Archive for maja 2015

# Nowości w mojej biblioteczce - maj


posted by Sardegna on

12 comments

Pamiętacie mój poprzedni post, w którym chwaliłam się, że przybyło do mnie tylko 6 książek, że taka niby jestem dzielna i ograniczam nowości ... Otóż zapomnijcie o tym, bo nadszedł maj, a z nim Targi Książki w Warszawie i masa przesyłek wydawniczych, które zburzyły cały mój książkowy spokój. Po prawdzie jednak, w tym miesiącu czuję się zupełnie normalnie, czego nie mogę powiedzieć o miesiącu mijającym, kiedy to pisząc podsumowanie, miałam wrażenie, że te 6 książek zupełnie do mnie nie pasuje.

Wracając jednak do tematu, o nowościach przywiezionych z TK nie będę pisać ponownie. Zaznaczę tylko, że było ich 11. Natomiast książki pochodzące z innych źródeł, napływały w trakcie miesiąca i wzbogacały mój stos, do przeczytania "na wczoraj". Nie chcielibyście go zobaczyć z bliska, tak jest ogromny...

W maju zaszalalam i głównie kupowałam sobie co nie co:


"Weźmisz czarno kure.." Andrzeja Pilipiuka - zakup własny, do kolekcji powieści Autora
"Nagie myśli" Iwony J. Walczak i "Jajko z niespodzianką" Agnieszki Krakowiak - Kondrackiej - zakup w Victorii
"Zaplątana miłość. Stacja Jagodno" Karoliny Wilczyńskiej - od Czwartej Strony - już przeczytana, ale nie opisana

"Na ratunek karuzeli" i "Ząb czarownicy" od Egmontu - o książeczkach i akcji "Poczytaj ze mną", możecie przeczytać TU
Książeczka "Szukając misia" - zakup w promocji Znaku dla Sześciolatki


"Wakacje Mikołajka" - od Naszej Księgarnii
"Amelia i Kuba. Kuba i Amelia" Rafał Kosik - efekt nowej współpracy w Wydawnictwem
"Angielskie lato" Małgorzaty Mroczkowskiej - od Czwartej Strony


"Piętnaście żywotó Harry'ego Augusta" Claire North oraz "PS. Nie szukajcie mnie" Leeny Parkkinen - od Świata Książki
"Szkolne przygody Mikołajka" to wygrana na FB na stronie Wrocławskich Księgarni - jak miło !

Jak sami widzicie, maj przyniósł 13 nowych książek, które razem z targowymi dają 24 nowości. Chyba wracam do formy!
PS. Przepraszam za jakość zdjęć, ale z pogodą na Śląsku w maju bywało różnie.
Sardegna

"Łódź" Clara Salaman


posted by Sardegna on , , , , ,

8 comments


Wydawnictwo: Akurat
Liczba stron: 366
Moja ocena : 3/6

Oj, nie była to łatwa lektura, nie była... Nie ze względu na to, że książka jest zła, czy nudna. Po prostu thrillery psychologiczne wysysają ze mnie energię. Sięgając po "Łódź" spodziewałam się też po prawdzie czegoś innego, jakiejś mrocznej fabuły, krwawej, klaustrofobicznej, może nawet z elementami zjawisk nadprzyrodzonych. No i dostałam mroczna historię, ale nie w takim sensie, jak oczekiwałam. Cała mroczność książki polega na chorej relacji, którą można obserwować pomiędzy bohaterami prezentowanej historii. Śledzenie ich poczynań nie jest łatwą ani przyjemną sprawą, bo to co się dzieje w ich głowach, może zatrwożyć niejednego czytelnika i okazać się gorsze niż niejeden krwawy horror...

Generalnie "Łódź" nie jest jakoś skomplikowana fabularnie. Mamy parę zakochanych nowożeńców: Johnny'ego i Clem. Młodych, pięknych, rządnych przygód. Wyruszają oni w podróż życia po Europie, oczywiście tanim sumptem, bowiem z pieniędzmi u nich krucho. Zatrzymują się tu i tam, chwytają sezonowych prac, aby zarobić na dalszą wyprawę. Kiedy jedno ze zleceń, które przychodzi im wykonać, okazuje się być związane z nielegalnym światem przemytników, młodzi stają się łatwym celem i muszą uciekać, jak najdalej z miasta.
Z pomocą Johnny'emu i Clem  przychodzi małżeństwo, które podróżuje po Morzu Śródziemnym swoją łodzią. Frank i Annie oraz ich pięcioletnia córeczka, Kleks, wydają się być przemiłymi ludźmi, którzy z chęcią zabierają uciekinierów na pokład i udzielają im schronienia.

Niestety, wejście na pokład "Małej Utopii" okaże się być najgorszym, co mogło przytrafić się Clem i Johnny'emu. To, co przydarzy się podczas wspólnego rejsu po Morzu Śródziemnym, na pewno nie będzie bajkową przygodą. Frank i Annie ukrywają jakiś mroczny sekret, a co gorsza w całą sprawę wplątana jest też mała Kleks.
Cały dramat tej historii toczyć się będzie na paru metrach kwadratowych pływającego piekła, a to co przyjdzie przeżyć nowożeńcom, na zawsze zmieni ich wzajemne relację, a także doprowadzi do czegoś znacznie gorszego...

