłańca i próbuję się wkręcić w szeregi śląskiej grupy przestępczej. Grosicki, oprócz przenikania w szeregi szajki, dostaje za zadanie współpracować z Lilką Płonką w sprawie "vatowskiej karuzeli", rozkręconej owego czasu przez Piotra Orlińskiego i Aleksandrę Tredel.
 
Ponieważ Grosicki, prywatnie jest zaprzyjaźniony z bohaterami, którzy uciekli sprawiedliwości zostawiając służbom specjalnym spory bałagan do ogarnięcia, zostaje zaangażowany we wsparcie prawniczki, zajmującej się obroną kobiety powiązanej z karuzelą. Ktoś wyraźnie chce, aby Lilka nie zajmowała się tą sprawą, stąd też pomoc przystojnego funkcjonariusza będzie bardzo wskazana. 
 
Para bohaterów chętnie współpracuje nie tylko na polu zawodowym, ale i prywatnym, bowiem pomiędzy Lilką a Michałem wyraźnie iskrzy. Prawniczka ma cięty język, ostre, jak brzytwa riposty, ale pod pancerzem twardej babki kryje się uczuciowa kobieta, pragnąca mieć u boku fajnego, i przede wszystkim wiernego, faceta. Michał natomiast, zainteresowany, jak do tej pory jedynie przelotnymi romansami, zaczyna interesować się inteligentną, zabawną, naturalną i szczerą Lilką, która nie boi się mówić głośno, co myśli, a jej riposty są ostre, jak papryczka chili.
 
Pomiędzy bohaterami zaczyna nawiązywać się bliższa relacja, która  na początku polega tylko na flirtowaniu, przekomarzaniu się i droczeniu, później niezobowiązującym seksie, jednak z czasem przeradza się w coś większego i dla bohaterów nietypowego, bowiem i jedna, i druga strona zazwyczaj unika zaangażowania. Stąd też czeka ich niemałe zaskoczenie, kiedy w momencie kryzysu i zagrożenia, zauważają, jak bardzo im na sobie zależy.
 
Moje wrażenia z lektury "Sitwy" są bardzo pozytywne, ale też książki Pauliny Świst zawsze tak odbieram. Najmocniejszą stroną tej powieści są bohaterowie, a śledzenie ich budującej się relacji, zabawnych i pikantnych dialogów sprawia prawdziwą przyjemność.  Poza tym, historia Lilki i Michała rozgrywa się w głównej mierze na Śląsku, w Gliwicach, Katowicach, Rybniku, Rydułtowach (wycieczka na hałdę Szarlottę, bezcenna!), a ponieważ bardzo lubię, kiedy bohaterowie książek kręcą się po znanych mi miejscach, to tym bardziej jestem na tak. Do tego, w "Sitwie" pojawiają się również bohaterowie znani z poprzednich książek Autorki: prokurator Łukasz Zimnicki, jego dziewczyna, prawniczka Kinga Błońska, która jest jednocześnie przyjaciółką Lilki, komisarz Radosław Wyrwa, a także winni całego zamieszania, Piotr Orłowski i Ola Tredel. Zakończenie książki sugeruje, że historia tej dwójki jeszcze nie dobiegła końca, a o jej dalszym przebiegu będziemy mogli przeczytać, sięgając po kolejny tom serii. Co też niezwłocznie uczynię.

Sardegna

sobota, stycznia 23, 2021

"Rahim. Ludzie z tylnego siedzenia" Sebastian Salbert, Przemysław Corso


Wydawnictwo: SQN
Liczba stron: 305
Moja ocena : 6/6 

Moja pierwsza, przeczytana książka w nowym roku okazała się prawdziwą petardą! Mam nadzieję, że to taki dobry znak, zwiastujący, że cały rok okaże się świetny czytelniczo. Nie zdarzyło mi się bowiem, aby książka przeczytana w styczniu, i to jeszcze na początku miesiąca, była moim kandydatem do książki roku. W każdym razie "Rahim. Ludzie z tylnego siedzenia", autorstwa Sebastiana Salberta, czyli tytułowego Rahima oraz dziennikarza Przemka Corso, okazała się dla mnie wyjątkową lekturą. I choć na pierwszy rzut oka wydaje się być biografią muzyka, rapera, jednego z trzech członków tworzących dwadzieścia lat temu legendarny skład Paktofonika, tak naprawdę jest to bardzo przemyślana historia dojrzałego człowieka, który wiele w życiu widział i swoje przeżył, ale dzięki temu sporo się nauczył, wyciągnął wnioski, aby teraz znaleźć się w najlepszym dla siebie miejscu. 
 
Mam do Rahima i Fokusa wielką słabość. Może dlatego, że muzyka Paktofoniki, a teraz Pokahontaz towarzyszy mi od lat, a może dlatego, że jestem lokalną patriotką, a chłopaki pochodzą ze Śląska, Rahim z mojego miasta Mikołowa, Fokus, z bliskich mi Katowic, więc w ich twórczości często pojawiają się wątki regionalne i szacunek do korzeni (mój ulubiony "Habitat"). Generalnie muzyka Pokahontaz jest mi bardzo bliska, podobnie, jak kawałki Paktofoniki, choć teraz traktuję je już bardziej sentymentalnie, ale z chęcią do nich wracam. Obserwuję też indywidualne projekty Rahima i Fokusa, albo kolaboracje, które przez lata stworzyli, zawsze znajdując coś dla siebie. Nie mogłam więc przejść obojętnie obok takiej książki. 
 
Na początku muszę jednak zaznaczyć, że jeżeli ktoś sięgnie po "Ludzi z tylnego siedzenia" z czystej ciekawości, jak Rahim wspomina czasy powstania Paktofoniki, pierwsze muzyczne próby, znajomość z Magikiem, i przy okazji chce podchwycić jakieś pikantne szczegóły z życia młodych gniewnych, może się nieco rozczarować. Owszem, Rahim poświęcił Paktofonice sporo miejsca w swej książce, w końcu był to ważny etap w jego życiu, ale nie jest to istota jego opowieści. Rahim opowiada globalnie o swojej twórczości, muzycznych projektach, udanych bądź nieudanych na przestrzeni lat, współpracach, młodości w rodzinnym mieście, głównie poświęca jednak uwagę ludziom, których napotkał na swej drodze, a oni w zdecydowanej mierze zdefiniowali jego dalsze życie. I to właśnie jest najlepsze w tej książce.
 
Rahim wspomina w swej opowieści wiele postaci, które w jakiś sposób wpłynęły na jego przeszłość i teraźniejszość. Mówi o "ludziach z tylnego siedzenia", czyli tych, którzy swoją obecnością i wsparciem "z zaplecza" bardzo wspomogli jego karierę, zarówno solową, jak i tą związaną z Paktofoniką, czy Pokahontaz.
 
Muzyk mówi o tym, jak ważne dla niego w pracy i kreowaniu czegoś nowego, jest wsparcie, pozytywna energia i podobny punkt widzenia. Lubi i stara się otaczać ludźmi, którzy go inspirują, motywują, pchają naprzód, skłaniają do pozytywnych zmian, i do sięgania wyżej. Między innymi dlatego czuję, że ta książka jest dla mnie tak ważna. Z wieloma przemyśleniami Rahima bardzo się identyfikuję. Sama nie lubię ludzi, którzy demotywują, marudzą, narzekają, ściągają w dół, a ich obecność jest mocno przytłaczająca. 
 
Jak to w życiu bywa, czasami trafiają się sytuacje pozytywne, spektakularne, pełne dobrej energii, czasami negatywne, trudne i brzemienne w skutki. Sztuką jest wyciągać dla siebie wnioski i złe doświadczenia przerobić na coś pozytywnego. Rahim wspomina wiele taki sytuacji, które zburzyły jego spokój. Przez lata występowania na scenie, raper narażony był także na różne pokusy i nałogi, przeżywał różne fazy i targały nim przeróżne emocje. Zaimponował mi jednak swoją dojrzałością, dążąc do bycia poukładanym w każdej sferze życia, począwszy od sfery osobistej, poprzez zawodową i twórczą.
 
