Archive for lipca 2017

"Osiedle marzeń" Wojciech Chmielarz


posted by Sardegna on , , , , ,

12 comments


Wydawnictwo: Aleksandria
audiobook: czas trwania 13 godzin 3 minuty
Moja ocena : 6/6
lektor: Janusz Zadura


Wojciech Chmielarz jest Autorem powieści, o których słyszałam naprawdę dobre opinie, ale sama nie miałam okazji się jeszcze z nimi zapoznać. Intrygowała mnie twórczość pisarza, zwłaszcza po zdobyciu nagrody Wielkiego Kalibru w 2015 roku oraz bardzo wysokich notach "Wampira", czyli historii rozgrywającej się w pobliskich Gliwicach. Faktycznie, nazwisko Autora przewiało mi się na zaprzyjaźnionych blogach, ale prawdziwą ochotę na powieść jego autorstwa poczułam po tegorocznych TK w Warszawie, kiedy to na stoisku Wydawnictwa Czarne, skutecznie promowano "Zombie", czyli książkę najnowszą.

Z pomocą przyszła Agnieszka (z bloga Dowolnik) i pożyczony przez nią audiobook. Zabierając się za odsłuchiwanie nie byłam świadoma tego, że to jest to czwarty tom przygód komisarza Jakuba Mortki ("Podpalacz", "Farma lalek", "Przejęcie"), bo o tym miałam się przekonać na sam koniec, ale powiem szczerze, że w trakcie słuchania w ogóle mi to nie przeszkadzało. Historia kryminalna opisana w "Osiedlu marzeń" jest zupełnie odrębna, choć faktycznie można doszukać się w treści pewnych nawiązań do przeszłości komisarza, które zostały chyba rozwinięte w poprzednich tomach. 

"Osiedle marzeń" to przykład pełnokrwistego, polskiego kryminału. Jest to historia z gatunku tych, które czyta się/odsłuchuje jednym tchem. Znacie to uczucie, kiedy włączacie nowy audiobook, słuchacie prologu, albo pierwszego rozdziału i czujecie TO? Tę iskrę, która podpowiada, że to będzie naprawdę dobra historia. Tak właśnie jest z powyższa książką. Od pierwszych stron historia wciąga czytelnika i nie pozwala oderwać się od lektury.
Na ekskluzywnym, zamkniętym osiedlu w Warszawie, dochodzi do brutalnego morderstwa. Na parkingu zostaje odnaleziona studentka, Zuzanna Łatkowska, która jest miłą i sympatyczną dziewczyną, nikomu nie wadzącą. Jej zwłoki odnajduje ochroniarz pracujący na nocnej zmianie na osiedlu, a po przejrzeniu monitoringu wychodzi na to, że sprawcą musi być ktoś z mieszkańców. Sprawą zajmuje się komisarz Jakub Mortka, a pomaga mu w tym aspirantka Anna Suchocka. Para bohaterów próbuje dojść do prawdy i odkryć, co tak naprawdę stało się ze studentką, tym bardziej, że na jaw wychodzą sekrety z jej "niby" poukładanego życia. 

Co rusz, w śledztwie na światło dzienne, wychodzą nowe fakty. Po pierwsze, Zuzanna wynajmowała mieszkanie u polityka, który lata świetności ma już za sobą i wyraźnie ma coś do ukrycia. Po drugie, osiedlowi ochroniarze są zamieszani w grubszą sprawę używkową. Po trzecie, współlokatorki Zuzy coś kręcą, a po czwarte i najważniejsze, w sprawę angażuje się warszawski typ spod ciemnej gwiazdy i ukraińska mafia. O co tak naprawdę w tym wszystkim chodzi?  Co z całą sprawą ma wspólnego Alex, chłopak Zuzanny? 

Komisarz Mortka i aspirantka Suchocka świetnie dają sobie radę, mimo kłód, które ktoś im nieustannie rzuca pod nogi. Poza tą parą policjantów, ważną rolę w książce spełnia podkomisarz Dariusz Kochan, który po przymusowym urlopie otrzymuje do rozwiązania kilkanaście spraw niemożliwych, i ... dobrze sobie z nimi radzi. Wątek Kochana był akurat rozbudowany w poprzednich częściach, jednak i tutaj można się spokojnie zorientować, co tej kwestii miało miejsce. Więc i ta niewiedza nie psuje czytelnikowi lektury.

Historia "Osiedla marzeń" jest bardzo realistyczna, brutalna i dość wulgarna. Jednak mi to nie przeszkadza, choć faktycznie audiobooka trzeba słuchać koniecznie na słuchawkach.

Najbardziej jednak emocjonujące jest zakończenie. I choć w pewien sposób otwarte, dające pole do popisu Autorowi w kontynuacji tej historii w kolejnym tomie, to dla czytelników zainteresowanych tylko tym konkretnym tytułem, też będzie zadowalające.

I teraz mam dylemat: koniecznie chciałabym poznać trzy poprzednie powieści z przygodami komisarza Mortki, ale równocześnie bardzo interesuje mnie "Wampir", "Zombie" czy "Koma" napisana z moja ulubioną Autorką, Katarzyną Zyskowską - Ignaciak. I jak teraz żyć? A tak poważnie: tyle dobrych książek czeka na przeczytanie, a ja mam tak mało czasu!


Sardegna

"Chemik" Stephenie Meyer


posted by Sardegna on , , , ,

6 comments


Wydawnictwo: Edipresse
Liczba stron: 568
Moja ocena : 4/6

Stephanie Meyer, Autorkę "Chemika", znacie zapewne z kultowej serii "Zmierzch", któż bowiem w dzisiejszych czasach nie kojarzy Edwarda Cullena i jego wybranki Belli. Ta wampirza saga zawojowała owego czasu wyobraźnią nastolatków i zainicjowała modę, na tworzenie powieści z wizerunkiem "ugrzecznionego" wampira. Sama też trochę jej uległam i jakieś osiem lat temu przeczytałam wszystkie cztery tomy serii i mam je nawet na półce do dziś.

Na fali popularności "Zmierzchu" Autorka wydała jeszcze kolejną powieść, nie będącą już w prawdzie częścią cyklu, ale ja i tak zaopatrzyłam się w swój egzemplarz i mam go w swojej biblioteczce (choć jeszcze do niego nie dotarłam). "Intruz" spotkał się z mniejszym zainteresowaniem czytelników i nie powtórzył już sukcesu wampirzej historii. Później natomiast nastąpiła wieloletnia przerwa pisarska dla Stephenie Meyer i dopiero w tym roku premierę miał "Chemik", czyli jej druga, "indywidualna" powieść, skierowana już raczej do dorosłych czytelników. 

"Chemik" przypomina swoją strukturą wcześniejsze książki Autorki: jest bardzo opasły i podobnie, jak tamte, mocno przegadany. Oceniłam go ostatecznie na czwórkę, ponieważ jest to według mnie, zupełnie przyzwoite czytadło, w sam raz na urlop, natomiast absolutnie nie uważam, że jest to jakaś wyjątkowa historia, która zapadłaby mi w pamięć na dłużej, albo umieściłabym ją w rankingu najlepszych, przeczytanych w roku 2017.

Powieść z założenia jest sensacją z bardzo wyraźnym i nieco przerysowanym, wątkiem romansowym, jednak na pierwszy plan wysuwa się na szczęście, akcja (dlatego też ostatecznie sklasyfikowałam "Chemika" w tej kategorii). Główną bohaterką jest Alex, ciągle zmieniająca tożsamość, była, tajna agentka rządowa, która wypadła z łask służb specjalnych amerykańskiej agencji i teraz jest przez nich poszukiwana. Nieustannie się ukrywa, co chwilę zmienia wygląd i miejsce zamieszkania, praktycznie nigdzie nie zatrzymuje się na dłużej, a każde jej pojawienie się w miejscu publicznym musi zostać dokładnie zatarte. Alex ukrywa się przed swoimi prześladowcami po tym, jak w zamachu zginął jej najlepszy przyjaciel, wraz z którym pracowała w agencji nad tajnym projektem. W laboratorium chemicznym działano na rzecz nowoczesnych "metod tortur", czyli substancji, które mogłyby z podejrzanych "wyciągnąć" wszelkie informacje, na zasadzie serum prawdy. Póki co jednak, naukowcy doszli do bardziej bolesnej wersji tych środków, a Alex, jako prawdziwa idealistka i osoba, która nie ma złych zamiarów, nie może pogodzić się z przerwaniem prac. Musi ukrywać się więc przed dawnymi pracodawcami, wiedzącymi o niej wszystko.

