Wydawnictwo: Zielona Sowa
Liczba stron: 200
Moja ocena : 6/6
Dzisiejszy wpis wynika z nadrabiania zaległości, "Mirabelka" była bowiem moją kolejną wakacyjną lekturą o tematyce wojennej. Wprawdzie do czytania zabrała ją sobie moja Córka, ale kiedy zabrakło mi książek własnych, wzięłam się również i za tą. O "Mirabelce" usłyszałam już jakiś czas temu, na warsztatach literackich dla dzieci w mojej Miejskiej Bibliotece Publicznej. Tematem warsztatów była literatura związana w jakiś sposób z historią Polski i obchodami stulecia odzyskania niepodległości. Zaciekawiła mnie ta opowieść, zwłaszcza kiedy pani bibliotekarka zachwalała, iż w jednej fabule zawarto kilka okresów historii Polski, a wszystko widziane w perspektywy mirabelki - drzewa, niemego świadka tych wiekopomnych dziejów.
Co ciekawe, wydanie tej książki zostało poprzedzone powrotem mirabelki do Warszawy. I nie mówię tutaj absolutnie o książce, tylko o prawdziwej mirabelce - śliwce, drzewie, które po latach wróciło do stolicy Polski, za sprawą pewnych Amerykanów, potomków mieszkańców Muranowa, którzy wyjechali z kraju przed wybuchem stanu wojennego. Opuszczając Warszawę, zabrali ze sobą pestki owoców drzewa, które od lat było świadkiem wojny, getta, powstania, odbudowy miasta, PRL i zmian, stało się symbolem dzielnicy. W Stanach udało im się z pestek wyhodować trzy drzewka owocowe, będące następcami tych, które pamiętali z dzieciństwa. Czternaście lat temu przenieśli szczep mirabelki z powrotem na Muranów, choć może nie na właściwe, pierwotne miejsce wzrostu, bo jest ono już zabudowane, ale na pobliskie podwórko.
I tak, nie pierwszy już raz, prawdziwe wydarzenia stały się inspiracją do napisania fantastycznej książki, w tym przypadku skierowanej teoretycznie dla dzieci, jednak bądźcie pewni, dorośli odnajdą w niej bardzo wiele dla siebie. Za jej stworzenie zabrał się Cezary Harasimowicz, pisarz, który swe dzieciństwo spędził na Muranowie, pił kompot z mirabelek i chodził po cegłach ze zburzonego getta. W książce znajdziemy więc osobistą dedykację Autora, oraz wiele wątków autobiograficznych, bowiem historia Muranowa, ta wojenna, powojenna, PRLowska i najnowsza, to kawał życia pana Harasimowicza i jego rodziny.
Co ciekawe, wydanie tej książki zostało poprzedzone powrotem mirabelki do Warszawy. I nie mówię tutaj absolutnie o książce, tylko o prawdziwej mirabelce - śliwce, drzewie, które po latach wróciło do stolicy Polski, za sprawą pewnych Amerykanów, potomków mieszkańców Muranowa, którzy wyjechali z kraju przed wybuchem stanu wojennego. Opuszczając Warszawę, zabrali ze sobą pestki owoców drzewa, które od lat było świadkiem wojny, getta, powstania, odbudowy miasta, PRL i zmian, stało się symbolem dzielnicy. W Stanach udało im się z pestek wyhodować trzy drzewka owocowe, będące następcami tych, które pamiętali z dzieciństwa. Czternaście lat temu przenieśli szczep mirabelki z powrotem na Muranów, choć może nie na właściwe, pierwotne miejsce wzrostu, bo jest ono już zabudowane, ale na pobliskie podwórko.
I tak, nie pierwszy już raz, prawdziwe wydarzenia stały się inspiracją do napisania fantastycznej książki, w tym przypadku skierowanej teoretycznie dla dzieci, jednak bądźcie pewni, dorośli odnajdą w niej bardzo wiele dla siebie. Za jej stworzenie zabrał się Cezary Harasimowicz, pisarz, który swe dzieciństwo spędził na Muranowie, pił kompot z mirabelek i chodził po cegłach ze zburzonego getta. W książce znajdziemy więc osobistą dedykację Autora, oraz wiele wątków autobiograficznych, bowiem historia Muranowa, ta wojenna, powojenna, PRLowska i najnowsza, to kawał życia pana Harasimowicza i jego rodziny.
Jest to niesamowita opowieść! Kiedy czytałam o niej na łamach portali internetowych, nie mogłam uwierzyć, że taka historia zdarzyła się naprawdę i w taki sposób zatoczyła koło. Życie jest najlepszym pisarzem scenariuszy, a "Mirabelka" jest tego najlepszym dowodem!
