Pages

poniedziałek, marca 30, 2020

Blogowe podsumowanie miesiąca - marzec

Marzec z przyczyn wiadomych dla wszystkich był trudnym okresem. Trzeba się jakoś przystosować się do nowej sytuacji i wyciągnąć z niej coś treściwego na zbliżające się tygodnie. Staram się szukać pozytywów i znaleźć w przymusowym siedzeniu w domu coś dla siebie. W moim wypadku wolny czas przełożył się na zajęcia z dziećmi, częściowe uporządkowanie mieszkania, możliwość poczytania (choć zawsze mogło być lepiej), poblogowania, napisania tekstów na zapas, oglądania filmów na Netflixie, popracowania zdalnie, co też dało mi niejako możliwość rozwoju w tej sferze mojego życia, oraz ogólnie samorozwoju (ten temat ostatnio mocno mnie interesuje). Zmiana w naszym życiu jest pewna, teraz tylko od nas zależy, jak się z nią zmierzymy.

Lista lektur:


1. "Dom na kurzych łapach" Sophie Anderson - 6
2. "Gra" Krystyna Kuhn - 5
3. "Katastrofa" Krystyna Kuhn - 5
4. "Płacz" Marta Kisiel - 6
5. "Wyrok" Remigiusz Mróz - 6
6. "Zagadka salamandry" Jørn Lier Horst - 6
7. "Wskazówki" Bartosz Szczygielski - 6
8. "Listy zza grobu" Remigiusz Mróz - 5

Imprezy kulturalne:

Na początku miesiąca zdążyłam wybrać się jeszcze do Teatru Miejskiego w Gliwicach na sztukę "Wpuść mnie". Rewelacyjny spektakl, o którym napiszę w osobnym poście został nagrodzony przeze mnie owacjami na stojąco. Rzutem na taśmę zdążyliśmy także ze Śląskimi Blogerami Książkowymi podsumować rok na walnym spotkaniu. Po obowiązkach przyszedł czas na przyjemności, stąd też to obiadowo kawowe zdjęcie.



Nowości:


"Wyspa niebieskich lisów" Stephen R. Bown
"Wskazówki Bartosz Szczygielski
"Gryź mała, gryź" Christopher Moore

Serialowo:


W marcu miałam zdecydowanie większą fazę na filmy, niż seriale, jednakże udało mi się dokończyć rozpoczęty dawno temu 7 sezon "Orange is the new black". Poprzednie 6 sezonów obejrzałam niemalże jeden za drugim, a przed samym finałem miałam przestój. Stąd też początkowo trudno było mi się wkręcić w historię po dość długiej przerwie. Zakończenie historii grupy kobiet osadzonych w Litchfield jest bardzo dobre, choć nie dla wszystkich odsiadka zakończyła się pozytywnie. Wewnętrznie jednak tego właśnie się spodziewałam, niemożliwy byłoby happy end dla każdej z nich. Finał, jak nastąpił dla niektórych osadzonych bardzo mną wstrząsnął i na takie rozwiązanie nie byłam chyba gotowa, zakończenie dla innych kobiet był bardzo pozytywny. Zżyłam się z bohaterkami i smutno było mi się z nimi rozstać, uważam jednak, że zakończenie przyszło w odpowiednim momencie, zanim cała seria nie stała się jedną wielką telenowelą.

Drugiem serialnem obejrzanym w marcu jest 2 sezon "Ultrafioletu", czyli przygód detektywów amatorów, którzy korzystają z zasobów internetu, pomagając łódxkiej policji w rozwiązywaniu trudnych spraw kryminalnych. Jest to jeden z moich ulubionych polskich seriali, szkoda tylko, że w drugim sezonie nie ma Sebastiana Fabiańskiego. Choć Piotr Stramowski dzielnie go zastępuje, to jednak komisarza Holendra brakowało mi w tym sezonie najbardziej.

 [zdjęcia okładek pochodzą ze strony Filmweb]


Filmowo:

W marcu obejrzałam aż 23 filmów, co dało mi możliwość wypełnienia wyzwania 52 filmów roku już w tym miesiącu (styczeń 14 +luty 17 +marzec 23)

1. "Zapowiedź" reż. Alex Proyas - kolejny film z gatunku katastroficznych, ale jest to dość ciekawa produkcja z Nicholasem Cage'em. Naukowiec i jego syn odkrywają w pewnej notatce sprzed pięćdziesięciu laty zapis cyfr, który może przepowiadać losy świata. Zakończenie, według mnie trochę słabe, ale rekompensują je całkiem fajne efekty specjalne.

2. "Non-stop" reż. Jaume Collet-Serra - thriller rozgrywający się praktycznie cały czas na pokładzie samolotu tysiące merów nad ziemią. Jednym z pasażerów lotu do Londynu jest inspektor bezpieczeństwa ruchu powietrznego, który otrzymuje tajemnicze smsy, jakoby na pokładzie samolotu był terrorysta. Zamachowiec żąda sporego okupu, inaczej będzie co dwadzieścia minut mordował kogoś z pasażerów. Interesujący film, trzymający do końca w napięciu, i choć rozgrywa się na klaustrofobicznej przestrzeni, gdzie nie ma zbyt wielkiego pola manewru, udowadnia, że do ciekawej produkcji nie potrzeba nawet wiele miejsca.

3. "Mission: Impossible - Fallout" Christopher McQuarrie - kolejna misja Toma Cruise, czyli dość brawurowa sensacja z wieloma efektami specjalnymi. Przyjemnie się ogląda, choć, zabijcie mnie, nie bardzo wiem, co było motywem przewodnim tej części. Tom Cruise, jak zwykle w formie, zdolny do każdego poświęcenia, ratuje ludzkość nie zważając na swoje potrzeby i pragnienia. Dla miłośników serii będzie, jak znalazł.

4. "Focus"  reż. Glenn Ficarra - fajna komedia sensacyjna z Willem Smithem i filmową Mave z "Sex education". Świetny w swoim fachu złodziej, który opiera swą działalność na drobnych kradzieżach dających w rezultacie olbrzymie zyski, wdraża do pracy w swojej ekipie, nowicjuszkę Jess. Pomiędzy szefem i podwładną zaczyna iskrzyć, a kiedy wydaje się, że wszystko się układa, romans kwitnie, wielki skok kończy się sukcesem, Nicky zostawia Jess bez słowa, zabierając całą forsę. Złodzieje spotkają się po paru miesiącach, ale już na zupełnie innych zasadach. Fajna historia, trochę pokręcona, ale naprawdę fajnie się ją oglądało.