Po kilku latach tułaczki i życia w nieustannym stresie, bohaterka jest już tym nieziemsko zmęczona. Nie dziwi więc, że kiedy zgłasza się do niej dawny współpracownik z departamentu z pewną propozycją, a w zamian obiecuje wolność, Alex nie zastanawia się długo. Jej zadaniem ma być przechwycenie groźnego przestępcy, który jest w posiadaniu informacji o groźnej dla całej ludzkości, broni biologicznej, a sprawa wydaje się być na tyle poważna, że Alex podejmuje się zadania i tutaj zaczyna się właśnie cała przygoda. 

Daniel, którego ma złapać, okazuje się być nie do końca tym człowiekiem, którego poszukiwałą. Zupełnie nie pasuje on do profilu przestępcy, bo jest naprawdę bardzo łagodnym i ufnym człowiekiem (żeby nie powiedzieć nudnym i bezpłciowym). Kobieta zaczyna wyczuwać, że coś w tej sprawie nie gra, a fakty, jakie przedstawił departament nie są do końca prawdziwe. I tak bohaterowie trochę przypadkowo skazani na siebie, zaczynają galopującą ucieczkę, przed niewidzialnym wrogiem.

I praktycznie na tym opiera się całe 500 stron powieści. Alex i Daniel uciekają, chowają się, próbują przechytrzyć oprawców, ale też romansują w najlepsze (raczej platonicznie), przytulają się, mówią sobie miłe słowa, tresują psy i robią zakupy na stacji benzynowej. Nie powiem, znośnie się to czytało, głównie dzięki dość wartkiej akcji, jednak wydaje mi się, że ponad 500 stron to zdecydowanie za dużo dla tej historii. Ostatecznie czytałam "Chemika" na raty, przez jakieś dwa tygodnie, przymuszając się trochę. Nie porwało mnie.

Głównym problemem tej książki jest fakt, że jest ona mocno przegadana i mimo wartkiej akcji, staje się czytelnikowi obojętna, bo nie wzbudza po prostu większych emocji. Bohaterowie są zwyczajnie nijacy. Alex to niekonsekwentna i rozmemłana kobieta, która w towarzystwie faceta robi się bezbronna, jak dziecko (wiem, że wydaje się to absurdalne, skoro jest tajną agentką, ale niestety taka  jest prawda). Daniel to przykład mężczyzny nie znającego się na niczym, popełniającego bezsensowne błędy, będącego bezpłciową ofiarą losu. Jedyną postacią z charakterem, wzbudzającą sympatię, jest mężczyzna, który pojawi się w życiu bohaterów niespodziewanie, nie będę jednak tutaj pisała, kto to jest, bo nie chciałabym zdradzać fabuły. Gwarantuję jednak, że jak się już pojawi, to na pewno go zauważycie. 

"Chemik" nie porusza, nie zachwyca, jest ot, taką wakacyjną lekturą na jeden raz. W większości przypomina przygody McGyvera, więc może dostarczać pewien rodzaj rozrywki. Świetnie nada się na urlop, kiedy ma się ochotę na coś banalnego, jeżeli jednak oczekujecie od książki czegoś więcej, to niestety możecie się srogo rozczarować.

Sardegna

"Star Wars. Galaktyczna opowieść z naklejkami"


posted by Sardegna on , , ,

2 comments

Nie wiem, jaki stosunek mają Wasze dzieci do Star Wars, ale moje, od 2015 roku, kiedy to premierę miało "Przebudzenie mocy", czyli nowa, siódma część, wykazują wiele emocji z tym związanych. Wydaje mi się to niejako dziwne, bowiem moje dzieci w życiu nie oglądały żadnej części Gwiezdnych Wojen, ani tej najnowszej, ani żadnej poprzedniej. Podejrzewam, że to emocjonowanie się wynika to bardziej z fascynacji rówieśników filmem, a moi biorą udział w rozmowach na ten temat, więc przy okazji coś z tej ekscytacji przechodzi na nich. No cóż, jestem w stanie to wytrzymać. Tak, jak dałam radę z Lego Ninjago, Krainą Lodu, Minionkami, Transformersami i innymi.

Co do samych emocji, związanych ze Star Warsami, znacznie bardziej udzieliły się one Młodemu, więc nie obyło się bez zakupienia odpowiednio firmowej czapki, ale na tym właściwie chęć posiadania gadżetów z Gwiezdnych Wojen się skończyła. Kiedy więc Egmont wyszedł z propozycją książeczek z naklejkami z tym motywem w roli głównej, pomyślałam, że to może być fajna opcja, aby odświeżyć temat i mieć plan na ewentualne, ponure, wakacyjne dni.

"Star Wars. Galaktyczna opowieść z naklejkami" to taka komiksowa uzupełnianka naklejkowa, świetna propozycja dla małych miłośników filmu, ale może też spodobać się dzieciom tym, które, tak jak moje, nie do końca są w temacie (choć książeczka spodoba im się prawdopodobnie z zupełnie innego powodu).  

Dla moich dzieci wybrałam dwie opcje zeszytów Star Wars: "Galaktyczna opowieść z naklejkami. Przygoda Finna" oraz "Galaktyczna opowieść naklejkami. Przygoda Rey". Każdy mógł więc wybrać egzemplarz dla siebie.

Osobiście nie jestem fanką Gwiezdnych Wojen, więc kwestię wytłumaczenia dzieciom kto jest kim w całej tej historii, i o co chodzi w poszczególnych fragmentach książeczki, wziął na siebie mój Mąż. Dzieciaki uzupełniały sobie jednak ten zeszyt głównie według własnego pomysłu, bo na szczęście daje on taką właśnie możliwość.

Jeśli chodzi o formę książeczki, to każda strona zawiera wybraną scenkę z filmu, z adnotacją, co do bohatera w niej występującego. Czasami jest to opis statku, robota czy innej maszynerii, ważnej dla całej akcji. Zadaniem do wykonania jest zazwyczaj użycie naklejek, w celu ucharakteryzowania danej postaci, przygotowania maszyny do lotu, bądź uzupełnienia krajobrazu. Można uzupełniać naklejkami brakujące fragmenty ilustracji, albo po prostu odtworzyć daną scenę z filmu.

Trzeba przyznać, że jest zeszyt jest solidnie wydany i ma sporo, całkiem dużych naklejek, spokojnie więc sprawdzi się w przypadku młodszych dzieci, które jeszcze nie mają zbyt dobrze rozwiniętych zdolności manualnych. 

Uważam, że jest to naprawdę super propozycja zarówno dla prawdziwych fanów Star Wars, którzy filmy znają na pamięć, jak i dla takich "umiarkowanych" miłośników, jak moje dzieci, które podeszły luźniej do tematu i wykorzystały naklejki do twórczej zabawy i kreatywnego tworzenia ilustracji i postaci.

"Galaktyczna opowieść z naklejkami" przeznaczona jest dla dzieci w wieku 6 - 12 lat i idealnie sprawdzi się w podróży, albo pomoże zagospodarować czas wolny, kiedy za oknem pogoda nie będzie sprzyjać zabawom na dworze.

Wiadomo, że dla miłośników Star Warsów zeszyt ten będzie miał inne znaczenie, niż dla laików, ale przecież chodzi o dobrą zabawę, a taką ta opowieść z naklejkami gwarantuje.


Sardegna

"Inwigilacja" Remigiusz Mróz


posted by Sardegna on , , , ,

8 comments

 
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Liczba stron: 590
Moja ocena : 5/6

"Inwigilacja" to piąty tom przygód niezwykłej pary charakternych bohaterów powieści Remigiusza Mroza - prawniczki Joanny Chyłki i jej aplikanta Kordiana Oryńskiego.

Ta część przynosi kontynuację niektórych wątków, rozpoczętych wcześniej, głównie tych z "Immunitetu", a także przedstawia relację bohaterów z zupełnie z nowej strony. Jeśli chodzi o mnie, "Kasacja" najbardziej z wszystkich tomów, zachwycała mnie nową konwencją polskiego thrillera prawniczego. Wtedy też darzyłam bohaterów największą sympatią, co mogę ocenić z perspektywy czasu. Byli oni dla mnie zupełnie nowymi postaciami i każde ich zachowanie czy hasło rzucone przez Chyłkę, w swoisty sposób mnie zachwycało. Jako że przez kolejne tomy, relacja prawniczki i jej aplikanta nie była już jakoś mega zaskakująca (choć nie powiem "Zaginięcie" i "Immunited" mają w tej kwestii pewne "momenty"), moje emocje w stosunku do tej pary bohaterów trochę osłabły (mówię tylko o moim stosunku do relacji Chyłka - Zordon, kwestia spraw kryminalnych, którymi bohaterowie się zajmują, to zupełnie inny temat).