"Łódź" to ciężka książka, pod względem emocji, jakie niesie. Powieść manipuluje czytelnikiem, który do końca nie wie, co jest prawdą, a co kłamstwem, a w sytuacji prezentowanych wydarzeń, aż chciałby się krzyknąć: "Co się tu naprawdę dzieje?!" Bohaterowie, nawet ci "pozytywni", nie wzbudzili sympatii (w każdym razie, we mnie nie wzbudzili), a wszystko co wydarzyło się na "Małej Utopii", wydało mi się upiorną grą chorych umysłów, czwórki dorosłych bohaterów.

Nie jest to powieść dla mnie, choć nie ukrywam, przeczytałam ją szybko, bo ciekawiło mnie, jakiż to sekret skrywają Frank i Annie. Po lekturze stwierdzam jednak, że prezentowany w książce rodzaj emocji, zupełnie mi nie odpowiada, dlatego nie będę Was namawiała do lektury. Jeśli kogoś mój wpis zainteresował na tyle, że się sięgnie po książkę, robi to na własną odpowiedzialność.

Na koniec tylko nadmienię, że książka została napisana w oparciu u wątki biograficzne autorki. Mam nadzieję, że wątki te dotyczą życia nowożeńców i ich podróży po Europie, przed wejściem na pokład łodzi. Nie wyobrażam sobie, żeby kobieta mogla funkcjonować normalnie, po tak realnie przeżytych wydarzeniach.

Sardegna

Autorzy i autografy, czyli druga odsłona Warszawskich Targów Książki


posted by Sardegna on

11 comments

O emocjach i towarzystwie na tegorocznych TK w Warszawie już napisałam, na deser natomiast, zostawiłam sobie opisanie autorów, dla spotkaniach których, między innymi, na targi pojechałam (a prawda jest taka, że dopiero teraz mąż przekazał mi zdjęcia, więc... sami rozumiecie).

Plan targowy miałam dość napięty, ale udało mi się zdobyć wszystkie zaplanowane autografy. Do stolicy wieźliśmy (a właściwie mąż wiózł) spory stos książek do podpisu, co dla niektórych wydawało się totalnym absurdem. No ale cóż, tak już mam, że zdobycie wpisu do książki i chwila rozmowy z ulubionym autorem jest dla mnie bardzo istotna.
Stos książek do zabrania prezentował się następująco, i musicie mi uwierzyć, że przed wykonaniem tego zdjęcia odłożyłam z niego jakieś pięć, sześć pozycji:


I tak właściwie, wszystkie książki zostały podpisane przez autorów, i z każdym (poza Cecelią Ahern i E.E. Schmittem) udało mi się porozmawiać. Dlaczego nie zagadałam do zagranicznych autorów? Nie, nie, to nie kwestia mojej nieśmiałości. Po prostu kolejka do tych pisarzy była tak ogromna, że gdyby nie pomoc Archer i Jarki, które łaskawie wzięły moje egzemplarze i podsunęły pisarzom do podpisu, stojąc wystarczająco blisko, poddałabym się bez walki. Także dziewczyny! Dzięki Wam mam komplet!


[fot.mąż]


Zdobycie pozostałych autografów nie było już takie trudne, choć nie powiem, kolejka do Remigiusza Mroza była dość spora, a ja, mimo że stałam na początku, wyczekałam swoje. Wszystko za sprawą Autora, który każdemu czytelnikowi poświęcał bardzo dużo czasu, co było jednak bardzo, bardzo miłe. Warto więc było cierpliwie czekać!



Bałam się tłumów przy stoisku Małgorzaty Warda, więc popędziłam tam co tchu, jeszcze przed czasem i udało mi się być pierwszą czytelniczką, czekającą przy stosiku. Zdjęcia Autorki nie mam, bowiem mąż się gdzieś zapodział.


Wspaniale, jak zwykle zresztą, spędziłam czas na stoisku MG, na rozmowie z Kasią Zyskowską - Ignaciak. Musiałyśmy przedyskutować nową część "Upalnego lata...", więc emocji było co nie miara!


 

Bardzo miło wspominam rozmowę z panią Magdaleną Zimniak, której książka "Białe róże dla Matyldy", zrobiła na mnie piorunujące wrażenie.



Sympatyczne spotkanie odbyłam także z panią Karoliną Wilczyńską



panem Mariuszem Zielke


 

oraz panią Joanną Marią Kaletą


Wyczekiwałam także spotkania z moją ukochaną autorką, panią Hanną Kowalewską. Bałam się tłumów, więc również pojawiłam się wystarczająco wcześnie. Podpis Autorki w serii o Zawrociu to będzie prawdziwa perełka w mojej, domowej biblioteczce.



Poza wyżej wymienionymi autorami, odwiedziłam także tych, których bardzo cenię i lubię, ale ich książek nie zabrałam (bo podpisy już mam), bądź jeszcze niczego ich autorstwa nie czytałam:

 Magdę Witkiewicz


 panią Ałbenę Grabowską


 panią Małgorzatę Karolinę Piekarską


pana Andrzeja Pilipiuka


panią Katarzynę Grocholę


Kiedy już zorganizowałam wszystkie pożądane wpisy, resztę czasu poświęciłam na przemieszczanie się od stosika do stoiska i przeglądanie oferty, bądź rozmowę z zaprzyjaźnionymi pracownikami Wydawnictw. Poniższe zdjęcia pochodzą z niedzieli, kiedy to ludzi było już znacznie mniej, więc i spacerowanie po koronie Stadionu nie było aż tak męczące.  

[fot.mąż]

Mimo że od Warszawskich Targów minął już ponad tydzień, ja ciągle nie potrafię przejść po nich do porządku dziennego. Stos nowo kupionych książek stoi na stole w dużym pokoju i czeka ..., obok niego zakładki, identyfikator, a w mojej głowie już myśl o kolejnej imprezie książkowej i Krakowskich TK.

