Wydawnictwo: Young
Liczba stron: 336
Moja ocena : 5/6
Przy okazji pokazania, co czytam na moim fp wspomniałam, że świat się chyba kończy, bowiem zaczynam pożyczać książki od mojej nastoletniej córki! Jakbym swoich miała mało! Ale tak na poważnie, bardzo cieszę się, że skusiłam się na jej polecankę i podkradłam "Nocne godziny" Marty Bijan z półki. To dla mnie zupełnie nowe doświadczenie czytelnicze, choć czytam dość sporo literatury młodzieżowej i wydawało mi się, że mało co jest mnie w stanie zaskoczyć.
"Nocne godziny" wyrwały mnie z mojej czytelniczej strefy komfortu, bo choć lubię thrillery i literaturę grozy, lubię także młodzieżówki, to nie czytałam jeszcze takiej powieści, która zgrabnie połączyłaby oba gatunki i nie okazała się banalna.
Marta Bijan to młodziutka autorka, która dała się poznać szerokiemu gronu publiczności, jako artystka sceniczna. Co ciekawe, ma ona na swoim koncie również parę powieści, w tym młodzieżowy thriller "Muchomory w cukrze", bijące rekordy popularności na tiktoku. Natomiast "Nocne godziny" to nieco inna historia, utrzymana bardziej w konwencji horroru, niż thrillera, mająca sprawić, że czytelnik odczuje dreszcz emocji i niepokoju. Faktycznie autorce udało się osiągnąć swój cel, bo nawet ja dałam się wkręcić, choć wiele trzymających w napięciu książek przeczytałam.
Głównymi bohaterami powyższej opowieści jest trójka nastolatków: Zuzanna, Natalia i Wiktor. Są oni młodymi aktorami zaangażowanymi do nowej produkcji filmowej - horroru "Nocne godziny", który ma być nakręcany w opuszczonym, leżącym w pobliżu ciemnego i mrocznego jeziora, w sąsiedztwie starego cmentarza, gotyckim zamku. Młodzi przyjeżdżając na miejsce zadziwieni są trochę stanem faktycznym planu filmowego, nie byli bowiem przygotowani na to, że warunki będą aż tak ekstremalne. Zastanawia ich to, że zamek jest aż tak zniszczony i zrujnowany, są zdziwieni też liczebnością ekipy filmowej, gdyż jest ona ograniczona do minimum.
Prym na planie wiedzie reżyserka, nieco ekscentryczna kobieta o imieniu Faustyna, która nie daje nastolatkom żadnej informacji zwrotnej, nie pokazuje scenariusza, informuje tylko, że nagrywane sceny będą w głównej mierze improwizowane. Instruuje, aby młodzi aktorzy mocno wczuli się w sytuację od pierwszego momentu pojawienia się na planie, aby przyjęli imiona swoich postaci, ubrali stroje z epoki i wcielili się w rolę rodzeństwa pozostawionego bez środków do życia po śmierci rodziców. Faustyna wprowadza również zasadę ograniczenia bieżącej i ciepłej wody, zmniejszenia liczby posiłków i zakręcenia ogrzewania, uzasadniając, że jest to niezbędne do dobrej pracy na planie.
Dzieciaki mocno dziwią się tej sytuacji, zwłaszcza Zuzanna, która, jako jedyna ma doświadczenie w aktorstwie. Jest to bowiem młoda celebrytka, która brała udział w kliku znakomitych produkcjach i wie, czego mniej więcej może spodziewać. Natalia i Wiktor to amatorzy, więc są nieco mniej są zaskoczeni, zakładając, że tak właśnie wygląda nakręcanie horroru, i taka ma być konwencja tego filmu.
Każdy kolejny dzień przynosi jednak sytuacje, które sprawiają że bohaterowie zaczynają wątpić w to, że są na planie filmowym bezpieczni. A to Faustyna każe im nocować na pobliskim cmentarzu, a to wykopywać jakieś doły i się w nich kłaść. Zostawia ich bez opieki, kiedy zmaga ich przeziębienie z wysoką gorączką, nie odzywa się do nich przez kilka dni, nie dostarczając jedzenia. Nastolatkom wydaje się również, że na terenie zamku czyha na nich jakieś nieokreślone niebezpieczeństwo, którego nie potrafią nazwać. Ogólnie jest przerażająco i każdy z dzieciaków boi się sytuacji na twój sposób.
Do tego, zarówno Zuzanna, jak Natalia i Wiktor mają swoje sekrety, które skrywają przed pozostałymi aktorami, a nawet przed samymi sobą, starając się nie wracać do nich pamięcią. Natomiast zamek jakby cały czas przypomina im o tym, o czym pragną zapomnieć.
Co tak naprawdę dzieje się na zamku? Czy faktycznie nastolatkom grozi niebezpieczeństwo, a może to tylko ekscentryczna wizja sceniczna zbzikowanej reżyserki wzbudza w nich strach? Kim jest tajemnicza Faustyna? I najważniejsze, czy zdjęcia kiedyś się zakończą i dzieciaki będą mogły wrócić do domu?
Jak już wspomniałam na początku, powyższa historia Marty Bijan stanowi doskonały przykład literatury młodzieżowej z wątkiem grozy. Ma kilka świetnych, przerażających momentów, jednak jej największym atutem jest wyjątkowy pomysł na fabułę. Osobiście bardzo lubię historie osadzone w nawiedzonych zamkach, tutaj jednak cała koncepcja nakręcenia filmu w takiej scenerii, przedstawienie rzeczywistości w sposób, który pozostawia czytelnika z niewiedzą, co jest prawdą, a co tylko sytuacją z planu filmowego, wydaje się być genialna.
Również zakończenie książki jest intrygujące, choć według mnie nieco skrócone i pozostawiające czytelnika z lekkim niedosytem. Przez całą książkę czytelnik, krok po kroku, wkręca się w historię, niestety im bliżej finału, tym bardziej wydarzenia przyspieszają, aby ostatecznie stać się takim zakończeniem w pigułce.
Poza tym jednym mankamentem, ogólny pomysł na fabułę tej powieści, a także jej wykonanie są naprawdę niezłe. Przygoda młodych aktorów trzyma w napięciu, a z opinii mojej Córki wynika, że jest ona na swój sposób przerażająca. Cieszę się, że taka książka dla młodzieży powstała. Jest ona miłą odmianą w gąszczu opowieści typu "Rodziny Monet".
Sardegna