Pages

czwartek, maja 31, 2018

# Blogowe podsumowanie maja

Maj był pełen sprzecznych emocji. Z jednej strony rozpoczął się na pełnym luzie, długim weekendem, wolnym czasem i leniuchowaniem, z drugiej strony jednak, pozostałe dni miesiąca były bardzo pracowite, niesamowicie wyczerpujące i pochłaniające czas. Mimo wolnego pierwszego tygodnia, nie udało mi się przeczytać większej liczby książek, niż zwykle. Utrzymałam raczej tendencję z poprzednich miesięcy i zakończyłam miesiąc na 9 tytułach.

Lista lektur:

1. "Cała ja" Augusta Docher - 5
2. "Toń" Marta Kisiel - 6
3. "Krüger. Lis" Marcin Ciszewski - 5
4. "Tamta dziewczyna" Erica Spindler - 5
5. "Niedobry pasterz" Przemysław Borkowski - 5 

6. "Biuro M" Magdalena Witkiewicz, Alek Rogoziński - 4
7. "Dziewczynka z zapalniczką" Mariusz Czubaj - 5
8. "Chciwość" Marta Guzowska - 6
9. "Demon luster" Martyna Raduchowska - 4




Imprezy kulturalne:

Jeśli maj, to Warszawskie Targi Książki. W tym roku udało mi się kolejny raz pojechać do stolicy, i tym razem w sobotę, by wziąć udział w największym święcie miłośników literatury. Jeśli dobrze policzyłam, to były to moje 15 targi w czasie ośmiu lat prowadzenia bloga. Moją dokładną relację z WTK przeczytacie w osobnym poście, ale dziś mogę już potwierdzić, że jak zwykle było inspirująco i energetycznie.


Za to pod sam koniec miesiąca, wydarzyły się dwie rzeczy:

27.05 w niedzielę, udało się jeszcze spotkać w gronie ŚBKów przy kawie, gdzie (jak zwykle) omawialiśmy kolejne pomysły  przejęcia kontroli nad światem (blogowym oczywiście). 


30.05 natomiast odbyły się warsztaty zorganizowane przez BloSilesię: „Cześć, gdzie Twój blog? – o angażowaniu czytelników i sprytnych działaniach reklamowych na Facebooku z punktu widzenia internetowego twórcy”, w których również udało mi się wziąć udział.

[zdjęcie pochodzi z fb BloSilesia]


Nowości książkowe:


"Ogrodnik" Agnieszka Płoszaj
"Kopia doskonała" Małgorzata Rogala
"Ciasteczko z wróżbą" Agnieszka Jeż, Paulina Płatkowska
"W obłokach marzeń" Izabela M. Krasińska 
"Dziewczynka z zapalniczką" Mariusz Czubaj
"Biuro M" Magdalena Witkiewicz, Alek Rogoziński
"Niedobry pasterz" Przemysław Borkowski
"Wenecki spisek" Rafał Kosik
"Nienasycony. Robert Lewandowski" Paweł Wilkowicz



"Wielka księga wyzwań. Hania Humorek" Megan McDonald
"Real. Królewska drużyna" Marcin Kalita
"Piszczek. To, co naprawdę jest ważne" Jarosław Kaczmarek
"Stasiu, co ty robisz" Grażyna Bąkiewicz
"To jest futbol! Krótka historia piłki nożnej" Michał Gąsiorowski


Filmowo:

W maju obejrzałam 3 filmy, wszystkie w serwisie Netflix (cudowny wynalazek!):

 [zdjęcia okładek pochodzą ze strony Filmweb]

1. "183 metry strachu" reż. Jaume Collet-Serra - jest nowością na Netflixie i to chyba głównie dlatego skłoniłam się do jej obejrzenia, choć filmy o rekinach polujących na swoje ofiary nie są moją mocną stroną. Produkcja dość interesująca, efekty specjalne z rekinem w roli głównej nie są przerysowane, podobnie, jak postać samego zwierzęcia. Oczywiście cała fabuła jest mocno naciągana, ale film warto obejrzeć choćby dla samych widoków i pięknych zdjęć wybrzeża.

2. "Avengers" reż.  Joss Whedon - zewsząd otaczają mnie gadżety z Avengersów, moje dzieci mają ich przynajmniej klika, a ja tak naprawdę nigdy nie widziałam filmu z tymi superbohaterami w roli głównej, postanowiłam więc zacząć z przytupem i obejrzeć produkcję z 2012 roku, gdzie ilość Avengersów na jeden kadr filmowy naprawdę jest imponująca. Niestety film okazał się, jak dla mnie, wielkim rozczarowaniem. Wiadomo, że od takich produkcji głównie wymaga się spektakularnych efektów specjalnych, a nie fabuły, jednakże miło byłoby wiedzieć mniej więcej, o co chodzi w tej całej historii ratowania świata. Być może dlatego, że nie znam jakoś specjalnie genezy Avengersów, dla mnie film okazał się zlepkiem przypadkowych scen, których nie ratowały nawet efekty specjalne (co do których, po prawdzie, też miałam większe oczekiwania). 

3. "Piękna i Bestia" reż. Bill Condon - obejrzenie baśni przeniesionej spektakularnie na duży ekran, okazało się dla mnie bardzo przyjemnym doświadczeniem. Emma Watson bardzo fajnie wypadła w roli Belli, Bestia też niczego sobie, efekty dobrze się oglądało, nawet musicalowe wstawki mnie nie mierziły, co jest w moim wypadku rzadkością (wyjątek stanowi "Cry Baby" z Johnym Deppem), no i ta biblioteka!

Serialowo:

Maj nie był oryginalny, jeśli chodzi o moją aktywność serialową na Netflixie. Obejrzałam 2 sezon horroru "Scream" oraz obyczajówki "Orange is the new black".

Muzycznie:


W maju na słuchawkach znowu królował hip hop, ale w nieco innej wersji. Z zasady nie słucham "młodego" hip hopu, bo w tej kwestii jestem wierna klasyce, ale wyjątek robię dla Tymka, twórcy, którego muzyka bardzo mi pasuje, przede wszystkim tekstowo, ale też brzmieniowo. Kawałek "Antymateria" nagrany wraz z Vixenem, jest bardzo energetyczny i nastraja mega pozytywnie. Ostatnio słucham go codziennie!



Drugim kawałkiem jest dość stara "Melodia ulotna" Meli Koteluk. Muzyka Meli nie jest do końca w moim stylu, ale do "Melodii..." mam wielki sentyment.


 A jak Wam minął maj?

Sardegna

wtorek, maja 29, 2018

"Dziewczynka z zapalniczką" Mariusz Czubaj

 
Wydawnictwo: W.A.B
Liczba stron: 320
Moja ocena : 5/6

Kiedy tylko dowiedziałam się, że Mariusz Czubaj wydał swoją nową powieść, a do tego gościć będzie na Apostrofie, czyli spotkaniu autorskim, w ramach promowania literatury, i to do tego w Katowicach, od razu postanowiłam, że ta oto powyższa książka będzie moja. Rzeczywistość trochę jednak ze mnie zadrwiła, bo po pierwsze nie przewidziałam jednego, że "Dziewczynka z zapalniczką" jest piątą częścią cyklu "Polski Psychopata" opowiadającego o profilerze Rudolfie Heinzie, a ja nie czytałam żadnego poprzedniego tomu ("21:37", Kołysanka dla mordercy", "Zanim znowu zabiję", "Piąty Beatles"), a po drugie, spotkanie z Autorem w ramach Apostrofu odbywać się będzie w dzień, w który absolutnie nie będę mogła na nie dotrzeć.

