Pages

czwartek, lipca 30, 2020

Blogowe podsumowanie miesiąca - lipiec

Lipiec minął mi pod hasłem wakacyjnego odpoczynku, choc nie do końca, bo na początku miesiąca miałam ważny egzamin zawodowy, do którego musiałam się co nieco pouczyć. Po egzaminie, po którym jestem już pełnoprawnym nauczycielem dyplomowanym. mogłam już skupić się tylko i wyłącznie na przyjemnościach. Całkiem sporo przeczytałam, obejrzałam 23 filmy, dwa mini seriale, wysłuchałam kilku audiobooków, popraccowałam w ogródku i przygotowałam się do urlopu, na który wyjeżdżamy już 1 sierpnia.

Lista lektur:

1. "Teściowe muszą zniknąć" Alek Rogoziński - 5
2. "Koń i jego chłopiec" C.S. Lewis - 4
3. "Las i ciemność" Marta Matyszczak - 6 
4. "Tam, gdzie serce twoje" Krystyna Mirek - 6 
5. "Istota zła" D'Andrea Luca - 4
6. "Wszystkie lajki Marczuka" Paweł Beręsewicz - 5 
7. "Prosty układ" K.A.Figaro - 3 
8. "Opiekunka" Sheryl Browne - 5
9. "Chłopiec znikąd" Katherine Marsh - 5

 Imprezy kulturalne:

Lipiec zaczęłam od kawy ze Śląskimi Blogerami Książkowymi. Wprawdzie spotkaliśmy się w okrojonym składzie, bo tylko we trzy, to jednak po tak długiej izolacji świetnie bylo porozmawiać i napić się pysznej kawy w katowickiej Synergii. 


Nowości:


"Głodnemu trup na myśli" Iwona Banach 
"Klątwa ruin" Magdalena Wala
"Tam, gdzie sece twoje" Krystyna Mirek
"Szczęście all inclusive" Krystyna Mirek

Serialowo:

W sierpniu nie miałam jakoś weny na seriale, stąd też obejrzałam tylko dwie mini produkcje na Netflixie: "Niewyjasnione tajemnice" oraz młodzieżowy serial "Klub Opiekunek", oparty na poodstawie serii ksiażkowej "The Baby - Sitters Club", którą czytałam w dzieciństwie.

 [zdjęcia okładek pochodzą ze strony Filmweb]


1. "Niewyjaśnione tajemnice" to sześć dokumentalnych odcinków o najbardziej tajemniczych sprawach kryminalnych ostatnich lat. Zaginięcia, porwania, tajemnicze samobójstwa i zgony. Sześć niewyjaśnionych wydarzeń, o których do dzisiaj nic konkretnego nie można powiedzieć. Ciekawa produkcja, chętenie obejrzę kolejne sezony, jednak najchętniej dowiedziałabym się, jaki finał znalazły te sprawy.

2. "Klub Opiekunek" - tak, jak mówiłam, czytałam w dzieciństwie serię "Baby - Sitters Club" i strasznie emocjonowałam się przygodami przyjaciółek, marząc o tym, aby samej założyć taki klub. Serial jest unowocześnioną wersją książki, która rozgrywa się w latach 90 - tych, bohaterki są jednak cudownie podobne do tych, sprzed dwudziestu lat. Wspaniały powrót do przeszłości.

Filmowo: 

W lipcu obejrzałam 24 filmy, co daje mi wynik 129 (styczeń 14 + luty 17 + marzec 23 + kwiecień 22 + maj 14 + czerwiec 15 + lipiec 24)

 [zdjęcia okładek pochodzą ze strony Filmweb]

1. "Cry Baby" reż. John Waters - musical z Johnny'm Deppem, który dla mnie jest niemalże kultowy, a wszystko za sprawą tego, że oglądałam "Beksę" jakieś dwadzieściapięć lat temu na kasecie VHS niezliczoną ilość razy. Historia trochę przerysowana, pokazująca walkę grzecznej i poukładanej młodzieży z tak zwanych dobrych domów,  ze zbuntowanymi rock and rollowccami, szalonymi dzieciakami wchodzącymi taneccznym krokiem w latach 60-te. Strasznie się ucieszyłam, jak zobaczyłam "Beksę" na Netflixie, bo to oznacza, że mogę ja oglądać tyle razy, ile będę miała ochotę.

2. "Turysta" reż.  Florian Henckel von Donnersmarck - świetny film, który również już kiedyś widziałam, z Angeliną Jolie i Johnny'm Deepem w rolach głównych, ale kiedy pojawił się na Netflixie, postanowiłam sobie go przypomnieć. Jolie to piękna agentka Interpolu, która wyrusza do Wenecji, aby spotkać się z międzynarodowym przestępcą, z którym miała kiedys romans. W pociągu poznaje przypadkowego turystę (Deepa) i postanawia wykorzystać go, jako przynętę, dla śledzących ją członków mafii, pragnących dotrzeć do jej dawnego kochanka. Film jest świetny pod kilkoma względami, po pierwsze obsada, po drugie, cudna Wenecja, po trzecie, zmyślna intryga. Po prostu rewelacja!

3. "Aquaman" reż. James Wan - tutaj musimy poweidzieć sobie szczerze, ten film jest wspaniały, ale tylko dla fanów Jasona Momoa. Przystojny aktor jest główną i jedyną atrakcją tej produkcji, choć może na uwagę zasługują też "podwodne" efekty specjalne, fabuła jest niestety taka sobie. Arthur Curry jest synem latarnika i pięknej królowej Atlantydy, która postanowiła wypłynąc na powierzchnię, aby uciec przed niechcianym małżeństwem. Niestety przeznaczenie upomina się o królową Atlannę, która musi zostawić na lądzie małego synka. Dwadzieścia lat później Arthur wypływa na głębię, aby przejąć tron Atlantydy i zapobiec wojnie, która może wyjść poza oceany.

4. "Zamiana ciał" reż. David Dobkin - zabawna komedia, w której na skutek dziwnego zbiegu okoliczności, dwóch przyjaciół, jeden lekkoduch i kobieciarz (Ryan Reynolds), a drugi stateczny mąż i ojciec (Jason Bateman) zamieniają się ciałami. Żaden z nich początkowo nie umie odnaleźć się w nowej sytuacji, jednk z czasem zaczynają zauważać pozytywy w życiu przyjaciela. Śmieszna historia, która momentami bawi do łez. 

5. "Desperados" reż. LP - kolejna komedia, tym razem w obsadzie kobiecej. Wesley ciągle szuka idealnego faceta, kiedy kolejne randki kończa się fiaskiem, a przypadkowo poznany przechodzień wydaje się być mężczyzną jej życia, dlatego dziewczyna postanawia za wszelką cenę zatrzymać go przy sobie. Kiedy jednak ten nie odzywa się przez kilka dni, Wesley pisze do niego wulgarnego maila, potem zmienia jednak zdanie. Wiadomość poszła jedna w eter stąd też bohaterka zabiera przyjaciółki i wyruszają do Meksyku, aby przejąć laptopa chłopaka i uratować związek.

6. "Sztuka zrywania" reż. Peyton Reed - słodko gorzka komedia z Jennifer Aniston i Vince Vaugh w rolach głównych, w której para będąca w wieloletnim związku, zaczyna kłócić się o błahostki. Drobne sprzeczki i niedomówienia przeradzają się w prawdziwy konflikt, a ludzie, którzy byli kiedyś w sobie zakochani, stają się dla siebie najgorszymi wrogami. Walcząc o prawo mieszkania w luksusowym apartamencie, robią sobie paskudne złośliwości. Nikt nie chce odpuścić, ale ktoś będzie musiał w końcu to zrobić.

7. "Fatalny romans" reż. Peter Sullivan - fajny, trzymający w napięciu thriller z gatunku domestic noir. Prawniczka Ellie wdaje się w chwilowy flirt z dawnym kolegą ze studiów. Kiedy jednak przychodzi otrzeźwienie i świadomość, że nie chce zdradzić męża, dawny znajomy nie przyjmuje odmowy. Zaczyna śledzić Ellie, na jaw wychodzi też jego długotrwała obsesja na jej punkcie. Postanwia za wszelką cenę zdobyć kobietę dla siebie, nawet jeśli w grę wchodziłoby zabójstwo. 

8. "MILF" reż. Axelle Laffont - film, który na pierwszy rzut oka wydaje się zabawną komedią rodem z "Kac Vegas", tak naprawdę jednak jest słodko gorzką historią o trzech czterdziestoletnich kobietach, które próbują ułożyć sobie życie bez mężczyzn. Trzy przyjaciółki jadą na południe Francji do letniej posiadłości jednej z nich, aby sprzedać dom po zmarłym mężu. Piękne okoliczności przyrody, okazja do imprez i poznanie nowych ludzi sprawia, że kobiety wdają się w romans z trzema młodymi chłopakami. Problem w tym, że jedna podchodzi do tematu bardzo luźno, druga za poważnie, a trzecia nie przyjmuje do wiadomości, aby w ogóle zbliżyć się do innego faceta, niż zmarły mąż.

