Choć dawno nie pisałam o grach planszowych, nie znaczy to jednak, że zaniechaliśmy tej przyjemności rodzinnego spędzania czasu. Nadal urządzamy sobie rozgrywki w szerszym lub węższym gronie, choć faktycznie maj i czerwiec był raczej ubogi w tą aktywność. Wiadomo jednak, jak wygląda końcówka roku szkolnego, więc jesteśmy choć częściowo usprawiedliwieni.
Dzisiejsza gra "Babciu, Dziadku, jak to wtedy było?" jest trochę nietypowa. Z założenia jest planszówką, ale powiedziałabym, że bardziej przypomina karciankę, a jej główny celem jest zacieśnianie więzów rodzinnych i poznawanie lepiej swoich bliskich. Choć jednym z jej efektów ma być zdobywanie punktów i poruszanie się po planszy, to zdecydowanie lepiej grać w wariant z samymi kartami obrazkowymi i pytaniami, i nie skupiać się na pionkach oraz przesuwaniu ich o kolejne pola do przodu.
Gra przeznaczona jest dla dowolnej liczby osób (z zasady od 2 do 12), jednak im jest ich więcej, tym lepiej, a ja widzę dwa warianty jej zastosowania:
* gra rodzinna, w której gracze są zróżnicowani wiekowo i wśród nich znajdują się przedstawiciele najstarszego pokolenia, bowiem faktycznie nazwa gry "Babciu, Dziadku..." nie jest przypadkowa i naprawdę dobrze będzie, kiedy i seniorzy będą mogli sobie powspominać i poopowiadać wnukom o swoich przeżyciach z młodości.
* gra towarzyska, rozgrywana w gronie dorosłych znajomych, podczas której można opowiadać sobie nieznane wcześniej, często zabawne historie, prosto z życia wzięte.
Gra składa się z:
- planszy
- 12 pionków
- kart obrazkowych
- kart z pytaniami osobistymi i przechodnimi
Każdy uczestnik gry otrzymuje po 5 kart obrazkowych, przedstawiających zdjęcia różnych przedmiotów i miejsc podpisanych w widocznym miejscu, żeby nie było wątpliwości. Nierzadko się zdarza, że ilustracje mają formę zdjęć z przed lat, przypominających trochę prl-owskie obrazy. Rozgrywkę zaczyna najmłodszy gracz, który wybiera sobie jedną kartę ze swojej puli, pokazuje ją pozostałym uczestnikom i opowiada na głos krótką historyjkę, wspomnienie bądź sytuację, którą przeżył i kojarzy mu się ona z wybraną kartą.
Wypowiedz gracza nie powinna być zbyt rozwlekła, ani zbyt lakoniczna, najlepiej, jakby trwała około 2-3 minuty. Po zakończeniu opowieści, pozostałe osoby mogą zadawać graczowi pytania, co do jego historii i dopytywać o szczegóły. Kolejno, takie same zasady obowiązują wszystkich pozostałych graczy po kolei. Kiedy już każdy z uczestników opowie swoją historię, gracze losują karty pytań. Mogą losowo natrafić na pytanie osobiste, wtedy sami na nie odpowiadają, a w razie dobrej poprawnej odpowiedzi przesuwają swój pionek na planszy do przodu, albo na pytanie przechodnie, wtedy odpowiadają wszyscy zawodnicy i wszystkim przydzielane są punkty.
Po zakończonej rundzie, każdy gracz losuje sobie jedną kartę obrazkową z puli, w taki sposób, aby zawsze mieć ich 5 na ręku. Kolejka powtarza się aż skutku, albo przejścia do końca planszy.
Uwaga:
Na plus tej gry są na pewno bardzo ładnie wydane karty obrazkowe, które spokojnie można wykorzystać w innym celu, na przykład do zajęć z dziećmi uczącymi się dopiero mówić, albo do zajęć logopedycznych, czy rewalidacyjnych. Na ich podstawie można tworzyć naprawdę ciekawe historyjki, a do nich zadawać pytania, korzystając (albo i nie), z gotowych pytań.
Jakie są moje wrażenia z rozgrywki w "Babciu, Dzidku..."? Raczej pozytywne, choć można powiedzieć, że jest to taka gra "jednorazowa" do zagrania w danym towarzystwie. My akurat graliśmy w wersję rodzinną w 6 osób (4 dorosłych i 2 dzieci) oraz w 8 osób: (6 dorosłych, 2 dzieci) w tym z babcią i dziadkiem, więc historie były dość zróżnicowane i śmieszne, niektóre jednak opowiadania były nam dobrze znane. Trzeba więc, przez rozpoczęciem gry zaznaczyć, że opowiadamy o czymś nowym, zwłaszcza w sytuacji, kiedy mamy dobre relacje z dziadkami i znamy większość ich opowieści i wspomnień.
Jeżeli jednak nasze relacje ze starszymi członkami rodziny są raczej luźne, to powyższa gra może pomóc nam zacieśnić z nimi więzy.
Jakie są moje wrażenia z rozgrywki w "Babciu, Dzidku..."? Raczej pozytywne, choć można powiedzieć, że jest to taka gra "jednorazowa" do zagrania w danym towarzystwie. My akurat graliśmy w wersję rodzinną w 6 osób (4 dorosłych i 2 dzieci) oraz w 8 osób: (6 dorosłych, 2 dzieci) w tym z babcią i dziadkiem, więc historie były dość zróżnicowane i śmieszne, niektóre jednak opowiadania były nam dobrze znane. Trzeba więc, przez rozpoczęciem gry zaznaczyć, że opowiadamy o czymś nowym, zwłaszcza w sytuacji, kiedy mamy dobre relacje z dziadkami i znamy większość ich opowieści i wspomnień.
Jeżeli jednak nasze relacje ze starszymi członkami rodziny są raczej luźne, to powyższa gra może pomóc nam zacieśnić z nimi więzy.
Sardegna
Bardzo fajna gra:)
OdpowiedzUsuńNajfajniejsze w niej jest to, że można ją wykorzystać na wiele sposobów
Usuń