Wydawnictwo : Ruta
Liczba stron : 261
Moja ocena : 6/6
Trochę wstyd się przyznać, ale jest to moja pierwsza powieść tej autorki. Czytałam bardzo pochlebne recenzje książek Pani Tokarczuk, znam z opisów min. "Bieguni" czy "Dom dzienny, dom nocny", ale jakoś powyższa powieść nie "rzuciła mi się w oczy". Tytuł był mi w ogóle nie znany, okładka też jakaś taka ponura, dlatego do czytania zabierałam się dobre pół roku. A tu bardzo miłe zaskoczenie. Książkę przeczytałam w oka mgnieniu. Szybkie czytanie ułatwia nieco formuła książki, mianowicie bardzo krótkie rozdziały, zaczynające się od słowa CZAS.
I tak mamy czas: Prawieku, Kłoski, Złego Człowieka, Boga, Genowefy, Dziedzica Popielskiego, Michała, Izydora, Misi czy Ruty. Powiedziałabym, że CZAS jest głównym bohaterem tej powieści. Reszta postaci jest zmienną, a czas - wbrew logice - stałą.
Prawiek to mała wieś pod Kielcami, centrum wszechświata dla większości postaci. Nie da się żyć w Prawieku, ale tym bardziej nie da się żyć poza nim. Na początku poznajemy rodzinę Niebieskich: Genowefę, jej męża Michała,córkę Misię i syna Izydora. Ich losy splatają się z mieszkańcami Prawieku. Dzieci Niebieskich dorastają, w tle rozpoczyna się a potem toczy II Wojna Światowa. Misia wychodzi za mąż, rodzi dzieci. Te dzieci dorastają, ktoś umiera, wojna się kończy itd...
W książce splatają się ze sobą dwa światy: jeden ten rzeczywisty - w którym żyją i umierają mieszkańcy Prawieku, i ten drugi nierealny, fantastyczny - w którym obraca się głównie Kłoska - najbardziej tajemnicza kobieta w tej powieści. Są chwile i miejsca w Prawieku, kiedy te światy są ze sobą złączone jak puzzle. Przemijanie i trwanie stoją tu obok siebie, a Prawiek i jego mieszkańcy, choć zmieniają się na przestrzeni lat, tak naprawdę w ogóle się nie zmieniają.
Polecam wszystkim, którzy chcą w szarej codzienności dostrzec magię.
Sardegna