5. "Dżungla" reż. Greg McLean - oparta na autentycznych wydarzeniach opowieść o walce o przetrwanie w dżungli. Grupa przyjaciół wyrusza z przewodnikiem wątpliwej reputacji na wyprawę do boliwijskiej dżungli. W wyniku pewnych problemów ekipa się rozdziela, co prowadzi w ostateczności do walki o przetrwanie każdego z mężczyzn. Godna uwagi jest główna rola Daniela Radcliffa, którego możemy oglądać w zupełnie innej odsłonie, niż dotychczas.

6. "W lesie dziś nie zaśnie nikt" reż.  Bartosz M. Kowalski - polski horror, który normalnie premierę miałby w kinie, ale w związku z kwarantanną można obejrzeć go na Netflixie. Grupa nastolatków będąca na obozie zdala od cywilizacji i bez dostępu do telefonów, oddziela się od grupy i trafia w rejony, gdzie grasuje tajemniczy zabójca. Fabuła przypomina trochę "Wrong turn", czy "Wzgórza mają oczy", ale jest mniej strasznie, a trochę bardziej śmiesznie. Film ma parę interesujących momentów, ale chyba zbyt mało, żeby móc powiedzieć o nim, że jest horrorem na wysokim poziomie.


7. "Jurassic World: Upadłe królestwo" reż. J.A. Bayona - kontynuacja historii parku dinozaurów na wyspie Isla Nublar. Od zniszczenia parku minęły cztery lata, wyspa żyje własnym życiem, jednak teraz jest zagrożona, bo aktywuje się leżący na niej wulkan. Grupa naukowców musi zadecydować, czy ratować dinozaury, czy zostawić je wasnemu losowi. Kilkoro z nich chce ocalić gatunki, którym ponowanie grozi wyginięcie, jednak niektórzy mają wobec nich niecne zamiary. Fajna produkcja, spektakularne efekty specjalne, naprawdę przyjemnie się to ogląda.

8. "1922" reż.  Zak Hilditch - leniwie toczący się horror na podstawie opowiadania Stephena Kinga. Rolnik przyznaje się do zabójstwa żony, jednak morderstwo jest dopiero początkiem makabrycznych wydarzeń, które zachodzą w jego otoczeniu. Można obejrzeć, jednak bardziej przypadł mi do gustu inny film na postawie Kingowej historii, "W wysokiej trawie".

9. "Śledztwo Spensera" reż. Peter Berg - nowość na Netflixie, świetna komedia sensacyjna, która zapoczątkowała moją fazę na filmy z Markiem Wahlbergiem. Tytułowy Spenser to policjant oskarżony o napaść na innego glinę, który wychodzi na wolność po swojej odsiadce. Jego wyjście na wolność zbiega się w czasie z morderstwami dokonywanymi w mieście na jego znajomych policjantach. Spenser zaczyna dogłębnie przyglądać się tej sprawie, przy okazji odkrywając, że ma ona związek z jego aresztowaniem. 

 [zdjęcia okładek pochodzą ze strony Filmweb]

10. "Ziarno prawdy" reż. Borys Lankosz - to film na podstawie kryminału Zygmunta Miłoszewskiego o tym samym tytule. Prokurator Teodor Szacki zostaje wezwany do Sandomierza, do zbadania sprawy tajemniczego zabójstwa kobiety, noszącego znamiona mordu rytualnego. Ciało denatki pozbawione jest krwi, a za jedną ofiarą przychodzą kolejne. Szacki odkrywa,  że za zabójstwem mogą stać wydarzenia sprzed 60 lat, mające związek z niechlubną historią miasta. Ciekawa, mroczna historia, choć trochę leniwie się tocząca.

11. "Kler" reż. Wojciech Smarzowski - trzej księża połączeni wspólną przeszłością, na co dzień prowadzą życie dalekie od tego, jakie pozornie wieść powinni. Jeden jest wiejskim proboszczem, który nie stroni od alkoholu, a do tego jego relacja z gospodynią wychodzi poza sprawy "służbowe". Drugi robi karierę w kurii, za wszelką cenę chce wyjechać do Watykanu i aby tego dokonać nie cofnie się przed niczym. O trzecim krążą plotki, jakoby interesowali go ministranci. Trudny, kontrowersyjny film, świetne role trzech głównych aktorów (Więckiewicz, Braciak i Jakubik) i choćby dla nich warto film obejrzeć.

12. "Wałęsa. Człowiek z nadziei" reż. Andrzej Wajda - kolejny film z Robertem Więckiewiczem, który tym razem wcielił się w tytułową rolę. Film przedstawia historię przemian, jakie zachodziły w naszym kraju w latach 70 - tych i 80- tych, z punktu widzenia jednego z najbardziej zaangażowanych, czyli Lecha Wałęsy. Oprócz Więckiewicza, godna wspomnienia jest także rola Agnieszki Grochowskiej, w roli żony Danuty.

13. "Czarny czwartek. Janek Wiśniewski padł" reż. Antoni Krauze - po obejrzeniu "Wałęsy" poszłam za ciosem, jednak "Czarny czwartek", choć podobny tematycznie, jest zupełnie inną produkcją. Mocny, brutalny i przerażająco smutny. Nie daje nadziei, choć wiadomo, że ta później się pojawiła. Nie polecam ludziom o słabych nerwach.

14. "Miasto44" reż. Jan Komasa - produkcja mająca przybliżyć współczesnej młodzieży, jak wyglądał trudny czas Powstania Warszawskiego. Film opisuje losy grupki przyjaciół, którzy przyłączają się do AK i planują aktywnie działać w czasie planowanego powstania. Nie są jednak przygotowani na to, co w mieście nastąpi. Choć wojna widziana jest oczami nastolatków, to te obrazy nie są wolne od brutalności. Trudny film, i właściwie żałuję, że skusiłam się na niego w tym trudnym okresie.  