Tak, jak wspomniałam na początku, jest to bardzo dojrzała opowieść (niekoniecznie biografia), człowieka, który pokazuje, jak różne doświadczenia życiowe ukształtowały jego charakter i wpłynęły na postrzeganie świata. Rahim wyłania się z tej historii, jako człowiek bardzo mądry życiowo, a jednocześnie pokrewny mi charakterologicznie. Reprezentuje taki typ osobowości, który bardzo mi odpowiada. Lubię współpracować i otaczać się ludźmi o podobnych cechach. Osobami pracowitymi, zorganizowanymi, o dużym poczuciu odpowiedzialności, dążącymi do celu, ale nie po trupach i nie za wszelką cenę, znającymi swoją wartość, ale bez nadmiernej pychy, ludźmi, którzy na swoją pozycję musieli ciężko zapracować, ale teraz mogą zbierać żniwo swego wysiłku, będącymi idealnym odzwierciedleniem powiedzenia "co cię nie zabije, to cię wzmocni ".
 
Oprócz osobistych przemyśleń, Rahim sporo miejsca w swej książce poświęca pracy. Opisuje drogę do etapu, w którym jest właścicielem studia nagrań MaxFloRec, wspomina niełatwe początki w świecie muzycznych wytwórni, współpracę z Magikiem i Fokusem przy okazji Paktofoniki, a także dalszą pracę z Fokusem przy tworzeniu kolejnych płyt Pokahontaz, różne kolaboracje, jakie powstały na przestrzeni lat i zaowocowały wieloma płytami, albo pojedynczymi kawałkami. Przybliża, jak wygląda jego proces twórczy, jaki styl pracy mu odpowiada, czym się inspiruje, i jak przez lata budował i wzmacniał swoją markę. W tej historii znajdziemy parę szczegółów na temat pracy nad produkcją filmu "Jesteś bogiem", a także skrawek życia prywatnego, który odsłania przed czytelnikami Rahim.
 
Nie da się ukryć, że muzyk mógłby opowiedzieć w swej książce bardzo wiele ciekawostek zakulisowych, albo nieznanych szerszej publiczności wspomnień, związanych z Magikiem i PFK, prawda jest jednak taka, że jego wypowiedzi, czy refleksje są bardzo wyważone i wolne od sensacji, czym udowadnia, że do pewnych tematów oraz plotek potrafi podejść z dystansem i odpowiednio je skomentować.
 
Na koniec jeszcze tylko wspomnę, iż pisząc o "Ludziach z tylnego siedzenia" nie mogłabym nie  nadmienić o Przemku Corso, pisarzu, felietoniście, dziennikarzu, który wsparł pisarską drogę Rahima przy tworzeniu tej książki. A trzeba zaznaczyć, że jest ona bardzo dobrze napisana i jej czytanie sprawia prawdziwą "literacką przyjemność".
 
Książka Rahima nie jest przeznaczona tylko dla fanów rapera, czy Paktofoniki, chociaż podejrzewam, że to im sprawi największą przyjemność. Mnie sprawiła radość na wielu płaszczyznach i już wiem, że znajdzie się w mojej dziesiątce top książek roku 2021. 
 
Sardegna

czwartek, stycznia 21, 2021

"Gwiazda Wieczorna wschodzi" Brandon Mull

Korzystając z faktu, iż pierwsza część "Baśnioboru" bardzo spodobała się moim dzieciom, od razu po jej zakończeniu sięgnęliśmy po tom drugi. Tym bardziej, że mieliśmy go w domowej biblioteczce i nie musieliśmy korzystać z zasobów biblioteki szkolnej czy miejskiej, a jak wiadomo, to dziś skomplikowany proces. Do tego, książkę możemy zaliczyć do wyzwania Z półki 2021, więc same pozytywy.
 
