Liczba stron: 288
Moja ocena : 5/6
Mając w pamięci rewelacyjny i przejmujący "Pocałunek fauna", nie spodziewałam się, że spod ręki Iwony Banach, wyjdzie tak lekka i zabawna powieść kobieca. "Szczęśliwy pech" powinien być zapisywany, jako lekarstwo na chandrę, zły humor lub jako odstresowywacz na problemy dnia codziennego.
Czytając o perypetiach uroczej Reginaldy, zwanej pieszczotliwie Regi, nie da się nie uśmiechać pod nosem, kręcić z niedowierzaniem głową i kierować się w stronę dziwnych skojarzeń. Bowiem tego, co dzieje się w życiu głównej bohaterki, nie da rady opisać słowami. Pech, to za mało powiedziane.
Regi niesie za sobą totalny kataklizm! Podobno nieszczęścia chodzą parami. jeżeli tak, to za Regi chodzą całe stada nieszczęść. W jej życiu nic nie dzieje się normalnie. Każdy, nawet najmniejszy ruch, kończy się demolką otoczenia. Każdy pomysł okazuje się fatalny w skutkach.
Regi jest aspirującą pisarką i postanawia wybrać się na mały urlop, żeby zregenerować siły i zabrać się za tworzenie nowej powieści. Trafia na kwaterę do dość gburowatego gospodarza, Rafała, na którego oczywiście od razu sprowadza nieszczęście i demoluje jego dom, pokój po pokoju. Dodatkowo, na letnią kwaterę przyjeżdża tajemniczy Latynos, którego mowa polska może doprowadzić do zawału najbardziej wytrwałego słuchacza.
Pojawienie się w wiosce tych dwóch nowych osobistości, przynosi nieoczekiwany zwrot akcji: w okolicy znaleziono podobno jakieś zwłoki, ktoś we wsi widział mordercę, ktoś inny słyszał o próbie zabójstwa, a jeszcze ktoś inny ukradł towar z osiedlowego sklepu. Dziwne wydarzenia sprawiają, że coraz więcej mieszkańców interesuje się nowymi, niczego nieświadomymi, letnikami. A ci w tym czasie... no właśnie.
Regi ma własny plan na spędzenie urlopu, którego główną atrakcją ma być poszukiwanie skarbu z zasłyszanej opowieści, Latynos znika w tajemniczych okolicznościach, a cały system próbuje ogarnąć Rafał, który walczy z wszechogarniającym go chaosem.
Cóż się dzieje w tej powieści! Nie da się ogarnąć tego kilkoma zdaniami. Nie bójcie się też, że zdradziłam za dużo fabuły. Powyższe sytuacje to tylko ułamek wydarzeń, które mają w książce miejsce. Regi przechodzi samą siebie w tworzeniu absurdalnych sytuacji i groźnych wypadków. W finale jednak szczęście jej trochę dopisze i będziemy mogli odetchnąć spokojnie, że coś jej się w życiu udało.
"Szczęśliwy pech" to zabawna historia, trochę przerysowana, ale na umilacz wieczoru nadaje się doskonale.
Trochę zdziwiło mnie zupełne przeciwieństwo formy książki do poprzedniego "Pocałunku fauna". Byłam przyzwyczajona do poważnej i refleksyjnej treści, a dostałam miłe kobiece czytadło. Trochę byłam zawiedziona, ale rozumiem, że to celowy zabieg autorki. W każdym razie, miło spędziłam z Regi czas i uśmiałam się serdecznie z jej niektórych haseł i poczynań.
Sardegna