Wydawnictwo: Fabryka Słów
Liczba stron: 357
Moja ocena : 4/6
"Homo bimbrownikus" to moja trzecia, a zarazem ostatnia, lektura do lutowego wyzwania Trójki e - pik.
Fanką Pilipiuka jestem od dawna. Podobnie jak jestem fanką Jakuba Wędrowycza. Czytałam wszystkie cztery poprzednie tomy jego przygód ("Kroniki Jakuba Wędrowycza", "Zagadka Kuby Rozpruwacza", "Weźmisz czarno kure", "Czarownik Iwanow") i mimo, że nie wszystkie opowiadania były jednakowo świetne, to i tak miałam do nich raczej stosunek bezkrytyczny. Po dość długiej przerwie od powieści Pilipiuka, sięgnęłam po najnowszy tom przygód Mistrza JW. I niestety, ale ten tom jest zdecydowanie najsłabszy.
Powieść zawiera cztery opowiadania, z których pierwsze trzy są typowym zapisem przygód Jakuba. Mamy więc spotkanie egzorcysty z samym Diabłem, kiedy to wraz z przyjacielem Semenem przenoszą się w czasie i ratują pewnego szlachcica od dawno podpisanego cyrografu. Dowiemy się, co stanie się z Mistrzem, kiedy przez przypadek zdarzy mu się umrzeć. Sprawdzimy także, jak przebiegnie produkcja filmu "Opowieści z Narnii", która realizowana będzie na terenie Wojsławic.
Ostatnie, tytułowe opowiadanie, stanowi właściwie odrębną mini powieść. W Dębinkach, sąsiedniej osadzie rodzinnej wsi Jakuba przeprowadzona zostaje inkwizycja na pogańskich kanibalach, potomkach Neandertalczyków. Z grupy ludożerców cudem ratuje się szaman Yodde, który mimo niebezpieczeństwa, postanawia odbudować wiarę swoich przodków. Sprowadza więc podstępem do Warszawy, swego zreformowanego wnuka Radka Oranguta i przy jego pomocy rozpoczyna szereg szalonych działań, które mają pomóc mu wzbudzić ducha pogańskiego ludu, Wielkiego Mywu.
Jednocześnie, w Wojsławicach, Jakub dostaje zlecenie od zreformowanych Neandertalów, aby odszukać "zaginionego" Radka. Zapłatą w tym zleceniu ma być boski nektar, przepalanka wykonana przez samego Rasputina. Jakże Wędrowycz mógłby oprzeć się takiemu rarytasowi! Zgadza się więc wykonać misję i wraz z Semenem, rusza na podbój stolicy.
To dopiero początek przygody Jakuba, która obfitować będzie w spotkania z Inkwizytorami, wyznawcami Światowida i dresiarzami z niebezpiecznej warszawskiej dzielnicy. Będą skoki w czasie (skóra z pewnej części ciała mamuta będzie niezmiernie potrzebna!), ukrywanie się w jaskini, niebezpieczne obrzędy prowadzone przez piękne kobiety, nocne zakradanie się do ogrodu botanicznego, walka z niedźwiedziem, odwiedzanie Instytutu Osteologii i nawiązywanie ważnych "stosunków" z czarownicą. Nie będzie czasu na odpoczynek, bo wróg jest bardzo czujny! A znając niekonwencjonalne metody działania Wędrowycza, można być pewnym, że nudno nie będzie.
Książkę polecam fanom Jakuba. Jest on jednak bardzo specyficzną postacią, więc nie każdemu może przypaść do gustu. Jeśli ktoś nie czytał jeszcze żadnej książki Pilipiuka, nie polecam zaczynać od "Homo bimbrownikusa", można się wtedy łatwo do autora zniechęcić. Ja kolejny raz, z wielką ochotą wkroczyłam w świat Jakuba, choć nie da się ukryć, że ta część jego przygód jest najsłabsza, a może po prostu nie była dla mnie żadnym odkryciem i niczym mnie już nie zaskoczyła. Wydaje mi się, że wiele pomysłów było wykorzystanych już we wcześniejszych powieściach, niektóre wątki się powielały, a tytułowe opowiadanie wydało mi się zbyt długie. Dlatego daję czwórkę. Oczywiście nie zmienia to faktu, iż nadal uważam się za wielką fankę twórczości pana Pilipiuka.
Książkę przeczytałam w ramach wyzwania "Trójka e-pik", szczegóły znajdziecie TU
Sardegna
Czytałam tę książkę. Trochę nie w moim guście, ale ogólnie zabawna :)
OdpowiedzUsuńZ przygód Wędrowycza, to chyba ta część jest najmniej zabawna. Najbardziej uśmiałam się do łez w części pierwszej "Kronikach JW", kiedy to wraz z przyjacielem Jakub zakładał hotel!
UsuńJak znajdę czas to bardzo chętnie ;)
OdpowiedzUsuńtak bardzo chciałam ją przeczytać i się nie udało. wielka szkoda
OdpowiedzUsuńTak jak deklarowałam 1 marca chętnie przyłączę się do akcji czytelniczej "Trójka e-pik". Będę czekać na Twoją listę gatunków na marzec:) Będzie to moja pierwsze wyzwanie lekturowe w związku z blogosferą:)
OdpowiedzUsuńZapraszam serdecznie :) będzie mi bardzo miło :)
UsuńOkładka zwróciła moją uwagę - co rzadko mi się zdarza, więc pewnie sięgnę po nią :)
OdpowiedzUsuńA jak zachęcisz nie-fanów do czytania Pilipiuka? Znam go tylko z jednego opowiadania z tomu "Miłość we Wrocławiu" i dość miło mnie zaskoczył.
OdpowiedzUsuńDla mnie Pilipiuk jest autorem obdarzonym świetną wyobraźnią :) Odkryłam jego twórczość od serii "Kuzynki" i właśnie te trzy książeczki polecam nie-fanom, na początek znajomości :) Najbardziej odkrywcza jest cz.1 kolejne to kontynuacja i powielanie niektórych wątków, ale mimo to książki czyta się z wielką przyjemnością. Dla mnie jest to fantastyka bardzo przystępna. Nie uważam się za wielkiego fana gatunku, bo niektóre powieścią są dla mnie nie do "strawienia". A czytanie Pilipiuka sprawia mi wielką frajdę. Seria o Jakubie jest bardzo specyficzna, pełna czarnego humoru, więc nie polecam zaczynać od niej przygody z autorem. Natomiast pozostała twórczość jak najbardziej :)
UsuńSama nie czytałam tego zbioru opowiadań, o którym wspomniałaś. Ale inne zbiory autora wspominam bardzo dobrze :)
Dziękuję, sprawdzę w bibliotece.
UsuńTak, masz rację, nie ma co od tego zaczynać :)
OdpowiedzUsuńMoje wrażenia klik
Czyli mamy podobne zdanie :) Myślę, że w Wędrowyczu nie jest w stanie nas już zaskoczyć...a tego chyba oczekiwałam w 5 części jego przygód :)
UsuńJestem entuzjastą twórczości Pilipiuka i świetnie wykreowanej postaci Jakuba Wędrowycza, lecz przychylam się do Twojej opinii o ostatnim tomie tej serii. Myślę jednak iż autor jeszcze nas zaskoczy...
OdpowiedzUsuń