9. "Lista priorytetów" reż. Michael Duggan - kolejny film, który zapowiada się na lekką komedię, a w trakcie wychodzi z niego coś więcej. Brett właśnie kończy liceum i jest szkolnym prymusem, najlepszym uczniem w swym roczniku, chłopakiem, który ma wstęp na siedem najlepszych uniwersytetów w kraju. Sukces go jednak nie cieszy, jest bowiem efektem wygórowanych oczekiwań rodziców. Kiedy Brett przypadkowo wplątuje się w aferę, która niszczy wszystkie jego plany na przyszłość, chłopak postanawia zacząć realizować plany, na które nigdy nie miał czasu. Tworzy listę priorytetów, które są dla niego ważne i publikuje ją w mediach, staje się w ten sposób inspiracją dla wielu rówieśników w całym kraju.

 [zdjęcia okładek pochodzą ze strony Filmweb]

10. "Pitbull. Ostatni pies"  reż. Patryk Vega - kolejna produkcja Vegi, która nie różni się jakoś specjalnie od poprzednich. Sporo w niej wulgaryzmów, przemocy, natomiast z logiką jest mocno na bakier. Całość podobała mi się jednak bardziej, niż na przykład "Kobety mafii", a to za sprawą Marcina Dorocińskiego, który zrobił w tym filmie całą robotę, grając policjanta wkradającego się w szeregi przestępców i działającego pod przykrywką.

11. "Jak zostałem gangsterem. Historia prawdziwa" reż. Maciej Kawulski - choć na pierwszy rzut oka wydaje się, że film będzie czymś na kształt produkcji Patryka Vegi, jest to zupełnie inny poziom. Świetna, przede wszystkim dzięki roli Marcina Kowalczyka, ale też ze względu na samą opowieść ukazaną z perespektywy bezimiennego gangstera, trzęsącego polskim światem przestępczym w latach 90-tych. Do tego świetna muzyka w tle. Takie polskie produkcje chce się oglądać.

12. "Uprowadzenie Agaty" reż. Marek Piwowski - film z lat 90 -tych, któego właściwie nigdy nie widziałam od początku do końca, stąd też postanowiłam nadrobić zaległości, kiedy udostępniono go na Netflixie. Historia miłosna między podziałami, czyli romans biednego chłopaka Cygana z Agatą, córką wpływowego polityka. Pomiędzy młodymi iskrzy niemalże od pierwszego wejrzenia, postanawiają więc wbrew zdrowemu rozsądkowi i sprzeciwom wszystkich, wziąć ślub. Z filmem związana jest piosenka "Wielka miłość" Seweryna Krajewskiego.

13. "Jesteś bogiem" reż. Leszek Dawid - jeden z moich ukochanych filmów, który widziałam niezliczoną ilośc razy. Historia Paktofoniki, czyli muzycznych początków Magika, Fokusa i Rahima. Znajome miejsca, w tle ukochane kawałki, za każdym razem robą na mnie wrażenie.

14. "Ciemno, prawie noc" reż. Borys Lankosz - thriller, trochę psychodeliczny oparty na powieści Joanny Bator o tym samym tytule. Dziennikarka wraca po latach do swojego rodzinnego miasteczka, aby zbadac sprawę zaginionych dzieci. W toku śledztwa odkrywa wiele przerażających faktów, zarówno tych, z życia lokalnej społeczności, przeszłości miasta, jak i własnej rodziny. Mroczna, brutalna opowieść, rozgrywająca się gdzieś pomiędzy wierszami. Interesujący film.

15. "Wściekłość" reż. Michał Węgrzyn - polski film, który zapowiadał się klimatycznie na "Komórkę" z Collinem Farrelem, w rezultacie jednak nie do końca udźwignął temat. Dziennikarz, podczas nocnego joggingu, musi wykonać i odoebrać masę telefonów, żeby uratować swoje życie osobiste i zawodowe. Pomysł fajny, klimat Warszawy nocą również, jednak fabularnie chyba nie do końca wyszło.

16. "Fighter" reż.  Konrad Maximilian - polska produkcja z Piotrem Stramowskim w roli głównej. Były bokser podejmuje się nieucziwej walki, a wszystko przez nacisk mafiii, spod której wpływów nie umie się wyrwać. Film trochę w stylu produkcji Vegi, z miłym dla mnie akcentem i kawałkiem Fokusa i Pokahontaz "Nifelhaim", w ścieżce dźwiękowej.

17. "Służby specjalne" reż. Patryk Vega - jeden z ciekawszych filmów Vegi z Olgą Bołądź w roli głównej. Grupa byłych wojskowych zaczyna pracować dla służb specjalnych, zajmując się najtrudniejszymi sprawami w kraju, bez zadawania pytań. Sporo tutaj wątków, politycznych, społecznych, sporo maniplacji, kłamstw i niedomówień. A pomiedzy tym, zycie prywatne trójki bohaterów, którzy po proacy starają się żyć normalnie.

 [zdjęcia okładek pochodzą ze strony Filmweb]

18. "Czarnobyl. Reaktor strachu" reż. Bradley Parker - bardzo, bardzo słaby horror. Grupka przyjaciół podróżuje po Europie, a kiedy w końcu trafiają do Kijowa, postanawiają zboczyć nieco z trasy i wziąć udział w ekstremalnej wycieczce do miasta widmo - Prypeci. Potem dzieje się wszystko to, co w takim filnie zdarzyć się powinno: psuje się auto, przyjaciele zostają uziemieni w mieście, ginie przewodnik, a reszta znika jeden po drugim. Ktoś ich goni, ktoś morduje, promieniowanie promieniuje. Wszyscy giną. Słabe. Nie oglądajcie.

19. "Polaroid" reż. Lars Klevberg - kolejny horror, nieco lepszy od poprzedniego, ale bez przesady. Szkolna outsiderka dostaje w prezencie dawny aparat polaroid, zaczyna więc fotografować dzieciaki z klasy. W niedługim czasie od wykonania zdjęcia, nastolatki zaczynają ginąć, a na fotografiach widać wyraźny cień. Dziewczyna podejmuje walkę z czasem, aby dowiedzieć się, co sprawia, że tajemnicze widmo zabija osoby ze zdjęcia. Film ma parę "momentów", ale ogólnie jest bardzo średni.

20.  "The old guard" reż. Gina Prince-Bythewood - ten film za to bardzo mi się podobał! Ekipa  czterech najemników z Charlize Theron na czele, okazuje się być nieśmiertelna. Przez wieki przemierzają oni świat, ratując potrzebujących z najbardziej niebezpiecznych opresji. Ich śladem rusza jednak grupa pseudonaukowców, którzy chcą odkryć sekret ich nieśmiertelności. Z opresji może ich uratować tylko nowa nieśmiertelna, która niepewna swoich umiejętności i nieufna wobec ekipy, podchodzi do swej nowej roli z wielkim dystansem. Fajna produkcja, dynamiczna, świetne zdjecia, a i fabuła niczego sobie.

21. "Matrix" reż. Lilly Wachowski, Lana Wachowski  - kultowy film z Keanu Reeves, który widziałam nieraz, ale postanowiłam sobie kolejny raz go przypomnieć. Haker ukrywający się pod pseudonimem Neo odkrywa, że świat, który go otacza jest widmem i manipulacją maszyn, które opanowały świat. Wraz z grupą rebeliantów postanawia walcczyć z systemem. Wspaniałe widowisko, genialne efekty specjalne, no i ta historia! Cudo!

22. "Inwazja. Bitwa o Los Angeles" reż. Jonathan Liebesman - kolejny film katastroficzny, tym razem jest to historia o tym, jak Ziemię zaatakowały niezidentyfikowane siły z kosmosu. Grupa żołnierzy pod dowódźtwem sierżanta marines po przejściach, który praktycznie miał odejść na emeryturę, trafia w sam środek walki z wrogiem, którym staje się miasto Los Angeles. Można obejrzeć, jednak w mojej kolekcji filmów katastroficznych, ten nie zdobędzie czołowego miejsca. 


23. "Zapłata" reż. John Woo - film z 2003 roku, który kiedyś już oglądałam i to chyba nie raz, ale za każdym razem zaskakuje mnie na nowo. Historia z Benem Affleckiem i Umą Thurman w rolach głównych. Affleck gra genialnego programistę, który wykonuje tajne zlecena dla międzynarodowych firm, a po pracy jego pamięć zostaje wykasowana. Po ostatnim zleceniu, które trwa aż trzy lata, bohater otrząsa się z letargu i odkrywa, że sam do siebie wysłał pewien list z zawartością, mającą mu pomóc wyjść z opresji, nadchodzącej wielkimi krokami.