Trochę opierałam się przed natychmiastowym sięgnięciem po "Inwigilację" tuż po zakończeniu lektury tomu czwartego. Chciałam po prostu trochę odsapnąć. Kiedy jednak zabrałam się za czytanie, pojawił się problem. Jeszcze nigdy nie odczuwałam takiej niechęci i chyba trochę nudy, zaczynając poprzednie części. Początek był zatem bardzo niefortunny. Przedarcie się przez pierwszych 100 stron zajęło mi bardzo, bardzo długo, nie mogłam się wkręcić, a historia zupełnie mnie nie pociągała. Sytuację ratowała jedynie ciekawość, jak rozwinie się chyłkowy wątek ciążowy. Na szczęście, akcja w końcu się rozkręciła i dalej poszło już dobrze. Rzeczywiście, to, co wydarzyło się w "Inwigilacji" stanowi bardzo wielki przełom dla całej historii Chyłki i Zordona. 

W tym tomie prawnicy muszą zmierzyć się z głośną sprawą, która obiegła wszystkie media i stała się tematem numer jeden w kraju. Służby specjalne aresztują mężczyznę, muzułmańskiego pochodzenia, który jest podejrzany o przygotowywanie ataku terrorystycznego. Człowiek ten zostaje zidentyfikowany, jako zaginiony przed laty chłopak - Polak, który z rodzicami spędzał wakacje w Egipcie i tam został uprowadzony. Sprawy nigdy nie rozwiązano, ale kiedy rodzice rozpoznają w nim swego syna, nabiera ona nowego rozpędu. Fahad Al - Jassam nie przyznaje się jednak absolutnie do swego pochodzenia i uparcie twierdzi, że jego tożsamość jest zupełnie inna. Kiedy oskarżenia o przygotowywanie ataku terrorystycznego stają się naprawdę poważne, podejrzany zwraca się do Chyłki, która znana jest z podejmowania się spraw niemożliwych.

Prawniczka początkowo niezbyt chętnie angażuję się w sprawę, ma bowiem inne problemy na głowie głównie związane z ciążą, w końcu jednak podejmuje się tego wyzwania. I faktycznie sprawa Fahada okaże się jedną z największych w jej karierze.

Cała akcja z szukaniem winnego potencjalnego ataku terrorystycznego jest jednak od początku niepokojąca. W sprawę nieustannie mieszają się osoby trzecie, a służby specjalne, zamiast pomagać, ciągle coś zatają. Fahad też okazuje się nie być skłonny do współpracy z Chyłką. Ostatecznie, rozwiązanie sytuacji, jak zwykle będzie zaskakujące, aczkolwiek, powiem szczerze, że tym razem, sama sprawa kryminalna nie była dla mnie jakoś mega ekscytująca i okazała się być raczej wątkiem drugoplanowym.

"Inwigilację" skradły za to szczegóły z życia prywatnego Chyłki i Zordona, co mi się bardzo podobało! Do tego dochodzi jeszcze niesamowite zakończenie i gwarantuję, że będzie to jeszcze większa petarda niż news ciążowy. Dzięki temu, że tom piąty prawniczej historii jest zupełnie odrębny od poprzednich, czyta się go z nowymi, świeżymi emocjami a oczekiwanie na kolejną część, o tytule "Oskarżenie", planowane na jesień, może się niepokojąco wydłużać. Sama też już nie mogę się doczekać!

  Sardegna

"Nela mała Reporterka. Nela i skarby Karaibów"


posted by Sardegna on , , , , ,

2 comments


Wydawnictwo: Burda
Liczba stron: 220
 Moja ocena : 6/6

Któż z nas nie zna Neli, sympatycznej, jedenastoletniej dziewczynki, która wraz z rodzicami podróżuje po całym świecie, a ze swoich wypraw tworzy później relacje, które mogą śledzić dzieci w całej Polsce. Powyższa książka jest już siódmą w dorobku małej Reporterki i powiem Wam, że sama się dziwię, w jaki sposób, do tej pory, mojej Dziewięciolatce udało się jakoś tą serię omijać. Ta książka zmieniła jednak wszystko! 

Kiedy moja Córka dostała ją na własność, a potem przeczytała ją dosłownie w dwa wieczory, z wielkimi emocjami śledząc to, co działo się na poszczególnych kartach tej książki, dało mi do myślenia. Na Targach Książki widziałam Nelę i tłum dzieciaków ustawionych do niej po podpisy i pieczątki, ale nie do końca wierzyłam w ten fenomen. Autentycznie zastanawiałam się, o co właściwie z tą Nelą chodzi, i czy to nie jest bardziej sztuczne nakręcanie rynku, niż prawdziwe zainteresowanie dzieciaków lekturą. Jednak na przykładzie własnego dziecka mogę stwierdzić, że nie. Że jest to coś realnego, szczerego i prawdziwego. I dobrze, bo zainteresowanie tą akurat książką, może się przerodzić później w coś więcej. W zaciekawienie otaczającą nas przyrodą, zwierzętami, roślinami czy nawet geografią świata.

W poprzednich tomach swych przygód, Nela zwiedza siedem kontynentów, opowiada o fascynujących miejscach, widzianych zwierzętach, ciekawych ludziach, wyrusza na biegun polarny i nurkuje w oceanie. Natomiast w siódmym tomie podróżuje śladami Krzysztofa Kolumba i dociera do Morza Karaibskiego. Tak naprawdę jednak, w tej książce, dzieje się znacznie więcej. Dziewczynka dociera do miejsc, gdzie mogłyby zatonąć pirackie statki i poszukuje skarbów na dnie morza, przy okazji penetruje jaskinie i pokazuje dzieciakom, co można zobaczyć, nurkując.  Leci helikopterem, płynie łodzią, wyobrażając sobie, że jest na prawdziwej łajbie pirackiej, obserwuje rafy koralowe i wypatruje wraków na płyciźnie.

Wszystko to jest opatrzone pięknymi, kolorowymi zdjęciami i to naprawdę jest bardzo wielki plus, bowiem dla dzieci jest to bardzo istotne, są one w końcu wzrokowcami, przyzwyczajonymi do wszechobecnego obrazu. Podobne wrażenie robią wszelkie szkice, mapy, "wycinki z gazet", krótkie notki, obrazki narysowane przez Nelę i różne dodatki, które wzbogacają prezentowaną opowieść. 

Do tego konkretnego tomu dołączona jest także piracka mapa, z trasą, jaką przebył Kolumb po Karaibach oraz kody QR, rozmieszczone w całej książce, które pozwalają na oglądanie filmów z podróży bohaterki. Taka nowoczesna forma literatury staje się już coraz bardziej popularna, a możliwość obejrzenia filmiku, od razu po przeczytaniu fragmentu z danej wyprawy, jest chętnie wykorzystywane przez małych czytelników.

Cała seria jest pięknie wydana, w twardej oprawie, a poszczególne tomy, na ostatniej stronie, zawierają miejsce na specjalną pieczątkę, którą Nela może przybić na spotkaniu autorskim. Dodam, że każdy tom ma inną pieczątkę, będącą odbiciem jakiejś zwierzęcej łapy, czy konkretnym, kojarzącym się z daną przygodą, symbolem. 

Wielkim pozytywem książek, z Nelą w roli głównej, jest fakt, że przy okazji sympatycznej lektury i barwnych ilustracji, przemycają one wiele mądrych treści. W powyższym wypadku dzieciaki mogą dowiedzieć się nieco więcej o odkryciu Ameryki przez Krzysztofa Kolumba, ale także zdobyć sporo informacji o samych zwierzętach, przyrodzie, geografii czy ludności zamieszkującej Wyspy Karaibskie. Dzieci przyswajają sobie tą wiedzę praktycznie "przy okazji", bo o wiele lepiej uczyć się czegoś od rówieśniczki, która do tego pokazuje, że można spełniać marzenia i podróżować i nie jest to nic dziwnego, ani niemożliwego, niż z książek napisanych przez dorosłych.

Moja Córka bardzo zafascynowało się Nelą, do tego stopnia, że przeczytała później z biblioteki dwa wcześniejsze tomy, a kolejny sprezentowaliśmy jej na urodziny. I myślę, że to jest naprawdę fajne, bo seria ta pokazuje pasję, może tez zainteresować dziecko nowymi tematami, a także skłonić do poszerzania wiedzy z danej dziedziny.

Myślę, że dzieciakom nie muszę specjalnie polecać Neli, bo większość z nich już ją doskonale zna. Natomiast jako mama Dziewięciolatki, spokojnie mogę polecić ją rodzicom, którzy zastanawiają się, co na przykład kupić dzieciom na prezent. Posiadanie Neli na własność jest bardzo dobrym pomysłem, łączącym przyjemne z pożytecznym, a takie książki lubię polecać najbardziej.

Sardegna

"PSYgoda na czterech łapach. Diuna w Himalajach" Agnieszka "Agi" Włodarczyk


posted by Sardegna on , , , , ,

4 comments


Wydawnictwo: Bezdroża
Liczba stron: 144
Moja ocena : 5/6

Podróżować każdy może i nie jest to aż taka trudna sprawa, jak mogłoby się wydawać. Najlepszym przykładem, potwierdzającym ten fakt, jest historia Diuny, czyli tytułowej bohaterki książki "PSYgoda na czterech łapach. Diuna w Himalajach" autorstwa Agaty "Agi" Włodarczyk.