Sardegna

"Biały ogień" # 13 Douglas Preston, Lincoln Child


posted by Sardegna on , , , , ,

12 comments


Wydawnictwo: G+J
Liczba stron: 494
Moja ocena : 5/6

Dobry thriller nie jest zły! Chociaż ten jest wyjątkowy pod wieloma względami. Dlaczego? Postaram się to wytłumaczyć, ale najpierw napiszę, że pierwszy raz miałam do czynienia z autorem, to od razu poczułam, że będzie dobrze.

"Biały ogień" udało mi się wygrać w losowaniu blogerów na Warszawskich TK. Czytając opis z okładki przed ogłoszeniem wyników, pomyślałam, że to może być książka dla mnie, i rzeczywiście przeznaczenia nie da się oszukać! O tym, że książka przypadła mi do gustu, świadczy fakt, że przeczytałam ją w pierwszej kolejności, z wszystkich zdobyczy targowych.

Na początku napisałam, że powieść jest wyjątkowa. I uwierzcie mi, jest bardzo wyjątkowa! Na swój sposób... Otóż, fabułą tej książki można spokojnie obdzielić ze trzy inne! Czegoż tam nie ma! Jest badanie kości, rodem z Bones przez inteligentną i dociekliwą stażystkę FBI. Jest detektyw, będący skrzyżowaniem Sherlocka Holmesa z Myronem Bolitarem. Są zwłoki sprzed 150 lat, są i te bardziej współczesne, będące wynikiem podpalacza - psychopaty, naśladującego JigSawa z "Piły". Jest stara kopalnia srebra, kryjąca swą tajemnicę. Są potyczki polityczne i malwersacje finansowe, a wisienką na torcie jest zaginione opowiadanie Artura Conana Doyl'a, które ściśle łączy się z opisywaną historią.

Niewiarygodne, jaką wyobraźnią dysponuje autor, skoro na kartach jednej powieści zawarł te wszystkie wydarzenia (a nawet więcej, ale tych już nie zdradzę, co by nie zepsuć odbioru książki). Ale najlepsze w "Białym ogniu" jest to, że czytelnik łyka wszystko, bez mrugnięcia okiem, przerzucając kolejne strony. Jak szalony podąża do finału, żeby jak najprędzej dowiedzieć się, jakież to zakończenie tej niesamowitej historii zgotował autor. 
Z wypiekami na twarzy przeczytałam czterysta stron, dość małą czcionką, w dwa wieczory. A kiedy mąż zagadał: "Chyba fajna ta książka, co? O czym jest?", zaczęłam w emocjach wymieniać, o czym... i tak po chwili, po wsłuchaniu się we własny monolog i spojrzenie męża, takie jakby z politowaniem, pomyślałam: "O matko! Ależ to naciągane!" Uśmiechnęłam się wtedy do siebie i stwierdziłam "Nie szkodzi!", i tak mi się podoba!

Jak to zwykle bywa w powieściach kryminalnych, mamy parę detektywów: ekscentrycznego agenta Pendergasta (mam wrażenie, że to bohater wielu książek Prestona) oraz jego nieformalną asystentkę/ podopieczną, studentkę Corrie. Dziewczyna jest bystra i rządna wiedzy, więc jako temat swojej pracy dyplomowej wybiera analizę uszkodzeń przedśmiertnych i pośmiertnych, zwłok sprzed 150 lat, przeniesionych z lokalnego cmentarza na nowe miejsce pochówku. Najciekawsze w badaniach ma okazać się to, że wśród zwłok znajduje się ciało górnika, który przed laty został śmiertelnie zaatakowany przez niedźwiedzia grizzly. Jeden rzut oka Corrie na kości uświadamia dziewczynie, że to nie niedźwiedź stał za śmiercią górnika, a inny człowiek. 

To odkrycie sprowadzi na studentkę wielkie kłopoty i niebezpieczeństwo, z którego nie zdaje sobie sprawy, ktoś bowiem jest bardzo niezadowolony z jej odkrycia. Do tego, w miasteczku dochodzi do brutalnych zabójstw, które zostają zatuszowane podpaleniami. Pomoc agenta Pendergasta będzie więc niezbędna. Detektyw ma bowiem swoje niecodzienne metody śledcze, dzięki którym dojdzie do zaskakujących wniosków. Śmierci górników sprzed lat, aktualne podpalenia oaz natarczywe zachowanie władz miasta połączy z zaginionym opowiadaniem Artura Conana Doyla i nada im wspólny mianownik.

Sporo będzie się działo, momentami aż za bardzo i nieco absurdalnie, ale nie martwcie się! Najbardziej intrygującym wątkiem okaże się motyw poszukiwania zapisków Doyla, które dokonał po rozmowie z Oscarem Wildem. Z nich powstało owo opowiadanie, które będzie miało tak wielkie znaczenie dla sprawy. Moim zdaniem, jest to fajny pomysł, dobrze wkomponowany w i tak szaloną fabułę. Lektura "Białego ognia" na pewno nie będzie banalna.
 
Jeśli więc macie ochotę na zakręcony thriller, który w swoim szaleństwie ma metodę, zapraszam do lektury.