Zostałam więc z piątym tomem serii w ręku, bez możliwości spotkania z Autorem, nie wiedząc tak naprawdę nic o tej historii, o przeszłości Rudolfa Heinza, ale też nie mając większych oczekiwań wobec samej treść książki. Co z tego dla mnie wynikło? Otóż bardzo przyjemna, kryminalna lektura. 

Faktycznie, przeszłość Heinza jest bardzo burzliwa, będzie więc do czego wracać i co nadrabiać, jeśli postanowię przeczytać brakujące cztery pierwsze tomy serii "Polskiego psychopaty". Na szczęście powieść ta ma taką formę, że nawet dla zupełnego laika (co do kontekstu wcześniejszych wydarzeń), całość ma sens. W opowieści tej sporo jest nawiązań do przeszłości profilera, jego poprzednich spraw, ale da się to zgrabnie ogarnąć, pominąć co drażliwsze kwestie, żeby nie robić sobie spoilerów i zagłębić tylko w aktualną historię kryminalną, a ta jest naprawdę niepokojąca, jak to bywa w wypadku, kiedy główną rolę w dramacie grają dzieci.

W noc sylwestrową zostają znalezione zwłoki Jacka Szymona, emerytowanego policjanta, przyjaciela Heinza, który pracował nad sprawą nietypowego zabójstwa, dokonanego przed dziewięcioma laty. W willi lokalnego biznesmena, samotnie wychowującego dwójkę dzieci, w Katowicach Brynowie, znalezione zostają zwłoki jego 6 - letniej córki. Dziecko zostało prawdopodobnie zabite uderzeniami w głowę, jednak po oględzinach zwłok na jaw wychodzą bardzo niepokojące szczegóły morderstwa. Tragedia ta niszczy rodzinę, ojciec z rozpaczy popełnia samobójstwo, z czasem sprawa też powoli ulega przedawnieniu, widać jednak, że Jacek Szymon znalazł jakieś nowe tropy w tej kwestii i to przez swoją wiedzę został zamordowany. Policjant tuż przed śmiercią kontaktował się z wujem zamordowanej dziewczynki, który za wszelką cenę, nawet po latach, pragnie dopaść zabójcę małej Justynki i zażądać sprawiedliwości. 

Heinz postanawia podążać śladami przyjaciela, odkryć prawdę i dowiedzieć się, na co natrafił Szymon w swym nieoficjalnym śledztwie. Sprawy nie ułatwia mu przebywający na wolności niebezpieczny przestępca "Fryzjer" (być może jest to postać z którejś z poprzednich powieści, ale pewności nie mam), który z Heinzem ma prywatne porachunki. Czeka on na najmniejsze potknięcie profilera i pała żądzą zemsty. 

"Dziewczynka z zapalniczką" to przykład dobrze skonstruowanego kryminału, z interesującym bohaterem, ciekawą fabułą, nieoczywistą sprawą kryminalną, w której do samego końca mylą się tropy. Bardzo wielkim pozytywem książki jest też to, że cała akcja dzieje się w Katowicach, na Osiedlu Tysiąclecia, na Brynowie, w lesie Murckowskim, czyli miejscach bardzo dobrze mi znanych. A jako że ja jestem taką lokalną patriotką, to do wszelkich powieści rozgrywających się na Śląsku mam szczególny sentyment.

Aż żałuję, że swą przygodę z Heinzem zaczęłam od tomu piątego, bo przeczytanie wszystkich części we właściwej kolejności dałoby mi pewnie lepszy obraz sytuacji. Mimo że zaczęłam od końca, nie powiedziałam jeszcze ostatniego słowa w kwestii tej serii Mariusza Czubaja. Sporo jeszcze przede mną!
 
   Sardegna

niedziela, maja 27, 2018

Szakal, Tygrys, Lew i Lis, czyli seria "Krüger" Marcina Ciszewskiego

Ostatnio miałam okazję przesłuchać cztery świetne audiobooki, "Krüger I Szakal", "Krüger II Tygrys", "Krüger III Lew " oraz "Krüger IV Lis" Marcina Ciszewskiego. Jest to czteroczęściowa seria, wydana pod wspólnym tytułem Krüger, która stanowi jedną historię, ale w dwóch osłonach, z czego pierwszą jej część poznajemy w tomie 1-3, a drugą w ostatnim, 4. Wszystkie audiobooki udało mi się wypożyczyć z biblioteki, co jest ciekawą sprawą, bo rzadko zdarza się, że znajduję w bibliotecznych zbiorach ciekawiące mnie propozycje,  na szczęście katowickie MBP dają w tej kwestii radę. 

Czytelnicy mojego bloga, którzy są w temacie, mogą przypomnieć sobie mój wpis o pierwszym tomie serii "Krüger", wydanym przez Znak, który przeczytałam w 2015 roku w formie papierowej. Później o kontynuacji w tym wydawnictwie nie było już mowy, a ja chciałam koniecznie dowiedzieć się, co będzie dalej, tym bardziej, że "Szakal" skończył się w dość niepokojącym momencie. Kojarzyłam w prawdzie, że resztę serii ("Tygrysa", "Lwa" i "Lisa") mogę znaleźć w wydawnictwie WarBook, ale zupełnie nie było mi z nim po drodze. Strasznie się więc ucieszyłam, widząc w ofercie biblioteki te audiobooki. 

Pierwotnie nie planowałam słuchać "Szakala", ale jako że przez te trzy lata treść powieści nieco zatarła się w mojej pamięci, wskazane byłoby sobie co nieco o niej przypomnieć. I faktycznie, ponowny powrót do tomu pierwszego, okazał się bardzo dobrym zabiegiem z mojej strony. Szybko wróciłam myślami do tamtej historii, przypomniałam sobie główne wątki, a po jej odsłuchaniu mogłam od razu zabrać się za "Tygrysa".

UWAGA! Poniższy tekst może zawierać SPOJLERY. Trudno mi bowiem w skrócie napisać o poszczególnych tomach, nie zdradzając treści części poprzednich.

Wydawnictwo: War Book
audiobook: czas trwania 9 godzin i 51 minut /9 godzin i 34 minuty  
Moja ocena : 6/6
lektor: Jarosław Łukomski

Akcja powieści toczy się na początku XX wieku, kiedy wolna Polska budzi się po zaborach, w kraju jednak, a zwłaszcza na wschodzie ciągle jest niespokojnie. Wtedy to poznajemy Wilhelma Krügera, młodego, bardzo zdolnego włamywacza, który wraz ze swoją szajką przestępczą okrada Bank Zachodni w centrum Warszawy. Wraz z kolejnymi rozdziałami postać głównego bohatera odkrywa się przed nami coraz bardziej, poznajemy jego przeszłość, trudne dzieciństwo, kiedy to Wilhelm, praktycznie zaraz po urodzeniu został ze swoją siostrą bliźniaczką, Eweliną, zdany na łaskę obcych ludzi. Wychowywany do roli artysty cyrkowego, trafia pod skrzydła Mentora, który kreuje go na wyspecjalizowanego włamywacza w myśl dostatniego i elitarnego życia. 