Opowieść ta wydana jest przez wydawnictwo Bezdroża i nie jest to przypadek, bowiem nie ma chyba innego wydawnictwa, które tak pięknie pisze o podróżach, jak to właśnie. Książka jest cudownie wydana, ma twardą oprawę i sympatyczne ilustracje, wykonane przez panią Ksenię Potępa. Już samo jej oglądanie i trzymanie w ręku, sprawia dzieciom niesamowitą frajdę, a kiedy już wczytają się w treść, jest tylko lepiej.

Diuna, czyli suczka rasy wilczak czechosłowacki, wraz ze swoimi opiekunami, wyrusza w treking po Himalajach. Cała historia opowiedziana jest z perspektywy psa, więc jest to na pewno oryginalne spojrzenie na podróżowanie, pełne ciekawych obserwacji i spostrzeżeń. Diuna referuje czytelnikom cały przebieg wyprawy, zaczynając od przygotowań w Polsce, do kresu podróży, zaplanowanego na dotarcie do źródła rzeki Ganges. I tak można dowiedzieć się, jak opiekunowie pieska przygotowywali się jeszcze w kraju do wyjazdu, jak wyglądało oswajanie czworonoga z transporterem, w którym spędzić miał wielogodzinny lot w samolocie, jak odbyła się odprawa na lotnisku, jak wyglądały z psiej perspektywy Indie, i co ciekawego można zobaczyć i wywąchać, wędrując ulicami Delhi. 

Kiedy opiekunowie Diuny opuszczają miasto i przemieszczają się w stronę lodowca Milam, robią postoje w różnych interesujących miejscach, a każda zmiana otoczenia staje się dla Diuny nową okazją do przygody. Piesek nie tylko opowiada czytelnikom o tym, co widzi wokół siebie, ale też po swojemu tłumaczy, jak wyglądają jego relacje z opiekunami. Diuna nie raz, ratuje też swoich ludzi z opresji, bowiem potrafi wyczuć niebezpieczeństwo zanim oni je nawet spostrzegą.

Powiem Wam, że opowieść Diuny o podróżowaniu jest naprawdę fajną i edukacyjną książką. Motyw wędrówki z perspektywy psa jest interesujący, a styl narracji bardzo przemawiający do dzieci. Diuna mówi przystępnym językiem, barwnie opisuje egzotyczne otoczenie, najpierw indyjskiego miasta, później trasy przez dżunglę, lodowiec, aż po treking w wyższych partiach gór.

Diuna - podróżniczka to jest taki piesek, którego nie da się nie lubić. Jej hasła o psygodzie, psysmakach, psiastkach, albo praprababci wilczycy, są rozbrajające, dlatego książka ta niesie ze sobą nie tylko ważne i ciekawe informacje, ale też rozrywkę i taką spontaniczną, psią radość, która udziela się dzieciom. Diuna o wielu rzeczach mówi i sporo się można od niej nauczyć, a sama książka idealnie sprawdza się na wakacje, rozbudza bowiem chęć podróżowania i poznawania nowych miejsc. Podzielona jest także na krótkie rozdziały, więc, jak najbardziej nadaje się do czytania samodzielnego. 

Jeśli szukacie dla swoich dzieci nowych propozycji książkowych, lub chcecie poczytać im coś nietypowego, polecam "PSYgodę na czterech łapach" Agnieszki "Agi" Włodarczyk. Jest to przykład historii, która zaciekawia, uczy czegoś nowego, a przy okazji pokazuje, że podróżowanie to nie jest coś niedostępnego i niemożliwego do wykonania. Poza tym, może okazać się miłą alternatywą dla książeczek o Neli małej Reporterce, która zdominowała rynek wydawniczy z kategorii dziecięcej literatury podróżniczej.

Sardegna

"Prokurator" Paulina Świst


posted by Sardegna on , , , , ,

4 comments


Wydawnictwo: Akurat
Liczba stron: 320
Moja ocena : 5/6


"Prokurator" Pauliny Świst to książka, będąca doskonałym przykładem tego, jak dobrze promować debiut. No przyznajcie sami, nikomu nie znana powieść Autorki, piszącej jeszcze pod pseudonimem, staje się nagle świetnie rozpoznawana i krąży po blogach, jak szalona. Nie wiem jakie Wy macie wrażenia, ale według mnie, mało jest osób w blogosferze, które nie znają "Prokuratora" choćby ze słyszenia. Dobra promocja naprawdę robi swoje! 

Osobiście wahałam się trochę, co do tej książki, bo chcąc, nie chcąc, nasuwały mi się podobieństwa z serią o Chyłce i Zordonie, Remigiusza Mroza. "Prokurator" też jest reklamowany, jako prawniczy kryminał, wydawało mi się, że będzie to właśnie historia w stylu Mroza, tylko z bardziej rozbudowanym wątkiem romansu i erotyki. Dlatego też trochę wzbraniałam się przed tą lekturą (w końcu Chyłka jest tylko jedna), ale kiedy ciągle bombardowany mnie pozytywne opisy powieści, postanowiłam sama ją sprawdzić.  

Pierwsze zaskoczenie dopadło mnie przy rozpakowaniu paczki. "Prokurator" okazał się tylko (albo aż) 300 stronicowy. Nie wiem dlaczego, ale spodziewałam się, że będzie, jak u Mroza - grubo, a tutaj niespodzianka. Wiem, że to w sumie nieistotny szczegół dla całej sprawy, ale jednak. Miła odmiana.

Drugie zaskoczenie przyszło, kiedy wzięłam się za czytanie gdzieś o 21:00 i skończyłam po północy. Tak mnie wciągnęła ta historia, tak spodobali mi się główni bohaterowie, że postanowiłam poświęcić im cały wieczór i nie odłożyć książki, dopóki nie dowiem się, jakie zakończenie przygotowała dla nich Autorka. 

Na początku muszę zaznaczyć, że według, mnie powieść ta nie jest żadnym kryminałem ani thrillerem prawniczym. Sklasyfikowałabym ją po prostu, jako romans, z wyraźnym wątkiem sensacyjnym, (rozgrywającym się na Śląsku - za to duży plus!). To będzie chyba najbardziej trafny opis "Prokuratora", bowiem, jeżeli ktoś oczekuje kryminalnej fabuły i akcji sądowej, to owszem, znajdzie ją w książce, ale bardziej, jako tło wydarzeń, a nie jako ich istotę. Na pierwszy plan zdecydowanie wysuwa się relacja głównych bohaterów oraz ich burzliwy związek, i to głównie czytelniczki śledzić będą z zapartym tchem. 

Mogę też uspokoić osoby, które martwią się, ze bohaterka "Prokuratora" będzie drugą Chyłką. Spokojnie, to zupełnie inne postacie i poza profesją, nic ich nie łączy.

Kinga Błońska jest piękną, pewną siebie, trzydziestoletnią prawniczką, bardzo dobrą w swoim fachu, która właśnie przeżywa rozstanie z mężem. Z żalu po jedenastoletnim związku, postanawia odreagować w klubie, i mimo że nie jest to w jej stylu, chce choć raz nie słuchać głosu rozsądku i pozwolić sobie na chwilę szaleństwa. Na imprezie poznaje bardzo atrakcyjnego mężczyznę, z którym po jednym drinku, ląduje w jego mieszkaniu, a rankiem ukradkiem znika. I wszystko byłoby w sumie niezobowiązującą przygodą na jedną noc, gdyby nie fakt, że następnego dnia, Kinga spotyka swojego kochanka na sali sądowej.

Ona, jako adwokat, on w roli prokuratora, muszą wystąpić przeciwko sobie w sprawie oskarżonego, o mafijne powiązania, Mariusza Przytuła, zwanego "Szarym". Prokurator, czyli Łukasz Zimnicki jest bardzo zdeterminowany, żeby posadzić "Szarego" za kratkami, natomiast Kinga w obronie tego przestępcy ma swój prywatny interes, bowiem Przytuła jest jej przyrodnim bratem, który szantażuje ją emocjonalnie, straszy wyjawieniem pewnych spraw rodzinnych i konsekwencjami, będącymi następstwem braku współpracy z jej strony.


Kiedy Zimnicki orientuję się, że jego kochanką z klubu jest Kinga, wpada w szał, nie lubi bowiem łączyć spraw zawodowych z osobistymi. Prawniczka też nie jest zadowolona z takiego obrotu sprawy. Jednak wszystkie animozje i wrogie nastawienie pomiędzy nimi ulatniają się w momencie, kiedy spotykają się sam na sam, bo wtedy namiętność i wzajemne przyciąganie, niwelują u nich racjonalne myślenie. W ferworze emocji, zupełnie nie potrafią oddzielić pracy, od uczuć i to spowoduje większość problemów, jakie na nich spadną.