Wydawnictwo: W.A.B
Liczba stron: 413
Moja ocena : 6/6 
 
"Gwiazda Wieczorna wschodzi", czyli kontynuacja przygód Setha, Kendry oraz ich dziadków, Ruth i Stana Sorensonów, opiekunów magicznego rezerwatu Baśnioboru, podobała nam się zdecydowanie bardziej, niż część pierwsza. To znaczy, ja dalej mam wątpliwości, co do języka, jakim posługuje się Autor, przeszkadzają mi proste, krótkie zdania, ubogie dialogi i żmudne opisywanie codziennych czynności, co jest wyjątkowo drażniące i przeszkadza w odbiorze lektury zwłaszcza, kiedy czyta się na głos, ale jeśli chodzi o wydarzenia, tempo akcji, a także nowe rozwiązania fabularne, to powiem Wam, że tom drugi jest zdecydowanie ciekawszy, bardziej rozbudowany i w ogóle wymiata, w porównaniu z częścią pierwszą.
 
Już sam wstęp jest nieco inny od akcji, do której przyzwyczailiśmy się przy okazji wcześniej lektury. Możemy bliżej przyjrzeć się Kendrze i Sethowi w ich środowisku szkolnym, to tam bowiem na początku rozrywają się kluczowe dla akcji wydarzenia. 
 
Od przygód w Baśnioborze minął rok, dzieciaków do wakacji dzielą ostatnie egzaminy i wtedy to do klasy Kendry dochodzi nowy uczeń. Wszyscy wokoło zachwycają się nowym kolegą, dziewczynie coś jednak w nim nie pasuje. Kedra ma bowiem niezwykły dar. Po emocjonujących wydarzeniach mających miejsce w rezerwacie, dziewczyna nabyła dzięki wróżkom pewne nowe zdolności, stąd też widzi w chłopaku to, czego nie są w stanie dostrzec inni.  
 
Do rodzeństwa zgłasza się pewien tajemniczy mężczyzna, który podając za znajomego dziadka oferuje swoją pomoc przy unieszkodliwieniu kobolda, czyli goblina, którym okazuje się nowy uczeń. Facet sugeruje też, że kobold może mieć coś wspólnego z tym, czego dzieci doświadczyły w Baśnioborze, a także z wrogim stowarzyszeniem Gwiazdy Wieczornej, które chce odkryć wszystkie tajemnice rezerwatu, zdobyć ukryte tam artefakty i sprawić, żeby ten przestał istnieć.
 
Stąd też dzieciaki, choć trochę opornie, ale zgadzają się na współpracę z tajemniczym Errolem, który na pierwszy etap wspólnych działań wyznacza wykradzenie magicznej figurki z piwnicy jednego z potencjalnych członków stowarzyszenia. W ten sposób Kendra i Seth mają poczynić pierwsze kroki chroniące Baśniobór. Prawda okazuje się jednak zgoła inna. Wykradziona statuetka to nie byle jaka figurka, a jej "uwolnienie" będzie miało tragiczne konsekwencje, zwłaszcza dla złodzieja.
 
Bohaterowie będą musieli niezwłocznie udać się do rezerwatu, w ponowne odwiedziny do dziadków Sorensonów, bowiem zaczyna grozić im poważne niebezpieczeństwo. Na miejscu spotykają trzech nowych sprzymierzeńców rezerwatu, którzy mają pomóc opiekunom Baśnioboru w chronieniu tego magicznego miejsca, a także odszukać artefakty przed członkami wrogiego stowarzyszenia. 
 