Sardegna

Akcja Egmontu "Poczytaj ze mną"


posted by Sardegna on , , , ,

4 comments

Lubię interesujące, książkowe akcje czytelnicze. Zasadniczo staram się śledzić je na bieżąco, czy to na FB, czy na zaprzyjaźnionych blogach bądź portalach, rzadko jednak sama w nich uczestniczę. Wiadomo z czego to wynika. Czasu mam, jak na lekarstwo, więc chwile wolnego poświęcam albo na czytanie, albo na pisanie. Na inne rzeczy zazwyczaj brakuje już siły. 

Tym razem zrobiłam jednak wyjątek. Kiedy na blogu Julii Orzech znalazłam informację o akcji Wydawnictwa Egmont „Poczytaj ze mną”, która wspiera ideę czytelnictwa wśród dzieci, a właściwie ideę czytania dzieciom, postanowiłam się przyłączyć. Właściwie to nie wymagało ode mnie wiele wysiłku. I tak codziennie (bądź co drugi dzień, z zależności, czy zmieniamy się z mężem), czytam moim dzieciakom do poduszki. Wrażenia z przeczytanych lektur możecie później znaleźć na moim blogu, więc przyłączenie się do akcji uważam za rzecz zupełnie naturalną - ot, połączenie przyjemnego z pożytecznym. 

Moje osobiste dzieciaki uwielbiają książki i wszystko, co z nimi związane. Lubią gadżety okołoksiążkowe, zakładki, wydarzenia literackie. Oczywiście, tych dziecięcych, ostatnio nie było w naszej okolicy zbyt wiele, ale kiedy tylko nadarza się okazja, zabieramy ich z mężem i serwujemy książkowe atrakcje. 

Rytuał wieczornego czytania na stałe wpisał się w nasze zasypianie. Nie ukrywam, że ma on większe znaczenie dla Sześciolatki niż Czterolatka, ale wydaje mi się, że Młody nawet kiedy udaje, że nie słucha, jakoś podświadomie rejestruje czytaną przeze mnie treść. Cieszy mnie fakt, że dzięki temu, Sześciolatka jest obeznana w dziecięcych klasykach, zna Pana Kleksa, Legendy Polskie, wie co nieco o mitologii, lubi księgarnie, antykwariaty, po prostu książki wszelakie. Jest też moją nadzieją na przyszłość, jako spadkobierczyni pokaźnego księgozbioru, który zebrałam. 

Dlatego z przyjemnością przyłączam się do akcji Wydawnictwa Egmont. Może uda mi się zachęcić kogoś, kto jeszcze nie czyta swoim dzieciakom, albo robi to za rzadko, do poświęcenia swoim dzieciakom kilkunastu minut przed snem. Na zrażajcie się początkowym brakiem zainteresowania lekturą. Jeżeli dzieci nie są do tego przyzwyczajone, na początku będą się kręcić, marudzić czy nawet sprzeciwiać. Po kilku wieczorach jednak, wspólne czytanie stanie się rzeczą tak naturalną, jak przykrycie kołdrą. Na pewno więc nie będzie to czas stracony! 

A teraz kilka słów o samej akcji. Wydawnictwo wydało serię czterech sympatycznych książeczek, aby zachęcić dzieci i rodziców do wspólnego czytania. Książeczki nie są zbyt długie, ot takie, aby ich przeczytanie zajęło jeden wieczór. Mogą być świetnym początkiem wspólnej tradycji kolejnego wybierania książeczek. Poza tym, mogą też nakierować rodziców na preferencje czytelnicze ich dzieci. W serii bowiem znajdziemy dziecięcą przygodę, fantastykę, humor i baśń.



Osobiście, miałam okazję z dzieciakami, przeczytać dwie, z czterech zaproponowanych książeczek: "Na ratunek Karuzeli" Ewy Nowak, z serii przygodowej (z myślą o Czterolatku) oraz humorystyczny "Ząb Czarownicy" Joanny Olech, skierowany bardziej dla Sześciolatki.


Humorystyczna opowieść o kocie - dentyście, który w dziwnych okolicznościach stal się posiadaczem zęba czarownicy, a dzięki temu mógł spełnić swoje wielkie marzenie o byciu czarodziejem, rzeczywiście bardziej przypadła do gustu Starszej. Natomiast przygodowa historia o psie Karuzeli, który został uratowany przez małego chłopca w mrożących krew w żyłach, okolicznościach, bardziej zaciekawiła Młodego.

W kolekcji znaleźć można jeszcze książkę z serii baśń o tytule "Baśń o świętym spokoju" Zofii Staneckiej oraz fantastykę "Pan od angielskiego" Pawła Beręsewicza. 


Jak zapatrujecie się na taką akcję czytelniczą? Oczywiście seria to tylko propozycja. Aby się do niej przyłączyć wystarczy tylko chcieć.
W ramach zabawy można na swoim blogu zamieścić wpis, w którym odpowiecie na pytania z ankiety, a następnie zaprosicie do tego swoich znajomych. Oczywiście nie jest to obowiązkowe, ale jeżeli ktoś miałby ochotę, zapraszam! 

Zamieść na blogu wpis ze swoimi odpowiedziami na pytania: 

Od kiedy prowadzisz bloga? 
Czy pamiętasz swoją pierwszą książkę w życiu? 
Dlaczego warto czytać dzieciom/z dziećmi? 
Co myślisz o polskiej literaturze dla dzieci? 
Czy ilustracje w książkach są ważne? 
Twój ulubiony gatunek literacki? 
Twoja ulubiona książka z dzieciństwa? 
Czy wyobrażasz sobie świat bez książek? 
Jak myślisz, dlaczego połowa Polaków nie czyta książek? 
Dokończ zdanie –  Poczytaj ze mną, bo… 

Zaproś znajomych do udzielenie własnych odpowiedzi na pytania. 
Promuj razem z nami czytelnictwo w Polsce! 
Dołącz do dyskusji nad dobrymi książkami dla dzieci na stronie 

A oto moje odpowiedzi na wyżej wymienione pytania:
Od kiedy prowadzisz bloga?
Bloga prowadzę od stycznia 2011 roku. 

