"Zapomnij, że istaniałem" Beata Majewska


posted by Sardegna on , , , , , , ,

2 comments


 Wydawnictwo: Jaguar
Liczba stron: 368
Moja ocena : 5/6


"Zapomnij, że istniałem" Beaty Majewskiej to najnowsza powieść Autorki piszącej również pod pseudonimem Augusta Docher. Przeczytawszy kilka Jej powieści ("Najlepszy powód, by żyć" ,"Cała ja, "Baśnik",  "Zastępcza miłość" oraz opowiadanie w zbiorze "Zakochane Trójmiasto"), teoretycznie wiem już, czego mogę się po nich spodziewać, tym razem jednak zostałam bardzo pozytywnie zaskoczona. I choć okładka na pierwszy rzut oka sugeruje lekką lekturę, romans, może erotyk, nie dajcie się zwieść. Historia Rafała Snarskiego dostarczy Wam całą gamę emocji, i sprawi, że będziecie chcieli tylko więcej.

Powyższa historia ma fajną fabułę, interesujących bohaterów, do tego pikantne "momenty", choć nie jest ich wcale tak dużo, jak może sugerować okładka i super zakończenie. Śmiem twierdzić, że jest to najlepsza książka Beaty Majewskiej, a ponieważ to pierwszy tom serii, jest szansa na kontyuowanie dobrej passy. 

Główny bohater, czyli Rafał Snarski to intrygujący człowiek po przejściach, były bokser, powiązany niegdyś ze światem przestępczym. Jednak po śmierci żony i małego synka, którzy zginęli w wypadku samochodowym, mężczyzna zupełnie odcina się od swojego dawnego życia. Zrywa wszelkie kontakty i po latach ilozacji postanawia poszukać spokoju gdzieś na prowincji. Tak trafia do Milikowa, uroczej wioski rządzonej twardą ręką przez młodą panią sołtys, Luizę Mleczko.

Milikowo, jak to często w przypadku takich miejsc bywa, jest zamkniętą społecznością, zupełnie niegotową na przyjęcie nowego mieszkańca. Wszyscy patrzą na Snarskiego wilkiem, mimo że wydaje się być oryginalną postacią, to jednak swoją surowością, oschłością a nawet ordynarnością odstrasza nawet najwytrwalszych ciekawskich. Na szczęście w wiosce decydujący głos ma Luiza, bardzo poważnie podchodząca do swoich obowiązków, najmłodsza w Polsce, pani sołtys. Kobieta postanawia, jak najlepiej powitać nowego mieszkańca w gminie i od razu poinformować o ponujących tutaj zasadach. Rafał okazuje się być jednak takim człowiekiem, jakim opisują go lokalni plotkarze. Szorstki, surowy, brutalny,  nie zwraca zupełnie uwagi na milikowskie zwyczaje, ani powszechne konwenanse.


Dlatego od pierwszego spotkania pomiędzy bohaterami iskrzy , ale w niekoniecznie pozytywny sposób. Rafał traktuje Luizę, jako nadentą, infantylną osóbkę, która nie zna trudów prawdziwego życia (swoją drogą, dziewczyna trochę taka właśnie jest), dla pani sołtys, nowy sąsiad jest natomiast gburem, brutalem, chamem i nieokrzesańcem, który nie wiadomo skąd i po co, pojawił się w ich gminie i spowodował jedynie zamęt. Z czasem jednak, coś zaczyna bohaterów do siebie przyciągać, i choć Snarski obiecał sobie po śmierci żony, że już nigdy nie pozwoli zbliżyć się do siebie żadnej kobiecie, ani nie zaangażuje się w poważny związek, trochę Luizie ulega. 

Najpierw bohaterów zaczyna łączyć przyjaźń, opierająca się na wsparciu i dobrym sercu Luizy, która pomaga Rafałowi zaaklimatyzować się w zamkniętej, wiejskiej społeczności, a także prowadzić gospodarstwo i małą pasiekę, natomiast później przeradza się w otwarty flirt. 

Kiedy Snarskiemu wydaje się, że osiągnął spokój, a sielska atmosfera, codzienna praca, proste obowiązki i życie wiejskie zaczęło sprawiać mu radość, dawne życie brutalnie się o niego upomina. 

I teraz robi się ciekawie, bo o ile na początku określiłabym powieść, jako obyczajówkę z rozbudowanym wątkiem romansowym i elementami erotyku, to od momentu "powrotu" Snarskiego do starego życia, robi się trochę sensacyjnie. Oczywiście bez przesady, ale nadaje to powieści nieco smaczku i sprawia, że "tendencyjna" opowieść o miłości, która nie jest wolna od przeciwności losu, nabiera nieco ostrzejszego charakteru. 

Tak, jak pisałam na początku, jestem bardzo mile zaskoczona tą historią. Czyta się ją znakomicie, a każda czytelniczka znajdzie w niej cos dla siebie. Akcja toczy się dynamicznie, bohaterowie nie pozwalają czytelnikowi się nudzić, momentami jest pikantnie, czasem zabawnie, czasem wzruszająco, natomiast zakończenie to petarda! Naprawdę nie mogę się doczekać, co wydarzy się w tej historii dalej! Bardzo polecam, tym bardziej, że to patronat Śląskich Blogerów Książkowych.


Sardegna

2 komentarze:

  1. Ooo, nie wiedziałam, że Augusta Docher, to Beata Majewska. Ja ostatnio dałam szansę najnowszej książce Anny Langner i znów na dłuuuugo skutecznie wyleczyłam się z chęci sięgania po współczesne polskie pisarki. :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to ta sama pisarka :) A co do książek pisanych przez polskich autorów, może do tej pory dobrze nie trafiłaś? Czytam dość sporo poskiej literatury i naprawde jest okej!

      Usuń