Wydawnictwo: Znak
Liczba stron:80
Moja ocena : 5/6
Schmitt - mistrz krótkiej formy. Autor już kilkakrotnie udowodnił,
że w kilkudziesięciu stronach potrafi zawrzeć naprawdę
interesująca historię z przedziwną puentą. Nie czuję się
specjalistką od prozy Schmitta. Znacznie lepiej w tym temacie czuje
się Ktrya. Ja po prostu przyjmuję autora z wszystkim, co oferuje,
ot tak zwyczajnie.
Nie wiem czemu, ale czytając recenzje na blogach „Tajemnicy pani Ming”
wydawało mi się, że powieść jest bardziej obszerna. Z
zaskoczeniem przyjęłam więc fakt, że to znowu krótka forma, bo
tak jakoś podskórnie nastawiałam się na więcej treści. W
rezultacie jednak, kiedy po dwóch godzinach lektury, przeczytałam z
uśmiechem na ustach ostatnią stronę historii pani Ming, stwierdziłam:
tak! Jak Schmitt to tylko krótko i na temat !
Wyjątkowych umiejętności trzeba, żeby w tak małej objętości
zawrzeć tyle dobrej opowieści, ale z drugiej strony nie powinno mnie to dziwić, bo autor mnie już do swego stylu przyzwyczaił. Czytałam jego historię małżeńską („Małezbrodnie małżeńskie”), poruszające "Dziecko Noego" oraz najbardziej znaną chyba książkę "Oskar i pani Róża". Tym
razem dostałam opowieść o rodzinie, dzieciach, potrzebie bliskości,
ciepła rodzinnego, wsparcia i miłości. Ważne tematy, a wszystkie w skondensowanej formie tej krótkiej książeczki.
Bohaterem powyższej historii jest Europejczyk, który trafia do Chin w sprawach służbowych. W korporacji, gdzie odbywają się jego biznesowe zebrania,
spotyka wyjątkową panią Ming. Nie jest to jednak, jak można
byłoby się spodziewać, piękna, młoda asystentka,
współpracownica czy inna bizneswoman. Pani Ming to wiekowa,
poczciwa Chinka, dbająca o …czystość toalet w owej firmie. W czasie
niezliczonych wyjść do tegoż przybytku, bohater nawiązuje z panią
Ming kurtuazyjną rozmowę, która z każdą kolejną wizytą, przeradza się w interesującą
pogawędkę. Pretekstów do wyjścia za potrzebą nie brakuje, toteż
i okazje do rozmowy z tajemniczą kobietą nadarzają się często.
Pani
Ming dzieli się swoimi spostrzeżeniami na temat życia rodzinnego, nawiązując do
historii swoich dziesięciorga dzieci. Szczegółowo opisuje każdą, teraz już dorosłą, pociechę,
jej poczynania szkolne, zawodowe i prywatne. Wszystkie opowieści są
tak wiarygodne, że bohater prawie daje wiarę w ową historię. Jedynym zgrzytem jest przecież fakt, że w Chinach można mieć tylko jedno dziecko...
Bohater postanawia odkryć tajemnice pani Ming i udowodnić jej
kłamstwo, wszystkie jednak ślady i informacje zdobyte w mieście
potwierdzają jej niesamowitą opowieść z dziesięciorgiem dzieci w roli
głównej.
Nagła niespodziewana choroba kobiety i spotkanie bohatera z jej
najstarszą córką, której opis idealnie zgadza się z tym,
przedstawionym przez panią Ming, naprowadza go na właściwe tory i
pozwala odkryć sekret kobiety.
Ta krótka, pozornie banalna opowieść, niesie jak to zwykle u
Schmitta bywa, interesujące przesłanie. Puentuje doskonale, a
jednocześnie pozostawia sporo niedomówień. Całą resztę musi sobie
czytelnik dopowiedzieć i ułożyć w głowie sam, ale wydaje mi się,
że na tym chyba polega cały urok prozy Schmitta. U niego nic nie
jest takie, jak się wydaje i jakie być powinno.
Sardegna