Skąd pomysł na blog? 
Podczytywałam kilka blogów książkowych w czasach, kiedy nie były jeszcze popularne. Opisywanie przeczytanych tytułów spodobało mi się to na tyle, że postanowiłam mieć swój własny kawałek wirtualnej podłogi.

Czy pamiętasz swoją pierwszą książkę w życiu? 
Nie bardzo, ale pewnie była to jakaś z serii "Poczytaj mi Mamo" albo wierszyk "Dwa koguty". 

Dlaczego warto czytać dzieciom/z dziećmi? 
Wspólne czytanie umacnia relację z dziećmi. Poza tym, nic tak nie rozwija wyobraźni i słownictwa dzieciaków, jak częsty kontakt z literaturą. Obcowanie "od małego" z książkami, na pewno zaowocuje w przyszłości. 

Co myślisz o polskiej literaturze dla dzieci? 
Jest interesująca i różnorodna, książki są pięknie wydane. Myślę, że każdy mały czytelnik znajdzie coś dla siebie. 

Czy ilustracje w książkach są ważne? 
Oczywiście! Zwłaszcza dla młodszych dzieciaków. Dobra ilustracja pomaga zrozumieć tekst, może być też punktem wyjścia do wyobrażenia sobie dalszej akcji książeczki. 

Twój ulubiony gatunek literacki? 
Obecnie powieści obyczajowe, które mnie uspokajają i pozwalają się zrelaksować. Kiedyś były to kryminały i thrillery. Teraz nie szukam już mocnych wrażeń w literaturze. Wystarczą mi emocje, które towarzyszą mi w życiu codziennym. 

Twoja ulubiona książka z dzieciństwa? 
Seria o Ani, autorstwa  L.M. Montgomery. Moją ulubioną częścią była "Ania na Uniwersytecie" 

Czy wyobrażasz sobie świat bez książek? 
Absolutnie nie! 

Jak myślisz, dlaczego połowa Polaków nie czyta książek? 
Współczesny świat jest zdominowany przez obrazy, które wygodnie i bez wysiłku się przyswaja. Jako że czytanie wymaga zaangażowania i wykonania pewnej pracy, nie wszystkim to odpowiada. Ludzie wolą poświęcić czas na coś mniej pracochłonnego. 

Poczytaj ze mną, bo…
... w ten sposób świetnie spędzimy razem czas i nauczymy się czegoś nowego!
Sardegna

ŚBK: Ulubione gadżety, bez których nie wyobrażam sobie życia.


posted by Sardegna on

18 comments

Dzisiejszy post tematyczny jest wyjątkowo mało książkowy, jak na ŚBKów. Jednak kiedy myślałam na jego temat, stwierdziłam, że moje ulubione gadżety ściśle się z książkami i literaturą wiążą. No cóż... taka już jestem przewidywalna...


Nie jestem gadżeciarą techniczną. Dopiero niedawno zmieniłam stary telefon z podstawową funkcją dzwonienia i smsowania, na smartfona, którego w sumie do porządku nie potrafię obsługiwać.
Mam tablet, ale specjalnie go nie używam, w odróżnieniu od moich dzieci, które lepiej rozpracowują jego funkcje, niż my z mężem razem wzięci. Nie używam ipodów, bajeranckich słuchawek czy innych elektronicznych bajerów. Nie mam nawet czytnika!
Dlatego z elektronicznych gadżetów, moim ukochanym sprzętem jest laptop lenovo (nie mam pojęcia, jakie ma parametry, grunt, że działa, i że świetnie się dogadujemy) i nowy telefon, z którym codziennie toczę walkę, o to, co ja chcę zrobić, a co robi on, kiedy ma akurat inną wizję czynności, po smyrnięciu przeze mnie ekranu dotykowego. 
No i nie da się ukryć, że oba stosuję głównie w książkowo - blogowej sprawie.

Gadżety około książkowe natomiast, to jest to, co lubię najbardziej. Zakładki, literacki kubek (mój nowiutki nabytek), torba z literackim motywem, kolczyki "książkowe". czy przypinki z fajnymi hasłami.
Lubię wszystko, co umila mi lekturę czy przypomina o fajnej książce i ulubionym autorze. Wygrałam ostatnio fajną koszulkę z literackim motywem. Ech, i ubiorę ją sobie w wakacje...


Generalnie podobają mi się rzeczy związane ze słowem pisanym, co nie znaczy, że się w nie zaopatruję. Podobają mi się koszulki z napisami, ale na co dzień takich nie noszę. Biżuteria "książkowa", choć tutaj też mam ograniczenia, bo nie lubię jej na sobie. Nie żałuję sobie tylko kolczyków, ale koniecznie muszą to być wkrętki, bo nie toleruję w uszach innych udziwnień.