I powiem Wam, że czytając tę powieść skupiałam się właśnie na tej burzliwej relacji bohaterów. Na ich wzajemnym przyciąganiu i odpychaniu, na ich huśtawce emocji, gorącym seksie, ekscytacji bliskością, namiętności, na wzajemnych oskarżeniach i bezwzględnym odrzuceniu. Owszem, gdzieś w tle rozwija się cała sprawa kryminalna, która wymyka się z pod kontroli i wychodzi poza sąd, do tego, rozgrywa się na Śląsku, głównie w Gliwicach, czyli rejonach dobrze mi znanych i bliskich, i naprawdę fajnie się o tym czytało, ale nie oszukujmy się, to nie jest w tej książce najważniejsze. 


Przeczytałam "Prokuratora" w trzy godziny i mam nadzieję, że będzie to wystarczającą rekomendacją do tego, iż powieść ta jest naprawdę wciągająca i przyjemna, oraz świetnie nadaje się na wakacje. Gdzieś znalazłam opinię, że debiut Pauliny Świst jest przereklamowany, myślę jednak, że jeżeli czytelnicy odpowiednio nastawią się na lekturę i przyjmą, że nie jest to tematyczny kryminał czy thriller prawniczy, tylko właśnie coś lekkiego, w sam raz na urlop, to będą z lektury bardzo zadowoleni.


Sardegna

"Trzecia" Magda Stachula


posted by Sardegna on , , , ,

4 comments



Wydawnictwo: Znak
Liczba stron: 368
Moja ocena : 6/6

"Trzecia" to paradoksalnie nie wcale trzecia, tylko druga powieść pani Magdy Stachuli, Autorki, która swoją debiutancką książką "Idealna", rok temu zawojowała rynek wydawniczy.  

Trudne zadanie ma autor, wydając druga powieść, kiedy Jego pierwsza naprawdę jest mocna i robi wielkie wrażenie na czytelnikach. Niełatwo jest napisać coś, co będzie temu dorównywać i utrzymywać odpowiednio wysoki poziom. Pani Magda Stachula zmierzyła się jednak z tym zadaniem znakomicie.

Parę dni temu miała premierę Jej druga powieść, o zwodniczym tytule "Trzecia", i powiem Wam, że jest dobrze, bo historia ta spokojnie dorównuje swojej "idealnej" poprzedniczce. Jest ona z gatunku tych, w których nic nie jest takie, jak się wydaje, dzięki temu lektura staje się bardzo zaskakująca i zdecydowanie ekscytująca dla czytelnika.

I nie przesadzam tym stwierdzeniem, bowiem powieść naprawdę jest niesamowita, i mimo że reklamowana, jako thriller psychologiczny, czy kryminał, jakich w sumie wiele, to nie spotkałam się jeszcze z taką historią i tak fajnym i nietypowym sposobem narracji (no chyba, że w "Idealnej")

Jeśli chodzi o ten specyficzny sposób narracji, to pokuszę się o stwierdzenie, że będzie to już znak rozpoznawczy Autorki, bo podobnie, jak to było w przypadku debiutu, i tutaj historię opowiada trzech bohaterów, każdy ze swojej perspektywy, a na końcu książki, poszczególne opowieści łączą się w całość, a postacie zaczynają mówić jednym głosem. 

Historię opowiada czytelnikom trojka bohaterów: Eliza, Lilianna i Anton. 

Eliza jest dwudziestoparoletnią, samodzielna kobietą, która prowadzi w Krakowie prywatny gabinet psychoterapeutyczny. Świetnie radzi sobie w pracy, ale gorzej w życiu prywatnym, nie potrafi pogodzić się ze zdradą męża i tym, że zostawił ją dla innej kobiety. Tęskni więc za bliską osobą i szuka bratniej duszy, a jej najlepszym przyjacielem jest młodszy brat Daniel, który wspiera ją w codziennych trudach. Pewnego dnia Eliza zauważa coś niepokojącego. Wydaje jej się, że ktoś ją śledzi i robi zdjęcia z ukrycia. Apogeum tej sytuacji staje się moment, kiedy pod samą klatkę kamienicy goni ją samochód, oświetlając reflektorami. Dziewczyna czuję się osaczona, a kiedy jeszcze do tego w zabezpieczonym mieszkaniu słyszy obce głosy, mało co, nie oszaleje ze strachu. Daniel niezbyt wierzy w jej wersję wydarzeń, dlatego kobieta tłamsi w sobie swój niepokój.

Liliana jest dojrzałą kobietą sukcesu, która, podobnie, jak Eliza, mimo świetnej pracy i dobrej sytuacji finansowej, nie czuje się szczęśliwa. Ma za sobą nieszczęśliwy związek i nie potrafi otrząsnąć się po odejściu ukochanego mężczyzny. Jako że dla młodszego kochanka porzuciła męża, spaliła za sobą mosty i teraz czuje się bardzo samotna. 

Anton jest Rosjaninem, który prowadzi szemrane interesy wraz ze swoim mentorem Wołodiom w Petersburgu. Kiedy dawni wrogowie ruszają za nim w pościg, postanawia z fałszywą tożsamością ukryć się w Polsce.

I właśnie to te trzy pozornie odrębne historie splotą się w jeden ciąg wydarzeń. Cała trójka będzie miała okazję się spotkać i doprowadzić historię "Trzeciej" do finału.  Jednakże, jak to u pani Stachuli bywa, opowieść wcale nie będzie taka, jak się na początku może czytelnikom wydawać . Nie dajcie się też zwieść mojemu opisowi postaci, każda z nich bowiem skrywa swoje tajemnice i powyższa charakterystyka mało co, do każdej z nich pasuje. 
Autorka wciągnie czytelnika w swoją grę, a on chętnie weźmie w niej udział. Im bardziej jednak zaangażuje się i zagłębi w treści, tym mniej będą wiedzieć, bo wszystko w "Trzeciej" jest na opak, a prawda odsłoni się dopiero w ostatnich rozdziałach.

Powiem Wam, że podoba mi się styl pani Magdy Stachuli, misternie spleciona intryga, wyłaniająca się dopiero na końcu książki, to całe zagmatwanie, plątanina wątków i domysłów, a także ciekawa kreacja postaci. Gratuluję Autorce pomysłów i sukcesu, który na pewno osiągnie także Jej druga powieść. Osoby, które czytały "Idealną", będą zachwycone "Trzecią", natomiast czytelników, którzy debiutu Autorki nie znają, powinien przekonać fakt, że w tej książce rzeczywistość ma drugie dno. Jeśli więc lubicie takie pokręcone historie, ta powieść powinna się Wam spodobać.

Sardegna

"Amelia i Kuba. Stuoki potwór" Rafał Kosik


posted by Sardegna on , , , ,

2 comments


Wydawnictwo: Powergraph
Liczba stron: 272
Moja ocena : 6/6

"Amelia i Kuba. Stuoki potwór" to trzecia część przygód tytułowych dwunastolatków i ich szalonego rodzeństwa, zamieszkujących Oak Residence, czyli nowoczesny apartamentowiec, zwany potocznie Zamkiem, znajdujący się na obrzeżach Warszawy. Bohaterowie serii książek, przeznaczonych dla młodszej młodzieży, autorstwa Rafała Kosika, są takimi dzieciakami, o których czyta się z wielką przyjemnością. Są nieco młodsi niż nastolatkowie z serii "Felix, Net i Nika", mają więc inne problemy, zainteresowania i własne cechy charakterystyczne, ale podobnie, jak starszym kolegom, i im przydarzają się niesamowite przygody. 

Historie Amelii i Kuby opisane w tomie pierwszym i drugim ("Amelia i Kuba. Godzina duchów" oraz "Amelia i Kuba. Nowa szkoła") są bardziej realne, niż nieco bardziej fantastyczne przygody, w jakich uczestniczą FNiN, dzięki temu dzieciaki z IV-V klasy szkoły podstawowej świetnie się w tej lekturze odnajdują i z nią identyfikują (wiem, bo przetestowałam osobiście i z sukcesem, na jedenastolatkach i "Godzinę duchów"i "Nową szkołę").

Swą przygodę z bohaterami książek Kosika zaczęłam dwa lata temu, kiedy trafiłam najpierw w tom drugi, a rok później dotarłam do początków tej opowieści, czyli "AiK. Godzinę duchów" podzielonej przez Autora na dwa osobne egzemplarze. Zamysł rozbicia jednej opowieści na dwie książki miał przedstawić czytelnikom dwie perspektywy tych samych wydarzeń: jedną ze strony Amelii, drugą ze strony Kuby. Wyszło ciekawie, jednak zdecydowanie za długo, dlatego od tomu drugiego, oba punkty widzenia są już połączone w jedną książkę. I bardzo dobrze!