24. "Tyler Rake. Ocalenie" reż. Sam Hargrave - strzelanka z Chrisem Hemsworthem w roli glównej. Świetny najemnik rusza na misję odbicia z rąk mafii, syna barona narkotykowego. Akcja jest praktycznie niewykonalna, jednak Rake walczy, jak najlepszy komandos, strzela, jak najęty i generalnie jest niepokonany. Bardzo średni film, jeśli chodzi o fabułę, a na uwagę zasługuje tylko przystojny aktor, którego wspaniale ogląda się w akcji.

Muzycznie:

Lipiec brzmiał mi głównie utworami, które non stop odsłuchuje moja Córka. Choć nie są zupełnie w moim stylu, to jednak wpadają w ucho i przyjemnie się ich słucha. Pierwszym jest melodyjny kawałek "Dream it possible"  Delacey, rodem z Huaweia.


Drugim jest "Never let me down" Vize & Tom Gregory (nie mam pojęcia, kto ów zacz, ale całość w sumie dobrze brzmi i wygląda na coś stworzonego w czasie kwarantanny, co trzeba docenić).


A jak Wam minął lipiec?

Sardegna

wtorek, lipca 28, 2020

"Opowieści z Narnii. Koń i jego chłopiec" C.S.Lewis


 Wydawnictwo: Media Rodzina
Liczba stron:  214
Moja ocena : 4/6

Przy okazji pisania notek o poprzednich tomach "Opowieści z Narnii" ("Lew, czarownica i stara szafa", "Książę Kaspian", Podróż Wędrowca do Świtu", "Srebrne krzesło") wspominałam już, że sukcesywnie czytam serię moim dzieciom, ale robię pomiędzy kolejnymi częściami dość długie odstępy. Nie chcę bowiem, żeby zbyt szybko nasycyli się treścią i poczuli znudzenie. Dlatego dawkujemy sobie "Opowieści...", przez dłuższy czas, delektując się lekturą.  

Wiem, że sporo dzieciaków czyta tom pierwszy, jest on bowiem lekturą w klasie IV, natomiast kolejne tomy sa traktowane trochę po macoszemu. Cieszę się więc, że moje dzieci (a zwłaszcza Młody) są zdecydowanymi fanami serii i z ochotą podchodzą do kolenych odsłon tej historii.

Wrażenia z poszczególnych tomów są różne i wahają się od zachwytu tomem pierwszym, umiarkowanym entuzajazmem tomem drugiem i trzecim, po wielkie pozytywne emocje związane z lekturą części czwartej. Naturalną koleją rzeczy było więc sięgnięcie po tom piąty, jednak w przypadku tej historii nie mam dobrych wiadomości. "Koń i jego chłopiec" to najsłabsza z wszystkich do tej pory przez nas przeczytanych części.

Mam jednak coś na pocieszenie. Aktualnie czytamy tom szósty, czyli "Siostrzeńca czarodzieja" i ta opowieść znowu jest świetna. Traktujemy więc "Konia..." jako chwilowy spadek formy, który nie wpływa na całościową ocenę serii.

"Koń i jego chłopiec" nie za bardzo przypadł do gustu moim dzieciom, chociaż gdzieś tak od połowy książki zauważyłam zwiększone zainteresowanie opowieścią. Dlaczego tak się stało? Mam wrażenie, że w tej części Autor za bardzo postawił na opisy przyrody, które z perspektywy fabuły są oczywiście potrzebne, wprowadzają niejako do właściwej historii, to jednak okazują się bardzo nużące dla dzieci, które czekaja na rozwój akcji i nie mają ochoty przedzierać się przez niezliczone opisy otoczenia, miasta, wyglądu i wędowki bohaterów.

Akcja piątego tomu rozgrywa się w czasach, kiedy w Narnii władcami byli główni bohaterowie, czyli Piotr, Zuzanna, Edmund i Łucja, jednak to nie oni są najważniejszymi postaciami w tej opowieści. Tym razem prym wiedzie Szasta, sierota, wychowany na południu w Kalormenie, przez biednego rybaka. Chłopak, choć od maleńkości mieszka w Kalormenie, wewnętrznie czuje, że nie pasuje do tych okolic, za to w jakiś niewyjaśniony sposób odczuwa więź z północą. Szasta źle się czuje w domu surowego rybaka, stąd też kiedy tylko nadarza się okazja do ucieczki, kradnie konia i rusza w nieznane.

Nieoczekiwanie zwierzę okazuje się być niezastąpionym towarzyszem podróży, jest bowiem pełnokrwistym, mówiącym koniem z Narnii, który również pragnie ucieczki z kalormeńskiej niewoli. Tym sposobem koń i chłopiec zaczynają pełną niebezpieczeństw, wedrówkę na północ, podczas której spotykają równie wyjątkową, jak oni sami, pare uciekinierów. Młoda tarkini Aravis, również na mówiącym koniu, o wdzięcznymi imieniu Chwin, ucieka ze swojego domu rodzinnego, przed niechcianym małżeństwem ichce przedostać się do Narnii. Kiedy więc dzieciaki spotykają sie po drodze, postanawiają dalszą wędrówke przebyć już razem.

Niestety, żeby móc w spokoju przemieszczać sie na północ, muszą przejść przez olbrzymie miasto Taszban, stojące im na drodze, a którego nie da się ominąć. To właśnie w Taszbanie przydarzy im się bardzo niebezpieczna, ale jednocześnie przełomowa dla ich wędrówki, przygoda. Bohaterowie będą musieli się rozdzielić, a w pojedynkę każdemu grozić jeszcze więsze niebezpieczeństwo. Do tego, Aravis jest świadkiem bardzo niepokojącej rozmowy, która może zaważyć o losach Narnii. Nie mając czasu do stracenia, dzieci wraz ze zwierzętami, ruszają niezwłocznie na północ, aby pomóc swym sąsiadom. Na szczęście i oni mogą liczyć na wspracie Aslana, który nie zostawia swoich sojuszników w potrzebie.

Tak, jak wspominałam, pocątkowo dość rozwlekły wstęp zniechęcił moje dzieciaki, jednak potem, kiedy historia nabiera już tempa, a bohaterowie wyruszają na misję ratunkową Narnii, jest już tylko lepiej. Akcja przyspiesza, opisów jest już mniej, a na końcu nawet wychodzi na jaw pewna tajemnica z życia Szasty. Przed nami jeszcze dwa tomy. "Siostrzeniec czarodzieja" jest świetny, bo już go prawie kończymy, ciekawi mnie natomiast, jak wypadnie ostateczne zakończenie serii, czyli "Ostatnia bitwa". Myślę, że uda nam się dokończyć serię do końca wakacji, więc w najbliższym czasie jeszcze coś na jej temat u mnie przeczytacie.

 Przeczytaj również:

  Sardegna

niedziela, lipca 26, 2020

"Zadra" Robert Małecki


Wydawnictwo: Czwarta Strona
Liczba stron: 528
Moja ocena : 4/6


"Zadra", czyli trzeci tom serii z komisarzem Bernardem Grossem Roberta Małeckiego, już za mną. W pierwszym odruchu, sięgając po książkę myślałam, że to już finał, ostatecznie okazało sie jednak, że Autor szykuje dla swoich czytelników jeszcze jedną część, która ma zakończyć cykl.

Po finale "Zadry" mogę wywnioskować, że ostatni tom zostanie poświęcony rozwiązaniu zagadki napaści na Agnieszkę, żonę głównego bohatera, którą 10 lat temu niezidentyfikowany napastnik zaatakował we własnym domu. Bernard nie zdążył na czas przybyć ukochenaj na ratunek, co sprawiło, że Agnieszka na skutek niedotlenienia mózgu zapadła w śpiączkę, w której tkwi do dziś. Do tego, nikt nie ma pojęcia, kto zaatakował kobietę i jaki miał w tym cel.

Gross przez lata odczuwa niewyobrażalne wyrzuty sumienia, w związku z tym, że nie zdążył na czas. Nie potrafi skupić się na żonie, ale nie umie też ruszyć naprzód, oddala się od syna, ktory oskraża ojca o porzucenie matki i obojętność wobec jej śpiączki. Do tego, komisarz bierze na siebie odpowiedzialność za losy całego swiata, umartwia się sprawami, na które nie ma wpływu i absolutnie nie daje sobie szansy na szczęście, choć mógłby je osiągnąć u boku Malwiny, kobiety, z którą łączy go luźny związek.

Nie dziwi więc, że Bernard całą swą energię poświęca pracy. A tym razem power naprawdę  mu się przyda, bowiem musi zmierzyć się z pewną sprawą, która ściśle wiąże się z wydarzeniami sprzed laty i wymagać będzie od niego nie lada zaangażowania.

