Wydawnictwo: Novae Res
Liczba stron: 287
Moja ocena : 5/6
"Joachima" przeczytałam w sierpniu. Żałuje trochę, że nie wzięłam się od razu za jej opisanie, bowiem teraz, po dwóch miesiącach nie potrafię do końca oddać charakteru tej powieści.
Debiut Grażyny Hanaf jest kontrowersyjny pod wieloma względami. W powieści poruszone zostały dość delikatne kwestie, jednak autorce udało się tak wpleść je w fabułę, że nie przytłaczają one czytelnika i są przez niego przyjmowane ot tak, zwyczajnie, bez zbytniego patosu, w sposób bardzo naturalny.
Najważniejszym i dominującym wątkiem jest homoseksualizm głównego bohatera i jego coming out (czyli ujawnienie orientacji w jego najbliższym otoczeniu) oraz wszystkie konsekwencje tego czynu. Jak można się domyślić, życie siedemnastoletniego Joachima po tym wydarzeniu nie będzie łatwe. Z akceptacją jego orientacją mają problem nawet rodzice, którzy postanawiają "odpocząć" od zamieszania, jakie wywołał ich syn, i wyjeżdżają na zagraniczny urlop. Osamotniony i nabuzowany złymi emocjami Joachim, zostaje "oddelegowany" do znajomej rodziców, która obiecała zaopiekować się buntownikiem na czas ich nieobecności.
To przymusowe odłączenie od najbliższego otoczenia i zapowiadające się nudne wakacje w Bolesławcu, okażą się dla Joachima najbardziej wyjątkowym okresem w życiu. I nie chodzi tutaj tylko o aspekt seksualności, bowiem w ferworze wydarzeń i dzięki wpływowi ludzi, z którymi przyszło mu spędzić ten czas, jego homoseksualizm odejdzie na drugi plan. Chłopak będzie miał okazję zmierzyć się z prawdziwym dorosłym życiem, stawić czoło pewnym wymaganiom, poznać smak prawdziwej przyjaźni, przeżyć rozterki związane ze swoją orientacją, a nawet moment kryzysu własnej tożsamości. Joachim poczuje, co to jedność z grupą, zazna trochę swobody i anonimowości, którą bezpowrotnie stracił w swoim mieście. Będzie też świadkiem prawdziwej ludzkiej tragedii i postara się w miarę możliwości pomóc.
Dwa miesiące wakacji będą dla Joachima prawdziwą szkołą życia. Gama wydarzeń i uczuć im towarzyszących, spowoduje, że chłopak ze zbuntowanego i wrogo nastawionego nastolatka, stanie się świadomym siebie i innych, młodym człowiekiem.
"Joachim" to nie jest książka o gejach. To powieść o dojrzewaniu i wyjątkowy przewodnik po Bolesławcu. Miasto odgrywa w całej tej historii wyjątkowo ważną rolę. Miejsce do życia, jak każde inne, z pięknymi zakątkami i zapyziałymi dziurami, z pozytywnymi i negatywnymi bohaterami dnia codziennego, z Paradą Glinoludów, która powoduje, że Bolesławiec wyróżnia się na tle innych miejsc na mapie Polski.
Nawet nie przypuszczałam, że tak pozytywnie zaskoczy mnie ta powieść. Warto czasami skłonić się ku czemuś, co pozornie do nas nie pasuje, bo w innym wypadku możemy przegapić coś interesującego. "Joachim" może być tego najlepszym przykładem.
Sardegna
To właśnie powieść, "która pozornie do mnie nie pasuje" :) Ale recenzja zachęcająca, więc może kiedyś sięgnę po nią :)
OdpowiedzUsuńLubię takie książki, w dodatku jest to dzieło polskiej autorki. Intrygujące, chyba napiszę do tego wydawnictwa;).
OdpowiedzUsuńUściski i zapraszam do mnie!
Zanim przeczytałam tytuł posta, zerknęłam na foto, myśląc, że jest to Martin Gore z Depeche Mode :)
OdpowiedzUsuń