Relacji po tegorocznych TK w Krakowie pojawiło się w blogosferze mnóstwo. Sama też chciałam jak najszybciej ją napisać, żeby zawrzeć w niej emocje, których na targowych imprezach nigdy nie brakuje. Jednakże powrót do codzienności po tak książkowym weekendzie nie był łatwy. Pierwszeństwo miały obowiązki, więc i moja relacja odwlekła się w czasie. Mam jednak nadzieję, że choć minimalnie uda mi się oddać atmosferę targową i pokazać, jak wspaniały to był czas.
Powtórzę się, ale nie ma innej możliwości: Targi Książki to dla mnie przede wszystkim LUDZIE. I owszem, ksiażki są fajne, nawet bardzo fajne, są niezbędne wręcz do życia, ale nie zastąpią kontaktu z ludźmi. To dla ludzi przyjeżdżam co roku do Krakowa, a po zakończeniu targów odliczam czas do następnego, książkowego wydarzenia. Znajomi, zaprzyjaźnieni autorzy, blogerzy znani do tej pory tylko z internetów, stają się postaciami realnymi, dzięki którym czytane na blogach teksty nabierają zupełnie nowego znaczenia.
Dzięki energii, jaka krąży między spotykanymi pomiędzy stoiskami książkoholikami, którzy są zapatrzeni w literaturę podobnie, jak ty sam, targi stają się niemalże najważniejszą imprezą książkową roku. Nieważne, że ścisk, że opóźnienie, że długa kolejka. Ważne, że przez dwa dni czujesz się częścią niesamowitej wspólnoty, ludzi kochających książki i jest ci z tym dobrze.
Mam tak przed każdymi targami, w trakcie ich trwania i tuż po. Co roku czuję się tak samo naładowana pozytywną energią, chęcią tworzenia, dzielenia się, czytania. Uwielbiam ten stan i oby trwał, jak najdłużej! Bowiem codzienne obowiązki mogą zabić nawet największy entuzjazm, także chwilo trwaj!
W tym roku, z racji obowiązków czekających mnie przy współorganizacji spotkania blogerów na hali targowej oraz paneli dyskusyjnych, nie nastawiałam się na szaleńcze bieganie po targach i zbieranie wpisów do książek. Ograniczyłam je więc do minimum, podobnie, jak wydarzenia na stoiskach, mając na uwadze ograniczony czas. Naszykowałam 9 książek (4 na sobotę i 5 na niedzielę) i we wszystkich, na spokojnie udało mi się zebrać podpisy. Pierwszy też raz, odkąd jeżdżę na targi książki, spokojnie przechadzałam się po hali. Bez pośpiechu i latania w kółko bez celu. Być może na tyle wiem już, czego mogę się po targach spodziewać, że potrafię dobrze zaplanować czas i mało co jest mnie w stanie zaskoczyć. W każdym razie podobał mi się ten mój spokój. Dzięki temu obejrzałam na spokojnie wszystkie stoiska, porozmawiałam z Autorami, z którymi chciałam się przywitać i zebrałam wszystkie podpisy. Do tego wzięłam udział w zaplanowanych spotkaniach blogerów i dwóch panelach dyskusyjnych.
Było pracowicie, ale też niesamowicie satysfakcjonująco. Mam nadzieję, że zaplanowane przez ŚBKów i Granice.pl spotkanie Wam się podobało i spędziliście mile czas. A oto co znalazłam w paczce niespodziance od Granic:
A to prezenty targowe: "Stacja Jagodno" od Czwartej Strony, "Zimowa opowieść" od Publicat, a kubek od Męża (wspaniały, no nie? Mąż, nie kubek - choć ten też niczego sobie)
Jeśli chodzi o Autorów, z którymi udało mi się spotkać, i których książki przywiozłam z domu do podpisu, byli to:
pan Janusz L. Wiśniewski, który powiedział, ze kojarzy mojego bloga! Szok! Bardzo się ucieszyłam.