Mam też inne ulubione przedmioty. Przede wszystkim są to buty i chustki/szaliki/kominy. Nie wiem, czy to można zaliczyć do gadżetów, ale mam fioła na punkcie nowych par butów i postępuję z nimi podobnie, jak z książkami. Kiedy wchodzę do sklepu, rzadko wychodzę bez nowego egzemplarza. Mam w szafie kilka par, których nigdy jeszcze nie miałam na sobie. Zdarzyło mi się też kupić buty za małe o rozmiar. Tak bardzo mi się podobały, że zakupiłam i wmówiłam sobie, że na pewno się rozejdą. Po roku musiałam jednak przyznać, że to nigdy nie nastąpi ... 
Z chustkami/szalikami/kominami staram się bardziej ograniczać. Ale za to, moja rodzina wie, że kiedy ma mi zrobić prezent, opcja okrycia na szyję będzie przeze mnie bardzo mile widziana.

Nie jestem zbyt oryginalna w temacie gadżetów. Ot, mam swoje dziwactwa, których się trzymam i dobrze mi z tym.

Sardegna

Warszawskie TK - czyli po książki do stolicy!


posted by Sardegna on

38 comments

Ależ emocjonujący był to weekend! Warszawskie Targi Książki okazały się być tak wielkim wydarzeniem, jakie spodziewałam się w stolicy zastać. Stadion Narodowy przyjął łaskawie wszystkich książkowych maniaków, a była ich ogromna ilość, zwłaszcza w sobotnie popołudnie.
[fot. mąż]

Nasza wyprawa do stolicy praktycznie do ostatniego dnia, stała pod znakiem zapytania. Na szczęście, nic niespodziewanego nam się nie przytrafiło, więc mogliśmy podążyć w stronę Warszawy z pełnym plecakiem książek do podpisu. Mimo wielkiego starania, żeby ograniczyć ich ilość, i tak zebrał się spory stos, miałam bowiem ambitne plany odwiedzić stoiska kilku ulubionych autorów. Nie były to moje pierwsze targi, więc dość racjonalnie wybrałam spotkania, wiedząc, że nie da się być w kilku miejscach na raz. Udało mi się więc zebrać wszystkie autografy i porozmawiać, z wszystkich autorami, do których zamierzałam się udać.

Warszawskie TK miały większą powierzchnię, niż te w Krakowie, głównie za sprawą płyty Stadionu, po której można było w miarę spokojnie wędrować w kółko. Piszę "w miarę spokojnie", bowiem w sobotę po południu, tłum był już tak spory, że nie było opcji przejścia bez przepychania się. Spokojnie było praktycznie tylko w sobotę ok. 10-11 i o podobnej godzinie w niedzielę. W tym temacie Warszawa nie różni się wiele od Krakowa, ale czegoż się nie robi dla spotkania z ulubionym autorem. Można się więc i przeciskać, dzierżąc w rękach potrzebne egzemplarze książkowe.

Wiadomo, że nie obyło się bez kilku targowych wpadek, ale oczywiście to są tylko niuanse. Wpadka nie wpadka, targi i tak są dla mnie udane. Niestety nie dostała mi się wypasiona, blogerska smycz z wejściówką. To znaczy smycz, nie wejściówka, bo tę akurat miałam zagwarantowaną. Na początku nie potrafiłam też ogarnąć opisów stoisk, dlatego uskuteczniłam kilka bezcelowych okrążeń. Szukałam też nadaremno w części głównej, stoisk oznaczonych symbolem H, które wydawało mi się, że powinno leżeć obok G, a znajdowało się w "przedsionku" wejścia głównego. Żałuję również, że było tak mało udostępnionych miejsc siedzących na trybunach, bowiem odpocząć można było tylko w wyznaczonym sektorze, reszta została odgrodzona taśmą. Na płycie głównej, mimo zamkniętego dachu, było też dość zimno, na szczęście zaopatrzyłam się w kurtkę, za sprawą podpowiedzi Aine, więc specjalnie nie zmarzłam, ale przerażały mnie osoby w krótkich rękawach.

Program targowy było bardzo bogaty, także każdy mógł wybierać do woli: spotkania na stoiskach, podsłuchiwanie dyskusji na Kanapie Literackiej, panel w sektorze Gościa Honorowego - Francji, czy zwiedzanie stoisk z grami i komiksami. Można oczywiście było także buszować wśród promocyjnych stoisk z książkami, czy nawet - przed Stadionem - zaopatrzyć się w egzemplarze taniej książki.
Entuzjastów atrakcji wszelakich, nie brakowało.

Mój plan targowy był dość napięty, ale postanowiłam zacząć od mini spotkania blogerów na trybunach i wzięcia udziału w rozlosowaniu książek, przygotowanego przez dziewczyny: Natalię i Barwinkę. Udało mi się (z pomocą męża) wygrać dla siebie dwa świetne kryminały, więc wyszłam ze spotkania bardzo zadowolona.

 [fot. mąż]

Resztę soboty poświęciłam już na zdobywanie autografów i rozmowy na stosikach, ale o tym napiszę dokładnie w następnym poście (kiedy małżonek przekaże mi odpowiednie zdjęcia).

Dzisiaj przedstawię tylko zdobycze targowe, i te książkowe i te gadżetowe. Musieliśmy bowiem tradycyjnie przywieść dzieciakom coś, na udobruchanie ich nieobecności na targach.

Stos jest konkretny, ale kiedy oglądałam relacje innych blogerów, to chyba jednak nie aż tak bardzo. Mimo wszystko jednak, kto to widział, żeby jechać do Warszawy po tyle książek! No cóż ... nie powiem, taszczenie plecaka z powrotem na Śląsk, nie było łatwą sprawą... ale, ale...sami zobaczcie!