Nie bójcie się, że zdradziłam zbyt wiele! Właśnie w tym momencie zaczyna się właściwa przygoda. Jeżeli ktoś myślał, że to, co przydarzyło się Kendrze i Sethowi w poprzednim tomie, czyli walka z Muriel i Bahumatem, było emocjonujące i niesamowite, niech teraz przygotuje się na prawdziwą jazdę bez trzymaki! W tej części pojawią się magiczne eliksiry, niezwykłe zwierzęta, żarłoczna żaba, śmiertelnie przerażający ożywieniec, kot - strażnik oraz ... zdrajca, z którym będą musieli zmierzyć się wszyscy mieszkańcy i sprzymierzeńcy Baśnioboru. 
 
Bohaterowie będą szukać artefaktu a takim rozmachem, że niemal zasługuje to na odrębną powieść! Przygody bohaterów będą szalenie urozmaicone i niesamowicie dynamiczne, nawet w porównaniu i tak z  interesującym tomem pierwszym. 
 
Kendra i Seth dorastają, nabywają nowych umiejętności, rozwiną także te, które już zdążyli zdobyć, przy okazji walki z Muriel i ochrony rezerwatu. Chłopak nie jest już takim nieroztropnym lekkoduchem (choć zdarzy mu się zbłądzić, mimo że nie raz dostał już porządną nauczkę), natomiast jego siostra staje się jeszcze bardziej odważniejsza, podejmuje wiele spontanicznych, ale dobrych decyzji, wykazuje się niezłą mądrością życiową, dobrze rozporządza także zdolnościami, które podarowały jej wróżki. Po prostu Kendra wyrasta na gwiazdę tej serii, choć prawda jest taka, że bez pomocy brata niewiele by zdziałała.
 
Na koniec, jeszcze raz powtórzę, bo to niezwykle istotne, fabuła "Gwiazdy Wieczornej" wymiata! Akcją można by spokojnie obdzielić kilka przygodowych książek dla dzieci. Mam nadzieję, że dalej będzie jeszcze lepiej, choć rzadko się zdarza, aby kolejne części serii przebijały początek, to mam szczerą nadzieję, że w tym wypadku właśnie tak będzie. 
 
Sardegna

wtorek, stycznia 19, 2021

"Teraz Rowley. Ahoj, przygodo!" Jeff Kinney

 

Wydawnictwo: Nasza Księgarnia  
Liczba stron: 224 
Moja ocena : 5/6

Kiedy seria "Dziennik Cwaniaczka" osiągnęła już taki poziom popularności na całym świecie, że właściwie Autor nie musiałby już do końca życia pracować, przyszło zaskoczenie. Jeff Kinney pokusił się o stworzenie nowej serii, choć umiejscowionej w świecie znanym z "Dziennika...", to jednak bohaterem jest Rowley, przyjaciel Grega. Oczywiście był to strzał w dziesiątkę, bowiem dzieciaki zaczytujące się w przygodach Cwaniaczka od razu poczuły podobny klimat w opowieści o Rowleyu i z chęcią sięgnęły po nowe tomy przygód swoich ulubionych postaci. Seria "Dzienników.." naturalnie rozrosła się o kolejne części, zainteresowanie czytelników zostało podtrzymane, wszystko się zatem zgadza. Nowa seria o wspólnym tytule "Teraz Rowley" liczy sobie aktualnie dwa tomy, ale skoro jest popyt, to musi być podaż, więc na dwóch częściach na pewno się nie skończy.

Moje dzieci oczywiście również popłynęły na fali popularności. Córka zaopatrzyła się w tom pierwszy "Teraz Rowley. Zapiski chłopca o złotym sercu" przy okazji ostatnich Targów Książki w Krakowie (kiedy to było!), a teraz z chęcią sięgnęła po tom drugi. Młody także zainteresował się przygodami Rowleya, choć z nieco mniejszym entuzjazmem, bowiem jego faworytem jest zdecydowanie "Hej, Jedrek!". W każdym razie tom drugi przygód Rowleya został przeczytany i wywołał (z tego, co zauważyłam) wybuchy śmiechu u czytających.