Historia Krügera sięga jednak głębiej, bowiem to przeszłość determinuje jego przyszłość. Śladem Wilhelma i jego siostry udaje się Iwan Piotrowicz Kolcow, człowiek bezwzględny, niebezpieczny, pałający żądzą zemsty za dawne krzywdy wyrządzone jego ojcu, za swój życiowy cel obierając sobie zniszczenie chłopaka. Tropem mężczyzn kroczy też komisarz Jan Waligóra, który sprytnie łączy ze sobą punkty styczne, wiążące historię obu mężczyzn w jedną całość. 

Tom pierwszy kończy się w dość dramatycznym momencie, kiedy to porwana zostaje siostra Wilhelma, Ewelina, a ten wraz z przyjacielem z cyrkowej trupy, Cyganem, wyrusza na jej poszukiwania. Stąd też moja wielka chęć poznania dalszego ciągu tej historii.

Wydawnictwo: War Book
audiobook: czas trwania 9 godzin i 34 minuty  
Moja ocena : 6/6
lektor: Jarosław Łukomski

Wilhelm i Cygan ruszają w stronę Kijowa, szukając dziewczyny, jednak na skutek działań na linii frontu trafiają do niewoli. Każdy na swój sposób radzi sobie z nową sytuacją, za wszelką cenę próbując uwolnić się i ruszyć tropem Eweliny i jej porywacza Kolcowa. Jednak działania Iwana, które początkowo były "jedynie" honorową sprawą rodzinną, przemieniają się w rozgrywkę polityczną, kiedy to Rosjanin wchodzi w szeregi bolszewickiej partii, paląc za sobą wszystkie mosty.

Od tego momentu historia rodzin Krügerów i Kolcowów schodzi na nieco dalszy plan, bo pierwsze skrzypce zaczyna grać polityka, lojalność wobec kraju, wojna podjazdowa i walka w imieniu ojczyzny. Sytuacja inaczej będzie wyglądała od strony Wilhelma, który wraz z Mentorem, (człowiekiem nie do końca będącym tym, za kogo przez lata się podawał), staje w szeregach polskiego ruchu oporu. Natomiast zupełnie inny wymiar będzie miała sytuacja z perspektywy Kolcowa, który w bolszewickiej partii przechodzi niepokojącą przemianę i okazuje się być zdolny do najgorszych czynów.

Fabuła "Tygrysa" podąża w zupełnie inną stronę, niż początkowo zapowiadało się w "Szakalu". To nie jest mój zarzut, tylko raczej zaskoczenie, bowiem interesująco jest w momencie, kiedy czytelnik po lekturze tomu pierwszego nastawia się na obyczajowo - kryminalną rozgrywkę, a w kontynuacji otrzymuje wojenno - historyczną opowieść. Jednak po głębszym zastanowieniu dochodzę do wniosku, że to właśnie tom drugi bardziej pasuje do Autora, niż wyjątkowo obyczajowy aspekt "Szakala"

Jako że w tomie drugim nie dochodzi jeszcze do konfrontacji dwóch kluczowych bohaterów, a zakończenie kolejny raz jest bardzo dramatyczne, od razu sięgnęłam więc po trzeci audiobook, czyli "Lwa".

 Wydawnictwo: War Book
audiobook: czas trwania 9 godzin i 11 minut
Moja ocena : 6/6
lektor: Jarosław Łukomski

W tym tomie czytelnik od razu na początku zostaje wrzucony w wir wydarzeń rozgrywających się w siedzibie partii bolszewickiej. Zarówno Krüger, jak i Cygan więzieni przed służby muszą uratować swoją skórę przedstawiając własną wersję wydarzeń. Kolców natomiast, kiedy uświadamia sobie, że stracił Ewelinę na zawsze, traci zaufanie do swoich przełożonych i postanawia od tego momentu grać na swoich zasadach. Rozdarty między poczuciem obowiązku a ochotą podążania własną ścieżką, postanawia skupić się na swojej roli podwójnego agenta i pewnej kobiecie, która jednocześnie jest bliska sercu jego najgorszemu wrogowi. 

Ten tom jest bardzo dramatyczny, brutalny i chyba najbardziej przełomowy dla całej tej historii. Można też odnieść wrażenie, że większość wątków się w nim kończy i opowieść znajdzie już swój finał. Jest to jednak tylko prawda połowiczna. Faktycznie "Lew" koczy pewien etap w życiu bohaterów. Kończy się I Wojna Światowa, historia Krügera, Eweliny, Cygana oraz ich Mentora, a także Kolcowa, w pewien sposób się zamyka, jednak żeby dwójka odwiecznych wrogów mogła się spotkać i skonfrontować, musiało minąć jeszcze prawie piętnaście lat. Ostatecznym zakończeniem tej historii będzie dopiero tom czwarty, czyli "Lis", ale akcja będzie się już rozgrywała w zupełnie innej rzeczywistości.

 Wydawnictwo: War Book
audiobook: czas trwania 8 godzin i 52 minuty  
Moja ocena : 6/6
lektor: Jarosław Łukomski

Tom czwarty przenosi czytelników o 15 lat później, do czasów II Wojny Światowej, gdzie Krüger tworzy już zupełnie nową historię. Bohater i jego bliscy żyją w zupełnie innej rzeczywistości, zajmując się zupełnie innymi sprawami, zbudowali sobie bezpieczną przystań, w której udaje im się satysfakcjonująco funkcjonować. Oczywiście mowa tutaj o wszystkich postaciach dramatu, za wyjątkiem Krügera, który ciągle, obsesyjnie wręcz, myśli o zemście na swoim odwiecznym wrogu, a wszystko co robi, ma doprowadzić go do doścignięcia Kolcowa. 

Wilhelm Krüger zbudował sobie nową tożsamość, uzyskał sobie też sympatię odpowiednich ludzi, dzięki temu zapewnił sobie dostęp do wielu informacji. Do tego, ciągle uprawia swój złodziejski fach, opanowany już do perfekcji. Przychodzi jednak moment, kiedy i jego przykrywka powoli przestaje być wiarygodna. Padają podejrzenia, a sam bohater staje na cenzurowanym. Do tego nieuchronnie zbliża się moment konfrontacji odwiecznych wrogów. Jak zachowają się bohaterowie, kiedy w końcu staną naprzeciw siebie? Jak zakończy się ta wieloletnia walka odwiecznych wrogów? Czy zemsta najlepiej smakuje na zimno i czy jest warta poświęcenia całego dotychczasowego, względnie stabilnego życia? Krüger i jego przyjaciele jeszcze nigdy nie byli w takim niebezpieczeństwie, a jednocześnie tak blisko sukcesu. Czy uda im się wyjść z tej sytuacji obronną ręką? 

Tak, jak już wspomniałam, historia Krügera niesamowicie ewaluowała, stąd też ten czteroksiąg jest mieszanką dramatu, powieści obyczajowej, sensacyjnej, wojennej i kryminalnej. Bardzo bogata fabuła, rozbudowane tło historyczne, dbałość o detale, sprawiają, że lektura tej serii jest naprawdę niesamowitym doznaniem. Odsłuchiwanie jej w formie audiobooka było świetną przygodą, a ja, przyzwyczajona, że od dłuższego czasu w słuchawkach towarzyszy mi pan Jarosław Łukomski, naprawdę nie potrafiłam znaleźć sobie miejsca, kiedy historia dobiegła końca. 

Miłośnicy twórczości pana Ciszewskiego nie będą zawiedzeni, a czytelnicy, którzy jeszcze nie poznali żadnej książki Autora, na pewno znajdą w tej serii coś dla siebie. Bardzo polecam!