Powrót do Zamku i do towarzystwa Amelii, jej brata Alberta, Kuby i jego sześcioletniej siostry Mi, okazał się bardzo przyjemny. "Stuoki potwór" to rzeczywiście fajna historia i godna kontynuacja "Nowej szkoły". Akcja powyższej powieści rozpoczyna się właściwie w momencie, gdy kończy się tom poprzedni, Autor nie daje więc czytelnikom szansy zapomnieć o tym, co zdarzyło się wcześniej i od razu zaciekawia nową fabułą. W serii z Amelią i Kubą w roli głównej, ważne jest też to, że ich perypetie, poza rozrywką, niosą ze sobą pewien przekaz. A w związku z tym, że historia dzieciaków jest bardzo współczesna, napisana językiem dzisiejszych nastolatków, młodzi czytelnicy autentycznie mogą się z nią identyfikować, a także wziąć do serca niektóre porady, przemycone gdzieś między wierszami. 

Trwa rok szkolny, więc młodzież zamieszkująca Oak Residence musi zmagać się z codziennymi sprawami z tym związanymi. Bohaterowie nie byliby sobą, gdyby nie podążyli za jakąś przygodą, choć czasami ta ich aktywność nie wychodzi im na dobre. Amelia wpada w tarapaty, kiedy to dla żartu wrzuca do sieci, a dokładnie na stronę forum szkoły, niezbyt udane zdjęcie Klementyny. Kiedy zdjęcie zaczyna żyć własnym życiem, przerabiane i wyśmiewane przez użytkowników forum, a Klementyna nie przyjmuje przeprosin od przyjaciółki, Amelia wie już, że nie jest dobrze. W tym czasie Kuba wraz z Emilem próbują stworzyć w apartamentowcu własny osiedlowy system Niepodsłuchiwalnego Połączenia Kablowego. Ten wynalazek okaże się jednak nie do końca przemyślany i spowoduje większe kłopoty, niż mogłoby się wydawać.

Postacią numer jeden w tym tomie jest jednak Mi. Rezolutna sześciolatka, która cały czas walczy z wielkim pragnieniem posiadania zwierzątka domowego (nie może go jednak mieć, ze względu na alergię), podejmuje się szeregu niemalże ekstremalnych działań, żeby tylko jedno takie zwierzątko zdobyć na własność. Mi posuwa się do bardzo drastycznych metod, a nawet kuma z niepożądanym intruzem, który podstępem wkrada się na teren apartamentowca. 
 
Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze pan Natręt, czyli skutecznie natrętny akwizytor, kręcący się nielegalnie po osiedlu, a także monitoring sąsiedzki, zainstalowany w prawdzie na prośbę mieszkańców, ale ostatecznie przynoszący więcej szkód niż pożytku. Sporo dzieje się na terenie apartamentowce, ale najgorsze jest to, że pomiędzy murami osiedla, czai się tytułowy, stuoki potwór. I nie jest to żadna fantazja dziecięca, tylko realne zagrożenie!

Warto jeszcze raz wspomnieć, że seria ta, oprócz rozrywki i miłej lektury, dostarcza czytelnikom naprawdę mądrych informacji. Powyższy tom uczy na przykład, że zdjęcie umieszczone w Internecie, nigdy nie ginie i może być przerabiane przez jego użytkowników na różne sposoby, często bez zgody autora. Dzieciaki będą mogły dowiedzieć się czegoś o cyberprzemocy (faktycznie w delikatnym stopniu, ale zawsze), a także o tym, że nie można ufać nikomu w sieci, bo nie jest problemem podawać się za kogoś innego, niż się jest w rzeczywistości. 

Dlatego z czystym sumieniem polecam serię o Amelii i Kubie, bo czuję, że książka może przynieść dzieciakom więcej pożytku i uświadomić wybrane treści lepiej, niż niejedna lekcja wychowawcza na ten temat.
Sardegna

"Hate list" Jennefer Brown


posted by Sardegna on , , , ,

4 comments


Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Liczba stron:  392
Moja ocena : 6/6

Nasza Księgarnia to wydawnictwo, które kojarzy się głównie z bardzo bogatą ofertą książek dla dzieci. I rzeczywiście,  na stronie można znaleźć ciekawe propozycje wartościowych tytułów dla najmłodszych. Wiem, bo przetestowałam już całkiem sporo dziecięcych książek, a NK okazało się najbliższym mi wydawnictwem, w tej kwestii.  Nawet ostatnio miałam przyjemność czytać jedną, genialną propozycje wydawniczą: "Wyznania zmyślonego przyjaciela" Michelle Cuevas (pisałam o niej TUTAJ) i gwarantuję, że jest to jedna z lepszych książek dziecięcych, z jaką miałam w życiu do czynienia.

Oferta Naszej Księgarni jest bogata także w różne książki młodzieżowe i właśnie powyższa jest tego najlepszym przykładem. "Hate list" z założenia jest historią skierowaną do nastolatków, ale prze to, że jest ona tak mocna w swoim przekazie, to i na dorosłych czytelnikach zrobi bardzo duże wrażenie.

Valerie to chodzi do maturalnej klasy i jest takim typowym outsiderem. Przez to, że ubiera się inaczej, jest nieco wycofana i nie brata się z grupą najpopularniejszych w szkole, ciągle spotyka się z przejawami dręczenia przez rówieśników. Codziennie wyśmiewana, obrzucana wyzwiskami, słabo radzi sobie emocjonalnie z tym odrzuceniem. Największym wsparciem jest dla niej jej chłopak, Nick, który podobnie tak, jak Valerie, też jest swoistym wyrzutkiem i żyje na marginesie społeczności szkolnej. Nastolatki świetnie się dogadują, razem spędzają czas i są sobie naprawdę bliscy. Żeby odreagować złe emocje, wynikające z wiecznego bycia wyrzutkiem i codzienne przejawy agresji, dzieciaki tworzą sobie swoją własną "hate list", czyli listę osób "do odstrzału", na której zapisują nazwiska uczniów, którzy w danym dniu sprawili im przykrość. 

Dla Valerie tworzenie tej listy jest sposobem na wyładowanie swoich frustracji i złości, nie przewiduje ona jednak, że dla jej chłopaka, spis ma zupełnie inne znaczenie...

Pewnego dnia, kiedy znów dochodzi do zaczepek i niewybrednych haseł pod adresem Valerie, Nick wyjmuje ukrytą w kurtce broń i strzela do nastolatków, zgodnie z ich miejscem na "hate list". W stołówce rozpętuje się piekło. Nick bezwzględnie eliminuje uczniów, a Valerie, będąc w szoku, nie wie tak naprawdę co się dzieje. Próbuje więc powstrzymać chłopaka i osłania ciałem jedną z dziewczyn. Nick rani ukochaną w udo, a przekonany, że zrobił jej krzywdę, popełnia samobójstwo.


To, co dzieje się później, dla Valerie jest najgorszym koszmarem. Dziewczyna poddawana jest długiej rekonwalescencji, nie tylko fizycznej, ale przede wszystkim psychicznej. Musi poradzić sobie także z szeregiem oskarżeń, które policja kieruje w jej stronę, uważając, że jest ona współwinna ataku. Nie lepiej sytuacja wygląda w jej domu rodzinnym. Jednak najgorszy okaże się powrót Valerie do szkoły. 

Czy możliwe jest w ogóle normalne życie po czymś takim? Dziewczyna będzie próbowała stawić czoło kolegom, którzy uratowali się z masakry, ale jej nie wybaczyli. Jak rozwiąże się sprawa dawnych prześladowań? Czy pętla nienawiści będzie się ciągle zaciskać w społeczności szkolnej?


Powiem Wam, że ta książka jest bardzo mocna w swym przekazie. I nie chodzi tutaj o jakieś opisy masakry, bo są one znikome (w końcu to książka dla młodzieży, a nie dla dorosłych), bardziej mam na myśli treści psychologiczne. Nie wiem, czy jest wśród nas jakiś człowiek, który w dzieciństwie, gimnazjum, czy w czasach szkoły średniej, nie doznał jakiś przejawów agresji. Czy to wyśmiewania, krytykowania, obrażania czy nawet fizycznej przemocy. Zdaję sobie sprawę, że w dzisiejszych czasach, kiedy dręczenie kolegów może mieć zupełnie nowy, internetowy wymiar, jest jeszcze bardziej nasilone, niż dwadzieścia lat temu, jednak przejawy nienawiści rówieśniczej zawsze były i zostawiały w psychice dzieciaków trwałe ślady. 

Historia Valerie uczy o tym, do czego może doprowadzić taka nienawiść. Książka niczego nie usprawiedliwia, nie ocenia, tylko uświadamia. I nie chodzi tutaj o jakieś tłumaczenie tego, co wydarzyło się w szkolnej stołówce, treść skupia się bardziej na aspekcie psychologicznym i pokazaniu, jak dręczenie może wpływać na dalsze życie ofiary. 