"Kości pająka" Kathy Reichs - kupione w promocji u Soni Draga
"Konfrontacja" i "Biały ogień" - wygrane w losowaniu dla blogerów
"Błazen królowej" i "Meridon" P. Gregory - kupione w Taniej Książce


"Magiczny piesek" i "Krew i złoto" - również z Taniej Książki
"Na granicy zmysłów" Przemek Kossakowski - jedyny zakup na stoisku, bowiem pragnęłam zdobyć autograf autora
"Podróż po miłość" Dorota Ponińska tom II i III - od Naszej Księgarni
"Perły Kina" Kałużyński i Raczek - kupiony w Taniej Książce, apotem podpisany przez Autora

Sporo książek zakupiliśmy w sektorze Taniej, ale promocje na stoiskach nie powalały cenowo. Na przykład przebitka na "Perłach kina" była dwu i pól krotna, w porównaniu z tanią książką. podobnie, jak Gregory, "Magiczny piesek" czy "kultowa" seria "Zaopiekuj się mną". Sami więc rozumiecie...

Oczywiście TK dla mnie, to przede wszystkim spotkania ze znajomymi i nieznajomymi. W tym roku udało mi się poznać osobiście kilka blogerów, znanych do tej pory jedynie wirtualnie. Miałam też okazję pogadać ze "starymi" znajomymi, a na losowaniu poznać zupełnie nowe osoby. Tradycyjnie odwiedziłam zaprzyjaźnionych wydawców i nawiązałam nowe kontakty. Potargowe spotkanie, już zupełnie na luzie, było świetnym zakończeniem dnia. I choć w okrojonym składzie, bawiliśmy się świetnie.

Dziękuję wszystkim za umilenie mi tego książkowego weekendu. Do zobaczenia w Krakowie!
Sardegna

Targi Książki w Warszawie - tym razem się uda!


posted by Sardegna on ,

26 comments

Wiecie, jak bardzo uwielbiam Targi Książki! To moje ulubione wydarzenie książkowe, na które czekam praktycznie cały rok. Katowice - wiadomo, ale że mam najbliżej i działamy w tym temacie z ŚBKami, traktuję bardzo sentymentalnie. Kraków - wielkie książkowe święto, olbrzymia liczba autorów, znajomi blogerzy, cała otoczka targowa, sprawiała, że były to dla mnie największe i najbardziej wyczekiwane wydarzenie. W tym roku coś się może zmieni w tym temacie, bowiem jest bardzo duża szansa, że za dwa dni pojawię się w stolicy na Warszawskich Targach Książki.  Dlaczego mówię, że jest szansa, zamiast tego, że na pewno przybędę? Życie niespodzianki sprawia, dlatego cieszyć się absolutnie będę dopiero na miejscu, kiedy przekroczę próg Stadionu Narodowego.


Plan targów jest wyjątkowo atrakcyjny (wszystkie informacje znajdziecie na stronie organizatora TUTAJ), zrobiłam więc wstępną listę autorów, których chciałabym odwiedzić, czy poprosić o wpisy do książek. Nie mogę się jednak rozpędzać w tym temacie, bowiem Warszawa to nie Kraków, gdzie do samochodu mogę wpakować połowę biblioteczki i zmieniać tylko zawartość plecaka. Tym razem muszę być bardziej powściągliwa, bowiem noszenie tego ciężaru przez pół Polski nie będzie zbyt pożądane... więc nie mogę szaleć!

Planuję dotrzeć do stosika, gdzie podpisywać swoje książki będą:
Hanna Krall
Magdalena Witkiewicz
Katarzyna Zyskowska-Ignaciak
Karolina Wilczyńska
Joanna Jodełka
Małgorzata Karolina Piekarska
Katarzyna Bonda
Marek Krajewski
Roksana Jędrzejewska-Wróbel
Małgorzata Gutowska-Adamczyk
Cecelia Ahern
Ałbena Grabowska
Hanna Kowalewska
Marcin Mortka
Przemysław Kossakowski
Joanna Maria Kaleta
Eric-Emmanuel Schmitt
Remigiusz Mróz
Małgorzata Warda
Dorota Ponińska
Mariusz Zielke
Magdalena Zimniak

Oczywiście nie wszystkie książki powyższych autorów planuję zabrać (nie wszystkich czytałam, lub po prostu nie mam swojego egzemplarza). Lista książek do zabrania jest następująca:
"Upalne lato Gabrieli" Katarzyna Zyskowska - Ignaciak
"Umarli mają głos" Marek Krajewski
"Sto imion" Cecelia Ahern
"Tego lata w Zawrociu" Hanna Kowalewska
"W cieniu Olbrzyma" Joanna Maria Kaleta
"Tajemnica pani Ming" E.E. Schmitt
"Kasacja" Remigiusz Mróz
"5 sekund do IO" Małgorzata Warda
"Twardzielka" Mariusz Zielke
"Białe róże dla Matyldy" Magdalena Zimniak

10 książek (uwierzcie mi, właśnie wykasowałam 5tytułów) 7 na sobotę, 3 na niedzielę.
Jak mąż zobaczy ten stos, to na pewno każe mi odłożyć coś na półkę, a ja muszę go słuchać, bo to on w większości będzie taszczył cały ten bagaż...więc sami rozumiecie...

Po wydarzeniach książkowych przyjdzie czas na spotkanie ze znajomymi blogerami. Mam nadzieję poznać tych, których nie miałam okazji wcześniej i utrwalić "stare" znajomości.
Zatem do zobaczenia w Warszawie!

Sardegna

Zakupy Sześciolatki za własne, zaoszczędzone pieniądze - nie inaczej - "Zaopiekuj się mną"


posted by Sardegna on , , , ,

4 comments


Wydawnictwo: Zielona Sowa  
Moja ocena : 4/6

U nas nadal bardzo monotematycznie: seria "Zaopiekuj się mną" rządzi i nie widać, żeby miało się to zmienić w najbliższym czasie. Postanowiłam więc załadować pięć tytułów do jednego wpisu, skoro i tak moje wrażenia po lekturze nie uległy większej zmianie. Podobnie zresztą jest z wrażeniami Sześciolatki, która nadal jest pod wielkim wpływem przygód książkowych pupilów, nadal ekscytuje się kolejnymi książeczkami i ...nadal wydaje na nie ciężko zaoszczędzone pieniążki. 
Nie mnie jednak ją oceniać, albo co gorsza, zabraniać, bowiem dziecko widzi od małego, na co Mama wydaje kasę, więc ... bez komentarza...

Przeczytanie pięciu opowiastek, trzech przygód psich i dwóch kocich, zajęło nam jakieś trzy miesiące. Oczywiście zajęło nam to tak długo czasu, ponieważ Mama usilnie nalegała, aby robić przerywniki i czytać też inne książki, mimo że takie innowacje spotykały się z ogólnym niezadowoleniem. Jedynym argumentem, który w miarę dotarł do zainteresowanych, był fakt, że "to przecież już ostatnie tomy przygód zwierzaków i już nie mamy ich więcej (do czasu), więc może zostawimy sobie je na później".
W innym przypadku, musiałabym przeczytać po kolei wszystkie pięć ... ech...

W każdym razie mogę uważać się za specjalistkę od tych zwierzęcych opowieści. Mogę już spokojnie wyróżniać historie interesujące, od takich, napisanych na siłę. Z powyższej piątki niektóre bardziej przypadły mi do gustu, inne mniej. Większy sentyment mam zdecydowanie do książeczek kocich, natomiast Sześciolatka przyjmuje wszystkie z równą ekscytacją i jednakowym zainteresowaniem.
Irysek to niezły łobuziak, który uparcie wędruje za swoją małą opiekunką do szkoły. dwa razy udaje mu się to bez szwanku, niestety za trzecim razem wyprawa kończy się dramatycznie.

Łezka natomiast jest zupełnym przeciwieństwem Iryska. Zahukana, nerwowa, boi się własnego cienia. Cóż jednak ma zrobić, skoro na jej podwórku panoszą się dwa olbrzymie, dorosłe kocury. Kotka będzie się bała przez większość książeczki, ale na szczęście jej pani wymyśli sposób, żeby temu zaradzić.
Z mojego opisu można zatem wywnioskować, która książka jest dynamiczna, a która bardzo statyczna.  Sami zdecydujcie więc, czy Wasze dziecko zainteresuje się wartką, czy może leniwie toczącą się akcją książeczki.


Opowieści psie dotyczą trzech uroczych szczeniaczków: Luny, Rubiego i Harry'ego. Pieskie przygody również są na różnym poziomie.
Rubi to nowy mieszkaniec w rodzinnie Kasi. Nie dogaduje się jednak z kotką Pchełką, pupilką siostry jego opiekunki. Zwierzątka nie żyją zgodzie, głównie za sprawą pieska, który nie rozumie jeszcze wszystkich zasad panujących w domu. Rubi będzie wpadał w tarapaty, aż do czasu kiedy sytuacja z Pchełka nabierze na prawdę niemiłego obrotu.
Luna to najmniejszy szczeniaczek w miocie, dlatego właścicielka piesków, Laura, poświęca jej najwięcej uwagi. Kiedy przychodzi czas rozstania się ze szczeniakami, w tym także z Luną, dziewczynka nie może pogodzić się z sytuacją. Czy rodziców uda namówić się na kolejnego pieska?
Historyjka "W poszukiwaniu domu" to najbardziej złożona opowieść z wszystkich przeze mnie wymienionych. Harry to szczeniaczek opuszczony przez pierwszą właścicielkę i nie potrafi znaleźć sobie miejsca w schronisku. Kiedy trafia na Grace, dziewczynkę, która jest w schronisku wolontariuszką, zaczyna odżywać. Jego radość nie trwa jednak długo, bowiem trafia się rodzina, która go chce adoptować.


I tyle. Nie będę rozpisywać się więcej o fabule tych opowiastek, bo jej tam praktycznie więcej nie ma. Książeczki są krótkie, opisują jakiś problem małego opiekuna ze zwierzaczkiem, a później szczęśliwe zakończenie całej historii. Jestem umiarkowaną zwolenniczką owej serii. Z drugiej jednak strony, cieszę się, że moje dziecko ma swoje zdanie na temat literatury i nie zgadza się ślepo na to, co ja proponuję. Poza tym, wolę, żeby moja Sześciolatka pasjonowała się serią "Zaopiekuj się mną" niż PetShopami czy innymi lalkami MonsterHigh. Mam też szczerą nadzieję, że Sześciolatka przeczyta kiedyś samodzielnie, jeszcze raz całą uzbieraną serię.
 ***

Muszę się wam pochwalić, że wczoraj Sześciolatka PIERWSZY RAZ przeczytała samodzielnie, od początku do końca, całą książeczkę o przygodach psa Clifforda. Książeczkę z dużą czcionką w twardej oprawie. Nie panuje jeszcze do końca nad znakami przestankowymi, ale rozumie sens czytanego tekstu. Zatem pełen sukces!

Jeszcze trochę i trzeba będzie się dzielić księgozbiorem!

Sardegna