Sardegna

piątek, maja 25, 2018

"Opowieści z Narnii. Lew, czarownica i stara szafa" C.S. Lewis


Wydawnictwo: Media Rodzina
Liczba stron: 181
Moja ocena : 6/6

"Opowieści z Narnii. Lew, czarownica i stara szafa" C.S.Lewisa to kolejna książka na mojej liście, którą planowałam od dłuższego czasu nadrobić, nie przeczytawszy jej w dzieciństwie. Jak większość osób widziałam ekranizację Narnii w reżyserii Andrew Adamsona, nawet kilkakrotnie, nigdy jednak nie miałam okazji czytać tej historii w formie książkowej. Pomyślałam, że skoro i tak chcę przeczytać "Opowieści z Narnii" nie widzę przeszkód, aby nie zapoznać z nią moich dzieci, które jeszcze filmu nie widziały, stąd też będą mogły poznać historię czwórki bohaterów w odpowiedniej kolejności.


Lektura tej powieści okazała się być bardzo przyjemna, jednak na moje dzieci zadziała wręcz hipnotyzująco! To chyba pierwsza książka (może za wyjątkiem "Najfutbolniejszych"), która wzbudziła w nich taki zachwyt! Przygody czwórki bohaterów rozgrywające się w bajkowej krainie, odkrytej za drzwiami starej szafy, to poza "Harry Potterem i kamieniem filozoficznym" pierwsza książka z gatunku "prawdziwej" dziecięcej fantastyki, którą im przeczytałam. Zastanawiam się więc, czy nie kroi mi się dwójka miłośników tegoż gatunku.

W każdym razie, nie dziwi mnie zachwyt moich dzieci tą powieścią, bo Narnia jest bardzo dynamiczną historią, o wyjątkowo oryginalnej fabule, a dla małych czytelników, którzy, tak jak moi, nie oglądali filmu, opowieść ta jest bardzo świeża i niesamowicie pociągająca.

Fabuła pierwszego tomu "Opowieści z Narnii" jest pewnie wszystkim znana, ale w skrócie przypomnę, że książka opisuje przygody czwórki rodzeństwa: Piotra, Zuzanny, Edmunda i Łucji, którzy w czasie II Wojny Światowej zostają wysłani przez swoich rodziców na wieś, do domu nieco ekscentrycznego profesora, w którym to mają spędzić trochę czasu. Dzieci kręcąc się po wielkim domostwie odkrywają starą szafę, przez którą można przejść do fantastycznej krainy Narnii. Okazuje się że w miejscem tym rządzi zła, Biała Czarownica, nie obchodzi się Świąt Bożego Narodzenia, a cały kraj pokrywa wieczna zima. Czarownica ma swoich wiernych popleczników, którzy terroryzują Narnię, a mieszkańcy nie mają siły się im sprzeciwić, bo w razie buntu zamieniani są w kamienne posągi. 

Według przepowiedni Narnia uwolni się od wpływu złej władczyni, kiedy na terenie królestwa zasiądzie czterech osobników należących do rodzaju ludzkiego, będących potomkami Adama i Ewy. Kiedy więc do krainy tej trafia rodzeństwo, Biała Czarownica postanawia zrobić wszystko, aby ich zlikwidować. Na szczęście dla dzieci, Narnia ma też mieszkańców, którzy skłonni są do wielu poświęceń, aby im pomóc.  

Czwórka rodzeństwa różni się charakterem i charyzmą, ale wspólnie dają radę pokonać wroga. Oczywiście nie obędzie się bez nagłych zwrotów akcji, niesubordynacji jednego z braci, strasznych potworów będących na usługach wiedźmy oraz dobrego ducha Narnii, Aslana, wspaniałego lwa, którego rola w całej tej historii będzie nieoceniona. 

Książka "Opowieści z Narnii" jest o wiele bardziej ekscytująca od filmu. Mówię Wam to ja, ale potwierdzają to też moje dzieci, które ostatecznie ekranizację obejrzały, ale nie wzbudziła ona w nich aż tak wielkich emocji. Z tego, co się zorientowałam, historia ta jest lekturą w piątej klasie. I dobrze, bo z taką książką jest jeszcze szansa na to, że dzieci polubią czytanie.

Sardegna

środa, maja 23, 2018

"Tamta dziewczyna" Erica Spindler



Wydawnictwo: Edipresse
Liczba stron: 280
Moja ocena : 5/6


Czy zdarza się Wam czasami patrzeć na regał z myślą, że nie macie co czytać? Ja znam to uczucie bardzo dobrze, ale na szczęście zawsze znajdzie się jakaś książka, która do mnie wyjątkowo przemówi i przyjdzie w "kryzysie" z pomocą. 

Powieści Eriki Spindler są niezawodne w takiej sytuacji. Pisarka bestsellerowych kryminałów ma na swoim koncie wiele tytułów, z których część należy do serii, ale większość to jednak historie indywidualne. Miałam już okazję czytać kilka książek jej autorstwa i praktycznie o każdej z nich mogę powiedzieć to samo: nie są może oszałamiająco ambitne, ale za to naprawdę wciągają i pozwalają oderwać się czytelnikowi od rzeczywistości, na kilka dobrych chwil.  

Oczywiście, jak to często bywa w przypadku Autorów, którzy tworzą wiele powieści o podobnej tematyce,  niektóre z ich książek są lepsze, a inne słabsze. "Tamtą dziewczynę" umieściłabym gdzieś pośrodku twórczości Spindler.  Z jednej strony powieść ta naprawdę wciąga i bardzo dobrze się ją czyta, ale z drugiej jest bardzo tendencyjna i gdzieś w połowie już odkryłam kto stoi za zabójstwem, i o co w tej całej historii chodzi. Nie znaczy to oczywiście, że lektura była zła, dała mi po prostu to, czego w danym momencie potrzebowałam: odprężenia i poznania jakiejś niezobowiązującej historii.

"Tamta dziewczyna" należy właśnie do takiej kategorii książek. Czyta się ją szybko i bezproblemowo, jej fabuła nie jest jakoś specjalnie oryginalna, ale atmosfera tajemnicy, jaką udaje się zbudować Autorce wokół całej historii sprawia, że lektura naprawdę sprawia przyjemność i człowiek nie ma ochoty się od niej odrywać.
  
W powyższej powieści pierwsze skrzypce gra Miranda Rader, bardzo ceniona przez swój profesjonalizm i dokładność, policjantka. To ona jest w tej historii najważniejsza, ale nie mówię tutaj o jej pracy śledczej, tylko o faktach z życia prywatnego, o wydarzeniach, w których w przeszłości brała udział, a teraz zostały one wyciągnięte na światło dzienne i wykorzystane przeciwko niej. Kiedy Miranda była nastolatką przeżyła prawdziwie traumatyczne wydarzenie. Wsiadła do samochodu z przypadkowym mężczyzną i o mało co nie skończyło się to dla niej tragicznie. Zdołała wprawdzie uciec porywaczowi i gwałcicielowi, ale w związku z tym, że była zbuntowaną i krnąbrną nastolatką, pochodzącą z patologicznej rodziny, to żaden ze stróżów prawa nie uwierzył w jej wersję wydarzeń. Nikt jej nie pomógł, nie wspierał, a ona sama została oskarżona o posiadanie narkotyków i osadzona w poprawczaku.