W lesie podchełmżyńskiego Grodna zostają znalezione zwłoki mężczyzny i choć na pierwszy rzut oka wygląda, jakby facet popełnił samobójstwo, pewnie tropy mogą sugerować, że ofierze ktoś pomógł. Identyfikacja zwłok potwierdza, że zamordowany to brat zaginionej przed szesnastul laty, dziewczyny. To wtedy Justyna i jej chłopak Krzysiek, bez wieści znikają po hucznej imprezie nad jeziorem, i choć teoretycznie wiele osób towarzyszło im tamtego dnia, i mogłoby poświadczyć, jak spędzili ostatnie godziny, nikt nie jest w stanie powiedzieć niczego konkretnego, na temat tego zniknięcia.

Przez lata sprawa tkwi w martwym punkcie, aż do momentu znalezienia wisielca. Mężczyzna oprócz powiązań rodzinnych ma przy sobie coś, co może świadczyć, iż widział się z Justyną i Krzyśkiem po imprezie, był zatem prawdopodobnie ostatnią osobą, z która mieli kontakt. Gross w swym śledztwie wraca więc do przeszłości, analizując jeszcze raz wszelkie okoliczności zniknięcia pary studentów. Matka, a także rodzina Krzyśka nabiera wody w usta i w żaden sposób nie pomaga komisarzowi w jego śledztwie, na pewne tropy wpada on dopiero w mieszkaniu domniemanego samobójcy, a mają one związek z pewną piosenką ulubionego zespołu denata.

Równocześnie z działaniami Grossa, sprawą nieoficjalnie zajmuje się detektyw Skalska. Po samobójczej śmierci kochanka, czyli aspiratna Grzegorza Otręby, otrzymuje ona od jego żony tajemniczą przesyłkę. Okazuje się, że Otręba również pracował nad sprawą zaginięcia studentów, dlaczego jednak ukrywał to przed swoim przełożonym i całą komendą?

Tak wiele pytań, tak mało odpowiedzi! Ale poważnie mówąc, Robert Małecki kolejny już raz zabiera swoich czytelników w literacką podróż do Chełmży, do tego, pokazuje, że kreując fabułę patrzy w na nią w bardzo szeroki sposób. Teraźniejszość wiąże się z przeszłością, wszystkie trupy z szafy zostają wywleczone na światło dzienne, a wątki, których naprawdę jest mnogo, splatają się w miejscach, w których początkowo nikt by się tego nie spodziewał. Również rozwiązanie przychodzi z nieoczekiwanej strony, i choć historia leniwie się toczy, powoli rozkręca i jest dość specyficzna, bo mroczna, trochę depresyjna, zresztą tak, jak i główny bohater, to nie można odebrać jej tego, że jest interesująca, zaskakująca i ma rozbudowaną warstwą psychologiczną postaci.

Przede mną ostatni tom serii, który z chęcią przeczytam, żeby dowiedzieć się w końcu prawdy, co stało się w domu rodzinym Grossa w dniu, kiedy napadnięto na jego żonę. Mam też nadzieję, że Autor da już komisarzowi odsapnąć, nie będzie go już męczył więcej i przygotuje dla niego pozytywny finał i spokojną emeryturę.  

Przeczytaj także: 
Sardegna

piątek, lipca 24, 2020

"Wszystkie lajki Marczuka" Paweł Beręsewicz

 
Wydawnictwo: Biblioteka Akustyczna
audiobook: czas trwania 3 godziny 10 minut
Moja ocena : 5/6
lektor: Leszek Filipowicz

Nie będzie zaskoczeniem, jeśli powiem, że powyższa książka jest kolejnym audiobookiem przesłuchanym w ramach abonamentu Empik Go. Nie będę się rozwodzić nad pozytywami, które wyniknęły z zapisania się na ten abonament, powiem tylko, że lipiec właśnie się kończy, a ja przesłuchałam dziesięć świetnych audiobooków, po ktore pewnie nie sięgnęłabym przez długi czas, albo nawet nigdy.

Po szeregu kryminałów i thrillerów przesłuchanych w Empik Go, stwierdziłam, że czas na coś lżejszego, postawiłam więc na sprawdzoną młodzieżówkę autorstwa pana Pawła Beręsewicza. Wiem z doświadczenia, że jego historie świetnie się czyta, a do tego niosą one zazwyczaj wiele edukacyjnych treści a także mądre przesłanie. I faktycznie, tym razem także się nie zawiodłam. 

Powieść "Wszystkie lajki Marczuka", choć krótka,  porusza dwie ważne kwestie. Jedną z nich jest nawiązanie do historii Polski, a właściwie do II wojny światowej i ukrywania Żydów z narażeniem własnego życia przez zwyczajnych ludzi. Druga kwestia jest bardziej współczesna i bliższa dzisiejszej młodzieży, chodzi mianowicie o uświadomienie, jak wielką moc ma internet, oraz jak łatwo jest manipulować treściami w nim zawartymi, zmieniać je i naginać i dostosowywać do własnych potrzeb. Takie przesłanie jest bardzo istotne i warto przypominać o tym młodzieży przy każdej nadarzającej się okazji, bowiem młodzi ludzie, choć świetnie orietntują się w świecie wirtualnym, a media społecznościowe to dla nich chleb powszedni, z niektórymi sprawami są mocno na bakier. Często zdarza się, że nie potrafią weryfikować informacji, odrzucać te nieprawdziwe, ślepo wierząc, że skoro coś jest zapisane w Wikipedii, na forum bądź innej stronie tematycznej, to musi być prawdą. Uczenie weryfikacji, zdrowego rozsądku i logicznego myślenia zawsze jest w cenie, a to głównie uświadamia ta książka.

Historia "Wszystkich lajków Marczuka" rozgrywa się dwutorowo. Akcja współczesna toczy się na korytarzach gimnazjum w Choszczówce, to właśnie uczniowie drugich klas tej szkoły otrzymują propozycję wzięcia udziału w ogólnopolskim projekcie, który ma w jaki sposób rozsławić lokalną społeczność. Ponieważ nagrodą dla zwycięzców projektu jest wspaniała wycieczka zagraniczna, młodzież ochoczo przystępuje do pracy. Swą kandydaturę do konkursu zgłasza Koniu, szkolny lider, didżej i przystojniak, oraz jego wróg Zielu, czyli Adam Zieliński, kiedyś przyjaciel, dzisiaj rywal po przeciwnej stronie barykady. 

Konflikt pomiędzy chłopakami jeszcze bardziej się zaognia, kiedy okazuje się, że przygotowują projekt konkursowy o tej samej postaci, Rafale Marczuku, nastolatku, który w czasie wojny zamieszkiwał Chroszczówkę i ratował przed zagładą Żydów, ukrywając ich we wsi. Gimnazjaliści mocno identyfikują się z Marczukiem, który jako 17 latek stał się bohaterem swojej społeczności, a ponieważ wcześniej mało kto słyszał o jego czynach, postanawiają nagłośnić jego historię. Cała akcję i promocję projektu przeprowadzają w mediach społecznościowych, prasie oraz telewizji, a zasięg ich działań zaskakuje wszystkich, a najbardziej pomysłodawców. Zdaje się, że każdy w Polsce zna Marczuka, którego historia pociąga za sobą tłumy i inicjuje kolejne akcje społeczne.

Wydarzenia, w których brał udział Marczuk, czytelnik poznaje na zasadzie retrospekcji. Bohater jest narratorem i bezpośrednio przedstawia nam, jak wyglądała ówczesna wojena rzeczywistość. Takie dwutorowe poprowadzenie akcji, zestawienie dwóch światów, pokazuje młodym czytelnikom, z jakimi problemami musiała borykać się wtedy młodzież, a co doskwiera im teraz. Nie chodzi tutaj o o umniejszanie spraw, które bolą dzisiejszych nastolatków, bardziej o pokazanie, z jakimi trudnościami i decyzjami musieli się mierzyć ich rówieśnicy sprzed siedemdziesięciu laty. 

Dla mnie jednak bardziej istotną kwestią poruszaną w tej książce jest pokazanie, jak silnym narzędziem może być internet i media społecznościowe, jak wielką władzę, zasięg i moc mają nad opinią publiczną, wskazanie na to, iż mogą być użyte w dobrym, ale też nieodpowiednim celu, a konsekwencje takich praktyk często wykraczają poza życie online.

Powieść ta naprawdę zasługuje na uwagę, i to nie tylko młodych ludzi, ale równiez dorosłych. Ja zaliczam ją do zestawienia najlepszych książek, które poruszają poważne problemy młodzieżowe, a Wy, jeśli więc macie w domu nastolatka, podsuńcie mu "Wszystkie lajki Marczuka" do przeczytania lub posłuchania.

  Sardegna

środa, lipca 22, 2020

"Las i ciemność" Marta Matyszczak


Wydawnictwo: Wydawnictwo Dolnośląskie
Liczba stron:  304
Moja ocena : 6/6


"Las i ciemność" to ósmy tom serii "Kryminał pod psem" opisujący detektywistyczne przygody psa tropiącego Gucia i jego ludzi, Szymona Solańskiego i dziennikarki Róży Kwiatkowskiej. Marta Matyszczak nie zwalnia tempa, stawia przed swoimi bohaterami kolejne wyzwania, tym razem wysyłając ich na północ, do Płaskiej leżącej w samym sercu Puszczy Augustowskiej, tam bowiem ma odbyć się ich ślub. I choć mogłoby się wydawać, że związek tych dwojga w końcu osiągnął jakąś stabilizację, nic bardziej mylnego. Relacja Róży i Szymona to istny rolercoster!