Przechodząc jednak do samej książki, już sam początek jest dla czytelnika interesujący, bowiem narracja prowadzona jest z perspektywy mirabelki - drzewa córki, która rośnie tuż obok dorosłego drzewa - swojej matki. Dorosła śliwa była już wcześniej świadkiem wielu wydarzeń, ma więc doświadczenie i wspomnienia, i na swój sposób tłumaczy dziecku świat. Jednak mała mirabelka sama jest świetnym obserwatorem i potrafi wiele zauważyć. Patrzy na codzienne życie mieszkańców Nalewek, ich relacji rodzinne, pracę zawodową, to, jak spędzają wolny czas, z kim się przyjaźnią, o czym marzą. Jej najbliższą "przyjaciółką" staje się dziewczynka, Dorka, która dorasta na Nalewkach i przeżywa pierwszą miłość do kolegi z podwórka, Chaima. Jednak dojrzewanie bohaterów rozegra się w trudnym czasie wybuchu II wojny światowej, stąd też ich miłość narażona będzie na rozstanie, a losy będą niesamowicie pogmatwane.
Mirabelka staje się niemym świadkiem rzeczywistości wojennej. Z bólem serca obserwuje zniszczenie pobliskich domów, bombardowanie tętniącej niegdyś życiem, ulicy oraz śmierć, wywózkę do obozów i olbrzymi strach mieszkańców Nalewek. Jako że losy rodziny Dorki są jej najbliższe, martwi się o sytuację małego Noamka, syna swych przyjaciół, który na szczęście zostaje uratowany z getta przez samą Irenę Sendlerową.
Jako że historię mirabelki możemy śledzić przez lata, obserwujemy, jak zniszczone wojną, samotne drzewko, mierzy się z odbudową miasta i zmianami, jakie się z tym wiążą. Na świecie pojawi się też córka, nowa mirabelka, której przyjdzie po latach spotkać dorosłego już Noamka - teraz Maćka, chłopaka, którego dojrzewanie przypada na czas PRL. Śledzi jego losy, to jak angażuje się w ruch studencki, Solidarność i w ten sposób walczy z komunizmem, jak w tym trudnym okresie zakłada rodzinę, żeni się z Dorotką, dziewczynką, której rodzina wprowadziła się na Nowotki, do domu odbudowanego z cegieł getta, jak rodzi się im synek, Wojtuś. A także to, jak przed wprowadzeniem stanu wojennego, ze swą rodziną, emigruje do Stanów.
I tak opowieść drzewka dociera do współczesności. Ulica Nowotki zmienia się w Andersa, miasto planuje rozbudowę, stąd też na podwórku z drzewkiem ma zostać zbudowany apartamentowiec. Opowieść mirabelki się kończy, na szczęście na na zawsze, bowiem Wojtuś, który wyjechał z rodzicami do Stanów i sam założył już rodzinę, ma malutką córeczkę Dotty, a w swoim ogrodzie wyhodował z przywiezionych z Polski pestek, nową mirabelkę.
Wielopokoleniowa opowieść o nietypowej narracji w przystępny dla dzieci sposób, przedstawia kawał historii Polski. To jest niesamowita książka i bardzo, bardzo wartościowa! Moim zdanie powinna być obowiązkową lekturą, rzadko bowiem się zdarza, aby tak trudne wojenne tematy pokazane były w tak zrozumiały, ale jednocześnie emocjonalny sposób. Moja córka przeczytała "Mirabelkę" w dwa dni, choć nie wszystkie wątki były dla niej zrozumiałe (zwłaszcza ta część dotycząca komunizmu, a później jego upadku sprawiła jej problem), to i tak lektura bardzo ją wzruszyła i niesamowicie jej się podobała.
Historia jest bardzo dobrze napisana, świetnie skonstruowana, a co najważniejsze, nawiązuje do prawdziwych wydarzeń. Jest to jedna z najlepszych książek dla dzieci, jakie w życiu czytałam, stąd też jeżeli jeszcze nie mieliście z "Mirabelką" do czynienia, bardzo polecam!
Sardegna
A w jakim mniej-więcej wieku jest Twoja córka? Dopytuję, bo zastanawiam się, czy moja 7-letnia bratanica by podołała? :)
OdpowiedzUsuńwww.pomistrzowsku.blogspot.com
Witam Cię w Książkach Sardegny :)) mam nadzieję, że zostaniesz u mnie na dłużej :) Moja Córka ma 12 lat i dość sporo czyta, również książek o tematyce wojennej dla dzieci/młodzieży. Wydaje mi się, że 7 latka może jeszcze nie ogarnąć sama, ale z komentarzem dorosłych można spróbować. Ta narracja mirabelki jest mocno dziecięca, dla mojej córki była nawet momentami zbyt dziecinna, więc młodsze dziecko może się w tym nawet lepiej odnaleźć
UsuńW takim razie dam znać, dzięki za odpowiedź. A na stronie na bank zostanę na dłużej. :)
UsuńBardzo się cieszę :)
UsuńBardzo ciekawa książeczka. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNaprawdę zachęcam do lektury. To świetna historia nie tylko dla dzieci :)
UsuńTak mnie zaciekawiłaś swoją opinią, że mam już książkę wypożyczoną - do przeczytania dla siebie.
OdpowiedzUsuńSamo nazwisko autora jest dla mnie rekomendacją ze względu na scenariusze filmowe, a szczególnie ulubiony serial "Przeprowadzki".
Pozdrawiam :)
Bardzo mi miło, że poczułaś się zaintrygowana lekturą po moim tekście :) Daj koniecznie znać, czy książka Ci się podobała
Usuń