To zdarzenie wywarło bardzo silne piętno na dziewczynie. Od tego momentu Miranda zmienia swoje życie, odcina się od niechlubnej przeszłości i już nigdy nie wraca do tego tematu, ale też nikomu nie wspomina o tym, co zdarzyło się przed laty. Kiedy dwadzieścia lat później jest już cenioną i skrupulatną policjantką i nie wydaje się, żeby cokolwiek mogłoby zaszkodzić jej reputacji, następuje coś, co może zniszczyć jej ustabilizowane życie. 

Zamordowany zostaje bardzo lubiany i popularny profesor, znany na uczelni ze swojego uroku osobistego. Zabójstwo wygląda na starannie zaplanowane, jednak na miejscu zbrodni Miranda znajduje pewne tropy, co gorsza wyraźnie prowadzące do jej sprawy sprzed lat. Policjantka ma pewne podejrzenia, ale, tak jak przed laty, nikt nie wierzy w jej wersję wydarzeń. Poukładane życie Mirandy burzy się jak domek z kart, a dziewczyna nie jest w stanie nic z tym zrobić. 
"Tamta dziewczyna" nie serwuje może czytelnikom szczytu emocjonalnego napięcia, ale tak jak powiedziałam, istota tej lektury polega na tym, że czyta się ją szybko, dostarcza odprężenia i umila dosłownie jeden wieczór. Śledztwo toczy się dynamicznie, całość otoczona jest jakąś nutką tajemnicy, a bohaterka jest postacią wyrazistą. Szkoda, że Autorka nie pokusiła się o rozbudowanie tej części fabuły, dotyczącej młodości Mirandy. Z tego mógłby wyjść całkiem niezły wątek obyczajowy. 

W każdym razie, jeżeli jeszcze nie czytaliście żadnej powieści Eriki Spindler, a lubicie lekkie kryminały, to książki jej autorstwa powinny przypaść Wam do gustu.

Sardegna

poniedziałek, maja 21, 2018

ŚBK: "Moje ulubione ekranizacje filmowe"

Dzień dobry! Dzisiaj jest właśnie ten dzień, kiedy wraz ze Śląskimi Blogerami Książkowymi publikujemy na swych blogach wpisy tematyczne. W kwietniu ominęłam tą notkę, a to z bardzo prostej przyczyny, nie zdążyłam w ferworze obowiązków przygotować się do podanego tematu i coś więcej na jego temat napisać. Natomiast w maju udało mi się lepiej zorganizować i z wyprzedzeniem stworzyć wpis na temat ulubionych ekranizacji.

Jeśli chodzi o moje typy, nie miałam większego problemu ze stworzeniem poniżej listy. Mam bowiem swój prywatny ranking najlepszych ekranizacji, które od razu nasunęły mi się na myśl, kiedy padła propozycja tematu. Wybrałam 7 tytułów, z czego 1 jest bezkonkurencyjny. Ale po kolei:

 [zdjęcia okładek pochodzą ze strony Filmweb]
 
 
Na początek produkcje, składające się z wielu części, którym jestem wierna od lat (kolejność przypadkowa):

1. "Pamiętniki wampirów" - serial stworzony na bazie cyklu powieści Lisy Jane Smith, zakończył się w zeszłym roku na 8 sezonie. Oglądałam go namiętnie od pierwszego do ostatniego odcinka, będąc oczywiście świadoma wad i głupot, które serwowali twórcy, ale nie przejmowałam się tym wcale. Oglądanie zagmatwanej historii miłosnej Eleny Gilbert oraz braci Damona i Stefana Salvatore, a także całej gamy przygód, w której brali udział ich przyjaciele i wrogowie, sprawiało mi wielką frajdę. Ale żeby nie być laikiem w kwestii książki, postanowiłam podjąć też temat lektury. Niestety książka (tom pierwszy, bo kolejnym częściom nie dałam już szansy) jest straszna! Nudna, przegadana, bez emocji, stanowiła zupełne przeciwieństwo serialu. Papierowe wydanie "Pamiętników wampirów" okazało się być tym rzadkim przypadkiem, kiedy to książka jest o wiele gorsza od ekranizacji.

2. "Władca pierścieni" - wspaniała, nakręcona z wielkim rozmachem, aktualnie już kultowa ekranizacja dzieła J.R.R. Tolkiena i na mnie zrobiła owego czasu wielkie wrażenie. Od pierwszego jej obejrzenia minęło już dobrych piętnaście lat, ale nadal moment, kiedy mogę ponownie obejrzeć którąkolwiek część tej spektakularnej historii, jest dla mnie wielkim świętem. Do serii "Władcy pierścieni" i tej książkowej i filmowej mam do dziś wielką słabość, a to za sprawą faktu, że to od niej zaczęła się tak na poważnie moja czytelnicza pasja, a trzy tomy w twardej oprawie były moim zakupem za pierwsze, własnoręcznie zarobione pieniądze. 

3. Seria o przygodach Harry'ego Pottera - tego wyboru nie muszę chyba specjalnie tłumaczyć. Jeśli czytaliście serię książkową, oglądaliście ekranizację, wiecie o czym mówię. Filmy dość wiernie odwzorowują fabułę powieści, aktorzy idealnie pasują do oryginalnych bohaterów książkowych, zarówno wyglądem, jak i charyzmą, są emocje, jest akcja, łzy śmichu i wzruszenia. Obraz daje wszystko co w książkach J.K. Rowling najlepsze, a nawet nieco więcej.

 [zdjęcia okładek pochodzą ze strony Filmweb]
 
4. "Pachnidło"- ekranizacja powieści Patricka Süskinda zapewnia odbiorcom niesamowitą gamę wrażeń, wszystko bowiem wynika z faktu, że historia ta opowiada o poszukiwaniu idealnego zapachu. Przekazywanie tak konkretnych doznań zmysłowych jest niezmiernie trudne, zarówno w obrazie, jak i słowie, jednak twórcom filmu udało się to fantastycznie. Nie sądzę, aby ekranizacja w tym wypadku była lepsza od książki, ale na pewno trzyma poziom i dostarcza porównywalnych emocji.

5. "Służące" - powieść o tym samym tytule przeczytałam, a właściwie przesłuchałam w 2012 roku, po czym okazała się ona dla mnie książką roku. Nie dziwi więc fakt, że wobec ekranizacji miałam bardzo wysokie wymagania, tym szczególniej, iż została wyróżniona Oscarem dla najlepszej aktorki za najlepszą rolę drugoplanową. Film na szczęście okazała się wiernym odwzorowaniem treści książki, a twórcom udało się przenieść na duży ekran całą gamę emocji, jakie stanowią nieodzowny element tej historii.

6. "Millennium. Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet" - Pierwsza część "Millennium", czyli głośnej, kryminalnej trylogii Stiega Larssona doczekała się dwóch ekranizacji. A ja, o ile zazwyczaj bardziej wolę produkcje amerykańskie od europejskich, w tym przypadku zrobiłam wyjątek. Zdecydowanie bardziej przypadła mi do gustu mniej komercyjna ekranizacja pochodzenia szwedzkiego. Wersja ta jest bardziej mroczna, bardziej brutalna, ale też przez to bardziej pasuje klimatem do Czarnej Serii Larssona, niż wygładzona i ocenzurowana wersja hollywoodzka. Jest to przykład mocnej treści, ale uważam, że skoro książka też taka jest, to dlaczego ekranizacja miałaby ją umniejszać?