Zanim przejdę do konkretów, muszę uspokoić wszystkich czytelników, którzy martwią się, co ciekawego można napisać jeszcze o Guciu i jego przyjaciołach w ósmym tomie. Otóż można i to bardzo wiele! Każda kolejna część "Kryminału pod psem" jest na wysokim poziomie, powiedziałabym nawet, że ostatnie tomy są nawet lepsze, od początkowych (wyjątkiem jest oczywiście "Tajemnicza śmierć Marianny Biel", która dla mnie jest bezsprzecznie numerem jeden).

Wracając jednak do fabuły "Lasu i ciemności", tym razem problemy nie czekają na rozwinięcie akcji, tylko generują się na samym początku. Róża nie znając szczegółów własnego ślubu (Szymon przygotowuje je w sekrecie z wedding plannerką), szaleje z niepokoju i zazdrości. Opętana nagłym szałem zrywa umowę z Anetą Goldfinger, co powoduje, że precyzyjnie zaplanowana uroczystość kończy się na dobre, zanim się jeszcze rozpoczęła. Szymon nie zraża się jednak niedogodnościami, w postaci braku rezerwacji sali weselnej oraz noclegu dla gości, postanawia wziąć organizację imprezy na siebie i mimo wszystko zabrać ukochaną do Płaskiej, a później się z nią ożenić.

Miejsce ślubu nie jest przypadkowe, Szymon bowiem skrupulatnie je wybrał, biorąc pod uwagę wspomnienia Róży, która to odwiedziła miejsce w czasach licealnych i bardzo dobrze o nim mówiła. Dziennikarka, dwadzieścia lat temu, będąc nieco zagubiona nastolatką, spędziła ponoć w Płaskiej, wraz z przyjaciółmi, najlapsze wakacje swojego życia, beztrosko bawiąc się przy ognisku i włócząc po lasach. Prawda okazała się być jednak nieco bardziej brutalna. Owszem, takie wakacje miały miejsce, ale były tak złe, jak tylko można sobie wyobrazić.

Nie dość, że dziewczyna była wtedy gnębiona przez swoich współtowarzyszy, czyli kolegów z klasy, do tego była świadkiem zaginięcia miejscowego nastolatka, chłopaka, który okazywał jej wtedy choć trochę zainteresowania i uwagi. Nie dziwi więc, że Róża nie ma zbyt dobrych wspomnień związanych z tym miejscem, ale ponieważ nie ma już wpływu na to, co zaplanował dla niej Szymon, postanawia cieszyć się chwilą. W końcu wychodzi za miłość swojego życia, i nie ma zamiaru, aby cokolwiek przeszkodziło jej w przeżyciu najpiękniejszego dnia.

Po dotarciu na miejsce, nadal nie dany będzie im spokój. W śluzie w Kanale Augustowskim znaleziono zwłoki turysty, który zdaje się nie być przypadkową ofiarą. Nie dość, że ma wiele wspólnego z lokalnymi mieszkańcami, to jeszcze powiązany jest ze sprawą sprzed dwudziestu laty, której bezpośrednim świadkiem była Róża. ydlatego więc, ż eby nie zakłócić ceremonii ślubnej, Szymon z pomocą Gucia od razu bierze się za śledztwo, zakładając, że im wcześniej rozwiąże tą sprawę, tym szybciej będzie mógł zająć się ślubem.

Detektywi próbują dojśc do prawdy i choć mieszkańcy Płaskiej więcej przeszkadzają, niż pomagają w śledztwie, pewne sprawy z przeszłości domagają się wręcz odkrycia, a martwy turysta jest tylko wierzchołkiem góry lodowej. Gucio ze swoim wrodzonym wdziękiem pojawia się w nieoczekiwanych miejscach, udaje mu się też co nieco podsłuchać, Róża natomiast, choć jest jej bardzo ciężko, wraca wspomnieniami do tamtych feralnych wakacji. Na szczęście dla dziennikarki, powrót do przeszłości będzie dla niej wybawieniem.

W "Lesie i ciemności" trochę mniej jest psa Gucia, na pierwszy plan wysuwa się bowiem Róża i jej historia. Czy to źle? Na pewno nie, choć miłośnicy czworonoga mogą czuć się delikatnie zawiedzeni. Dla mnie ósmy tom to petarda pod dwoma względami. Po pierwsze, zakończenie. Nie mam pojęcia, co Marta zaplanowała dla bohaterów, choć mam małe podejrzenie, w którą stronę ich poprowadzi. Po drugie, retrospekcje, któe przenoszą czytelnika w lata 90 - te. Wtedy to dziennikarka była nastolatką i przeżyła pechowe wakacje w Puszczy Augustowskiej. Ta część okazała się dla mnie rewelacyjna, jesteśmy bowiem z Różą równolatkami, więc tamte realia są również moimi! Ubrania, muzyka, powiedzonka, Katowice z lat 90 - tych, to są moje wspomnienia! Świetnie się o tym czyta! 

Nie mam pojęcia, ile miesięcy Marta Matyszczak każde czekać nam na kontynuację. Z jednej strony chciałabym poznać już final tej historii, ale z drugiej strony, nie umiem sobie wyobrazić, że przygoda z Guciem, Szymonem i Różą dobiega końca. Także droga Autorko, pisz i nie ograniczaj się! A ja poczekam. 


Sardegna

poniedziałek, lipca 20, 2020

"Jedna krew" Stefan Darda

Wydawnictwo: Videograf
Liczba stron: 415
Moja ocena : 5/6


Mam ostatnio szczęście do książek pana Stefana Dardy. Po antologii "Opowiem ci mroczną historię" i audiobooka "Zabij mnie, tato", przyszedł czas na "Jedną krew", czyli najnowszą powieść Autora. 

Już na początku muszę zaznaczyć, iż historia ta jest nie lada gratką dla czytelników, którzy znają wyżej przeze mnie przytoczony zbiór "Opowiem ci mroczna historię", "Jedna krew" jest bowiem rozszerzeniem opowiadania pod tytułem "Nika". Można też spojrzeć na to nieco inaczej i poweidzieć, że pierwszy rozdział powieści jest jednocześnie tamtym opowiadaniem. Jak zwał, tak zwał, ważne, że w książce poznamy dalsze losy bohatera i dowiemy się, co przydarzyło mu się kilkanaście lat po sytuacji, jaka przydarzyła mu się na pogrzebie kuzynki.

Zanim przejdę do fabuły, chciałam tylko nadmienić, iż jest to naprawdę interesujący zabieg, zwłascza dla osób, które czytały zbiór opowiadań. Świetny koncept rozszerzenia historii, która zaczęła żyć własnym życiem i z opowiadania o otwartym zakończeniu, przezrodziła się w pełnowymiarową powieść.

Koncept ten nie jest jedynym ciekawym aspektem, który możemy znaleźć w "Jednej krwi". Kolejnym, o ile nie najważniejszym, są Bieszczady, i to nie tylko w formie miejsca akcji. Czytelnik autentycznie czuje atmosferę tamtego regionu, może przyjrzeć się bliżej społeczności, zwyczajom, tradycjom, przejść wraz z bohaterem Połoninę, zanocować w schronisku, po prostu wyruszyć w podróż na południe i przeżyć ją po swojemu. 

Rodzina Wieńczysława Pskita pochodzi z samego serca Bieszczad, przez lata rozproszyła się po Polsce, jednak jej członkowie nadal utrzymują bliskie relacje ze swoimi krewnymi. Kiedy w 1984 roku do rodziców jedenastoletniego Wieńka, dociera smutna wiadomość o śmierci nastoletniej bratannicy Niki, potrąconej przez ciężarówkę, cała rodzina bezzwłocznie wyrusza na jej pogrzeb. Wieniek bardzo przeżywa tragedię, z dziewczynką łączyła go bowiem wielka przyjaźń i silna więź, pragnie więc pożegnać się z nią w szczególny sposób. I to właśnie podczas ostatniego pożegnania Niki dochodzi do pewnej sytuacji, która mrozi krew w żyłach, wszystkim obecnym na miejscu, krewnym i znajomym. Wieńczysław o mało co nie zostaje uryziony przez wskrzeszkoną nastolatkę.