15. "Piłsudski" reż. Michał Rosa - obejrzałam go niemalże natychmiast po "Mieście 44", jednak ta polska produkcja jest zupełnie inna. Toczy się leniwie, bardziej opiera na dywagacjach politycznych, więc przy dynamicznym poprzedniku wypada raczej blado i monotonnie.

16. "Jestem mordercą" reż. Maciej Pieprzyca - film inspirowany prawdziwymi wydarzeniami, związanymi z poszukiwaniem "Wampira", czyli seryjnego mordercy kobiet, atakującego na Śląsku w latach 70-tych. Młody milicjant zostaje nieoczekiwanie mianowany szefem grupy śledzczej, kiedy orientuje się, że to może być dla niego szansą na awans, postanawia za wszelką cenę Wampira złapać. Gdy na horyzoncie pojawia się podejrzany, śledzczy robią wszystko, aby doprowadzić sprawę do końca, nawet w sytuacji,  że nie ma wystarczających dowodów na to, aby go skazać. Mocny film, a tym bardziej niepokojący, że oparty na bazie prawdziwych wydarzeń.

17. "Wymyk" reż. Greg Zglinski - dwaj konkurujący ze sobą bracia trafiają w sam środek awantury zainicjowanej przez chuliganów w pociągu. Bójka kończy się tragicznie dla obu z nich. Dramat obyczajowy, jeden z ciekawszych polskich filmów, jakie widziałam.

 [zdjęcia okładek pochodzą ze strony Filmweb]
 
18. "Kobieta sukcesu" reż. Robert Wichrowski - polska komedia romantyczna, gdzie tytułową rolę odgrywa Kama , realizująca się zawodowo w stolicy w branży związanej ze zwierzętami. Wśród rodziny ma opinię osoby, która odniosła wielki sukces. Oprócz pracy ma super mieszkanie i fajnego faceta, w rzeczywistości jednak jej życie nie jest takie kolorowe. Kama próbuję za wszelką cenę zachować pozory, ae żeby tego dokonać skłonna jest do wielu poświęceń.

19. "Strefa 51" reż. Oren Peli - grupa przyjaciół postanawia przedostać się do tajemniczej Strefy 51, aby udowodnić, że życie pozaziemskie istnieje. Udaje im się sforsować zabezpieczenia, ukryć przed strażnikami i dojść do budynku bazy, niestety w ferworze sytuacji rozdzielają się, a każdy z nich jest świadkiem innych, przerażających wydarzeń. Film, na który składają się migawki z amatorskiego filmu nagranego kamerą, przypomina trochę "Blair witch project", i jak tamta produkcja jest podobnie straszny.


20. "Tata kontra tata" reż. Sean Anders - idąc za ciosem, poszukałam filmów, w których Mark Wahlberg gra główną rolę i tak trafiłam na tą komedię. Zabawna historia o ojczymie, który długo próbował wkraść się w łaski swych przyrodnich dzieci, i kiedy w końcu mu się to udało, na horyzoncie pojawia się ich biologiczny ojciec. Fajna fabuła, śmieszne momenty, niektóre hasła zwalają z nóg. Świetny film  na odstresowanie.

21. "Co wiecie o swoich dziadkach?"reż. Sean Anders - kontynuacja powyższej produkcji. Tata i ojczym doszli do porozumienia, ale zbliża się okres świąt, który sprowadza w odwiedziny dziadków. Pojawienie się seniorów namiesza w ustabilizowanym życiu rodziny. Dalsze losy bohaterów nie są może tak śmieszne, jak pierwowzór, ale dają radę.

22. "You get me" reż. Brent Bonacorso - młodzieżowy thriller, który nie jest może jako bardzo przerażający, ale ogląda się go całkiem nieźle. W ostatnim tygodniu wakacji Tyler kłóci się ze swoją dziewczyną. Aby zrobić jej na złość, chłopak umawia się z nowo poznaną Holly, co ostatecznie kończy się w łóżku. Tyler żałuje pochopnego romansu, jednak wakacje już się kończą, ma więc nadzieję na to, że sytuacja pójdzie w zapomnienie. Holly nie planuje jednak rezygnować z ukochanego. Pojawia się w szkole chłopaka i wkręca w towarzystwo jego przyjaciół. Zaczyna się walka o przetrwanie.

23. "Platforma" reż. Galder Gaztelu-Urrutia - interesująca, choć trochę pokręcona produkcja Netfilxa, hiszpański thriller, który jest bardzo oszczędny w swym wyrazie, ale jednocześnie dzięki temu bardzo przerażający i mocno aktualny. Więźniowie osadzeni w przedziwnym więzieniu, złożonym z wielu poziomów umieszczonych jeden pod drugim, spędzają miesiąc na losowo wybranych piętrach. Raz dziennie przez otwór w celi wjeżdża do nich platforma z jedzeniem. Im bliżej poziomu zero, tym jedzenia jest więcej, natomiast dla tych osadzonych niżej, zostają resztki, albo puste naczynia. Jeden z więźniów postanawia coś z tym zrobić, aby wszyscy mogli być równo traktowani.
 [zdjęcia okładek pochodzą ze strony Filmweb]

Muzycznie:

W marcu muzyka jakoś mi nie sprzyjała i nie poświęcałam jej większej uwagi, w odróżnieniu od moich dzieci, którym towarzyszyła nieustannie. Mój Młody na przykład przeżywa fascsynację zespołem Queen, a zwłaszcza utworem "Don't stop me now":


 Potem bierze się za "You can't stop me" Guano Apes. Oby tak mu zostało, jak najdłużej!



A jak Wam minął marzec?