Sześć powyższych ekranizacji znajduje się na mojej liście najlepszych, w przypadkowej kolejności. Jednak gdybym miała wybrać jedną, która dla mnie stoi na pierwszym miejscu tego rankingu, bezsprzecznie wybrałabym klasyczną ekranizację "Lśnienia" w reżyserii Stanley'a Kubricka z 1980 roku, z genialną rolą Jacka Nicholsona, w roli głównej. Film ten stanowi znacznie skróconą wersję powieści Kinga, zawiera w sobie jednak to, co najważniejsze. Poza tym, choć nagrany został ponad 30 lat temu nadal potrafi wystraszyć, a to rzadko się zdarza w przypadku horrorów sprzed lat. Klimat opuszczonego hotelu mocno działa na wyobraźnię widza, podobnie, jak całe napięcie, frustracja i szaleństwo, którym zostaje opętany główny bohater. Mocne kino, choć dość oszczędne w wyrazie.

Co myślicie o moim rankingu? Macie swoje ulubione ekranizacje?

Sardegna

sobota, maja 19, 2018

"Sekretne życie drzew" Peter Wohlleben


Wydawnictwo: Biblioteka Akustyczna
audiobook: czas trwania 7 godzin 41 minut
Moja ocena : 4/6
lektor: Stanisław Biczysko

Po energetycznym "Zero" Marca Elsberga zabrałam się za  poszukiwanie kolejnego audiobooka, którego mogłabym sobie przesłuchać. Padło na tytuł pożyczony od Agnieszki z Dowolnika "Sekretne życie drzew" Petera Wohllebena. Czy to był dobry wybór?

Książka ta owego czasu była mocno promowana przez Wydawnictwo Otwarte, widziałam również jej recenzję na wielu blogach. Zaciekawiła mnie, bo porusza zupełnie "niemedialną" tematykę, postanowiłam więc sprawdzić co też intrygującego można napisać o drzewach, i w jaki sposób trzeba to zrobić, żeby zainteresować czytelnika na tyle, żeby swój czas poświęcił tej nietypowej książce przyrodniczej.

Jeszcze bardziej byłam ciekawa audiobooka, bo o ile książka w wydaniu papierowym ma twardą okładkę i opatrzona jest pięknymi zdjęciami, to wersja do słuchania musi przyciągać czymś innym, skoro tych walorów już nie ma. Czy nie jest przez to na straconej pozycji?

Autor Peter Wohlleben, leśnik, biolog, opiekun lasów w Reńskich Górach Łupkowych, o drzewach ma sporo do powiedzenia. Poświęcił im praktycznie całej swoje życie zawodowe, rezygnując z posady urzędniczej na rzecz leśnictwa. Dzieli się czytelnikami swoja wiedzą i spostrzeżeniami na ich temat, robiąc to jednak w tak sposób, że przedstawione informacje i ciekawostki czyta się/słucha naprawdę dobrze

Na mnie akurat treść "Sekretnego życia drzew" nie zrobiła jakiegoś oszałamiającego wrażenia, ale głównie przez moje przyrodnicze wykształcenie, dlatego większość informacji przedstawionych w książce nie jest dla mnie jakoś szczególnie odkrywcza ani fascynująca. Wiadomo, że las nie jest ani statyczną, ani martwą strukturą, tylko żywym tworem z ogromem procesów życiowych zachodzących w nim w każdej chwili dnia. Przyznaję jednak, że sympatycznie słuchało się ciekawostek o przystosowaniach drzew do trybu życia, trudnych warunkach środowiska, modyfikacjach organów, sposobach odżywiania, pasożytach, "opiece" nad potomstwem, porozumiewaniu się, czy rozmnażaniu. Jako że treści przekazywane są bardzo przystępnym językiem, nawet osoby niezwiązane z w żaden sposób z biologią, nie będące miłośnikami flory czy ekologii, mogą dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy z tej publikacji. 

Niestety, albo stety, nie jest to książka dla wszystkich. Temat o życiu drzew nie będzie emocjonujący, ani zaskakujący dla sporego grona czytelników. Niektórzy mogą więc poczuć się znudzeni bądź zniechęceni lekturą. I na to też trzeba być przygotowanym. Wydaje mi się również, że w przypadku tej konkretnej książki, lepiej sprawdzi się jednak wersja papierowa, przy której można czytanie podzielić sobie na etapy, a dodatkowo urozmaicać lekturę pięknymi zdjęciami.
Ja jestem pośrodku. Z jednej strony ta książka niczym mnie nie zaskoczyła, niczego nowego przede mną nie odkryła, nie dostarczyła mi większych emocji. Z drugiej jednak strony, fajnie, że powstała publikacja, nie popularnonaukowa, która pokazuje że drzewa to nie są martwe twory, lecz podobnie, jak inna, zwierzęca przyroda ożywiona, mają swoje funkcje życiowe i potrzeby. 

Osobiście znalazłam dodatkowe zastosowanie dla powyższego audiobooka: planuję wybrane rozdziały krótko prezentować moim dzieciakom. To może być fajne urozmaicenie ich wieczornych słuchowisk. A nuż przyswoją sobie pewne informacje "przy okazji" i będą mogli się nimi podzielić w klasie?

Sardegna

czwartek, maja 17, 2018

"Dziewczyny kodują. Kod przyjaźni" Stacia Deutsch


Wydawnictwo: Wilga
Liczba stron: 160
Moja ocena : 5/6

W szkole podstawowej bardzo aktualny jest obecnie temat kodowania i programowania. Już młodsze dzieci uczą się podstaw tych mechanizmów i robią to w sumie z wielką przyjemnością, jest to bowiem dla nich coś nowego, a jednocześnie kojarzącego się z dobrą zabawą na komputerze. Dzieci zresztą doskonale intuicyjnie odnajdują się w nowych technologiach, podstawy programowania nie stanowią więc dla nich większego trudu. Niekoniecznie jednak dobrze w tym temacie czują się ich rodzice lub opiekunowie. Co zrobić więc w momencie, kiedy dziecko zagaduje o kodowaniu, a my dorośli nijak nie potrafimy im pomóc?
  
Trudno brzmiący temat kodowania i programowania może oswoić dzieciom (jak i dorosłym) powyższa propozycja z wydawnictwa Wilga, czyli książeczka z serii "Dziewczyny kodują". "Kod przyjaźni" jest tomem pierwszym kolekcji i wprowadza czytelnika w całą istotę programowania, pokazując o co w nim tak naprawdę chodzi. Seria przeznaczona jest dla dziewczynek w wieku 9-12 lat. Dlaczego tylko dla dziewczyn, a nie dla chłopaków, spytacie? Otóż sama Autorka we wstępie wyjaśnia, że jest założycielką organizacji "Girls Who Code", działającej na terenie Stanów Zjednoczonych, która uczy programowania uczennice starszych klas szkół podstawowych i liceum, potwierdzając fakt, że dziewczynki równie dobrze jak chłopcy, mogą zajmować się kodowaniem, informatyką, tworzyć nowe technologie, czy aplikacje. Po prostu są stworzone po to, by zmieniać świat!

Oprócz wiadomej tematyki przedstawionej w bardzo przystępny sposób, w książce małe czytelniczki znajdą jeszcze bardzo popularne i ważne dla nich motywy: szkolne przyjaźnie, spotkania w klubie kodowania i przede wszystkim dobrą zabawę. 

