Wydawnictwo: Akurat
Liczba stron: 366
Moja ocena : 3/6
Oj, nie była to łatwa lektura, nie była... Nie ze względu na to, że książka jest zła, czy nudna. Po prostu thrillery psychologiczne wysysają ze mnie energię. Sięgając po "Łódź" spodziewałam się też po prawdzie czegoś innego, jakiejś mrocznej fabuły, krwawej, klaustrofobicznej, może nawet z elementami zjawisk nadprzyrodzonych. No i dostałam mroczna historię, ale nie w takim sensie, jak oczekiwałam. Cała mroczność książki polega na chorej relacji, którą można obserwować pomiędzy bohaterami prezentowanej historii. Śledzenie ich poczynań nie jest łatwą ani przyjemną sprawą, bo to co się dzieje w ich głowach, może zatrwożyć niejednego czytelnika i okazać się gorsze niż niejeden krwawy horror...
Generalnie "Łódź" nie jest jakoś skomplikowana fabularnie. Mamy parę zakochanych nowożeńców: Johnny'ego i Clem. Młodych, pięknych, rządnych przygód. Wyruszają oni w podróż życia po Europie, oczywiście tanim sumptem, bowiem z pieniędzmi u nich krucho. Zatrzymują się tu i tam, chwytają sezonowych prac, aby zarobić na dalszą wyprawę. Kiedy jedno ze zleceń, które przychodzi im wykonać, okazuje się być związane z nielegalnym światem przemytników, młodzi stają się łatwym celem i muszą uciekać, jak najdalej z miasta.
Z pomocą Johnny'emu i Clem przychodzi małżeństwo, które podróżuje po Morzu Śródziemnym swoją łodzią. Frank i Annie oraz ich pięcioletnia córeczka, Kleks, wydają się być przemiłymi ludźmi, którzy z chęcią zabierają uciekinierów na pokład i udzielają im schronienia.
Niestety, wejście na pokład "Małej Utopii" okaże się być najgorszym, co mogło przytrafić się Clem i Johnny'emu. To, co przydarzy się podczas wspólnego rejsu po Morzu Śródziemnym, na pewno nie będzie bajkową przygodą. Frank i Annie ukrywają jakiś mroczny sekret, a co gorsza w całą sprawę wplątana jest też mała Kleks.
Cały dramat tej historii toczyć się będzie na paru metrach kwadratowych pływającego piekła, a to co przyjdzie przeżyć nowożeńcom, na zawsze zmieni ich wzajemne relację, a także doprowadzi do czegoś znacznie gorszego...
"Łódź" to ciężka książka, pod względem emocji, jakie niesie. Powieść manipuluje czytelnikiem, który do końca nie wie, co jest prawdą, a co kłamstwem, a w sytuacji prezentowanych wydarzeń, aż chciałby się krzyknąć: "Co się tu naprawdę dzieje?!" Bohaterowie, nawet ci "pozytywni", nie wzbudzili sympatii (w każdym razie, we mnie nie wzbudzili), a wszystko co wydarzyło się na "Małej Utopii", wydało mi się upiorną grą chorych umysłów, czwórki dorosłych bohaterów.
Nie jest to powieść dla mnie, choć nie ukrywam, przeczytałam ją szybko, bo ciekawiło mnie, jakiż to sekret skrywają Frank i Annie. Po lekturze stwierdzam jednak, że prezentowany w książce rodzaj emocji, zupełnie mi nie odpowiada, dlatego nie będę Was namawiała do lektury. Jeśli kogoś mój wpis zainteresował na tyle, że się sięgnie po książkę, robi to na własną odpowiedzialność.
Na koniec tylko nadmienię, że książka została napisana w oparciu u wątki biograficzne autorki. Mam nadzieję, że wątki te dotyczą życia nowożeńców i ich podróży po Europie, przed wejściem na pokład łodzi. Nie wyobrażam sobie, żeby kobieta mogla funkcjonować normalnie, po tak realnie przeżytych wydarzeniach.
Cały dramat tej historii toczyć się będzie na paru metrach kwadratowych pływającego piekła, a to co przyjdzie przeżyć nowożeńcom, na zawsze zmieni ich wzajemne relację, a także doprowadzi do czegoś znacznie gorszego...
"Łódź" to ciężka książka, pod względem emocji, jakie niesie. Powieść manipuluje czytelnikiem, który do końca nie wie, co jest prawdą, a co kłamstwem, a w sytuacji prezentowanych wydarzeń, aż chciałby się krzyknąć: "Co się tu naprawdę dzieje?!" Bohaterowie, nawet ci "pozytywni", nie wzbudzili sympatii (w każdym razie, we mnie nie wzbudzili), a wszystko co wydarzyło się na "Małej Utopii", wydało mi się upiorną grą chorych umysłów, czwórki dorosłych bohaterów.
Nie jest to powieść dla mnie, choć nie ukrywam, przeczytałam ją szybko, bo ciekawiło mnie, jakiż to sekret skrywają Frank i Annie. Po lekturze stwierdzam jednak, że prezentowany w książce rodzaj emocji, zupełnie mi nie odpowiada, dlatego nie będę Was namawiała do lektury. Jeśli kogoś mój wpis zainteresował na tyle, że się sięgnie po książkę, robi to na własną odpowiedzialność.
Na koniec tylko nadmienię, że książka została napisana w oparciu u wątki biograficzne autorki. Mam nadzieję, że wątki te dotyczą życia nowożeńców i ich podróży po Europie, przed wejściem na pokład łodzi. Nie wyobrażam sobie, żeby kobieta mogla funkcjonować normalnie, po tak realnie przeżytych wydarzeniach.
Sardegna
Ja zaryzykuję:) Lubię takie pokręcone książki.
OdpowiedzUsuńJasne, ale na własną odpowiedzialność ;)
UsuńJa sięgnę na własną odpowiedzialność. Coś mnie jednak w niej ciekawi :)
OdpowiedzUsuńMoje-ukochane-czytadelka
Oczywiście, najlepiej sprawdzić samemu. Tez tak mam, że kiedy wszyscy krytykują, mam ochotę sprawdzić osobiście, o co tyle szumu :)
UsuńCoraz więcej krytycznych recenzji - ja nie byłam wyjątkiem. Zmieszałam z błotem tą książkę i bardzo się z tego cieszę - bo nie wybaczyłabym sobie, żeby ktoś zmarnował czas przeze mnie
OdpowiedzUsuńhttp://chcecosznaczyc.blogspot.com/
Zmieszałaś z błotem? Z ciekawości zerknęłam, ale na Twoim blogu wpisu nie znalazłam...
UsuńWe mnie niestety książka nie miała szansy wywołać żadnych większych emocji - moim zdaniem była niespójna, postaci nie wykazały się rozumem, a całość dość mocno mi się dłużyła. Zdecydowanie żałuję, że w ogóle po tę książkę sięgałam, bo liczyłam na emocjonujący horror, a lekturę zakończyłam z niczym.
OdpowiedzUsuńZ tym brakiem rozumu to się w pełni zgadzam. A Clem to już w ogóle zero pomyślunku...czyli nie jestem osamotniona w swych wątpliwościach, dzięki :)
Usuń