Wydawnictwo: Filia
Liczba stron: 346
Moja ocena : 6/6
Nie będę się powtarzać, że pisanie o świetnych książkach przychodzi mi najtrudniej. "Pierwsza na liście" była, jak przystało na tytuł, moją pierwszą, przeczytaną w tym roku powieścią i już na wstępie wgniotła mnie w fotel. Potem oczywiście powędrowała na półkę "do opisania", bo nie byłam w stanie nic sensownego o niej napisać. Standard? Może i tak, ale czytelniczki, które już wypowiedziały się na temat nowości Magdy Witkiewicz, mogą potwierdzić, iż trudno jest dobrać słowa, które choć w niewielkim stopniu oddają wrażenie, jakie książka robi na człowieku.
"Pierwszą na liście" zaliczyłabym do powieści kształtujących świadomości społeczną. Powiecie, że strasznie poważnie to brzmi, zwłaszcza w odniesieniu do powieści obyczajowej. Może i to prawda, jednakże poruszony w książce wątek nie należy do błahych, a sposób, w jaki został przedstawiony (mam na myśli rzetelne zebranie materiałów i przygotowanie autorki do tematu), naprawdę jest konkretny i może wpłynąć na świadomość czytelników.
Napisać dobra książkę z tak poważnym przesłaniem, nie jest wcale łatwo. W prosty sposób można historię uogólnić, spłycić lub wręcz przeciwnie, przejaskrawić. Wydaje mi się, że Magda Witkiewicz idealnie zbalansowała temat, podchodząc racjonalnie do sprawy, nie narzucając swojego zdania, informując, pokazując skutki. Takie książki lubię, kiedy sama mogę przemyśleć pewne kwestie w niej poruszane, nic nie jest mi narzucone z góry, a narracja nie ma moralizatorskiego tonu.
Cztery kobiety, cztery historie. Karolina, Patrycja, Ina i Grażyna. Nie, nie są przyjaciółkami, co więcej, trzy z nich w ogóle nie wiedzą o swoim istnieniu. Śmiertelna choroba jednej z kobiet złączy losy całej czwórki na zawsze. Każda z kobiet skrywa swój sekret i osobisty dramat, czy w takiej sytuacji, kiedy samemu potrzebuje się wsparcia, można pomóc drugiej osobie? Czy istnieje szansa, aby dawny żal i zatargi, w obliczu tragedii uległy zapomnieniu? Co może wnieść w życie innych, samotna i nieszczęśliwa kobieta? Czy nastolatka jest w stanie zmienić postrzeganie świata dorosłych?
Trudna droga jawić się będzie przed każdą z pań, na szczęście jest jeszcze wiara w drugiego człowieka, dzięki której można góry przenosić.
Trudna droga jawić się będzie przed każdą z pań, na szczęście jest jeszcze wiara w drugiego człowieka, dzięki której można góry przenosić.
Nie będę oryginalna w opisywaniu fabuły, bowiem sporo wpisów przedpremierowych, ukazało się na blogach i sporo o książce już powiedziano. Właściwie mogłabym podpisać się pod każdą z takich opinii obiema rękami. Zakończę więc krótko: "Pierwsza na liście" to poruszająca, wzruszająca i pouczająca książka! I zgodnie z tytułem powinna być Waszym priorytetem na czytelniczej liście.
Sardegna
Całkowicie się zgadzam z Tobą. Potrzebowałam około doby, by dojść do siebie i sklecić coś sensownego. Tyle myśli i emocji, taki wręcz natłok w tak trudnym temacie poruszonym przez autorkę... Zawsze wtedy mam problem jak ująć to w słowa.
OdpowiedzUsuńJedno jest pewne: polecam!
Powiem Ci, że mnie to denerwuje, że odkładam opisanie książki na później. Powinnam iść za ciosem i pisać "na gorąco", ale czasami nic, dosłownie nic do głowy mi nie przychodzi.
UsuńNawet nie wiesz, jak mnie denerwuje, jak na stole, obok laptopa rośni kupka "do opisania"... Nie lubię tak, bo uciekają mi emocje, nakładają na siebie poszczególne fabuły. Wiadomo, nie zapominam co gdzie było, ale wolę opisać i dopiero zabrać się za kolejne czytanie... Tyle że nie zawsze wychodzi. CZasem mam brak weny do pisania i czytam 5 książek zanim zaczynam pisać hurtem.
UsuńW tym przypadku wolałam pisać "na gorąco", ale tak jak wspomniałam i tak potrzebowałam czasu na "przetrawienie". Widać masz podobnie :)
A ile masz w tej chwili książek na stosie do opisania? Bo ja u siebie naliczyłam 6 ;)
UsuńJa napisałam dwie opinie o tej książce, jedną na gorąco, ale była tak nieskładna, że napisałam drugą, porządną, na spokojnie, po przemyśleniu wszystkiego. Świetna książka.
OdpowiedzUsuńNo właśnie, z jednej strony chciałabym pisać na gorąco, tuż po lekturze, ale z drugiej, nie wiem czy miałoby to jakiś sens... Czasami mam tez tak, że po lekturze dałabym 6 z wykrzyknikiem, a po zastanowieniu i przeczekaniu, oceniam ją jednak na 5. Nie wiem, która droga lepsza
UsuńWiedziałam, że się spodoba. Cieszy mnie każda pozytywna opinia! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCzytam po kolei wszystkie książki Magdy i jeszcze się nie rozczarowałam :)
UsuńOjejku, marzę, by dorwać tę książkę. Witkiewicz to, obok Ignaciak, moja ulubiona polska pisarka :)
OdpowiedzUsuńTo się zgadzamy :) Kasia Zyskowska - Ignaciak i Magda Witkiewicz - uwielbiam!
UsuńSporo już czytałam o tej książce i każda kolejna recenzja przekonuje mnie do niej bardziej. Teraz już wiem, że na pewno będzie to mój tegoroczny zakup i mam nadzieję, że ją przeczytam również niedługo.
OdpowiedzUsuńRecenzji sporo i rzeczywiście wszystkie pozytywne (no chyba, że coś przegapiłam). A czytałaś już jakąś książkę Magdy Witkiewicz?
UsuńChyba nie, a na pewno sobie żadnej nie przypominam.
UsuńPotwierdzam, nie było łatwo ubrać swoje emocje po przeczytaniu w słowa:)
OdpowiedzUsuńNo właśnie... ale to chyba dobrze świadczy o książce :)
UsuńAleż wszyscy zachęcają do tej lektury! :)
OdpowiedzUsuńWitam Cię w Książkach Sardegny Olgo :) dziękuję za komentarz i zapraszam do ponownych odwiedzin :)
UsuńKolejna zachęcająca opinia tej książki, koniecznie muszę przeczytać.
OdpowiedzUsuńKoniecznie :) mam nadzieję, że Ci się spodoba :)
Usuń