Najlepszy przyjaciela Grega, bohatera "Dziennika Cwaniaczka", Rowley, postanawia napisać swoją pierwszą powieść. Ma to być historia przygodowa, bowiem Rowley ma pomysł na wątek główny: Roland, chłopak o złotym sercu, który żył dawno temu i uczył się grać na flecie, musi uratować mamę z rąk Białego Czarownika, który ją porwał i uwięził w lodowej twierdzy. Dzielny Roland postanawia udać się na niebezpieczną wyprawę odbicia mamy, stąd też bierze od dziadka, starego podróżnika, zbroję, hełm i tarczę i rusza w świat. 

Rowley konsultuje fabułę swej książki z Gregiem, który podsuwa mu różne pomysły, na przykład, aby umieścić w tej powieści pomocnika Rolanda, Graga Barbarzyńcę. Poza tym, sugeruje, aby przyjaciel - pisarz debiutant, dzielił się z nim zyskami, a także rozważył dołączanie do książek figurek z wizerunkami postaci, kart kolekcjonerskich, plakatów, a także zestawów map. Wróży bowiem książce wielki sukces, stąd też wierzy, że warto zainwestować we wszystkie okołoksiążkowe gadżety. Rowleya bardziej jednak interesuje rozbudowanie fabuły i przygód swoich bohaterów, który kierując się na misję ratunkową, pomagają potrzebującym wieśniakom, w Poplątanej Puszczy spotykają wróżki, okazujące Rolandowi i Gargowi dużo życzliwości, a także próbują wyjąć miecz zakuty w skale, który zdoła wydobyć tylko prawy rycerz o czystym sercu.

Bohaterowie powieści Rowleya trafiają też do krainy trolli, żyjących w Śmieciowej Krainie, zajmujących się sprzątaniem po wróżkach, tam Roland uczy wszystkich, jak poprawnie segregować śmieci. Na prośbę Grega, jego przyjaciel wprowadza także do opowieści wątki mitologiczne, ale w dyskretny sposób, aby nie być oskarżonym o plagiat. Chłopaki zauważają także możliwość wprowadzenia kolejnych produktów, które można by sprzedawać przy okazji promocji książki i dodatkowo na tym zarobić. 
 
Rowley rozbudowuje także wątek Białego Czarownika, który porwał mamę, gdyż zamierza uczynić ją swoją królową i sprawi, że ta zapomni o swoim dawnym życiu. Roland i Garg, przy wsparciu Jednookiego Maga ruszają jej na pomoc. Na swej drodze spotkają jeszcze wiele fantastycznych postaci: elfkę Shae'Vanę, Stefana - pół człowieka, pół krowę, odkamieniałego Sherlocka Holmesa, nastoletniego wampira Emila zmieniającego się w wilkołaka, oraz Małą Syrenkę. Wszyscy oni, w pewien sposób wspierają bohaterów w ich misji i pomagają, w razie potrzeby, wyjść im z opresji. 
 
Książkowa wyprawa postaci stworzonych przez Rowleya i Grega będzie obfitować w przeróżne wydarzenia. Co tam się będzie działo! Choć może raczej powinnam powiedzieć, czego tam nie będzie! Dorosłym na pewno zabraknie w tej historii sensu i logiki, natomiast dzieciakom wszystko będzie się podobać. Najmłodsi na pewno zauważą prawidłowości w tym chaosie, chociaż dorosłym może się to wydawać obłędem. Okej, niech tak będzie. W końcu to dzieciakom lektura tej szalonej serii sprawiać ma największą frajdę, a gwarantuję, że tak właśnie jest.
 