Sardegna

piątek, marca 27, 2020

"Wskazówki" Bartosz Szczygielski


Wydawnictwo: Wilga
Liczba stron:  207
Moja ocena : 6/6

Wieczorne czytanie idzie nam świetnie, a ja, choć na zwykłe książki nie mam weny, to te dla dzieci zawsze chętnie poczytam. Naszą ostatnią wieczorną lekturą były "Wskazówki", czyli powieść polskiego pisarza kryminałów, Bartosza Szczygielskiego, który pokusił się o stworzenie czegoś dla dzieci.
Mamy szczęście, bo po świetnej, detektywistyczno - przygodowej serii "Clue", trafiliśmy na kolejną superfajną historię. Moje dzieci ostatnio bardzo lubią takie dynamiczne opowieści, w których jest jakaś zagadka, tajemnica do rozwiązania, ciekawi bohaterowie i przede wszystkim niebanalna fabuła. Wszystko to, a nawet jeszcze więcej zapewniają "Wskazówki". Wprawdzie jest to pierwszy tom serii, który tylko zaostrza apetyt na więcej, a na kontynuację będziemy musieli jeszcze trochę poczekać, to ja już wiem, że dalsze przygody bohaterów będą niesamowicie emocjonujące. Po takim początku nie może być inaczej!

Głównym bohaterem książki jest 13-letni Maks chłopiec, który wychowuje się bez mamy, mieszka z ojcem, a jego jedyną rodziną jest wiekowy pradziadek. Chłopak nie ma zbyt dobrego kontaktu, ani z tatą, ani z dziadkiem, nie ma wielu przyjaciół, w szkole też nie radzi sobie jakoś super dobrze, co chwilę bowiem wpada w jakieś kłopoty. Jego jedyną bratnią duszą jest koleżanka z klasy Marta, ale pomiędzy nimi na chwilę obecną więcej jest dystansu, niż bliskiej relacji.

I tak właściwie toczy się dzień za dniem w życiu Maksa, wszystko zmienia się jednak pierwszego dnia wiosny, którego to chłopak postanawia uczcić i pójść na swoje pierwsze w życiu wagary. Przy okazji wolnego, chce też dobrze wykorzystać czas i zarobić parę groszy na kupno nowego telefonu. Niestety, dobrze zapowiadający się dzień, zmienia się w najgorszy koszmar. Już od rana Maks wpada w niezłe kłopoty, a nadejście kolejnych pechowych zdarzeń wydaje się tylko kwestią czasu.

Znalezienie tajemniczego plecaka z niesamowitą zawartością, spotkanie z dziwną bezdomną staruszką, ucieczka przed dyrektorem szkoły, to tylko niektóre z dramatycznych wydarzeń, którym stawić czoła będzie musiał Maks. W poszukiwaniu odpowiedzi na nurtującego go pytania, chłopiec zawędruje do tajemniczego antykwariatu "Pod zegarem", a w ostateczności do mieszkania pradziadka Zygmunta. Tam Maks pozna rodzinną tajemnicę i swoje prawdziwe przeznaczenie. Jednak, czy będzie na nie ostatecznie gotowy? Kiedy w ręce bohatera trafia rodzinna pamiątka, wszystko komplikuje jeszcze bardziej. Pytania sie mnożą, fakty z przeszłości zaczynają się niepokojąco mieszać. Jaką tajemnicę skrywa stary zegarek z trzema wskazówkami? Kim jest piękna kobieta ze starego zdjęcia? I co tak naprawdę stało się z mamą Maksa?

Nie mogę podać więcej szczegółów, co do fabuły "Wskazówek", bo nie chcę zbyt wiele zdradzić. Niech każdy młody czytelnik, i rodzic, jeśli ma ochotę, sam odkryje, o co w tej historii tak naprawdę chodzi. I chociaż zakończenie ksiażki przynosi pewne odpowiedzi, to jednak tajemnica rodzinny Maksa nie zostaje do końca odkryta. Zakładam, że do tego posłużą kolejne tomy, których już teraz nie mogę się doczekać. A skoro we mnie budzi to takie emocje, pomyślcie, jak ekscytowały się moje dzieci!

Takie książki lubię: wciągające, interesujące, niebanalne. Takie, które kiedy się kończą wzbudzają jęk zawodu i marudzenie, że "Ale jak to koniec?", "Kiedy następna część?", "To nie może się tak skończyć!". Wspaniale jest wiedzieć, że takie historie tworzą polscy autorzy. Dzięki temu nie musimy mieć żadnych kompleksów, porównując się z międzynarodową literaturą młodzieżową. Opowieści z naszego podwórka naprawdę dają radę!

  Sardegna

środa, marca 25, 2020

"Wyrok" Remigiusz Mróz


Wydawnictwo: Czwarta Strona
Liczba stron: 544
Moja ocena : 6/6

Kiedy zaczęłam pisać notkę na temat "Wyroku", czyli dziesiątego tomu przygód Joanny Chyłki i Kordiana Oryńskiego, nie wiedziałam jeszcze, że Autor ma w zanadrzu "Ekstradycję". Dzisiaj, bogatsza o tą wiedzę, muszę trochę zweryfikować to, co napisałam. Wtedy wydawało mi się, że zakończenie serii w tym konkretnym momencie będzie najlepszym rozwiązaniem i choć gdzieś w głębi podświadomości czułam, że to jeszcze nie koniec, to finał "Wyroku" tak bardzo mi się spodobał, że chciałam, aby nim naprawdę był. Teraz jednak, wiedząc, że będzie kontynuacja losów Chyłki i Zordona mam nieco inne nastawienie. Czy przeczytam "Ekstradycję"? Pewnie tak, ale mając nadzieję, że Autor pokieruje tą historię w zupełnie nowym kierunku, dając bohaterom pole do manewru na innych frontach. Jednak zanim do tego dojdzie, ja potrzebuję solidnej przerwy.

Po tomie dziewiątym, który okazał się jedną ze słabszych części serii, naprawdę potrzebowałam konkretnego finału. Na szczęście "Wyrok" przynosi bohaterom całkiem satysfakcjonujące rozwiązania i zamyka niektóre wątki, w taki sposób, że finał dostarcza czytelnikowi wielkich emocji, a także sprawia, że właściwie w tym momencie może on zakończyć swą przygodę z serią. Jest to naprawdę dobre rozwiązanie. Pewna era w życiu bohaterów się kończy, i mimo że dla Chyłki i Zordona zaczyna się nowy etap, nowa przygoda, to osoby, które nie potrzebują już się w nią zagłębiać, spokojnie mogą w tym momencie odpuścić, bez poczucia, że coś ważnego ominęli.

Uwaga! Tekst może zawierać SPOJLERY! 