Lucy marzy o tym, by nauczyć się kodować. Zapisuje się do szkolnego klubu i ma wielką nadzieję na to, że po paru spotkaniach będzie już na tyle dobrze orientować się w tym temacie, że będzie umiała spełnić swoje największe marzenie i zaprojektować aplikację mającą pomóc jej choremu wujkowi.  Jakież jest jej zdziwienie, kiedy zajęcia nie przebiegają po jej myśli. Nauczycielka ma bowiem inną wizję nauki kodowania. Na początku nie pozwala nawet używać komputera! Lucy jest bardzo rozczarowana programem kółka, ale sytuacja zmienia się w momencie, kiedy ktoś podrzuca dziewczynie karteczki z zaszyfrowaną wiadomością. Z pomocą przyjaciółek z klubu kodowania, Lucy odkryje, że programowanie to nie tylko żmudne pisanie komend na komputerze, ale wspaniała zabawa, którą można przełożyć na codzienną, otaczającą nas rzeczywistość.


"Dziewczyny kodują" w bardzo przystępnej dla dzieci formie, prezentują dość skomplikowane treści. Ale nie musicie się jakoś specjalnie martwić, że dla Waszych dzieci będzie to zbyt wymagająca lektura. Jest to po prostu opowieść o grupie dziewczynek, które postanowiły uczęszczać na zajęcia klubu kodowania i nauczyć się czegoś nowego. Wydawnictwo Wilga zrobiło naprawdę kawał dobrej roboty w kwestii oswajania tego tematu, do tego na dniach premierę będzie miała druga część przygód dziewczynek, na którą to z niecierpliwością czeka moja Córka. Ja też jej wypatruję, bo sama jestem ciekawa, jak Autorka rozwinie fabułę, zarówno tą związaną z kodowaniem, jak i przygodami bohaterek.

Sardegna

wtorek, maja 15, 2018

Przygotowani do tegorocznych WTK?

Kolejny raz się udało! To znaczy, mam nadzieję, że się uda, bo do Targów Książki w Warszawie zostało jeszcze kilka dni i wiele się w tym czasie może zdarzyć, jestem jednak dobrej myśli, że w tym roku po raz trzeci będą mogła pojawić się na Stadionie Narodowym,  by uczestniczyć w  największym dla miłośników książek, wydarzeniu. 


Bez względu czy targi odbywają się u nas w Katowicach, w Warszawie, czy też w Krakowie, każde są dla mnie wielką przygodą i strasznie się nimi emocjonuję. Nie inaczej jest i tym razem. Choć przez lata bywania na tego typu imprezach wiele już widziałam i mało co jest w stanie mnie zaskoczyć. Z każdych TK wynoszę też coś nowego dla siebie i swojego bloga. Na inne rzeczy zwracam też uwagę. 



Jeśli jesteście ciekawi relacji z moich poprzednich targowych wypadów, poniżej znajdziecie odpowiednie linki:
 
2017 - Warszawa, Kraków cz.1, Kraków cz.2, Katowice 

W tym roku nie nastawiam się zbytnio na zbieranie autografów, bo już ich całkiem sporo mam. Nie będę szaleć też z zakupami, choć mam jeden konkretny plan, który mam zamiar zrealizować (antologia "Zabójczy Pocisk"). Jak zawsze mam też nadzieję, że uda się spotkać i porozmawiać z kilkoma zaprzyjaźnionymi osobami oraz wydawcami. 

Przeanalizowałam targowy program i jak zwykle znalazłam wiele interesujących mnie spotkań. Nie na wszystkie zabieram książki do podpisu, ale na pewno znajdziecie mnie w kolejce po autograf u: Marty Kisiel, Wojtka Miłoszewskiego oraz Joanny Szarańskiej. Oczywiście zajrzę także do innych pisarzy, jednak już bez książek. No chyba że uda mi się kupić coś na miejscu w dobrej cenie. 


Do zobaczenia w Warszawie! Widzimy się w sobotę!

  Sardegna

niedziela, maja 13, 2018

Przedpremierowo "Cała ja" Augusta Docher


Wydawnictwo: OMG Books
Liczba stron: 380
Moja ocena : 5/6

Jak do tej pory, miałam okazję przeczytać tylko jedną powieść Augusty Docher vel Beaty Majewskiej, choć w jej dorobku znajduje się wiele historii obyczajowych, young adult, czy erotyków. "Najlepszy powód, by żyć" przeznaczony właśnie dla młodych dorosłych bardzo mi się podobał, zresztą dokładnie o swoich wrażeniach z lektury pisałam w TYM poście, natomiast w ostatnim czasie miałam przyjemność przeczytać kolejną powieść Autorki, również z gatunku YA, a do tego, przedpremierowo.
 
"Cała ja" to bardzo ciekawa i niestandardowa opowieść, ale zanim napiszę o niej coś więcej i wymienię wiele jej walorów, muszę wspomnieć, że jej największą zaletą jest to, że niesamowicie wciąga! Zaczęłam ją czytać wieczorem, a skończyłam o 1:30 w nocy, bo koniecznie musiałam poznać zakończenie. Jest to zatem książka z gatunku tych "nieodkładanych".
 
Podobnie, jak w przypadku "Najlepszego powód, by żyć", powyższa powieść, choć przeznaczona dla młodych  dorosłych, nie jest jakąś miłosną, banalną, ckliwą historyjką. Ta opowieść ma naprawdę spory potencjał, niesie pewną tajemnicę, nie daje jasnych odpowiedzi, zaskakuje i nie pozwala czytelnikowi o sobie zapomnieć. Lubię takie niestandardowe powieści, a kiedy jeszcze są niesamowicie wciągające i bardzo dobrze się je czyta, to mam już wszystko, czego potrzebuję aby cieszyć się lekturą. 
 
Całą opowieść poznajemy z perspektywy dwóch bohaterek: siedemnastoletniej Mileny, córki jednego z najbogatszych Polaków, oraz Pauli, 19-latki, która znalazła się w dramatycznym momencie swojego życia, odcięła się od bliskich i zaszyła w małej wiosce pod Kielcami. 
 
Milena niedawno straciła ojca, mieszka z mamą w pięknej rezydencji w Aninie, ma też chłopaka, pochodzącego ze znanej warszawskiej rodziny. Na pierwszy rzut oka jej życie mogłoby się wydawać idealne, tak naprawdę jednak ciężko dziewczynie egzystować z przyklejoną do niej etykietą córki bogatego biznesmena, do tego chłopak coś przed nią ukrywa, nie ma też ona wokół siebie żadnych bliskich przyjaciół. Dopiero relacja z Jackiem, dawnym przyjacielem ojca, starszym od Mileny o parę dekad, da jej szczęście. Dziewczyna zakochuje się bez pamięci, na szczęście z wzajemnością, jednak związek starszego mężczyzny z nastolatką nie będzie mile widziany w środowisku, w którym oboje na co dzień funkcjonują.
 
Paula natomiast ukrywa się przed całym światem, ucieka od osobistych problemów, chowając się w starym domu ciotki. Zgłasza się do jakiejkolwiek pracy, byle tylko nie myśleć i nie być od nikogo zależną. Zamknięta w swej skorupie, otwiera się na ludzi dopiero kiedy poznaje Pawła, syna jednego z pracodawców. Jednak wspomnienia nadal przesłaniają jej teraźniejszość i nie powalają po prostu cieszyć się życiem.
 