Inne książki z tej serii:

Sardegna

niedziela, stycznia 17, 2021

"Dzienniki HEJterskie, czyli historia Polski pisana nagłówkami z Pudelka" PigOut

Liczba stron: 234
Moja ocena : 6/6

Znacie PigOuta? Jeśli nie, to aż Wam zazdroszczę , że będziecie mogli przeczytać jego wszystkie genialne teksty po raz pierwszy! Pig Out to bloger, który działa w sieci od paru lat, komentując w swój charakterystyczny, zabawny sposób, otaczającą nas rzeczywistość. Jego humorystyczne felietony napisane z wyjątkową lekkością i dystansem, dotyczą zazwyczaj tego, czym żyje i ekscytuje się w danym momencie, cała Polska., ale są także związane ze sprawami o nieco mniejszym kalibrze, czyli ploteczkami z życia postaci znanych z pierwszych stron gazet, komentarzami nagłówków portali plotkarskich, czy też afer w świecie  polskich celebrytów.
 
Ponieważ jestem wierną fanką PigOuta i śledzę jego poczynania w sieci praktycznie od samego początku, miałam też okazję poznać go osobiście, przy okazji podpisywania pierwszej książki zawierającej wcześniejsze felietony, wiem, że jest to niesamowicie sympatyczny człowiek, o świetnym poczuciu humoru i dystansie do siebie i otaczającego świata. PigOut ma wyjątkową zdolność do tworzenia rewelacyjnych tekstów, przy których nie da się nie uśmiechać. Warto też wspomnieć, że wykorzystuje swą popularność i skupioną wokół siebie społeczność do robienia fajnych rzeczy. Świadomy wpływu, jaki ma na ludzi, organizuje zbiórki angażujące fanów do pomocy potrzebującym. Po prostu człowiek orkiestra! Nie mogło zatem być inaczej, abym nie sięgnęła po najnowszego ebooka "Dzienniki HEJterskie"
 
"Dzienniki..." to drugi zbiór felietonów, związanych z latami 2017 - 2019 (pierwszy został wydany w formie papierowej pod wspólnym tytułem "Świnia ryje w sieci"), składający się z tematycznych rozdziałów, oscylujący wokół jakiegoś wydarzenia, zjawiska lub osoby. Czasami jest związany z sytuacją zaobserwowaną w sieci, czasami są to "przemyślenia z życia wzięte". W tekstach PigOuta pojawia się także jego partnerka Madzia i syn, zwany pieszczotliwie Brendonkiem, bo i niektóre fakty ze swojego życia i codzienności, bloger przedstawia swoim czytelnikom. 
 
O czym będziemy mogli zatem przeczytać w "Dziennikach HEJterskich"?  Otóż, o wznowieniu programu "Koło fortuny",  refleksjach na temat książki Blanki Lipińskiej "365 dni", celebryckich wojenkach, o tym, co wynikło ze ślubu księcia Harry'ego z Meghan Markle, oraz , co dzieje się, kiedy influencerki chcą dostać coś za darmo. Dowiemy się, co powiedziała kucharka Prezesa w programie śniadaniowym, o co rozgorzały się kłótnie aktorek na łamach portali społecznościowych, jak zakończył się związek Kazimierza Marcinkiewicza, a także, czego dowiedział się PigOut czytając "Cosmo" i "Men's health".

Jakie wydarzenia zostały wyróżnione Dzbanami Roku 2018, o co chodziło w konflikcie Ubera z taksówkarzami, jak stalowe nerwy trzeba mieć, by sprzedawać na OLXie, co będzie się oglądało w jesiennej ramówce TVP, oraz, jak turyści zachowują się w Tatrzańskim Parku Narodowym.
 
PigOut dzieli się też przemyśleniami na tematy bardziej osobiste, jak spędzić Dzień Seksu, czy mieć udaną randkę, dzieli się wrażeniami z wyjazdu na pierwszy Woodstock, tygodnia z zablokowanym telefonem, zajęciach w szkole rodzenia, oraz o pierwszych nocy i pierwszych wakacji z Bombelkiem. 
 
Każdy rozdział podsumowany jest trafiającym w punkt i zwalającym z nóg, "cytatem inspirującym", czyli wypowiedzą  znanej osoby, polskiego celebryty, będącym idealnym zwieńczeniem tekstu. Śmieszniej nie będzie. Gwarantuję!
 
Sardegna