Gdybym miała jednym zdaniem zatytułować przygody Chyłki i Oryńskiego w "Wyroku", bez wahania rzekłabym: "Langer - ostateczne starcie", prawnicy mobilizują bowiem wszystkie swoje siły do tego, aby wyplątać się z matni, w jaką wciągnął ich Piotr Langer, przeciwnik, z którym mocują się od pierwszego tomu. Kolejny też raz bohaterowie postawią wszystko na jedną kartę, próbując ugrać jak najwięcej dla siebie, a sporo mają do stracenia, bowiem na włosku wisi ledwo co zaczęta kariera adwokacka Zordona, choroba wyniszcza organizm Chyłki do granic możliwości, a czas upływa niemiłosiernie, nie dając możliwości na przemyślenie pewnych decyzji, czy lepsze zaplanowanie przyszłości.


Langer kolejny raz wkracza w życie prawników nieproszony. Proponuje zdesperowanemu Kordianowi, załamanemu postępującą chorobą Chyłki, układ, w myśl którego wyśle i zasponsoruje alternatywne leczenie chłoniaka prawniczki, w zamian za podjęcie się obrony 17-latka , Grzegorza Benzowicza, oskarżonego o bestialskie zamordowanie dwóch kolegów z klasy. Sprawa wydaje się być przesądzona, są dowody na to, że nastolatkowie prześladowali oskarżonego chłopaka za styl bycia i odmienną orientację, hejtowali w socjal mediach i napastowali w szkole. Do tego, Benzo początkowo od razu przyznał się do winy, i choć w trakcie śledztwa zmienił zeznania, nie jest dla sądu zbyt wiarygodny.

Sprawa (jak zwykle) jest bardzo trudna, wszystkie ślady sugerują, że młody faktycznie jest winny, Zordon jednak znajduje pewne poszlaki, które mogą sugerować, że na nastolatka została zastawiona pułapka i ktoś wyraźnie próbuje go wrobić. Prawników bardziej niepokoi jednak powiązanie oskarżonego z Langerem, który w momencie, gdy sprawa chłopaka zaczyna wyglądać dobrze, rusza Chyłce z misją ratunkową na pomoc. Joanna wyczerpana chorobą przyjmuje pomoc, i to jedynie ją usprawiedliwia, bowiem w przeciwnym razie w życiu nie zgodziłaby się na taki rozwój wypadków. Jak się można domyślić Langer nie ma czystych zamiarów, jednak to, co zaplanował dla prawniczki i jej przyjaciela, przekracza nawet wyobrażenie ich samych. 

W tym tomie naprawdę wiele się dzieje. Akcja galopuje, sytuacja na prawniczym froncie również zmienia się co chwilę, żeby za moment przyjąć nową postać. Kariery wiszą na włosku, wizja aresztu dla niektórych bohaterów staje się coraz bardziej realna, śmierć zagląda niektórym w oczy. Czy w momencie, kiedy przychylne osoby stają się najgorszymi dla siebie wrogami, to największy przeciwnik może okazać się wsparciem? 

Oryński i Chyłka, oprócz tego, że walczą z całym światem, mocują się także ze sobą. Ich relacja przeżywa wzloty i upadki, ale kiedy każdy z nich stawia na szalę wszystko co ma, musi iskrzyć. Emocje sięgną zenitu, a czytelnicy dowiedzą się w końcu, czy bohaterom dane będzie odpocząć i wieść spokojne życie u swojego boku, czy jednak są skazani na rozłąkę. Do czego doprowadzi choroba Chyłki, a także, jakim wynikiem skończy się walka prawników z Langerem, na te pytania odpowie Wam "Wyrok".

Ten tom bardzo mi się podobał, tak, że oceniłam go najwyższą notą. Intryga wciągnęła mnie tak mocno, że przeczytałam książkę dosłownie w jeden dzień. Trochę nostalgicznie mi się zrobiło, że po dziesięciu tomach pewien etap w życiu bohaterów dobiegł końca.Co przyniesie przyszłość? Tego dowiemy się z "Ekstradycji". Kto ciekawy?

 Przeczytaj także:
Sardegna

poniedziałek, marca 23, 2020

Spektakl "Nina i Paul" w Teatrze Miejskim w Gliwicach

Czytając o moich wizytach w Teatrze Miejskim w Gliwicach możecie odnieść wrażenie, że śledzę tylko przedstawienia skierowane dla najmłodszych. Nie jest to jednak do końca prawda. W poniższych tekstach możecie przeczytać o moich wrażeniach z "Wieczoru kawalerskiego" oraz "Plotki" - spektaklach dla dorosłych. Natomiast w dzisiejszym wpisie chciałam napisać parę słów na temat widowiska skierowanego dla młodzieży. "Nina i Paul", czyli przedstawienie dla tej grupy wiekowej to nowa inicjatywa Teatru Miejskiego, będąca, moim zdaniem, strzałem w dziesiątkę. Co warte uwagi, widowiska skierowane dla nastolatków będą też kontynuowane w przyszłości, bowiem już w zapowiedziach afiszowych teatru możemy poczytać o zbliżającej się premierze "Alicji w krainie dziwów". Jeżeli zatem macie w domu wrażliwego nastolatka, albo chcecie pokazać dorastającemu dziecku nieco inną formę spędzania wolnego czasu, zerknijcie na stronę Teatru Miejskiego, na pewno znajdziecie tam coś, co Was zainteresuje.



Wracając jednak do "Niny i Paula", gdybym miała jednym zdaniem opisać tą historię, jako dorosły widz, powiedziałabym, że była to dla mnie cudowna podróż w przeszłość. Twórcom tej historii w doskonały bowiem sposób, udało się pokazać delikatność młodzieńczego uczucia oraz całą gamę emocji mu towarzyszących. Młodzi odbiorcy mogą w tej historii odkryć samych siebie, natomiast ci starsi  przypomną sobie, jak to kiedyś bywało, kiedy sami przeżywali pierwszą miłość, czuli motyle w brzuchu i buzowali od nadmiaru emocji, których w większości wtedy nie rozumieli.
  