W dorosłych też tkwią kompleksy i problemy, które podłoże mają w relacjach rówieśniczych z lat dziecięcych. Myślę więc, że każdy czytelnik, niezależnie od tego, czy jest nastolatkiem, czy dorosłym, odnajdzie cząstkę Valerie w sobie.  

"Hate list" Jennefer Brown została wyróżniona nagrodą w konkursie polskiej sekcji IBBY Nagroda Donga w 2011 roku i jest to książka z gatunku tych, które z czystym sumieniem mogę polecić bibliotekarzom, aby umieścili ją w swoich zbiorach szkolnej biblioteki. 
Sardegna

"Suarez. Nigdy nie będziesz sam" Jarosław Kaczmarek


posted by Sardegna on , , , , ,

3 comments


Wydawnictwo: Egmont
Liczba stron: 176
Moja ocena : 5/6

Pamiętacie wpis o książce Dariusza Tuzimka "Lewandowski. Wygrane marzenia"? Biografię tego najbardziej znanego, polskiego piłkarza, skierowaną dla dzieci, wydało wydawnictwo Egmont niemalże rok temu. Oprócz Roberta Lewandowskiego, powstała cała seria biografii "Mali Mistrzowie", która charakteryzuje innych, znanych na całym świecie, piłkarzy. Na stronie Egmontu można zatem znaleźć historię Messiego, Neymara, Ronaldo czy Zlatana Ibrahimovica.

Książki te świetnie przybliżają sylwetki sportowców i to w sposób bardzo przystępny. W końcu trudno napisać interesującą biografię, a co dopiero dla dzieci. Dodatkowo także, zebrane w komplet, pięknie prezentują się na półce.

Osobiście miałam okazję zaopatrzyć się w drugą książkę z tej serii. Po Lewandowskim padło na Luisa Suareza, jednego z najbardziej znanych graczy FC Barcelony. Mój Siedmiolatek jest wielkim fanem futbolu. Sam gra w miejskiej drużynie juniorów, w Fifa jest niepokonany, nie odpuszcza oczywiście meczów transmitowanych w telewizji, zbiera też namiętnie karty piłkarskie i gromadzi je w specjalnym albumie. Książka o Suarezie wydała mi się więc świetnym pomysłem na prezent z okazji Dnia Dziecka. 

I rzeczywiście biografia tego futbolisty, którego postać jest znana nie tylko fanom piłki nożnej, ale też ludziom zupełnie z tym sportem niezwiązanych, jest naprawdę fajną propozycją dla dzieciaków pasjonujących się piłką.

Mówiąc o tej książce, koniecznie trzeba wspomnieć, że sylwetka piłkarza ukazana jest w sposób bardzo przystępny i interesujący, dla najmłodszych, więc i najbardziej wymagających, czytelników. Poza faktami z życia prywatnego Suareza, nawiązań do jego dzieciństwa czy rodziny, przedstawionymi w postaci krótkich opowiadań, w biografii tej znajdziemy także różne ciekawostki, związane z jego krajem pochodzenia, oraz państwami, w których klubach grał. 

Luis Suarez urodził się w Urugwaju, dlatego też temu państwu poświęcono w książce rozdział pierwszy, zawierający piękne, barwne ilustracje i krótkie notatki informujące o najważniejszych miejscach, które można tam zobaczyć, potrawach, które można zjeść, czy innych ciekawostkach, charakteryzujących ten kraj. Kolejny rozdział poświęcony jest Montevideo, czyli stolicy Urugwaju, zapoznaje on także czytelnika z sytuacją piłkarską w tym kraju, więc jest to takie swoiste wprowadzenie do życiorysu piłkarza. Następne strony przedstawiają dzieciństwo Suareza i jego pierwsze, lokalne spotkania piłkarskie.

Suarez został zauważony przez trenerów urugwajskiego klubu Nacional, kiedy miał 11 lat. Było to spełnienie jego pierwszego, wielkiego, piłkarskiego marzenia. Kolejno w 2005 roku został wyłowiony przez poszukiwacza talentów z europejskiego klubu, i w ten sposób przeniósł się najpierw do holenderskiego FC Groningen, a później do amsterdamskiego klubu "pomarańczowych" Ajax Amsterdam.

I podobnie, jak to miało miejsce w pierwszym rozdziale o Urugwaju, tak i tutaj mamy sporo informacji poświęconych samej Holandii i ciekawostkom z tym krajem związanych. 
W 2007 Luis Suarez przechodzi do drużyny Liverpoolu i z nią trzy razy wygrywa Puchar Mistrzów. Ostatecznie piłkarz, po podpisaniu kontraktu ze swoim wymarzonym klubem, przenosi się  w 2014 roku do FC Barcelony, a jego transfer z Liverpoolu był jednym z największych i opiewał na ponad 80 milionów euro.

Oczywiście te wszystkie informacje z życia piłkarza, przedstawione są w książce za pomocą sympatycznych, krótkich opowiadań, które dzieciaki mogą czytać sobie, jak najlepszą książkę przygodową. Czytelnicy przyswajają sobie informacje o ulubionym piłkarzu, a przeplatanie treści kolorowymi zdjęciami i krótkimi notatkami, z ciekawostkami o danych państwach, na pewno umilają lekturę i powodują, że łączy ona przyjemne z pożytecznym.

Fajnie, że książka podzielona jest na krótkie rozdziały, ma dość duży druk i jest bogato ilustrowana. Dzieci, jak wiadomo, nie lubią zbyt wiele zbitego tekstu, w takiej formie więc, książka nie będzie dla nich monotonna. Dla mojego Syna - siedmiolatka ilość treści i tak okazała się zbyt duża, samodzielne przeczytanie książki zostawiamy więc na później. Świetnie natomiast sprawdziło się przeglądanie ilustracji, samodzielne czytanie krótkich notek, no i moje czytanie książki na głos. Myślę, że z czasem obie biografie sportowców trafią na listę jego ulubionych lektur, a dziś póki co, polecam książkę dzieciakom w wieku 7 - 12 lat. Miłośnikom futbolu sprawi ona prawdziwą frajdę!

Sardegna

"Wyznania zmyślonego przyjaciela" Michelle Cuevas


posted by Sardegna on , , , ,

8 comments


 Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Liczba stron: 201
Moja ocena : 6/6

Przeczytałam ostatnio moim dzieciom niesamowitą książkę. Historię, która jest trochę niepozorna i powiem Wam szczerze, że jeżeli nie wiecie, że takowa istnieje, i że akurat warto się nią zainteresować, to jest duża szansa na przegapienie jej w ferworze wydawniczych nowości i w bogatych promocjach księgarń stacjonarnych czy internetowych. Książka ta pochodzi z oferty Naszej Księgarni i skusiłam się na nią trochę przypadkowo, po lekturze jednak mogę stwierdzić, że jest to tak mądra i wartościowa propozycja, że spokojnie mogłabym ją polecić, jako obowiązkową lekturę dzieci w trzeciej, czwartej czy nawet piątej klasie szkoły podstawowej.

"Wyznania zmyślonego przyjaciela" francuskiej autorki Michelle Cuevas dają do myślenia. I to nie tylko dzieciakom, ale i dorosłym. Poza tym dostarczają niesamowitych emocji. Ja sama znalazłam wiele mądrych zdań w tej opowieści, a końcówka to już zupełnie wybiła mnie z równowagi. Kiedy czytałam książkę dzieciom na głos i dotarłam do zakończenia, autentycznie głos łamał mi się ze wzruszenia.

O czym jest więc ta niesamowita historia? Książka opowiada o przygodach Jacquesa, chłopaka, który nie jest zbytnio lubiany w szkole. Zazwyczaj ma poczucie, że większość ludzi go ignoruje, z jego zdaniem i propozycjami nikt się nie liczy, a w zabawie nikt nie zwraca na niego uwagi. Jacques najlepiej czuje się w towarzystwie swojej siostry bliźniaczki Fleur, to z nią najlepiej się dogaduję i spędza praktycznie cały czas. Fleur jest tak bliska Jacquesowi, że potrafi praktycznie czytać w jego myślach. Ta dwójka jest nierozłączna, jednak pewnego dnia, coś psuje ich sielankę. Jacques analizując zachowanie otoczenia, fakty, że praktycznie poza siostrą, dla reszty ludzi, nawet dla rodziców, jest niewidzialny, uświadamia sobie, że jest przyjacielem na niby Fleur.

To odkrycie jest tak wstrząsające dla chłopca, że on próbuje on za wszelką cenę wyjaśnić sobie kim lub czym jest, skąd się wziął, co to znaczy być prawdziwym czy zmyślonym, i czy w ogóle ma on szansę zostać kiedyś człowiekiem z krwi i kości. Jacques musi stawić czoło prawdzie i poszukać odpowiedzi na swe pytania poza domem Fleur. Z pomocą swoich przyjaciół, podobnie jak on zmyślonych, dojdzie w końcu do istoty swojej egzystencji, ale za nim to nastąpi, będzie musiał potowarzyszyć jeszcze innym dzieciom, zostać ich przyjacielem na niby i zajrzeć w głąb siebie. 