Dwie dramatyczne historie, dwóch zupełnie różnych dziewczyn, początkowo toczą się odrębnie. Dopiero kiedy czytelnik przechodzi przez kolejne strony i rozdziały, poznając lepiej perspektywę Mileny i Pauli, dochodzi do wspólnego mianownika obu opowieści. To, co łączy obie dziewczyny, okaże się wstrząsające, ale przede wszystkim, bardzo zaskakujące. I tutaj należą się pochwały dla Autorki, która w taki sposób zbudowała tę opowieść, że do samego końca nic nie było w niej jasne i klarowne.
 
Książkę oceniłam na 5/6, głównie za ciekawy pomysł i tajemnice, jakie skrywają bohaterki, mam jednak do całości kilka zastrzeżeń. Przede wszystkim kreacja Mileny jest nieco niespójna. Dziewczyna w wielu sytuacjach zachowuje się irracjonalnie, i absolutnie nie kładłabym tego na karb młodego wieku. Podobnie sprawa wygląda przy budowaniu relacji między nią i Jackiem. Podobną uwagę miałam już przy okazji "Najlepszego powód, by żyć", kiedy też metamorfoza głównego bohatera przebiegła niemalże bez żadnego trudu, tak i w tym wypadku Milena i Jacek praktycznie od razu, bez żadnego "wstępu", zakochują się w sobie. W jednej minucie dziewczyna jest bezbronną córką przyjaciela, którą trzeba się opiekować i faktycznie Jacek, traktuje ją, jak dziecko, by już w następnej chwili bohaterowie stali się kochankami. Jak dla mnie ten wątek został opisany dość pobieżnie. Relacja bohaterów wypadłaby znacznie wiarygodniej, gdyby dać im trochę czasu na zbudowanie tego skądinąd, skomplikowanego związku.
 
Jeśli chodzi o kreację Pauli, to na tle drugiej bohaterki, wypadła ona znacznie lepiej. Podobnie, jak wątek znajomości dziewczyny z Pawłem był bardziej realny, pod względem emocjonalnym, niż związek Mileny z Jackiem. Mam też zastrzeżenia, co do zakończenia, w którym dość dużo się dzieje i nie wszystko, moim zdaniem jest potrzebne. Czasami mniej oznacza więcej i jest znacznie bardziej korzystne dla fabuły. Wszystko to jednak nie zmienia faktu, że książkę czytało mi się bardzo dobrze i praktycznie pochłonęłam ją na raz. 

W najbliższym czasie wybieram się na Warszawskie Targi Książki. Mam nadzieję, że uda mi się zamienić parę słów z Autorką i podpytać o genezę tej powieści. To może być bardzo interesująca rozmowa, bo i fabuła książki taki jest. Ciekawe, jakie szczegóły z jej pisania będzie mogła zdradzić swoim czytelnikom Augusta Docher?
Sardegna

piątek, maja 11, 2018

"Art. Zwariowany dzień. Trzydzieści zagwozdek" Walter Benjamin


Wydawnictwo: Egmont
Liczba stron: 40
Moja ocena : 6/6

"Zwariowany dzień" to przewspaniała propozycja dla całej rodziny, która może i wyglądem przypomina zwykłą książkę dla dzieci w twardej oprawie, jednak w środku mogę zagwarantować, że nią nie jest. Zawiera za to prawdziwą petardę, która zajmie Waszą uwagę na kilka dobrych godzin. Zainteresowani? To wspaniale!

Uwielbiam zagadki logiczne i różne łamigłówki, stąd też jakiś czas temu próbowałam rozwiązać (z różnym skutkiem) "Cuda niewidy", a teraz skusiłam się na lekturę "Zwariowanego dnia", który jest promowany, jako zbiór trzydziestu zagwozdek, wcale nie tak łatwych do rozpracowania. Autorem tej książki jest żyjący na przełomie wieku XX i XXI Walter Benjamin, filozof, teolog, teoretyk kultury, który postanowił stworzyć zabawny tekst zawierający kilkanaście błędów logicznych, a także podchwytliwych zagadek, i podsunąć go czytelnikom, namawiając ich do intelektualnego wysiłku i zmierzenia się z nimi.

Powiem Wam, że sama jestem pod wrażeniem tej książki. Chciałam zerknąć tylko i zobaczyć na czym polegają te wszystkie zagadki, kiedy ocknęłam się godzinę później, zamykając ostatnią stronę i zapisując na kartce swoje odpowiedzi z rozwiązanych łamigłówek.

Nie powiedziałabym też, że propozycja ta jest przeznaczona dla dzieci. Zagwozdki zawarte w "Zwariowanym dniu" nawet dorosłym sprawiają nie lada trudność, zmuszając do myślenia i stają się intelektualną rozrywką na wysokim poziomie. Jeśli chodzi o dzieci, to być może te starsze, które lubią zadania logiczne, będą nieźle się bawić, rozkminiając, co autor miał na myśli, i jakie błędy ukrył w swym tekście. Natomiast dla dzieci młodszych, poziom trudności powyższych łamigłówek może okazać się jednak zbyt wysoki.

A teraz parę szczegółów o samej książce: Walter Benjamin w swoim tekście ukrył 15 błędów logicznych i 15 zagadek. Sama historyjka jest bardzo prosta, naiwna wręcz. Mamy bowiem głównego bohatera, Heinza, który wyrusza odwiedzić swego przyjaciela, profesora Antona, mieszkającego na drugim końcu miasta. Heinz wędruje przez kolejne ulice, przy okazji odwiedza fryzjera, obserwuje ulicznego magika, jedzie tramwajem, przechodzi przez szkołę, żeby na końcu trafić do domu swego kompana. Opowiastka w sumie jest bardzo banalna, ale cała jej istota i wyjątkowość polega na tym, że w tej historii ukryte są pewne nieścisłości, których w sumie jest 15, podobnie, jak "osobnych" zagadek oznaczonych "gongiem".

W trakcie lektury czytelnik próbuje rozwiązać te zagwozdki, może zapisywać je na osobnej kartce, za każdym razem, kiedy się na nie natknie, aby na koniec sprawdzić poprawne odpowiedzi. Za każdy dobrze wyłapany błąd logiczny przyznajemy sobie po 1 punkcie, za dobrze rozwiązaną zagadkę - 2 punkty. Razem można zdobyć ich aż 45. Oczywiście nie chodzi tutaj o rozwiązywanie zadań na czas. Sam Autor zachęca, aby się nie spieszyć i spokojnie przemyśleć swoje odpowiedzi. Bardziej chodzi tutaj o zmuszenie mózgu do wytężonej pracy, a przy okazji sprawdzenia swoich intelektualnych możliwości.

Powiem Wam, że nie jest to wcale taka łatwa sprawa. Mnie osobiście udało się zdobyć 30 punktów, z tym że znacznie lepiej poszło mi wyszukiwanie nieścisłości w tekście, niż odgadywanie zagadek. W każdym razie bawiłam się świetnie. Moim dzieciom "Zwariowanego dnia" na razie nie proponuję, wydaje mi się bowiem, że będzie on dla nich zbyt złożony. Musi więc poczekać na półce jeszcze jakiś czas.

Tekst "Zwariowanego dnia" został wyemitowany w Radiu Frankfurt w 1932 roku, i kolejno przez lata, aż do dnia dzisiejszego, bawi czytelników w każdym wieku, którzy próbują poradzić sobie z wymyślnymi zagadkami niemieckiego filozofa. Jeśli sami chcecie się z nimi zmierzyć, wiecie już, jak to zrobić.

Sardegna