Ta sytuacja nie jest jednak w tych stronach odosobniona. Od lat po okolicy krąży legenda, jakoby zmarli, w których żyłąch za życia krążyła "jedna krew", burzy się po śmierci. Zmarli nie umieją znaleźć spokoju, wędrują po okolicy, szukając nowych ofiar, które mogą "naznaczyć". Nika okazuje się być  jedną z zarażonych, dotkniętą klątwą jednej krwi, a na swą ofiarę wybrała właśnie Wieńka. Chłopak zostaje jednak cudem uratowany przed ukąszeniem, a kuzynka pochowana zgodnie z tradycją, co do pochówku naznaczonych. 

Wieniek przez cały okres dojrzewania i młodość zmaga się z depresją, próbując wytłumaczyć sobie, co zaszło. W sytuacji nie pomagają mu rodzice, którzy ukrywają prawdę, zakładając, że i chłopak i tak jej nie zrozumie. Musi minąć ponad dwadzieścia lat, żeby Wieńczysław zaczął radzić sobie z traumą z przeszłości i w spokoju mógł przeanalizować wydarzenia z pogrzebu kuzynki. I właśnie w tym momemecie rozpoczyna się właściwa akcja książki, nie musicie się więc martwić, że zdradziłam za dużo. 

Wieniek po latach wyrusza do rodzinnej wsi, a wszystko za sprawą tego, iż po śmierci wujka Mariana, ojca Niki, a brata jego matki, znika ciocia Grażynka, żona zmarłego. Bohater wraz ze swoją mamą jedzie zorientować się w sytuacji, i trafia w sam środek wydarzeń, przed którymi przez całe życie uciekał. 

Po okolicy krąży kolejny naznaczony, w którego żyłach buzuje "jedna krew", a Wieniek ma poważne obawy, że to wszystko ma silny związek z nim samym i jego bliskimi. Mężczyzna próbuje poradzić sobie ze swoim przekleństwem, chce uchronić się przed klątwą, jednak pewne sytuacje zaczynają go przerastać i prowadzą do prawdziwej destrukcji.

Historia Wieńka naprawdę ma "momenty", choć może nie nazwałabym jej horrorem, to jednak ma wiele z powieści grozy, wzbudzając w czytelikach dreszczyk emocji. Co ważne jednak, jest to najlepsza ksiażka Autora jeśli chodzi o wykonanie. Ostatnio pisałam o  moich wrażeniach z lektury "Zabij mnie, tato", pełnej wątków pobocznych, niepotrzebnych opisów i dialogów. Tutaj mamy do czynienia z pełnokrwistą, poukładaną fabularnie historią, bez niepotrzebnych odskoczni i rozwlekłych opisów. Widać, że zmienił się trochę sposób kreowania postaci i snucia opowieści, przez Autora, który daje swoim czytelikom większą swobodę w interpretacji. Jedyne zastrzeżenie miałabym do zagmatwanego początku, w którym Autor bardzo skrupulatnie opisuje wszystkie relacje rodzinne bohatera. Z drugiej jednak strony będzie to potrzebne do połączenia wszystkich elementów układanki w całość, więc nie neguję. 

"Jedna krew" trzyma w niepewności, zwłaszcza ostatnie rozdziały i zakończenie są ciekawym pomysłem. Interesujący sposób narracji sprawia, że czytelnikowi może na początku mieszać się chronologia, jednak po zakończeniu lektury stwierdza, że wszystko idealnie do siebie pasuje i ostatecznie trafia na właściwe miejsce. Podobałą mi się ta opowieść. Nie jest może taka straszna, jak "Dom na Wyrębach", ale ma w sobie to coś i czyta się ją naprawdę dobrze.


Sardegna

sobota, lipca 18, 2020

Co będziemy czytać w sierpniowej Trójce e-pik?

Dzień dobry! W sierpniu, już tradycyjnie. Wybieramy trzecią kategorię Trójki e-pik. Zapraszam do składania swoich propozycji, można to zrobić tutaj, albo na FB pod TYM linkiem. Przypominam, że nie powtarzamy opcji, które już wcześniej był wykorzystane (dla pewności TUTAJ znajdziecie zestawienie wszystkich Trójkowych kategorii, jakie do tej pory się pojawiły). Biorę pod uwagę pierwszych 10 kategorii, a później w ankiecie na blogu i w grupie na Facebooku będziecie mogli wybrać swojego faworyta. Przypominam, że każdy uczestnik może oddać maksymalnie 3 głosy. Zapraszam do zabawy!

Dla osób, które nie wiedzą, o co chodzi w wyzwaniu Trójka e-pik, zapraszam do zerknięcia do tego postu.

 ***
AKTUALIZACJA 

książka z nazwą miesiąca w tytule
mokry tytuł
inspiracja legendą
tytuł z kwantyfikatorem (każdy, wszystko, nigdy, zawsze, nikt, nigdzie itd.)
skrzydlaty tyuł/skrzydlata okładka
morskie opowieści
liczba mnoga w tytule
książka ze stopniem pokrewieństwa
smaczna książka
książa ze stosika
książka bezlitery "o" w tytule


Aby wybrać trzecią kategorię sierpnia, oddajemy 3 głosy, wpisując numerki w komentarzu. Miłęj zabawy! Przypominam, ze aby bawić się z nami nie trzeba mieć bloga, pisać recenzji. Wystarczy przeczytać coś do pasującej kategorii i zgłosić mi to w komentarzu.
Niebieska okładka

Sardegna

piątek, lipca 17, 2020

"Liliana" Małgorzata Strękowska - Zaremba


Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Liczba stron: 184
Moja ocena : 6/6


Kojarzcie "Dom nie z tej ziemi"? Wspaniałą ksiażkę dla dzieci i młodzieży, autorstwa pani Małgorzaty Strękowskiej - Zaremby, o której pisałam na blogu jakiś czas temu? Jeśli nie, koniecznie zajrzycie do mojego wpisu. Jest to bowiem tak niesamowita i mądra książka, że koniecznie trzeba ją przeczytać, i to nie tylko dzieciom, ale głównie dla samego siebie! 

Od tamtego momentu pilnie obserwuję twóczość Autorki i kiedy tylko ma możlwiość przeczytania którejś z Jej książek, robię to natychmiast. W moich zaległościach są "Złodzieje snów", czyli książka wydana w 2008, i do niej na pewno kiedyś wrócę, ostatnio jednak udało mi się przeczytać "Lilanę" (nie mylić z Lilianą), czyli najnowszą powieść wyróżnioną w konkursie "Książka Roku 2019" Polskiej Sekcji IBBY. 

Po lekturze "Domu nie z tej ziemi", czułam wewnętrznie, że lektura "Lilany" również dostarczy mi niesamowitych emocji, wydawało mi się bowiem, że obie książki utrzymane są w podobnym klimacie. Postanowiłam też wtajemniczyć moje dzieci i przeczytać im tą historię, a potem sprawdzić, czy na nich również zadziałała. 

Pierwsze co mi się nasuwa, kiedy myślę o "Lilanie" to niesamowicie piękny, poetycki język. Czytanie tej opowieści na głos robi jeszcze większe wrażenie, i można się wtedy wręcz deletować formą, stylem i cudowną narracją. Na pierwszy rzut oka, taki język może się wydawać zbyt trudny dla dzieci, jednak z drugiej strony, wiem bo sprawdziłam na własnych, to działa! "Lilana" jest świetnym przykłdem na to, że nie tylko książka napisana łatwym, prostym, przystępnym językiem może być dla dzieci ciekawa. Lektura czegoś "trudniejszego", delektowanie się słowem, tekst, który trzeba przemyśleć, czasami przedyskutować, wyjasnić znaczenie danego fragmentu, może przynieść wielką satysfakcję. Na przykładzie moich dzieci mogę powiedzieć, iż kiedy zamknęłam ostatnią stronę "Lilany", do tego jeszcze z otwartym zakończeniem, więc wymagającym przegadania, żadna inna ksiażka nie wydała im się na tyle atrakcyjna, żeby zacząć ją czytać. Chcieli koniecznie coś podobnego do "Lilany", coś "poważnego", nieoczywistego, a nie tam żadne "bajeczki dla dzieci".

Tytułowa Lilana to mała, urokliwa wioska położona gdzies na obrzeżach Warszawy, do której przypadkowo trafia rodzina dwunastoletniej Natalki. Przejeżdząjąc samochodem, zakochują się w malowniczej miejscowości, pełnej kolorów i kwiatów, i postanawiają się do niej przeprowadzić. Tym bardziej, że wiąże się to z odwiecznym marzeniem mamy o posiadaniu własnego domu na wsi. Mama dziewczynki zauroczona Lilaną, od razu czuje, że to jest ich nowe miejsce na ziemi, a ponieważ jest malarką, widzi natchnienie w pięknych barwach, malowniczych kwiatach, przyrodzie i  słonecznej atmosferze otaczającej wioskę. 