Nina i Paul chodzą do tej samej klasy, jednak, jak do tej pory, nie nawiązała się pomiędzy nimi większa zażyłość. Wszystko zmienia się w ostatni dzień roku szkolnego podczas rozdania świadectw, a potem wydarzenia rozgrywają się już błyskawicznie. Nastolatkowie niby przypadkowo spotykają się po lekcjach, zaczynają rozmawiać na tematy zupełnie nie związane ze szkołą, a kiedy okazuje się, że wiele ich łączy i rozmawia się im naprawdę świetnie, zaczyna pomiędzy nimi iskrzyć. Odwiedziny chłopaka w domu Niny tylko utwierdzają ich w przekonaniu, że zaczyna ich łączyć coś wyjątkowego.


Młodzi przechodzą etap zawstydzenia, próbują sobie zaimponować jednocześnie czując coraz większą, ale ciągle nieśmiałą fascynację drugą osobą. Bohaterowie spędzają razem wakacje, robiąc przeróżne rzeczy, niektóre może niezbyt mądre, jednak pełni energii, bogatsi w nowe uczucie, dające im świadomość, że znaleźli kogoś, z kim można przenosić góry i zdobywać świat, dodaje im skrzydeł. 

Pierwsza miłość spada na bohaterów z wielkim hukiem. Jeszcze wczoraj dzieciaki, zajmujące się zabawą i wygłupami, dziś już młodzi ludzie, stojący u progu nowych doświadczeń, czegoś, co zatyka im dech w piersiach, trochę przeraża, ale jednocześnie bardzo ciekawi. Brzmi znajomo? No właśnie!

Wydarzenia, w których biorą udział zakochani, a także cała, budująca się pomiędzy nimi, relacja, pokazane są naprzemiennie z perspektywy dziewczyny i chłopaka. Inaczej bowiem wygląda sytuacja z męskiego, a inaczej, z kobiecego punktu widzenia. I świetnie się to ogląda! Cudownie jest być świadkiem tych wszystkich szalonych, młodzieńczych emocji, wybuchów euforii i tego najważniejszego, pierwszego pocałunku.

Widowisko to dostarczy nam całą paletę uczuć i emocji. Od zawstydzenia, zażenowania, niepokoju związanego z pierwszymi próbami nawiązania kontaktu z płcią przeciwną, niepewności z prób robienia dobrego wrażenia, czy inicjowania rozmowy, poprzez radość w znajdowaniu wspólnych tematów, zafascynowanie drugą osobą, aż do niepohamowanego uczucia szczęścia, fruwających w brzuchu motyli na samą myśl o kolejnym spotkaniu. Pierwsze młodzieńcze zakochanie, oddanie drugiej osobie, wzniosłe uczucia i przeświadczenie, że można z ukochaną osobą zdobyć cały świat i dokonać niemożliwego. Czujecie się zachęceni? Jeśli tak, to świetnie! Zabierzcie do teatru swoje dorastające dzieci, a gwarantuję, że sami też poczujecie się znajomo.

"Nina i Paul" to jeden z piękniejszych spektakli, jakie w życiu widziałam. Bardzo polecam!


 "Nina i Paul"
  • czas trwania: 1h
  • scenariusz: Thilo Reffert
  • reżyseria: Roxana Miner
  • scenografia: Agnieszka Aleksiejczuk
  • muzyka: Dawid Mazurek
  • obsada: Katarzyna Domalewska, Michał Wolny, Katarzyna Wysłucha (głos z offu)

Sardegna

sobota, marca 21, 2020

ŚBK: "Kryzys czytelniczy, jak i czy z nim walczyć"

W ostatnim poście tematycznym Śląskich Blogerów Książkowych pisałam o motywacji, o tym co mnie napędza do pracy i inspiruje do działania. Natomiast dzisiejszy wpis będzie dotyczył czegoś zupełnie przeciwnego - momentu kryzysu czytelniczego, kiedy tej motywacji zupełnie mi brakuje.


Myślę, że kryzys czytelniczy to taki stan, który nie jest obcy żadnemu z nas. Każdy miłośnik literatury, raz na jakiś czas, zalicza taki moment w swoim życiu, kiedy nie wchodzi mu żadna książka. I choć człowiek naprawdę ma ochotę coś przeczytać, to po paru stronach stwierdza, że autentycznie nie da rady. 

Ja również znam ten stan bardzo dobrze, bo taki kryzys dopada mnie średnio raz do roku. Nie są to jakieś stałe punkty w moim czytelniczym kalendarzu, ot, przypadkowe momenty. Czasami kryzys czytelniczy przychodzi w sytuacji, kiedy mam ciężki moment w pracy lub w domu i nie mam energii na nic, a tym bardziej czytanie. Czasami nie jest zawiązany z niczym konkretnym. Nie lubię tego przestoju czytelniczego. Mam wtedy wrażenie, że marnotrawię czas i mogłabym spokojnie wykorzystać go na poznanie kolejnych książek, a tak, trwam w nicości.

Ostatni kryzys czytelniczy trwał u mnie dwa miesiące. Zaczął się w grudniu 2019 roku i ciągnął się praktycznie do końca stycznia. W lutym poszło mi zdecydowanie lepiej, jednak teraz, w tej trudnej sytuacji, z jaką wszyscy się mierzymy, paradoksalnie ciągle mam kłopot ze skupieniem się na lekturze. Jak zatem radzić sobie z takim stanem? Przez lata wypracowałam sobie kilka metod, do których się stosuję, kiedy wiem, że oto właśnie kryzys nadszedł i mnie nie minie. 
  • metoda numer jeden, sprawdzona wielokrotnie - biorę kryzys czytelniczy "na przeczekanie".  Nie zmuszam się do sięgania po książki, po prostu odpuszczam zupełnie ten temat.
  • układam książki na regale, robię przegląd biblioteczki, czekając, aż jakaś książka do mnie wyjątkowo przemówi, a ja zechcę ją przeczytać.
  • w czasie, który mogłabym poświęcić lekturze, zajmuję się innymi rzeczami, które mnie interesują. Piszę zaległe notki na bloga (w moim wypadku zazwyczaj dzieje się tak, że kiedy nie czytam, dobrze mi się pisze, więc wykorzystuję ten czas na nadrobienie zaległości), oglądam filmy lub seriale na Netflixie, lub idę na kije (aktualnie tą aktywność odpuszczam).
  • czytam moim dzieciom na głos, nieco więcej, niż zwykle. Książki dla dzieci mają zazwyczaj dużą czcionkę, nieskomplikowaną intrygę, można się więc przy nich zrelaksować, a przy okazji poczuć chętkę na poważniejszą lekturę.
  • sięgam "na próbę" po jakieś lekkie, niewymagające i niezobowiązujące kobiece czytadła, których przeczytanie nie sprawi mi trudności. Proste historie, zazwyczaj z dobrym zakończeniem i banalną fabułą czyta się ekspresowo, a przy okazji resetują mózg.
  • próbuję czytać książki o dużej czcionce, ładnie wydane, których samo trzymanie w ręku jest przyjemnością. Takie czytanie nie sprawia większej trudności, nie męczy, jest więc szansa, że leniwie przebiegając wzrokiem po tekście, fabuła wciągnie mnie na tyle, że zechcę przeczytać jeszcze coś więcej
  • słucham audiobooka
A jak Wy radzicie sobie z kryzysem czytelniczym?
Sardegna

czwartek, marca 19, 2020

Co będziemy czytać w kwietniowej Trójce e-pik?

Dzień dobry! Dacie wiarę, że marzec już się kończy i właśnie wybieramy trzecią kategorię kwietnia? Ja tego zwyczajnie nie ogarniam. Ledwo co zaczynaliśmy rok, a tutaj już kwiecień. Dla osób, które nie bardzo wiedzą, o co chodzi w tej całej Trójce e-pik, zapraszam do zerknięcia do tego postu. A tutaj, tradycyjnie zapraszam do składania swoich propozycji, co do trzeciej kategorii kwietniowej Trójki e-pik. Można to zrobić tutaj, albo na FB pod TYM linkiem. Przypominam, że nie powtarzamy opcji, które już wcześniej był wykorzystane (dla pewności TUTAJ znajdziecie zestawienie wszystkich Trójkowych kategorii, jakie do tej pory się pojawiły). Biorę pod uwagę pierwszych 10 kategorii, a później w ankiecie na blogu i w grupie na Facebooku będziecie mogli wybrać swojego faworyta. Przypominam, że każdy uczestnik może oddać maksymalnie 3 głosy. Zapraszam do zabawy!
 ***

AKTUALIZACJA 

Chmielewska - królowa polskiego kryminału
Dalsze losy ulubionych bohaterów
audiobook
Jocker - każdy wybiera to, na co ma ochotę
postapo
książka z motywem Wielkanocy
kwiaty w tytule
książka z obrazkami, ale nie dla dzieci
książka z wplecionymi kulinariami - kawiarenki, herbaciarnie 
książka z jajami ( np. komedia, groteska, humor)

Aby wybrać trzecią kategorię kwietnia, oddajemy 3 głosy, wpisując numerki w komentarzu. Miłęj zabawy! Przypominam, ze aby bawić się z nami nie trzeba mieć bloga, pisać recenzji. Wystarczy przeczytać coś do pasującej kategorii i zgłosić mi to w komentarzu.
 
Sardegna

wtorek, marca 17, 2020

10 sprawdzonych pomysłów na to, jak edukacyjnie spędzić czas z dzieciakami w domu

W związku z tym, że przez najbliższy czas siedzimy w domu, musimy zaplanować sobie dzień w taki sposób, by nie zwariować. Ja akurat nie mam z tym problemu, bo z moimi dziećmi nigdy się nie nudzę, a nawet jeśli jestem skazana tylko i wyłącznie na swoje towarzystwo, też nie narzekam.

Od jutra zmieniamy plan dnia, żeby znalazło się w nim miejsce na naukę, obowiązki domowe, moją pracę oraz przyjemności. Moje dzieciaki (10 i 12 lat) nie mają zazwyczaj problemu z zagospodarowaniem sobie wolnego czasu, stąd też nie muszę wymyślać im już kreatywnych zabaw, robią to sami. Co nie zmienia faktu, że i tak podsuwam im fajne planszówki, gry edukacyjne, czy ciekawe lektury, z których zazwyczaj wspólnie korzystamy.

Jednak przez wiele lat organizowałam im czas na przeróżne sposoby, od najmłodszych lat podsuwając książki, zeszyty, zagadki, czy inne ciekawostki, które rozwijały ich wiedzę i umiejętności oraz zajmowały wolny czas.

Stąd też postanowiłam podzielić się doświadczeniem i podsunąć Wam parę pomysłów, jak spędzić czas z dzieckiem, łącząc przy okazji przyjemne z pożytecznym. Dzisiejsze wskazówki dotyczą propozycji pracy z dziećmi w wieku 5 - 8 lat, ale oczywiście można je dostosować dla starszych.

Czytamy książki na głos i po cichu

Nikogo ten wybór pewnie nie dziwi, ale... w przypadku młodszych dzieci, które nie potrafią jeszcze same czytać, albo robią to na bardzo podstawowym poziomie, spędzanie czasu z książkami nie jest takie oczywiste. Można więc:
  • czytać dzieciom książki na głos, obowiązkowo wieczorem, wtedy jest do tego najlepszy klimat
Na moim blogu znajdziecie masę książek, które w tamtym czasie czytałam moim dzieciom. Poniżej przedstawiam tylko parę propozycji: seria o Basi, Nudzimisiach (świetna dla przedszkolaków), seria o zwierzętach "Zaopiekuj się mną", przygody Skarpetek, Tappiego, Cecylki Knedelek, Neli Małej Reporterki. Na blogu jest tego ogrom, a wszystkie inspiracje znajdziecie w spisie lektur  TUTAJ
"Baśnie z dalekich wysp i lądów" Anna Milska, Wanda Markowska
"Cukierku, ty łobuzie" Waldemar Cichoń
"Czarownica i kot" Maja Strzebońska 
"Czarownica i ryba" Maja Strzebońska
"Nowe przygody skarpetek" Justyna Bednarek 
"Nudzimisie" Rafał Klimczak
"Nudzimisie i przedszkolaki" Rafał Klimczak
"Nudzimisie i przyjaciele" Rafał Klimczak
"Nudzimisie idą do szkoły" Rafał Klimczak
"Nudzimisie na wakacjach" Rafał Klimczak 
"Psierociniec" Agata Widzowska
  • podsuwać lektury do samodzielnego czytania - tutaj najlepsza będzie seria od Egmontu "Czytam sobie". Zresztą pisałam już nie raz, że to dzięki niej moje dzieci nauczyły się czytać.
    Uzupełniamy kreatywne zeszyty