[fot. mąż]
pani
Agnieszka Tomczyszyn - autorka wspaniałego
"Ezotero"
pani Manuela Gretkowska (której niestety mąż nie zdążył zrobić zdjęcia) podpisała mi się na mojej ukochanej "Polce"
[fot. mąż]
pani Lucyna Olejniczak
Pani
Magdalena Kordel podpisała się na świetnym
"Uroczysku"
pan
Marek Pindral na
"Chinach od góry do dołu"
[fot. mąż]
oraz
Magda Witkiewicz, z którą spotykam się zawsze i wszędzie, a nasze spotkania na targach książki to już tradycja (podpis na
"Po prosu bądź", a zdjęcie z paniami: Nataszą Sochą i Lilianą Fabisińską)
[fot. mąż]
Z panią Małgorzatą Warda i Marią Nurowską niestety nie udało mi się porozmawiać, bowiem gonił mnie czas i podpis pierwszej pani zdobył mój mąż, a drugiej - nowo poznana blogerka z książkowe.love, którą z tego miejsca serdecznie pozdrawiam!
Poza tym udało mi się porozmawiać i poprosić o wpis panią
Karolinę Wilczyńską:
oraz naszą koleżanką blogerkę, Ulę Witkowską, autorkę książki dla dzieci "Czytuś odkrywa tajemnice. Skąd się biorą książki?", która podarowała moim dzieciakom jeden egzemplarz. Dzięki Kochana!
Ula wraz z Wiktorią prowadzą
Pocztę Książkową, czyli serwis, na którym można zamówic dowolną książkę, a dziewczyny pięknie ją zapakują i prześlą pod wskazany adres. Widzicie te cudne opakowania? Już teraz zapraszam na stronę
Poczty Książkowej, a wkrótce napiszę na ten temat nieco więcej.
Na targach miałam jeszcze okazję przywitać się bądź zamienić parę słów z autorami, których poznałam już wcześniej, przy okazji innych TK: Katarzynę Zyskowską - Ignaciak, Ewę Bauer, Martę Kisiel, pana Andrzeja Pilipiuka, pana Waldemara Cichoń, a także spotkać tych, których nie miałam jeszcze okazji poznać "na żywo": panią Agnieszkę Walczak - Chojecką i pana Zygmunta Miloszewskiego. Chciałam jeszcze przywitać się z Remigiuszem Mrozem, ale tłum fanek mi no to nie pozwolił, a nie miałam serca (ani odwagi) wpychać się bez kolejki.
[foto. mąż]
Wspaniale było także porozmawiać ze znajomymi wydawcami i podziękować za współpracę. Za to też między innymi lubię targi. Kontakt mailowy nie jest wtedy anonimowy, tylko bardziej personalny. Odwiedziłam wszystkie moje ulubione stoiska wydawnicze, kupiłam dzieciakom prezenciki pod tytułem lego Ninjago i lego Friends, zebrałam kilka zakładek (bardzo mało, w porównaniu z zeszłym rokiem) i bardzo szczęśliwa wróciłam do domu.
Za nim jednak to nastąpiło, w sobotę wieczorem udaliśmy się z mężem do Smakołyków, miejsca, gdzie
Janek z Tramwaju nr 4 zorganizował spotkanie potargowe dla blogerów. Cóż tam się działo! Ilość osób była porażająca, a mnie niestety nie udało się ze wszystkimi przywitać. Poznałam nowe osoby, znane do tej pory tylko z bloga. utrwaliłam stare znajomości, poplotkowałam, pośmiałam się, podyskutowałam i wygrałam niesamowite nagrody, które Janek i Agnieszka z Dowolnika, zorganizowali od zaprzyjaźnionych wydawców. Mam nadzieję, że poniższe zdjęcia oddają klimat owego spotkania:
[foto. mąż]
A oto moje nagrody:
Część z nich wygrałam osobiście, część wygrał mąż (nie ukrywam, że jego dobra passa była zdecydowanie lepsza od mojej- Twardoch, Gregory, koszulka Jo Nesbo i mój ukochany Everest, na który szkoda mi było kasy na TK, gdyż nie był w cenie promocyjnej, to właśnie jego wygrane). Uwielbiam takie spotkania, a to było z wyjątkowym rozmachem. Janku dzięki za zorganizowanie tej świetnej imprezy i wszystkie upominki!
Spędziłam wspaniały weekend - intensywny, taki, po którym ani ja ani mój dom właściwie nie doszedł jeszcze do siebie. Ale warto było. Bo targi zawsze są świetną okazją do spotkania i niekończących się rozmów o książkach. A tego, jak wiadomo, nigdy nie jest za wiele.
Dziękuję wszystkim, którzy przyczynili się do tego, że tegoroczne Targi Książki w Krakowie były niezapomniane! Do zobaczenia za rok!
Sardegna