"Jeszcze się kiedyś spotkamy" Magdalena Witkiewicz


posted by Sardegna on , , , ,

1 comment


Wydawnictwo: Filia
Liczba stron: 517
Moja ocena : 6/6

Najnowsza powieść Magdaleny Witkiewicz, reklamowana jest jako "najlepsza powieść pisarki". Osobiście nie lubię takich określeń, bowiem narzucają mi one już pewien schemat myślenia, a dla mnie, czytelniczki, która zna wszystkie, albo prawie wszystkie książki Autorki, takie stwierdzenie to bardzo mocne słowa, narzucające konkretne oczekiwania.

Śledziłam przygotowania do wydania książki, relacje Autorki na Facebooku, stąd też wiedziałam wcześniej, że książka będzie związana z tematyką II wojny światowej, ale też w pewnym stopniu będzie nawiązywać do historii przodków Magdaleny. Jednak nie byłam zupełnie przygotowana na to, co wraz z książką otrzymałam (i nie mówię tutaj o cudnej filiżance w niezapominajki, choć to przepiękny prezent). Otóż bowiem proszę Państwa, oprócz tego, że dostałam faktycznie najlepszą, jak do tej pory, książkę Autorki, to jeszcze do tego historię najbliższą memu sercu, tak podobną do przeszłości mojej własnej rodziny. 

Nie będzie więc zaskoczeniem, jeśli napiszę, że lektura wzbudziła we mnie całą gamę emocji, wzruszyła, a nawet dała impuls do poszukiwania historii własnych przodków. W mojej rodzinie pradziadek również wyruszył na wojnę w szeregach Wehrmachtu, zostawiając prababcię z trójką małych dzieci, i nigdy nie wrócił. W rodzinnych annałach przewija się gdzieś jego potencjalna data śmierci i miejsce pochówku, ale żadna z tych informacji nie jest potwierdzona.  Bardzo żałuję, że nie podpytałam mojej prababci (która zmarła jedenaście lat temu, miałam więc dużo czasu, żeby się nią nacieszyć) o więcej szczegółów z życia dziadka. Po przeczytaniu historii Magdaleny Witkiewicz aż się prosi, aby historia mojej rodziny została uzupełniona o brakujące informacje, co też planuję zrobić korzystając z konkretnych informacji zawartych w posłowiu.

Wracając jednak do samej książki, jak to u pisarki bywa, historia bohaterów współczesnych splata się z tymi, z przeszłości. Dwudziestoparoletnią Justynę poznajemy w momencie jej studiów, kiedy to kończy swą edukację mając u boku wielką miłość, kolegę z roku, Michała. Dziewczyna przyjmuje za oczywisty fakt to, iż po zakończeniu studiów wspólnie ułożą sobie życie, tym bardziej, że mają perspektywę i finansową, i mieszkaniową. Jednak Michał zaskakuje informacją, iż wyjeżdża do Stanów, żeby tam zarobić na ich wspólną przyszłość i namawia dziewczynę, żeby pojechała z nim. Justyna nie chce jednak rzucać ustabilizowanego życia na rzecz niepewności, stąd też zakochani rozdzielają się, a ich miłość zostaje wystawiona na poważną próbę.

Do tego, dziewczyna żegna swoją ukochaną babcię Adelę, po której otrzymuje mieszkanie w spadku. I właśnie pobytu w tym starym ukochanym mieszkaniu babci, staje się dla Justyny przyczyną do wspomnień o historii Adeli, której życiowe wybory pokryły się niejako z jej własnymi.

To właśnie ta część powieści opowiadać będzie o Adeli, Franku, Joachimie, Racheli i Janku, grupie przyjaciół, wspólnie mieszkających w przedwojennym Grudziądzu. Młodzi ludzie, pełni energii, pasji i wigoru, musieli stanąć u progu wojny, która zaraz na wstępie podzieliła ich ze względu na pochodzenie. Największe niebezpieczeństwo groziło Racheli, ale również i Polacy nie mieli łatwego życia i ciągle musieli zmagać się z wszechobecnym zagrożeniem. Najpewniej mógł czuć się Joachim, ze względu na fakt, iż jego ojciec bardzo wspierał politykę Hitlera, jednak za wszelką cenę próbował pomagać przyjaciołom i starać się normalnie żyć.

Babcia Adela będąca wtedy młodą, zakochaną dziewczyną, musi radzić sobie jeszcze z tęsknotą za ukochanym mężem, z którym wzięła szybki, wojenny ślub. Franek został bowiem tuż po uroczystości wcielony do Wehrmachtu i ślad po nim ginie. Adela spędza wiele lat, czekając na swojego ukochanego, który z wojny nigdy nie wrócił. To tutaj, w pewien sposób, historia babci i wnuczki ze sobą się splata. Obie kobiety połączone czekaniem na ukochanego, żyją w zawieszeniu. Do czego doprowadzi ich taki stan rzeczy?


"Jeszcze się kiedyś spotkamy" okazało się wspaniałą historią, dostarczającą czytelnikowi ogrom emocji. Część z przeszłości wzrusza, skłania się do zastanowienia nad własną historią rodzinną, daje poczucie wdzięczności za to, że możemy żyć w takich, a nie innych czasach. Natomiast część współczesna pokazuje, że czasami trzeba zrobi krok w tył, żeby móc pójść naprzód. Do tego potwierdza, że nie można uciec od swojego pochodzenia, a pamięć genowa rodu, to wcale nie takie rzadkie zjawisko. 

Mogę potwierdzić, iż faktycznie jest to najlepsza książka w dorobku Autorki. I chyba najbardziej rozbudowana. Magdaleno! Pisz właśnie takie opowieści! Jesteś do tego stworzona! 

 Przeczytaj także:

Sardegna

1 komentarz:

  1. "Jeszcze się kiedyś spotkamy" to książka, która nie bez powodu została okrzyknięta najlepszą w dorobku Autorki. Choć przecież w jej dorobku znajduje się całe mnóstwo świetnych pozycji. Ta jednak jest nieco inna, jeszcze silniej gra na strunach emocji czytelników, a zarówno sama historie, jak i rzeczywistości, w których się toczą, zostały dopracowane w najdrobniejszym szczególe. Zdecydowanie polecamy!

    OdpowiedzUsuń