Nie martwcie się, nie zdradziłam za dużo z fabuły, bo cały smaczek tej opowieści czai się w szczegółach. Przeczytałam już naprawdę wiele książek dla dzieci, ale żadna nie jawi mi się tak piękna w swej prostocie, jak ta. Autorka doskonale potrafi mówić o uczuciach i emocjach, a to wszystko sprawia, że "Wyznań zmyślonego przyjaciela" nie można porównać z żadną inną historyjką dla dzieci. Książka doskonale sprawdza się do czytania na głos, co przerobiłam na własnej skórze, a dzięki temu, że ma duży druk i dość krótkie rozdziały, spokojnie nadaje się też do czytania samodzielnego. 

To, jak na razie, najlepsza książka dziecięca tego roku! I nie dajcie się zwieść niepozornej okładce, treści w niej o wiele więcej, niż można się spodziewać. Serdecznie polecam!

Sardegna

PRZEDPREMIEROWO "Czarna Madonna" Remigiusz Mróz


posted by Sardegna on , , , , ,

28 comments

 
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Liczba stron: 460
Moja ocena : ?/6

"Czarna Madonna" to najnowsza i najbardziej chyba wyczekiwana powieść Remigiusza Mroza, pisarza, który praktycznie codziennie zaskakuje swoich czytelników. A to serwuje miłośnikom thrillerów prawniczych, kolejne rewelacje z życia Chyłki i Zordona, a to pisze nową, niespodziewaną część serii o Froście (która dawno już uważana była za zakończoną), ewentualnie elektryzuje fanów nowiną, że pisze pod pseudonimem. 

Mróz niedawno zbombardował czytelników nowym, oryginalnym pomysłem. Już na majowych WTK w Warszawie, zarys okładki powyższej powieści, umieszczony na plakacie przy stoisku, na którym podpisywał swe książki, wzbudził ciekawość czytelników. Do tego, Czwarta Strona świetnie spisała się z promocją, od miesiąca wysyłając blogerom na raty, najpierw fragmenty puzzli z nową okładką, a później tajemniczą mapę, bilet i zdjęcia, pochodzące z pokładu samolotu. Do tego, zapowiedź - "Mróz - nowy King na rynku wydawniczym". Blogosfera zadrżała! Remigiusz pisze horror! 

W sumie jednak nie do końca było wiadomo, do jakiego gatunku należeć będzie nowa powieść Autora, bo po opisie i pierwszym rozdziale można było domyślać się, że historia przedstawiona w "Czarnej Madonnie" będzie czymś na kształt "Kodu da Vinci" Dana Browna. Treść sugerowała, że pojawią się nawiązania do religii, jakaś tajemnica wstrząsająca ludzkością, do tego coś katastroficznego i jeden człowiek mający się temu chaosowi przeciwstawić. Kiedy więc otrzymałam książkę, od razu wzięłam się za lekturę i jej przeczytanie zajęło mi dwa dni. Jakie są więc moje wrażenia na jej temat? Bardzo mieszane...

Jak pewnie zwróciliście uwagę, nie wystawiłam książce konkretnej oceny. Nie potrafię bowiem określić jej wartości za pomocą cyfry. Zbyt wiele widzę w niej sprzeczności i w wielu kwestiach się przeciwko niej buntuję. "Czarna Madonna" wydaje się być horrorem religijnym, choć nie wiem czy istnieje w ogóle takie określenie, w stosunku do gatunku literackiego. 

W każdym razie, z jednej strony zdaję sobie sprawę, że całość to tylko fikcja literacka i wszelkie rozważania, związane z religią i wartościami ważnymi dla osób wierzących, są po prostu wymyśloną przez Autora fabułą. Z drugiej jednak strony, wizerunek Maryi, wiele wątków duchowych, nawiązań do Biblii, objawień, świętych miejsc, modlitw, czy nawet bardzo częste używanie słów dla katolika niezwykle istotnych, w książce, która jednak ma być rozrywkowa, i ma wzbudzać w czytelnikach jakieś emocje (w tym przypadku, ma po prostu straszyć), dla mnie, jako osoby wierzącej, jest bardzo trudne i stanowi w pewnym stopniu, naruszenie świętości.

Co innego czytać Dana Browna, analizować obraz, i na podstawie dzieł sztuki tworzyć sobie w głowie religijną fikcję literacką. Co innego jednak wchodzić w symbolikę, ważną dla osób wierzących (nie mogę mówić za wszystkich, to są tylko moje odczucia). Nie do końca czuję chyba potrzebę czytania o kwestiach duchowo dla mnie ważnych, w takiej postaci. Chciałabym być dobrze zrozumiana, absolutnie zdaję sobie sprawę, że historia opisana w "Czarnej Madonnie" to fikcja, ale chyba jednak całość tej książki trochę mnie przerosła i nie do końca zgadza się z moim światopoglądem.

A teraz pozytywy: nie da się ukryć, że powieść wzbudza ogromne emocje. Pomijając wszelkie kwestie, o których pisałam powyżej, lektura spowodowała, że autentycznie się bałam. Wczorajsza noc nie należała do najłatwiejszych. Przerażają mnie historie związane z egzorcyzmami, z siłami nadprzyrodzonymi tkwiącymi w człowieku. Bardzo emocjonalnie przeżywam też lekturę katastroficzną. To wszystko spowodowało, że noc obfitowała w nie najmilsze sny.  Sadzę więc,  że zamysł Autora, co do przerażenia swoich czytelników chyba się powiódł, bo "Czarna Madonna" zdecydowanie ma swoje "momenty" w tej kwestii.

Bardzo dobry jest też motyw lotniczy. Rozpoczęcie historii zaginionym lotem Air Hibernia AH 3836 i nawiązanie do autentycznej katastrofy Japan Air 123 z 1985 roku, kiedy to samolot uderzył w górę Takamagahara, było bardzo dobrym pomysłem. Autor wykorzystał prawdziwe zapisy z czarnych skrzynek feralnego, japońskiego lotu, tworząc naprawdę niezłą alternatywę tych wydarzeń. Szkoda, że wątek ten okazał się tylko tłem (choć bardzo ważnym) do rozgrywającej się akcji, a nie jednak jej istotą.

Kolejnym pozytywem, o którym powinnam w sumie napisać na samym początku, jest samo techniczne wykonanie. Rzeczywiście, gdybym nie wiedziała, że Autorem jest Remigiusz Mróz, chyba bym go w tej książce nie odnalazła. Jest to zupełnie nowe oblicze pisarza, który tak, jak mówiłam, zaskakuje czytelników z każdą kolejną książką.

Rozpisałam się o wrażeniach z lektury, a nie wspomniałam jeszcze o samej fabule. Wszystko toczy się zatem wokół Filipa Szumskiego, człowieka, który kiedyś był księdzem, jednakże zrezygnował z kapłaństwa na rzecz miłości. Wraz z narzeczoną Anetą, ma polecieć na pielgrzymkę do Jerozolimy, jednak po nagłej zmianie planów, kobieta ostatecznie udaje się tam sama. A później zaczyna się już tylko dramat. Samolot znika z radarów, a po paru godzinach, sygnały z poruszającej się maszyny zostają odczytane w różnych częściach świata. Filip, śledząc informacje i doniesienia o samolocie, zaczyna łączyć ze sobą przerażające fakty. Sygnały z zaginionego boeinga tworzą na mapie świata symbol heksagramu, mężczyzna odbiera wiadomość z pokładu AH 3836 ... po łacinie, odkrywa też powiązanie sprawy z Japonią i niepokojące podobieństwo do innego lotu, z roku 1985. Wszystko to prowadzi go ostatecznie do obrazu Czarnej Madonny i wersetów z biblijnej Księgi Apokalipsy. 

Cała historia tocząca się na kartach "Czarnej Madonny" jest jednak tak zawiła, że nie sposób napisać o niej w paru zdaniach. Momentami nie wiedziałam już, kto jest kim, i co to tak naprawdę się tutaj dzieje. Nie do końca też, ciąg wydarzeń, który na końcu książki do czegoś bohatera prowadzi, ostatecznie do mnie przemówił. Jest tak, jak napisałam wcześniej: ta książka ma "momenty". Fragmenty, które rzeczywiście wybijają człowieka z rytmu i wbijają go w fotel. Momenty, które powodują, że autentycznie otwierasz oczy ze zdumienia, zastanawiasz się, co jest grane i masz do powiedzenia jedynie wielkie "wow"! Ale są one chyba jednak w mniejszości...

  Sardegna