Już czytam sam! #7 Dziecięcy misz - masz


posted by Sardegna on , , , , ,

3 comments

Dzisiejszy wpis z cyklu "Już czytam sam", będzie nieco obszerny i trochę chaotyczny, bowiem przedstawię książki czytane przez moją Ośmiolatkę, sukcesywnie od początku roku. Od stycznia nazbierało się jej kilka samodzielnie przeczytanych tytułów, ale są one tak różnorodne, że tworzą wesoły misz - masz. Jest jeden komiks - "P.Rosiak. Czadowe majtki" Barbary Catchpole, czyli coś na kształt "Dzienniczka Cwaniaczka" lub "Domku na drzewie", jest jedna lektura szkolna  - "Zaczarowana zagroda" Aliny i Czesława Centkiewiczów, oraz jedna książeczka z serii "Klub Kociaków Słodziaków". Poza tym, moja córka przeczytała jeszcze "Niesamowite przygody dziesięciu skarpetek" Justyny Bednarek oraz "Koty" Melanii Kapelusz (ale im poświęcę już osobny wpis).

Ponieważ książeczki te nie są jakiś oszałamiających rozmiarów, przeczytanie większości z nich zajęło mojemu dziecku dosłownie jeden wieczór. Wyjątek stanowią "Koty" i "Niesamowite przygody...", które dzieliłam jej na rozdziały, również za względu na fakt, żeby lektura starczyła na dłużej. Lektury te są bardzo różnorodne, niektóre wzbudziły w Ośmiolatce więcej emocji, inne zdecydowanie mniej. 


Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Liczba stron: 32
Moja ocena : 4/6
"Zaczarowana zagroda" to pierwsza, taka prawdziwa lektura szkolna i chyba właśnie przez to została potraktowana przez moją córkę tak poważnie. Przeczytała tę opowieść z należytą uwagą w dokładnie 14 minut (taki zapis został wpisany do zeszytu czytania), ale entuzjazmu wielkiego nie było. Historia podobała jej się średnio, ale ja ją doskonale rozumiem, bo mnie w dzieciństwie, również podróżnicze opowieści państwa Centkiewiczów, nie powalały na kolana. "Zaczarowana zagroda" to historia o pingwinach, rozgrywająca się w stacji badawczej na Antarktydzie. Polarnicy badają stado pingwinów Adeli, obrączkują je i analizują ich trasę. Nocą ptaki w tajemniczy sposób opuszczają zagrodę. Pozostaje w niej wyraźnie wyróżniający się na tle innych, pingwin z krawacikiem, nazywany Elegancikiem. Polarnicy muszą dowiedzieć się, w jaki sposób ptaki opuszczają zagrodę.


Wydawnictwo: Zielona Sowa
Liczba stron: 52
Moja ocena : 4/6

Druga książeczka, a raczej komiks z serii "P.Rrosiak", kręci się wokół ubranych do szkoły, tytułowych majtek. P.Rosiak z braku swej bielizny zakłada na siebie różowe majtasy siostry z fantazyjnym napisem "Daję czadu". Niestety w ten dzień w szkole jest w-f. Czy da się ukryć ten kompromitujący fakt przed kolegami? 

Jeśli chodzi o mnie, jest średnio. Niby jest to historyjka na kształt "Dziennika Cwaniaczka", w rzeczywistości jednak jest o wiele słabsza. I nie chodzi tutaj o objętość książki ("P.Rosiak" to praktycznie jeden rozdział Cwaniaczka), chodzi bardziej o pomysł i prezentowane poczucie humoru. Moje dzieciaki się jednak śmiały, kiedy to Ośmiolatka czytała na głos bratu tę historię. Wiadomo jednak, jak to z dziećmi jest: im historia bardziej absurdalna, tym zabawa bardziej przednia, osobiście jednak jestem sceptyczna, co do tego akurat tytułu.


Wydawnictwo: Papilon
Liczba stron: 96
Moja ocena : 4/6

"Psotny węgielek" to drugi już tom z milutkiej serii "Klub Kociaków Słodziaków" Historia czarnego kotka podobała się mojej córce najbardziej, ale wszystko to wiąże się oczywiście z faktem, że od roku mamy własnego kota, więc wszystko co z kotem związane, jest przyjmowane z wielkim entuzjazmem. Kotek węgielek jest niesforny i mocno psoci. Nie podoba się to mamie Lilki, dziewczynka martwi się więc, że rodzice zechcą oddać pupila. Lilka musi ogarnąć psotnika i nauczyć go dobrych manier. 

Serię "Klubu..." polecam dziewczynkom, które czytały książeczki "Zaopiekuj się mną", choć moim zdaniem kociaki są o wiele ciekawsze fabularnie, poza tym, dziewczynkom, które są właścicielkami pupili, bardzo łatwo identyfikować się z bohaterkami opowiadania. my na przykład, kilka wybryków Węgielka przerabialiśmy na własnej skórze, w naszym domu... 

No cóż mnie akurat te książki nie zachwyciły, ale i takie mogą zdarzać się wśród dziecięcych lektur. Co innego natomiast "Koty" Melanii Kapelusz oraz "Niesamowite przygody dziesięciu skarpetek". To już zupełnie inny poziom lektur i zupełnie odmienna opinia, ale o tych książkach napiszę Wam już innym razem.

  Sardegna

3 komentarze:

  1. "Zaczarowaną zagrodę" czytałam jeszcze jako dziecko, a przygody P. Rosiaka poznawałam wraz z bratem, który bardzo go lubi. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. "Zaczarowaną zagrodę" oraz 'skarpetki' czytaliśmy Elwirce,podobały jej się, przygody skarpetek zwłaszcza, ale myślę, że musimy się zainteresować bliżej Kociakami Słodziakami.. Czuję, że to jej się spodoba ogromnie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Super artykuł. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń