Archive for października 2014

Targi Książki w Krakowie - emocje!


posted by Sardegna on ,

41 comments

Na Targach Książki w Krakowie byłam trzeci raz z kolei. Za każdym razem robię to samo: czekam niecierpliwie, ekscytuję się przygotowaniami, analizuję program, wybieram książki do podpisu i ... spodziewam się książkowych fajerwerków! A co dostaję? Dostaję to wszystko i jeszcze więcej! Emocje targowe są nie do opisania! To nic, że sporo w tym wszystkim chaosu, przepychania się przez tłum, stania w gigantycznych kolejkach po podpis ulubionego autora, czy zdjęcie. Weekend targowy, mimo że męczący, ładuje akumulatory czytelnika i blogera na bardzo długi czas.

Impreza TK może nie dla wszystkich wydać się atrakcyjna. Zwłaszcza dla czytelników, którzy nie przepadają za tłumem. Cóż miłego bowiem może być przeciskaniu się przez masy innych książkofilów, bądź staniu w kilometrowej kolejce po autograf ulubionego autora? Teoretycznie nic, praktycznie jednak wszystko! Już samo przebywanie w tym książkowym świecie, gdzie przez dwa dni praktycznie nic innego się nie liczy, jest dla mnie największym wydarzeniem roku. Zdaję sobie sprawę, że nie wszystkich to kręci, ale na szczęście są jeszcze tacy, którzy czują podobnie jak ja. 

Ameryki nie odkryję stwierdzając, że na niesamowitą atmosferę targową składają się przede wszystkim ludzie. Blogerzy, "starzy znajomi" i ci zupełnie nowo poznani, z którymi mogłabym gadać godzinami, Autorzy, którzy okazują się być przesympatycznymi ludźmi, pracownicy wydawnictw, których znałam do tej pory jedynie z uprzejmej wymiany maili. Wszyscy oni tworzą to, co lubię w targach najbardziej: niesamowita atmosferę książkową, którą żyję później przez kolejne kilka tygodni. Byle do następnych targów...


W tym roku było podobnie. Mimo kilku wpadek, których udam, że nie zauważyłam, uważam targi za bardzo udane. Pozytywem i ukłonem w stronę organizatorów były na pewno wejściówki, otrzymane za wcześniejszą rejestrację blogerów. To udogodnienie pozwoliła nam wejść praktycznie bez kolejki, a nie było to bez znaczenia, widząc dzikie tłumy próbujące przedostać się do kas. Pozytywna była też nowa hala Expo, która w stosunku do starej, pozwalała na swobodne oddychanie, choć miejsca na przejście pomiędzy stoiskami, podobnie, jak w zeszłym roku, nie pozostawiała zbyt wiele.
W każdym razie, ponownie udałam, że problemu nie widzę, bo moją uwagę poświęcały bardziej ogromne ilości bogato zaopatrzonych stoisk, atrakcje wydawnicze i spotkania z autorami.

W tym roku połączono Targi Książki dla dorosłych z Targami Książki dla dzieci, i tutaj niestety mam do organizatorów wielki żal. Moje dzieci uwielbiały coroczne TK dziecięce. Przyjeżdżaliśmy specjalnie na tę imprezę, dzieciaki miały swoje książkowe święto.  W tym roku stoiska z książką dziecięcą wciśnięte były pomiędzy inne, a mali czytelnicy musieli raczej uważać, żeby nie zgubić się w tłumie, niż pobawić w literackie zabawy i nacieszyć atrakcjami.

Moje dzieci, na przykład były bardzo nieszczęśliwe z tego powodu, że mama i tata jadą sami do Krakowa. Ale po całej imprezie, wiem, że nie byłby to mile spędzony czas, ani dla Małych, ani dla Dużych.

Wracając jednak do spraw targowych, oferta wydawnicza i plan spotkań z autorami był przebogaty. Każdy mógł wybierać do woli. Sama spędziłam nad listą autorów kilka dni, ograniczając się do minimum. Udało mi się jednak wykonać plan w 100%. i wszystkie podpisy zebrałam. O autorach i autografach napiszę w kolejnym poście, dzisiaj będzie tylko o emocjach ....

Hasając między stoiskami natrafiałam co rusz na znajome twarze blogerów i autorów. Chwila pogawędki a czas zdecydowanie płynął za szybko. Nieco spóźniona trafiłam też na Zjazd Blogerów, gdzie królował przede wszystkim chaos. Tak właściwie to nie wiem, kto odpowiadał za tą organizacyjną wpadkę. Wiem tylko, że na pewno nie były to dziewczyny - blogerki, próbujące spontanicznie wywołać dyskusję, ani Sławek z Granic, który został poproszony o zabranie głosu na dwie minuty przed rozpoczęciem spotkania. Winnych brak. Bywa...

Jednak dla mnie i to nie było problemem, bowiem po spotkaniu udało mi się pogadać ze znajomymi do tej pory wirtualnie, blogerami. Żałuję, że na te pogawędki było tak mało czasu. Zawsze mam niedosyt. 
Do godziny 18.00 szalałam po hali, zbierając autografy, gawędząc z kolejnymi znajomymi i zbierając zakładki i gadżety dla dzieci. Z czymś musiałam przecież wrócić do domu!
Nazbierało się tego niemało:



Odwiedziłam też wszystkie zaprzyjaźnione wydawnictwa. W niektórych wrzało jak w ulu z powodu goszczenia polskich i zagranicznych pisarzy, więc porozmawiać na spokojnie udało mi się dopiero w niedzielę. W innych panował pozorny spokój i opanowanie, ale jak wiadomo, to tylko cisza przed burzą. Przywitałam się, pozdrowiłam i podziękowałam za miłą, dotychczasową współpracę.

Z tego miejsca szczególnie dziękuję Naszej Księgarni, Wydawnictwu Literackiemu, Czwartej Stronie, Kojro za miłe przyjęcie mnie w Waszych progach! Dziękuję MG, Wiatrowi od Morza, Galerii Książki, Czarna Owca za sympatyczną rozmowę. Wspaniale było znowu się spotkać. Rozminęłam się z przedstawicielami Skrzata, Znaku i Otwartego, ale może uda się nadrobić rozmowę w przyszłym roku.


A co przywiozłam z TK?
Chattama oczywiście! "Obietnica mroku" kupiona na stoisku Soni Dragi
"Broad Peak. Niebo i piekło" oraz "Ostatnia wola Sonji" otrzymane od Czwartej Strony
"Nie licząc kota" i "Układ nerwowy" prezent od Naszej Księgarni
"Ostatni Lapończyk" wygrana na spotkaniu blogerów
Wspaniałe książki, czyż nie?

Dla dzieciaków przywiozłam:


"Zosia z ulicy Kociej na wiosnę" od NK (już zaczęłyśmy wczoraj ją czytać!)
"Strefa bałaganu" od samej autorki, pani Katarzyny Georgiu, z autografem
"Wilhelmina i aksamitny nosek" od Wydawnictwa Kojro

Dziękuję w imieniu dzieciaków, które oniemiały z zachwytu i cieszyły się bardzo!

Po wszystkich uciechach targowych, udaliśmy się w towarzystwie niezastąpionej Ktryi na spotkanie blogerów na Kazimierzu. Ale to już zupełnie inna historia...

Cdn...

Sardegna

Targowo książkowy weekend w Krakowie


posted by Sardegna on ,

19 comments

Uff... udało się! Targi Książki w Krakowie przybywam! Mimo kilku zakrętów, które po drodze do targów musiałam przejść, udało się zarezerwować nocleg, ulokować dzieciaki u babci i ogarnąć pracę. Jutro skoro świt wyruszamy w stronę Krakowa, żeby spędzić jak najwięcej czasu w targowej hali, a później udać się na potargowe spotkanie blogerów. Planuję wyjść z niego, jako jedna z ostatnich, więc Krakusy, strzeżcie się!  Ale tak poważnie, skoro udało mi się wygospodarować wolne dni, muszę wykorzystać je jak najlepiej i naładować akumulatory, które nieco ostatnio się wyczerpały.

Mało mnie ostatnimi czasy w blogosferze. Nie żebym miała jakiś kryzys czytelniczy czy niechęć, nic z tych rzeczy. Po prostu praca pochłania sporo więcej mojego czasu, niż w zeszłym roku szkolnym. Co za tym idzie, mam mniej czasu dla rodziny i domu, więc sami rozumiecie, blog jest gdzieś na samym końcu, najczęściej późno w nocy, a na pisanie notki o tej porze nie zawsze mam siłę. W każdym razie, mam nadzieję, że jak ogarnę to i owo zacznę się pojawiać się na blogu częściej.

Jak widać, odskocznia targowa i wolny dzień, są mi w tej chwili bardzo potrzebne. Ekscytuję się strasznie, ale dopiero wczoraj przejrzałam plan spotkań autorskich i porobiłam wstępne plany. Początkowo lista spotkań, na które koniecznie chciałam zajść, była zatrważająco długa. Po przeanalizowaniu sytuacji wybrałam z nich 1/3 i tej listy będę się ostatecznie trzymać. O dziwo, naszykowałam nawet wczoraj książki, które zabiorę. Przynajmniej nie będę się dzisiaj w nocy, po ciemku miotać przy regale. Zdjęcie zrobione na szybko, więc nie najlepszej jakości i do tego ponure, ale na Śląsku pogoda nas nie rozpieszcza. Mam nadzieję, że w Krakowie nie zastanie mnie jutro śnieg...


Jak widać, skupiłam się tylko na polskich autorach:
Andrzej Pilipiuk - mimo, że mam już dwie książki z jego wpisami, ciągle mi mało.
Joanna M. Chmielewska i Kasia Enerlich - liczę na miłą pogawędkę na stoisku równie miłego Wydawnictwa MG.
Kasia Zyskowska - Ignaciak - tego spotkania komentować nie muszę. Kasia to moja ulubiona polska autorka, poza tym musimy choć przez minutkę pogadać o "Nie lubię kotów"
W tomiku wierszy Wojaczka poproszę o wpis Krzysztofa Siwczyk, którego uwielbiam za rolę właśnie w "Wojaczku".
W "Morderczych miastach" poproszę o wpis Zbrodnicze Siostrzyczki; Agnieszkę Krawczyk i Martę Guzowską
Grzegorz Kasdepke - wpis dla dzieciaków
Szymon Hołownia - wpis dla mnie
Marcin Ciszewski - wpis dla męża, ale pan Marcin to i mój ulubiony autor. Mam nadzieję, że jakoś uda się ogarnąć to spotkanie, bo wypada akurat w momencie Zjazdu Blogerów o 13.
Olga Tokarczuk - kolejne obowiązkowe spotkanie. Kocham "Prawiek i inne czasy"!
Autorkę "Wesela" chciałam podpytać o to i owo
no i na końcu Katarzyna Grochola, z którą bardzo bym chciała choć minutkę porozmawiać, a jakoś do tej pory na targach mi się to nie udało.

To oczywiście nie wszystkie spotkania, na których planuję się pojawić. Mam jeszcze listę autorów, do których chciałabym podejść i przynajmniej się przywitać (Renata Kosin, Marcin Pałasz, Ałbena Grabowska - Grzyb, Ewa Bauer, Krzysztof Spadło, Marta Kisiel) oraz spotkań z autorami, na które chciałabym przynajmniej zerknąć (Marek Kamiński, Jaume Cabre, Boris Akunin, Leonardo Patrignani, Jacek Dehnel. Magdalena Zawadzka, Szczepan Twardoch, Jeannette Kalyta, Zygmunt Miłoszewski i wiele innych).

Plan, jak widać, jest dość ambitny, ale rozłożony na dwa dni, więc może choć częściowo uda się go spełnić. Do tego spotkania ze znajomymi blogerami i wydawcami, te oficjalne i te mniej oficjalne. Cieszę się bardzo! Mam nadzieję, że na Zjeździe blogerów o godzinie 13 nastąpi jakieś przedstawienie osób i rozpoznam wszystkie osoby, których jeszcze nie poznałam "na żywo".

Do zobaczenia zatem! Postaram się jak najlepiej wykorzystać ten weekend, więc będę wszędzie tam, gdzie tylko zdołam!

Sardegna

PRZEDPREMIEROWO "Miniaturzystka" Jessie Burton


posted by Sardegna on , , , , , ,

7 comments

Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Liczba stron: 462
Moja ocena : 5/6

"Miniaturzystka" to wyjątkowa książka. Dawno nie miałam okazji czytać tak oryginalnej historii, chociaż z drugiej strony, fabuła powieści nie jest jakaś powalająco niezwykła. Wiele jest książek o podobnej strukturze: młoda małżonka, starszy od niej mąż, tajemnice skrzętnie skrywane za murami wielkiego domostwa, zdrada i zakazany romans. Nic nie powinno więc czytelnika zaskakiwać. Jednakże, mimo  iż fabuła brzmi znajomo, cała otoczka historii, miejsce i czas akcji oraz najważniejsza postać tytułowej miniaturzystki, zmieniają opowieść jakich wiele, w niesamowitą historię.

Rzecz dzieje się w XVII wiecznym Amsterdamie, więc już samo miejsce akcji jest dla mnie wyjątkowe. Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek czytała książkę mającą takie tło historyczne, ale to nie jedyne niezwykłości tej książki.

Młoda dziewczyna, Petronella Oortman zostaje wydana za mąż za bogatego kupca Johannesa Brandta. Przerażona nową sytuacją, ale jednocześnie zafascynowana osobą męża, Nella zaczyna nowe życie w bogatej dzielnicy Amsterdamu. Wszystko tam jest dla niej nowe. Począwszy od wielkiego domostwa z wieloma pokojami i cennymi meblami, poprzez tajniki zawodu męża, na relacjach ze śmietanka towarzyską miasta, skończywszy. Start Nelli w nowe życie nie ułatwia jej mąż, który cały wolny czas poświęca pracy i nie spędza z młodą żoną ani jednej wolnej chwili, a także surowa siostra męża, Marin, wyraźnie niechętna młodej szwagierce. 

Nową sytuację pomaga Nelli oswoić piękny prezent: domek dla lalek, będący idealną kopią domostwa Brandtów. Małe dzieło sztuki, o wielkiej wartości materialnej, okaże się dla dziewczyny odskocznią od problemów dnia codziennego. Kiedy jednak w życiu Petronelli pojawi się tytułowa Miniaturzystka, pomagająca umeblować jej domek, w życiu rodziny Brandtów zaczną dziać się niepokojące rzeczy.
Na szczęście, Nella nie okaże się zahukanym dziewczątkiem z  prowincji i nie pozostawi swojego losu w rękach innych. Włączy się aktywnie w życie domowników i lokalnej społeczności, odkrywając przy okazji, z pomocą Miniaturzystki, skrzętnie skrywane od lat, niewygodne sekrety.

Zagłębiając się w treść książki, podążamy nie tylko za perypetiami bohaterów opowieści (równie ważnymi postaciami są Nella, Johanes, Marin, ale także służba: Otto, Cornelia oraz znajomi Brantdów: Jack, Agnes, Frans), ale przede wszystkim za miastem, które tętni życiem, handlem, kulturą i sztuką. Interesująco jest śledzić rozkwit Amsterdamu i jego siłę, a jednocześnie dostrzegać ukrywane słabości, które w sytuacjach ekstremalnych zawsze wychodzą na jaw.
 
"Miniaturzystka" to powieść bogata w treść, w której każdy znajdzie coś dla siebie. Natomiast sama postać tytułowa jest chyba najważniejsza we tej całej historii. Wyjaśnienie jej tajemnicy będzie wielowymiarowym zwieńczeniem opowieści.
Książkę można uważać za obyczajową i zagłębiać się w relacje między mieszkańcami domostwa Brandtów, można potraktować jako historyczną i zaznajomić się z czasami złotego rozkwitu Holandii, w końcu można uznać za dramat, bowiem nie zabraknie wydarzeń, które wstrząsną i poruszą. Tak jak bogato zdobiona jest okładka książki i domek dla lalek Petronelli Oortman, tak bogata jest treść książki i jej znaczenie. Serdecznie polecam



Sardegna

"Niewidzialny strażnik" Dolores Redondo


posted by Sardegna on , , , ,

3 comments


Wydawnictwo: Czarna Owca
Liczba stron: 408
Moja ocena : 3/6

To, jakie mam zaległości w opisywaniu przeczytanych książek, potwierdza fakt, że dzisiejsza książka to moja ostatnia, wakacyjna lektura. "Niewidzialny strażnik" Dolores Redondo był książką przywiezioną na urlop przez moich znajomych. Widzicie w tym mój akt czytelniczej desperacji? Coś w tym jest, bowiem z braku nieograniczonego dostępu do literatury własnej, zabrałam się za czytanie cudzych książek. Niestety, niezbyt mi się to spodobało.

Ale tak poważnie mówiąc, książka "Niewidzialny strażnik" z Czarnej Serii Wydawnictwa Czarna Owca, ma jedną, olbrzymią wadę: jest strasznie przegadana. 
I niestety dobre wrażenie, jakie zawsze robi na mnie Czarna Seria, w tym przypadku nie uratowało sytuacji.  

Nie wiem czy dla Was, podobnie, jak dla mnie, bardzo ważne jest pierwsze wrażenie, związane z doborem książki. Czarna Seria od lat kojarzy mi się z moimi ulubionymi kryminałami Larssona i Lackberg. I mimo że od tamtego czasu Wydawnictwo wydaje również kryminały innych, europejskich pisarzy, widząc charakterystyczną, czarną okładkę, mam w głowie komunikat: to będzie emocjonująca lektura!

Jak widać, nie zawsze się to sprawdza. W przypadku "Niewidzialnego strażnika" sprawa jest o tyle trudna, że sam wątek kryminalny był dość wciągający, podobnie, jak związanie akcji z baskijskimi wierzeniami czy mitologią. Również cała otoczka wydarzeń, ponura, przytłaczająca okolica - miasteczko Elizondo, umiejscowione wśród lasów, na północy Hiszpanii, nadaje historii odpowiednio mrocznego i niepokojącego charakteru.
Niestety połączenie wydarzeń z wątkami obyczajowymi, poprzez osobę Amaii Salazar, detektyw, przydzielonej do rozwiązania sprawy tajemniczych zabójstw, psuje całą książkę. Powoduje, że czytelnik zamiast śledzić akcję kryminalną, zagłębia się w sytuację rodzinną bohaterki, wraca wspomnieniami do jej traumatycznych przeżyć z dzieciństwa i ... czeka. Czeka na rozwój akcji, czeka na rozkręcenie sytuacji, czeka na jakieś konkrety ... i ani się obejrzy, rozwiązanie sprawy morderstw przychodzi jakby "przy okazji" i książka się kończy.

Amaii Salazar wraca do Elizondo, swojego rodzinnego miasteczka wyjątkowo niechętnie. Uciekła z niego przed laty, szukając schronienia przed swoimi prywatnymi demonami. Niestety szereg brutalnych zabójstw nastolatek w baskijskich lasach skłania ją do powrotu i próby powstrzymania mordercy. Amaii prowadząc śledztwo, nieustannie wraca myślami do przeszłości, bowiem niektóre kwestie samoistnie łączą się z jej rodzinnym domem. Sprawy nie ułatwiają też jej dwie siostry, które samą już obecnością nawiązują do traumy z dzieciństwa. Śledztwo toczy się leniwie, bohaterka zmaga się sama ze sobą, w wydarzenia wplatają się lokalne wierzenia i mistyczne postacie. Czy rzeczywiście sprawcą zabójstw jest jakaś siła nadprzyrodzona?

Nie lubię takich sytuacji. To znaczy, nie mam nic przeciwko kryminałom z wątkami obyczajowymi czy mistycznymi, ale sprawy rodzinne bohaterów nie mogą być dominujące i skupiać całej uwagi czytelnika, który jednak, sięgając po kryminał, nastawia się na wartką akcję, śledztwo i podążanie za mordercą. No chyba, że książka jest powieścią obyczajową z wątkiem kryminalnym i taki ma mieć właśnie charakter, to rozumiem. Tylko wtedy nie powinna być oznaczona jako Czarna Seria...

Lektura mnie bardzo rozczarowała. Sytuację ratuje nieco basajaun, czyli tajemnicza postać z baskijskich wierzeń, która zostaje określona potencjalnym sprawcą zabójstw młodych dziewcząt. 
Nie ratuje on jednak fabuły na tyle, żebym oceniła książkę na wyższą ocenę.

  Sardegna

"Dawca" Lois Lowry


posted by Sardegna on , , , ,

9 comments


Wydawnictwo: Galeria Książki
Liczba stron: 293
Moja ocena : 6/6

Przeczytałam świetną książkę! Wiem, że to banalny początek wpisu, ale zawsze mam problem z opisaniem fajnych tytułów. Stwierdziłam więc, że nie ma co się czarować i wymyślać niestworzonych opisów, tylko pójść prostą drogą, która najlepiej odda charakter książki.

"Dawca" trafił do mnie z zupełnie "czystą kartą". Mimo że w sierpniu była premiera filmu, nakręconego na jego podstawie, a pierwsze wydania książki krążyły już po rynku wydawniczym, od dobrych kilku lat, nie słyszałam wcześniej o tym tytule. Swoją drogą, czasami zastanawiam się, na jakim ja świecie żyję... ale do rzeczy.

Akcja powieści rozgrywa się w bliżej nieokreślonej przyszłości, kiedy to Jonaszowi, pozornie zwyczajnemu jedenastolatkowi, przyjdzie przeżyć największą, życiową rewolucję, która zmieni całe jego, dotychczasowe postrzeganie świata. Chłopak mieszka wraz z rodziną w spokojnym miasteczku, w idealnie zbudowanej społeczności, która opanowała do perfekcji wszystkie sfery życia. Prowadzi zwyczajne życie, w które wkrada się jednak jakaś nutka nieokreślonego niepokoju, burząca jego spokój.

Wszystko w społeczności Jonasza jest pod idealna kontrolą. Nikt nie choruje, nie czuje bólu, nikt nie popełnia przestępstw. Mieszkańcy pracują w idealnie pasujących do ich charakteru i predyspozycji, zawodach. Wszyscy są mili, uprzejmi, nie kłamią i nie oszukują. Małżonkowie są sobie "przydzielani", specjalne rodzicielki rodzą idealne dzieci, które później są przekazywane odpowiednim parom. Dzieciaki i młodzież uczą się i odbywają "staże" w okolicznych zakładach pracy, przygotowując się do przyszłego zawodu. Staruszkowie spokojnie oczekują kresu swych dni w domach opieki. Istna idylla!

Jednak w owej społeczności nikt nie potrafi odczuwać, kochać, współczuć. Nikt nie widzi kolorów, nie ma wspomnień, ani nie wie ... jak wyglądał świat przed laty. W prawdzie nikomu to nie przeszkadza, bo wymienione potrzeby nie są nikomu znane, więc nie są przez nikogo pożądane, jednak kiedy Jonasz, wchodzi w okres dojrzewania, zaczyna dostrzegać pewne nieścisłości w otaczającym go systemie. Jakaś nieokreślona myśl zaczyna kiełkować mu w głowie, niestety wszystkie przejawy sprzeciwu i zorientowania się w temacie, są delikatnie tłumione przez rodziców .

Kiedy nadchodzi dzień Przydziału, czyli wskazania nastolatkowi jego przyszłego zawodu, Jonasz dostaje wyjątkową funkcję. Ma zostać nowym Odbiorcą Wspomnień i przejść szkolenie u tajemniczego Dawcy.
Jonaszowi przypadnie w udziale poznanie największej tajemnicy ludzkości. Jak wpłynie to na jego życie i życie całej jego rodziny?

Przeczytałam "Dawcę" w jeden wieczór i kiedy zamykałam ostatnią stronę, byłam bardzo nieszczęśliwa, że to już koniec. Wiem, że jest to pierwsza część Kwartetu i z chęcią poznam kolejne tomy, ale urwanie historii w najbardziej gorącym momencie to nie jest to, co lubię najbardziej... I to jest chyba jedyna wada tej książki, innych nie zauważyłam. Czytając "Dawcę" od razu nasuwa się myśl, że grupą docelową historii jest młodzież, nie zmienia to jednak faktu, że książka niesie bardzo edukacyjną treść i całość jest bardzo interesującą opowieścią, nawet dla dorosłych czytelników.

Nie jestem specjalistką od dystopii i utopijnych powieści, więc nie mam porównania, jak na tle innych książek, prezentuje się świat przedstawiony. Jako czytelnik zupełnie postronny, daję książce wysoką ocenę i wyczekuję kolejnych części Kwartetu, żeby móc poznać historię Jonasza i jego bliskich, do końca.
 
Sardegna

"Mikołajek" Rene Goscinny, Jean - Jacques Sempe


posted by Sardegna on , , , ,

6 comments


Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Liczba stron: 174
Moja ocena : 6/6

Dla każdego dorosłego czytelnika - rodzica, przychodzi taki moment w życiu, kiedy to jego własne dzieci wyjmują z biblioteczki książki, którymi sam zachwycał się w dzieciństwie. Wyjmują je i żądają: "Mamo, dzisiaj będziemy czytać to!" I wtedy przychodzi mała konsternacja: Czy im się książka spodoba? Czy dla mnie treść będzie miała takie samo znaczenie, jak przed laty? Jednak potem pojawiai to genialne uczucie: Widać od razu, że to moje dzieci! Też wybrały tę książkę! Cudownie!

Po przeczytaniu niezliczonych książeczek z serii "Zaopiekuj się mną" Holly Webb, przy których nie miałam już pojęcia o jakim zwierzaku czytam, moje dzieci poczuły chęć zmiany (o dzięki ci Panie!). Wyjęły z półki tom "Nowych przygód Mikołajka" i zarządziły: "Dzisiaj Mamo poczytaj nam o tym chłopczyku". 
Świetnie się złożyło, bowiem Nasza Księgarnia wydała "Mikołajka" w nowej szacie graficznej i sama planowałam podsunąć im do wieczornej lektury ten tytuł, żeby samolubnie odpocząć od czytania o domowych pupilach. Zapoznanie się z Mikołajkiem od właściwej części pierwszej, a później kontynuowanie "Nowymi przygodami...", zostało więc pozytywnie przyjęte przez najmłodsze, czytelnicze grono. Uff... Powiem Wam, wybór wieczornej lektury to wcale nie jest łatwa sprawa, zwłaszcza kiedy głosy są już dwa... ale do rzeczy. 

Przygód Mikołajka nie sposób opisać w kilku zdaniach. Ten przesympatyczny chłopiec ma ich tyle, że obdzieliłby bohaterów innych książek dla dzieci i jeszcze by zostało. Dla niego jednak wszystko, co się mu przydarza jest tylko okazją do dobrej zabawy i tak tez ją opisuje. Dobry humor udziela się czytelnikom, tym małym i tym dużym, i właściwie sprawa załatwiona!
W życiu Mikołajka sporo się dzieje. Już samo pójście do szkoły to przygoda nie lada, bowiem po drodze zawsze może się coś wydarzyć. Zajęcia w szkole też są okazją do szaleństw i przeżycia prawdziwych wyzwań, bo z grupą przyjaciół: Alcestem, Rufusem, Euzebiuszem, Godfrydem, Joachimem, Ananiaszem i Kleofasem nie można się nudzić. Każdy z kolegów Mikołajka to specyficzna osobowość, więc zebranie chłopaków w jednym miejscu musi skończyć się jakąś rewolucją. Mieszanka wybuchowa charakterów i nagromadzenie pomysłów owocuje zazwyczaj niegroźną bijatyką, ale chłopaki się tym właściwie nie przejmują, bo wspólne spędzanie czasu z przyjaciółmi to przecież najlepsza zabawa!

Mikołajek gra z kumplami w piłkę, w kulki, bawi się w kowbojów, jeździ na rowerze, biega na przerwie. Niby zwyczajne zabawy, a jednak wyjątkowe, bowiem zawsze pojawia się jakiś nieoczekiwany zwrot akcji, który powoduje, że zwyczajna czynność staje się nagle przygodą życia.
Samo przebywanie w szkole to prawdziwa gratka. Chociaż nauczyciel, pan Rosół, podobnie jak pan Dyrektor i pani Wychowawczyni, zawsze są jacyś nerwowi i w ogóle nie czują klimatu zabawy i luzu, ale to pewnie dlatego, że są dorosłymi, a z nimi czasem trudno się dogadać. 
 
Również w domu Mikołajka wiele się dzieje. Można przygarnąć bezdomnego psa, uczcić urodziny Mamy, bądź pomóc Tacie w rozprawieniu się z namolnym sąsiadem. Każda sytuacja życiowa jest dobra, żeby się pobawić, a z tym Mikołajek nie ma żadnego problemu.
Przygody Mikołajka rozśmieszyły moją Sześciolatkę, która mnie szczerze tym zaskoczyła, bo pojmowała kontekst i śmiała się w odpowiednich momentach. Cóż... dziecko mi dorasta...
Młodszy podszedł do tematu z charakterystycznym dla niego spokojem i łaskawie wysłuchał. Książka w każdym razie spotkała się z przychylnym przyjęciem, bo aktualnie czytamy "Nowe przygody Mikołajka",
od których wszystko się zaczęło.

Nie wiem, czy są tacy czytelnicy, którzy nie kojarzą Mikołajka z charakterystycznych ilustracji  Jeana - Jacques Sempe. Nie mam pojęcia, czy są tacy, którzy nie czytali ani jednej jego przygody. W każdym razie, jeżeli tacy są, proszeni są o jak najszybsze nadrobienie zaległości, bowiem nie ma nic lepszego niż wkroczenie do beztroskich lat dziecięcych i wesołe, bezstresowe podejście do życia, jakie proponuje nam właśnie ten sympatyczny i uroczy bohater.
Największym pozytywem "Mikołajka" jest to, że on nigdy się nie nudzi. Niezmiennie od ponad pięćdziesięciu lat śmieszy i zachwyca kolejne pokolenia młodszych i starszych czytelników, czego moja rodzina jest najlepszym przykładem.
Sardegna

# Nowości w mojej biblioteczce - wrzesień


posted by Sardegna on

36 comments

Mało mnie ostatnio w blogosferze. Mam wrażenie, że nie nadążam za wszystkimi wydarzeniami, które się w niej dzieją. Praca i dzieci pochłonęły mnie na dobre, więc naprawdę niewiele czasu wolnego mi pozostaje. Coś czytam, coś piszę, w prawdzie z niewielkim opóźnieniem, ale jednak. Odliczam czas do TK w Krakowie, czyniąc od czasu do czasu notatki z numerami stoisk i godzinami. Jak zwykle chciałabym być w wielu miejscach na raz, więc muszę dobrze ten czas zaplanować. 
Dzisiaj zarejestrowałam fakt pojawienia się artykułu w GW na temat blogosfery książkowej. Wspomniana została w nim nawet nasza grupa ŚBK, przekręcono w prawdzie jej specyfikę, ale ... no cóż. Nie powiem, miło poczytać w papierowym wydaniu gazety o znajomych tematach, mimo że z niektórymi fragmentami się nie zgadzam. 

Post ma z zasady dotyczyć nowości wrześniowych, więc przejdę do rzeczy:


Powyższe książki zostały zakupione na targu staroci.
 "Spójrz na mnie" Yrsa Sigurdardottir
"Nieboszczyk mąż" Joanna Chmielewska
"Zamach na Muzeum Hansa Klossa" Dariusz Rekosz
"W poszukiwaniu domu" Holly Webb - własna książka z pupilowej serii... wyobrażacie sobie euforię moich dzieci?
"Wybrańcy bogów" Rafał Ziemkiewicz
"Heretyk" Carlo A. Martigli


"Miniaturzystka" Jessie Burton
"Zawołajcie położną" Jennifer Worth od Wydawnictwa Literackiego
"AlisOn" Sebastian Busk - od NovaeRes
"Lilka i wielka afera" Magdy Witkiewicz oraz "Wieczna wiosna" Kasi Zyskowskiej - Ignaciak od Naszej Księgarni
"Dworek Longbourn" Jo Baker - od nowego na rynku książki, Wydawnictwa Czwarta Strona
Za wszystkie książki serdecznie dziękuję.

We wrześniu bilans zakończył się na 12 książkach. Pozdrawiam, idę czytać.

Sardegna