"Kod Lucyfera" Charles Brokaw


posted by Sardegna on , , , ,

5 comments

Wydawnictwo: Bellona
Liczba stron:  408
Moja ocena: 4/6

Lubię, gdy w książkach wiele się dzieje. Kiedy akcja toczy się wartko od pierwszej do ostatniej strony. Jeżeli do tego, w fabułę wpleciony jest wątek przygodowy, jakaś tajemnica i zagadka do rozwiązania, mam już wszystko, czego potrzebuję do szczęścia. A "Kod Lucyfera" zapowiadał się na taką właśnie lekturę.

Nie da się ukryć, że od pierwszej strony nasuwało mi się podobieństwo do książek Browna, a konkretnie do "Kodu Leonarda Da Vinci". Jako zwolenniczka takiej przygodowej literatury, nie uważam tego jednak za wadę. W "Kodzie Lucyfera", podobnie jak u Browna, zdolny naukowiec, profesor Lourdes, znany w swej dziedzinie lingwista, zostaje wplątany w niebezpieczną intrygę, w której główną rolę spełnia tajemniczy manuskrypt sprzed lat.

Profesor po przyjeździe do Stambułu na konferencję naukową, zostaje porwany przez piękną i niebezpieczną kobietę. W trakcie transportu, zostają oni ostrzelani przez zamaskowanych terrorystów. Lourdes nie ma pojęcia dlaczego stał się celem jakiś dwóch grup przestępczych.
Okazuje się, że jego porwanie zleciły dwie niezależne organizacje. Jedna z nich, to grupa tajnego bractwa, która zajmuje się ochranianiem pradawnego Zwoju Radości, czyli tajemniczego artefaktu mającego związek z jednym z Apostołów Chrystusa. Tekst umieszczony na zwoju może zmienić losy ludzkości, jednak istnieje wielki problem z jego odczytaniem. Bractwo zleca porwanie Lourdesa i namówienie go do przetłumaczenia zwoju.

Druga organizacja, czyhająca na profesora, depcząca po piętach bractwu, działa bardziej brutalniej i nie cofa się przed niczym. Kim są groźni ludzie, mający nakaz zdobycia zwoju,  nawet za cenę ludzkich istnień? Jaki związek z tą intrygą mają zamieszki na Bliskim Wschodzie i wysłanie tam delegacji polityków z Białego Domu?

Lourdes trafia w sam środek religijno - politycznej afery. Krok po kroku rozszyfrowuje tekst Zwoju Radości, nieświadomy tego, że ukończenie przez niego pracy, może pogrążyć świat w chaosie. 

Moje wrażenia po lekturze są raczej pozytywne. Główną zaletą książki jest fakt, że na rozwój wypadków nie trzeba długo czekać. Akcja rzeczywiście wciąga od pierwszej strony. Pomysł na fabułę nie jest może zbyt oryginalny, ale jeżeli lubicie takie klimatyczne książki przygodowe z tajemnicą i ratowaniem losów ludzkości, powieść powinna przypaść Wam do gustu.
400 stron czyta się naprawdę dobrze.

Ale mam jedno poważne zastrzeżenie: mniej więcej do 3/4 książki wszystko w niej było jak należy. A później wydarzenia toczą się błyskawicznie. Właściwie rozwiązanie wszystkich problemów następuje na jednej stronie. Budowane przez trzysta pięćdziesiąt stron napięcie, znalazło swą kulminację w paru zdaniach. Dla mnie to zdecydowanie za mało. Dlatego stawiam czwórkę. Gdyby nie to zakończenie "w pigułce", dałabym piątkę.

Sardegna

5 komentarzy:

  1. "Kod Leonarda" mi się podobał, ale generalnie nie przepadam za literaturą sensacyjną, wolę klasyczne kryminały. Ale gdybym potrzebowała takiej książki, to mogłabym sięgnąć po "Kod Lucyfera" - dlatego, że wygląda mi trochę na kalkę z Browna, a kiedy jestem zmęczona, nie lubię sięgać po coś zupełnie nowego. Może byłoby lepiej dla książki, gdyby to chociaż nie był lingwista, tylko archeolog jakiś...

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja sam chętnie sięgnę po te książkę. Jestem jej ciekaw, mam tylko nadzieję że nie zawiera większości opisów.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie gustuję w takich klimatach raczej. Zazwyczaj wartka akcja przy takich książkach kojarzy mi się z nagromadzeniem wielu nieprawdopodobnych wydarzeń, co bardzo mnie irytuje.

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytałam już o tej książce. Przekonana nie jestem. Za dużo akcji. Odczuwam wrażenie, że powieść ma na siłę być zachwycająca.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie lubię książek pisanych na tym samym schemacie. Ta z tego co piszesz jest bardzo podobna do "Kodu..." więc sobie odpuszczę.

    OdpowiedzUsuń