Natalka jest nieco bardziej sceptyczna, co do tej okolicy, która wydaje jej się sztuczna, nienaturalna i co najmniej dziwaczna, nie ma jednak zbyt wiele do powiedzenia, bowiem rodzice kupują domek na wzgórzu, o wielkich szklanych ścianach, i szybko się przeprowadzają. Choć dziewczynka początkowo nie jest zbyt przychylnie nastawiona do nowego miejsca, tym bardziej, że w Warszawie zostawiła całe swoje życie, tutaj ma też rozpocząć nową klasę, z biegiem czasu zaczyna się do Lilany przyzwyczajać. Poznaje nowych znajomych, Wiktora, chłopaka, który wyróżnia się na tle kolorowej wioski, czarnymi ubraniami, oraz Anielę, kolorowego ptaka, niesamowicie energetyczną dziewczynę w jej wieku, która zdradza Natalce sekret dotyczący Lilanny. 

Okazuje się, że wioskę otacza tajemnicza aura oraz echo pradawnej legendy. Natalia zauważa wiele niepokojacych sygnałów, które daje jej Lilana, ale sama nie wie, co jest prawdą, a co wytworem jej wyobraźni. Las okupują wielkie, włochate ćmy, które widzi tylko dziewczyna, do tego owady kierują ją na dziwne wrzosowisko, kobieta ze snu mieszka w domu na końcu drogi, tworząc lalki z glinianymi sercami wygladającymi, jak okoliczni mieszkańcy, a jej osobista mama zachowuje się co najmniej dziwnie, wydając się wiecznie nieobecną.

Dziewczynka nie potrafi zwierzyć sie nikomu ze swojego nieokreślonego lęku przed Lilaną, a wioska szykuje dla niej prawdziwa rewolucję...

Opowieść o tym, co zdarzyło się później zostawię Wam do własnej interpretacji. A będzie się nad czym zastanawiać! Z mojej strony na pewno nie będzie spojlerem, jeśli dodam, że tak naprawdę nie jest to historia o tajemniczej wiosce ulokowanej w centralnej Polsce, tylko dramacie rodzinnym, o którym doweimy się czegoś więcej między wierszami. Natalka opowie tylko tyle, ile sama z niej zrozumie. Reszty będziemy musieli domyśleć się sami. 

Na koniec jeszcze napiszę, że jeżeli dzieci czują podskórnie, że ta historia jest o czymś innym niż, o tytułowej Lilanie, która wcale nie imieniem dziewczyny (czym można się na początku zasugerować), to znaczy, że są naprawdę dojrzałymi czytelnikami. "Lilana" to książka niełatwa, nieoczywista, będąca trochę na pograniczu dorołego realizmu magicznego i dziecięcej fantastyki, ale będąca jedną z piękniejszych książek dla młodzieży, jakie w życiu czytałam.
Sardegna

środa, lipca 15, 2020

"Zabij mnie, tato" Stefan Darda

 

Wydawnictwo: StoryBox.pl
audiobook: czas trwania 13 godzin 31 minut
Moja ocena : 4/6
lektor: Roch Siemianowski


Ciągle korzystam z abonamentu Empik Go. To naprawdę świetna sprawa! Dzięi temu pod koniec roku będę mogła pochwalić się rekordową liczbą przesłuchanych audiobooków. "Zabij mnie, tato" Stefana Dardy to kolejny tytuł, którego, gdyby nie oferta Empiku, pewnie długo bym nie przeczytała. 

Jako że śledzę twórczość pana Dardy od czasu, kiedy w moje ręcę trafił "Dom na Wyrębach", to i powyższa książka przewijała się gdzieś w tytułach, które chciałabym kiedyś poznać. Nie wahałam się więc ani chwili, kiedy zauważyłam go w ofercie Empiku. 

Zanim przejdę do szczegółów muszę zaznaczyć, iż nazywanie książki thrillerem, albo nawet kryminałem jest trochę na wyrost. Historię bardziej określiłabym, jako obyczajówkę z wątkiem kryminalnym, i na taką formę czytelnik powinien się nastawić. W przeciwnym razie, oczekując  wartkiej akcji, napięcia, rozwiązywania zagadki detektywistycznej, może się mocno rozczarować.

"Zabij mnie, tato" to powieść psychologiczna, której dramat rozgrywa się głównie w świadomości głównych bohaterów. Lektura dostarczy całą gamę emocji, jednak zupełnie odmiennych od tych, które miałby dać nam dobry, trzymający w napięciu, thriller. Opowieść toczy się leniwie, niewiele jest tutaj miejsca na zaskoczenie, bowiem czytelnik praktyczie już na początku książki otrzymuje pewne odpowiedzi, będzie jednak musiał zmierzyć się w tej historii z czymś innym. Niewyobrażalną rozpaczą, wzruszeniem, niepokojem i dramatem małżeństwa, którego dwie córki zostały uprowadzone.

Narratorem powieści jest emerytowany policjant Zbyszek, który postanawia przenieść się do Rykowa (małego miasteczka znanego czytelnikom "Opowiem ci mroczną historię", to tam rozgrywa się tytułowe opowiadanie, a i w powieści będą nawiązania do tej historii). Zbychu zaprzyjaźnia się z rodziną Szykowiaków, lokalnych przedsiębiorców, właścicieli pizzerii, i staje się dla nich niejako członkiem rodziny. Jego przyjaźń i wsparcie, ale także zawodowe znajomości okażą się dla nich bardzo pomocne, bowiem pewnego dnia dwie małoletnie córki Szykowiaków giną bez wieści. Wracając ze szkoły pod opieką starszej siostry Wiktorii, znikają na sto metrów przed pizzerią rodziców. Ponieważ na parę dni przed zniknięciem dziewczynek z więzienia został zwolniony gorźny przestępca, jest więc spora szansa że to on jest odpowiedzialny za ich porwanie. Zbychu, znająć procedury oraz angażując się w poszukiwania dziewczynek na wszelkie możliwe sposoby, jest dla Szykowiaków nieocenioną pomocą.

I na tym właściwie opiera się cała powieść. Rozpacz rodziców, siostry która czuje się odpowiedzialna za to, co się stało, niemoc Zbycha, pragnącego dać przyjaciołom choć cień nadziei na to, że ich córki żyją. Ciężko się o tym czyta, zwłaszcza kiedy samemu jest się rodzicem.

Powieść jest ciekawym studium psychologicznym postaci. Fabuła i zakończenie historii Szykowiaków również daje radę, warto jednak odpowiednio do tej książki podejść. Jeżeli nie oczekuje się wartkiego kryminału, albo thrillera na miarę "Domu na Wyrębach" to lektura naprawdę okaże się interesująca. Jedynie zastrzeżenia, jakie mam do tej książki to rozwlekłość tła i opisy wydarzeń pobocznych, a także codziennych czynności, które nie wnoszą zbyt wiele do właściwej akcji. Jest tego strasznie dużo i przeszkadza to nieco w odbiorze, zwłaszcza kiedy słucha się audiobooka. 

Myślę, iż taka forma może wynikać z pisarskiego doświadczenia. W najnowszej powieści pana Dardy "Jedna krew" takich "przeciągnięć" nie zauważyłam, historia jest zbita, bardzo konkretna, wszelkie opisy poboczne są skrócone do minimum, ale też wynikające z potrzeb fabuły. W porównaniu z "Jedną krwią", "Zabij mnie, tato" jest bardziej surowe, sztywne i "nieoszlifowane". Widać, iż Autor z czasem znacznie rozwinął swój warsztat pisarski, co bardzo się ceni.

Może powyższa książka nie będzie moim faworytem, jeśłi chodzi o powieści Autora, bo na pierwszym miejscu nadal stoi "Dom na Wyrębach", ale na pewno nie żałuję czasu poświęconeego na jej przesłuchanie.

Sardegna

poniedziałek, lipca 13, 2020

"Tam, gdzie serce twoje" Krystyna Mirek



Wydawnictwo: Wydawnictwo Filia
Liczba stron: 400
Moja ocena : 6/6


Mam ostatnio szczęście do fajnych, kobiecych książek, a "Tam, gdzie serce twoje" Krystyny Mirek to kolejna z nich.  Zawsze lubiłam powieści Autorki, ale teraz to mogę już oficjalnie nazwać się fanką. Każda kolejna przeczytana przeze mnie historia pani Mirek ma w sobie to coś, i choć może na pierwszy rzut oka (lub okładki) wydaje się być lekkim, łatwym i przyjemnym czytadłem, tak naprawdę zawiera w sobie ważny pierwiastek, życiowe prawdy, które bliskie są każdemu z nas. Dlatego te historie tak dobrze się czyta. Można się nimi identyfikować, przypominać sobie o sprawach, o których w ferworze codziennych spraw czasami się zapomina, w bohaterkach widzieć siebie i tak, jak one mieć szansę na zmianę lub nagły zwrot akcji w swoim życiu.

W tej powieści pierwszoplanowych bohaterów jest kilku, ich losy w pewnym momencie się splotą, i choć na początku wydaje sie, że nie ma opcji, aby ci ludzie spotkali się i do tego jeszcze w jakiś sposób wpłynęli na siebie, faktycznie do takiej sytuacji dochodzi. 