    Czyli wszelkie kolorowanki, zeszyty ćwiczeń, kreatywne bloki rysunkowe, książeczki z naklejkami, które nie tylko efektywnie zajmują czas, to jeszcze kształtują konkretne umiejętności np. spostrzegawczość, motorykę małą, logiczne myślenie, orientację przestrzenną, czy analizę i syntezę wzrokową.
    "Cyrk na kolkach" Anita Graboś
    "Koci blok rysunkowy" Nikola Kucharska
    "Piżamorama. Nowy York" Frederique Bertrand

     Gramy w planszówki

    Gry planszowe zawsze są dobrym pomysłem. Do tego integrują rodzinę, uczą zdrowej rywalizacji, analitycznego myślenia i współpracy. Poniżej wybrałam gry, w które spokojnie mogą grać młodsze dzieciaki

    Ćwiczymy grafomotorykę małą

    Kiedy moje dzieci miały kolejno 2,3,4 i 5 lat dość często podsuwałam im kreatywne zestawy Czu Czu. Niektóre z nich były wyposażone w zmazywalny pisak, stąd też można było pisać po nich do woli, inne były książeczkami z zagadkami dopasowanymi do wieku. Korzystaliśmy z nich tak często, że w większości się porozpadały. To chyba wystarczająca rekomendacja dla produktów z tej serii. Na blogu pisałam o nich w poniższych postach:


    Ćwiczymy spostrzegawczość

    To jest bardzo ważna umiejętność, o której często zapominamy, kiedy uczymy dzieci nowych rzeczy. Z moimi dzieciakami przerobiłam trzy książki, dzięki którym można świetnie rozwijać spostrzegawczość, a do tego ćwiczyć na przykład dłuższe wypowiedzi.



    Ćwiczymy poprawną wymowę

    Jeżeli macie w domu malucha mającego problem z poprawną wymową, może warto wykorzystać wolny czas na domowe ćwiczenia logopedyczne. Wiem, że to nie jest łatwy kawałek chleba, ale gwarantuję Wam, że daje niesamowite efekty. Gdyby ktoś posłuchał teraz mojego dziesięcioletniego Syna, w życiu by nie powiedział, że miał jakieś problemy z wymową, ale na taki efekt pracowaliśmy ponad trzy lata. Było warto!

    "Wilhelmina i aksamitny nosek" Tove Appelgren,  Salla Savolainen


     Słuchamy audiobooków

    Wieczorami, albo w chwilach wolnych można słuchać z dzieciakami audiobooków lub słuchowisk. Rozwija to wyobraźnię dziecka, poszerza zasób słów, uczy skupienia uwagi. Choć na początku może być ciężko, proponuję włączać audiobooki dzieciom w tle zabawy. Zaczną słuchać "przy okazji", a jak się wkręcą, można zaplanować tą aktywność w innym momencie np. przed snem. Dość spory asortyment w tej kwestii mają biblioteki, często też można upolować audiobooka zupełnie za darmo albo za symboliczną opłatę przy okazji jakiś książkowych akcji. W aktualnej sytuacji wiele źródeł udostępnia swoje zasoby: Biblioteka Cyfrowa, Wolne Lektury, Legimi. Wystarczy się tylko dobrze rozejrzeć.


    "Cypisek" Vaclav Ctvrtek
    "Hanka" Vaclav Ctvrtek
    "Rumcajs" Vaclav Ctvrtek 
    "Mikołajek" René Goscinny, Jean-Jacques Sempé
    "Pippi Pończoszanka" Astrid Lindgren 

    Rysujemy, kolorujemy, tworzymy

    Co możne jeszcze robić w chwilach wolnych? Otóż:
    • tworzyć dziennik przeczytanych książek, przy okazji bawiąc się w robienie dziecięcego mini BuJo. Ta opcja daje nam także możliwość poćwiczenia pisania pierwszych literek czy zdań.
    • rysować ilustracje do przeczytanego fragmentu książki
    • kolorować kolorowanki dla dzieci i dorosłych
    • wyklejać plasteliną, rysować kredkami, pastelami, malować farbami,
    Bawimy się na komputerze

    Komputer również może być ciekawym sposobem na spędzanie czasu przez dziecko, jeżeli jego korzystanie jest pod ścisłą kontrolą i oczywiście nie będzie to gra włączona na czas nieokreślony lub nieograniczony dostęp do You Tube. Mniejszym, ale też starszym dzieciakom warto podsunąć aktywności typu: szachy, Paint (niech tworzą, co im tylko przyjdzie do głowy, zmieniają kolory, pędzle, tła, do wyboru, do koloru), otworzyć pusty dokument tekstowy (to sprawdziło się w przypadku mojej Córki, która przy okazji wymyślania opowiadań, czy innych zapisków, nauczyła się bezwzrokowo pisać na klawiaturze), czy proste programy do programowania (Logomocja, Scratch). Najlepiej wyłączyć dostęp do Internetu, a wtedy okaże się, że komputer może służyć do innych celów, niż tylko bezrefleksyjne oglądanie bajek, czy filmików.

    Robimy coś razem

    Niby nic odkrywczego, ale! Wolny czas możemy wykorzystać do nauczenia naszych dzieci pożytecznych, codziennych rzeczy:
    • angażować w obowiązki domowe, których do tej pory z różnych przyczyn dzieci nie robiły
    • wspólnie gotować, piec, albo po prostu pomagać w przygotowaniu posiłku
    • wykonywać drobne prace w ogródku, przesadzać rośliny, porządkować podwórko po zimie
    Mam nadzieję, że niektóre z moich pomysłów okażą się dla Was przydatne. Niech nadchodzący tydzień będzie spokojny, pełen dobrych wiadomości, a moc niech będzie z nami!

    Sardegna