Jest Laura, kobieta, która na pierwszy rzut oka wydaje się być spełniona, ma wspaniałego męża, znanego lekarza, piękny dom i niczego jej w sumie nie brakuje. Tak naprawdę jednak kobieta marzy o dziecku, ale wszelkie jej starania o ciążę są mocno utrudnione presją ze strony teściów, a także postawą męża Pawła, który nie przyjmuje do wiadomości, jakoby to on mógłby być odpowiedzialny za to, że para jeszcze nie doczekała się dziecka. Paweł osiągnął w swoim życiu wszystko, jest najmłodszym w historii zastępcą ordynatora, czego się nie dotknie, zamienia w złoto, a w swojej wspaniałości i wyjątkowości, a także pewności siebie utwierdzają go tylko jego rodzice. Starania o dziecko to jedyna rysa w jego idealnym życiu, którą jednak specjalnie sie nie przejmuje, gdyż winą za tą sytuację obarcza Laurę.

Nie dziwi więc, że kobieta zaczyna się dusić w tym związku. Wiecznie kontrolowana, oceniana i krytykowana, zapomniała zupełnie, jak to jest być wesołą, spontaniczną osobą. Wygasła też jej miłość do męża, która kiedyś naprawdę była oparta na silnej i szczerej relacji. Laura postanawia rzucić swoje dotychczasowe życie, wsiąść do auta sąsiada, który akurat wybiera się w delegację nad morze i wyruszyć w nieznane. W Trójmieście kobieta natrafia na bardzo przyjaznych jej ludzi, którzy pomagają jej zacząć życie od nowa, ale też uświadamia sobie, kim tak naprawdę jest, i co chce w życiu robić.

Kolejnym bohaterem jest Alfred Zwoliński, starszy pan, który całe swoje życie spędził na poszukiwaniu bursztynów. Przed laty faktycznie udało mu się wyłowić z morza wielkie złoże, dzięki temu zbudował swój dom marzeń, ale resztę skarbu ukrył przed światem, nawet przed bliskimi, bojąc się, że ktoś mu go skradnie. Jego obsesja na punkcie bursztynów sprawiła, że nawet żona i dzieci się od niego odsunęły. Aktualnie Alfred ma już swoje lata, zaczyna chorować i wyraźnie odczuwa skutki samotności, jednak na naprawienie pewnych relacji i błędów z przeszłości jest już niestety za późno...

Pewnego dnia drogi Laury i Alfreda się skrzyżują, i choć pierwsze wrażenie nie okaże się zbyt pozytywne, z czasem każde z nich będzie mogło czegoś się nauczyć od drugiego.  Przede wszystkim tego, że miłości, szczęścia, rodzinny i spokoju nie da się kupić, tego że pieniądze to nie wszystko, a także faktu, że prawdziwym skarbem nie są dobra materialne, za którymi podążą się całe życie, tylko coś zupełnie innego.

I to jest właśnie główna cecha książek pani Krystyny Mirek, które pod pozorem lekkiej i przyjemnej lektury, trochę niepozornej, bo wyglądającej, jak babskie czytadło, kryją ważne życiowe prawdy, o których często zapominamy. Ta powieść uświadamia nam właśnie kilka z nich, że w ferworze podążania za czymś, czy to pracą zawodową, awansem, sukcesem, pieniędzmi, czy innym nieokreślonym skarbem możemy stracić bardzo wiele. Strata będzie nieodwracalna, i dopiero w momencie kiedy się przydarzy, człowiek doceni to, co miał. Jednak na refleksję i naprawę sytuacji może być już za późno.

"Tam, gdzie serce twoje" czyta się z prawdziwą przyjemnością, a w świetnych cenach znajdziecie je w księgarni Tak Czytam. Bardzo polecam.

Sardegna

sobota, lipca 11, 2020

"Zapomnij, że istaniałem" Beata Majewska


 Wydawnictwo: Jaguar
Liczba stron: 368
Moja ocena : 5/6


"Zapomnij, że istniałem" Beaty Majewskiej to najnowsza powieść Autorki piszącej również pod pseudonimem Augusta Docher. Przeczytawszy kilka Jej powieści ("Najlepszy powód, by żyć" ,"Cała ja, "Baśnik",  "Zastępcza miłość" oraz opowiadanie w zbiorze "Zakochane Trójmiasto"), teoretycznie wiem już, czego mogę się po nich spodziewać, tym razem jednak zostałam bardzo pozytywnie zaskoczona. I choć okładka na pierwszy rzut oka sugeruje lekką lekturę, romans, może erotyk, nie dajcie się zwieść. Historia Rafała Snarskiego dostarczy Wam całą gamę emocji, i sprawi, że będziecie chcieli tylko więcej.

Powyższa historia ma fajną fabułę, interesujących bohaterów, do tego pikantne "momenty", choć nie jest ich wcale tak dużo, jak może sugerować okładka i super zakończenie. Śmiem twierdzić, że jest to najlepsza książka Beaty Majewskiej, a ponieważ to pierwszy tom serii, jest szansa na kontyuowanie dobrej passy. 

Główny bohater, czyli Rafał Snarski to intrygujący człowiek po przejściach, były bokser, powiązany niegdyś ze światem przestępczym. Jednak po śmierci żony i małego synka, którzy zginęli w wypadku samochodowym, mężczyzna zupełnie odcina się od swojego dawnego życia. Zrywa wszelkie kontakty i po latach ilozacji postanawia poszukać spokoju gdzieś na prowincji. Tak trafia do Milikowa, uroczej wioski rządzonej twardą ręką przez młodą panią sołtys, Luizę Mleczko.

Milikowo, jak to często w przypadku takich miejsc bywa, jest zamkniętą społecznością, zupełnie niegotową na przyjęcie nowego mieszkańca. Wszyscy patrzą na Snarskiego wilkiem, mimo że wydaje się być oryginalną postacią, to jednak swoją surowością, oschłością a nawet ordynarnością odstrasza nawet najwytrwalszych ciekawskich. Na szczęście w wiosce decydujący głos ma Luiza, bardzo poważnie podchodząca do swoich obowiązków, najmłodsza w Polsce, pani sołtys. Kobieta postanawia, jak najlepiej powitać nowego mieszkańca w gminie i od razu poinformować o ponujących tutaj zasadach. Rafał okazuje się być jednak takim człowiekiem, jakim opisują go lokalni plotkarze. Szorstki, surowy, brutalny,  nie zwraca zupełnie uwagi na milikowskie zwyczaje, ani powszechne konwenanse.


Dlatego od pierwszego spotkania pomiędzy bohaterami iskrzy , ale w niekoniecznie pozytywny sposób. Rafał traktuje Luizę, jako nadentą, infantylną osóbkę, która nie zna trudów prawdziwego życia (swoją drogą, dziewczyna trochę taka właśnie jest), dla pani sołtys, nowy sąsiad jest natomiast gburem, brutalem, chamem i nieokrzesańcem, który nie wiadomo skąd i po co, pojawił się w ich gminie i spowodował jedynie zamęt. Z czasem jednak, coś zaczyna bohaterów do siebie przyciągać, i choć Snarski obiecał sobie po śmierci żony, że już nigdy nie pozwoli zbliżyć się do siebie żadnej kobiecie, ani nie zaangażuje się w poważny związek, trochę Luizie ulega. 

Najpierw bohaterów zaczyna łączyć przyjaźń, opierająca się na wsparciu i dobrym sercu Luizy, która pomaga Rafałowi zaaklimatyzować się w zamkniętej, wiejskiej społeczności, a także prowadzić gospodarstwo i małą pasiekę, natomiast później przeradza się w otwarty flirt. 

Kiedy Snarskiemu wydaje się, że osiągnął spokój, a sielska atmosfera, codzienna praca, proste obowiązki i życie wiejskie zaczęło sprawiać mu radość, dawne życie brutalnie się o niego upomina. 

I teraz robi się ciekawie, bo o ile na początku określiłabym powieść, jako obyczajówkę z rozbudowanym wątkiem romansowym i elementami erotyku, to od momentu "powrotu" Snarskiego do starego życia, robi się trochę sensacyjnie. Oczywiście bez przesady, ale nadaje to powieści nieco smaczku i sprawia, że "tendencyjna" opowieść o miłości, która nie jest wolna od przeciwności losu, nabiera nieco ostrzejszego charakteru. 

Tak, jak pisałam na początku, jestem bardzo mile zaskoczona tą historią. Czyta się ją znakomicie, a każda czytelniczka znajdzie w niej cos dla siebie. Akcja toczy się dynamicznie, bohaterowie nie pozwalają czytelnikowi się nudzić, momentami jest pikantnie, czasem zabawnie, czasem wzruszająco, natomiast zakończenie to petarda! Naprawdę nie mogę się doczekać, co wydarzy się w tej historii dalej! Bardzo polecam, tym bardziej, że to patronat Śląskich Blogerów Książkowych.


Sardegna